-
Zawartość
1986 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Posealor zwany Pose
-
- Tak, ja... Trochę o was wiem... Obiecałam Twilight, że jak będę gotowa, to opowiem jej o sobie... Tobie też powiem, wam wszystkim... Ale to jest... Skomplikowane... Nie chciałabym musieć tego powtarzać... Rozumiesz mnie, prawda?
-
To pytanie kompletnie mnie zaskoczyło. - Co? Jak trafiłam... Eee... A muszę... Odpowiedzieć na to pytanie... Eee... Teraz?
-
Weszłam za Applejack, zamknęłam za sobą drzwi i rozejrzałam się. Poczułam się tak samo jak wtedy, gdy dawno temu, jeszcze na Ziemi, pierwszy raz przyszłam do szkoły. To wspomnienie przywołało uśmiech na moją twarz.
-
Em... Mogę zapytać kiedy kolejny pojedynek?
-
Przez krótką chwilę wahałam się. - Chyba... Pocze... Wejdę do środka, jeśli pozwolisz.
-
- Och, nie, ja... Ja nic ze sobą nie wzięłam... Wszystko zostawiłam w domu. Jak... Jak będziemy u Lore, to zabiorę swoje rzeczy. I tak nie mam tego dużo...
-
- Dobrze, za pięć minut. Ruszyłam szybko do pokoju, który przydzieliła mi Applejack, ale dopiero w połowie schodów przypomniało mi się, że wszystkie moje rzeczy zostały u Lore. Odwróciłam się i podreptałam powoli z powrotem do kuchni. Wzięłam ze stołu kawałek ciasta i zaczęłam jeść.
-
- Oooch... A mogłabym... Pójść z tobą? Proszę... Jeszcze nie byłam w okolicach szkoły, a chętnie bym trochę pozwiedzała.
-
- Oczywiście, że ci jutro pomogę. Ale... Myślisz, że wystarczy nam jeszcze dzisiaj czasu na mały spacer? Chciałabym jeszcze poznać Rainbow Dash i Rarity...
-
- Nie, ja chcę ci pomóc... Muszę ci pomóc. Na pewno jest coś, co mogłabym zrobić... Cokolwiek.
-
Hej. Mam do ciebie kilka pytań... Jeśli pozwolisz... 1. Co lubisz robić poza malowaniem? 2. Wolisz dzień, czy noc? 3. Jak myślisz, który z Elementów Harmonii najlepiej by do ciebie pasował? 4. Dasz huga?
-
Posealor approves. Historia fajna, wygląd fajniejszy, ogólnie nie ma nic, co nie jest fajne. Chciałbym powiedzieć coś jeszcze, tylko po co?
-
- Dziękuję, ale... Wolę poczekać aż trochę ostygnie. A w międzyczasie... Mogę w czymś ci pomóc?
-
Uśmiechnęłam się wchodząc do kuchni. - Mmm... Jaki przyjemny zapach... Mam nadzieję, że nie spóźniłam się?
-
Jeszcze przez chwilkę leżałam, po czym podeszłam powoli do okna i zamknęłam oczy, wygrzewając twarz w promieniach słońca. Po kolejnych kilku minutach poczułam się nieco lepiej. Odwróciłam się i wyszłam z pokoju. Skierowałam się schodami w dół, a następnie do kuchni.
-
- Dobrze, zaraz przyjdę... Weszłam do wskazanego pokoju i gdy tylko zauważyłam łóżko, wskoczyłam na nie i położyłam się, wtulając twarz w poduszkę. Dopiero po kilku minutach odwróciłam się na grzbiet, podnosząc głowę i rozejrzałam się dokładniej po wnętrzu.
-
- Dobrze... Dziękuję. Wstałam i poszłam za Applejack. Cieszyło mnie, że nie będzie dużo kucyków w domu. (Przypominam, że Marina nie ma jeszcze CM.)
-
Kiedy Applejack ruszyła schodami na górę, udałam się do kąta salonu i położyłam się na podłodze. Ponury nastrój nadal mnie nie opuszczał, z trudem powstrzymywałam nowe łzy. Po chwili zauważyłam otwarte okno. Nagle naszła mnie ochota, by znów uciec, ale zmusiłam się do pozostania w miejscu.
-
Ech... Znowu wchodzimy... Znowu sprawdzamy... I znowu pus... Hę? O... Wiadomość? HEJ! GREEN! Masz wiadomość! Ojej... Naprawdę? Pokaż. Jak to... Miło, że w końcu ktoś mnie odwiedził... 1. Eee... Reggae? Przykro mi, ale... Nie znam... 2. Na przykład... Jak ktoś mnie odwiedza. 3. Oczywiście. Zdjęcia są chyba najlepszymi pamiątkami. 4. Noc jest... Spokojna. A ja bardzo lubię spokój. Dziękuję ci bardzo. Mam nadzieję, że jeszcze przyjdziesz...
-
Przez chwilkę stałam w miejscu, a potem odwróciłam się i poszłam za Applejack. Chwilowo nie miałam ochoty na rozmowę, więc trzymałam się kilka kroków za nią. Lore miała rację, nie powinnam była tak uciekać bez słowa...
-
Ja hejcę własnego ojca. Dlaczego? Bo przeinacza wszystko, żeby pasowało do jego bzdurnej teorii (żem leń, nierób i darmozjad.) Przykład: Pracowałem w Autoliv'ie, była redukcja zatrudnienia (mieli 1000 roboli, chcieli 700) i zwalniali tych, którzy pracowali najkrócej (ja robiłem 4 tygodnie). Reakcja ojca: Nawrzeszczał, że jak mi się nie podobało, to nie musiałem się zwalniać!!!
-
Wystraszyłam się i zatrzymałam. - Co? A-ale... Już?! Może... Nie lepiej trochę... Poczekać?
-
Wziąłem do ręki swoją strzelbę, montując broń imperialną w gnieździe na plecach. Kiedy Serek pobiegł naprzód, ruszyłem za nim. Amunicję oszczędzałem aż do momentu, gdy znajdziemy się bliżej.
-
- Ja... Mam nadzieję, że będzie dobrze... Ale... Nie mogę obiecać... Przez chwilę milczałam, po czym z pewnym trudem uśmiechnęłam się. - I... Chętnie pomogę robić dżem.
-
- Ja... Myślę, że tak... Dziękuję... To... Tyle dla mnie znaczy... Czy mogłabym... Jakoś ci się odwdzięczyć?