Skocz do zawartości

Linds

Brony
  • Zawartość

    1053
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    11

Posty napisane przez Linds

  1. Spoko, w tyskim Fiacie - przynajmniej kiedyś, choć pewnie teraz też - było tak, że przerwa przerwą, ale umowa tylko na weekend i jak ci się nie podobało niewolnictwo tamtejsze (nawet o tym niewolnictwie piosenka powstała: http://w402.wrzuta.pl/audio/aVJpk4eRzC8/tychy_fiat_blues), to po weekendzie już z tobą umowy nie przedłużali. 

     

    Niewolnictwo. W Polsce norma.

    Polska nigdy nie była, nie jest i nie będzie cywilizowanym Zachodem. 

  2. Ludzie, ale wasza awantura od początku nie miała sensu. W końcu główną cechą tego zje.... dziwnego fandomu jest wielki, wszechobecny nieogar i podbój terytorialny przez wojska Gimbazjonu. 

    Wprowadzać jakiś poziom dyskusji, ogarniętość i likwidowanie gimbazy trzeba było zacząć na samym początku panowania forum, a nie teraz po latach. Ewentualnie nieco po założeniu forum (chwyt marketingowy, bo kto by się zarejestrował na forum, które wg gimbazy jest sztywne?) zacząć dopiero. Teraz to za bardzo gimbazjon się u was rozprzestrzenił i macie po sprawie. 

     

    Ludzie, tego fandomu z gó... błota zwanego gimbazą nie wyciągniecie. Próbowano to zrobić w niejednym fandomie lokalnym, próbowano i na nie jednej stronie, zawsze bezskutecznie. Dlaczego? Bo ogarnięci ludzie, zachowujący kulturę i poziom to mniejszość, zaś większość to ludzie odrzuceni przez społeczeństwo zwłaszcza za takie gimbazjony śmierdzące z nich na milę. 

     

    Pewnie część osób mnie teraz będzie hejcić, więc macie Celestię, by wam nie było aż tak smutno.

    trollestia_by_daughter_of_fantasy-d5t7o9

    • +1 5
  3. Pierwsza część mi jakoś się nie przypodobała i w połowie przestałem grać, za to "M: Last Light" spodobało mi się i przeszedłem całe. Najbardziej to lubiłem smaczki w postaci porzuconych książek z serii Metro, albo plakatów informujących o nadchodzącej powolutku książce "Metro 2035". 

    No i ba, jak grać w "Metro" to TYLKO z rosyjskim dubbingiem, nie ma mowy o innej opcji - przy takim dubbingu człowiek super się wkręca w klimat gry. 

  4. I coś w tym złego? Właśnie dzięki takim osobom żałuję szczerze, że moja przyszłość idzie w tym kierunku..

     

    Ten tekst pisałem jako heheszka, ale faktem jest, że mam mały problem do nerdów ograniczonych życiowo do komputera, toalety, kuchni i okazjonalnego ponymeeta, a nie wychodzących od czasu do czasu do świata, a potem dziwiących się, że ich życie jest do d.

    Nie, żeby to odnosił jakoś do Ciebie Siper, bo o ile wiem, ty się angażujesz w życie. 

     

     

    Nie. Rezydent jest, hmm, pomocnikiem turysty. Znajduje się tylko jak wyjeżdża się na "wypoczynek". Czyli widzisz go przy lotnisku, on Ci gada sprawy organizacyjne, troszeczkę o państwie, rozdaje jakieś ulotki i pomaga zameldować się w hotelu. Na tym "zebraniu" można kupić wycieczki i zapytać się o takie rzeczy jak "a którym autobusem dojechać do tego i tego?", "Ile kosztuje woda w markecie?" i takie tam. Oczywiście, taka osoba jest dla turysty 24/7h i musi pomóc się np. dogadać. Mi by nawet to bardziej pasowało, gdyby nie to, że "wypoczynek" jest w krajach ciepłych, typu Grecja, czy Egipt.

     

    To zależy. Miałem w zeszłym roku ofertę odbycia szkolenia i potem pracowania jako rezydent (niestety musiałem odmówić) i tam akurat rezydent też służył czasem jako informacja turystyczna, przewodnik. Ale faktem jest, że rezydent przeważnie jest od jednego - ratowania skóry turysty w razie problemów z hotelem. 

    Dla mnie Grecja i Egipt to tylko jakbym sam miał być turystą i zobaczyć Akropol, Sunion i piramidy w Gizie. Ale pracować? Nieeee...

     

    Ja chce, nie, mogę być jedynie przewodnikiem na objazdówkach. Czyli praktycznie jest się Z turystami 24/7h (czy ile tam trwa ta objazdówka, nie ważne). Śpi się z nimi w tym samym hotelu, jest się wszędzie tam gdzie oni. Opowiada się i rozmawia z nimi prawię ciągle, pomijając, że ma się to wszystko napisane na kartce. :ming:

     

    Takie coś to i ja chętnie bym odwalał. No, ale właśnie tu dochodzi problem, o którym pisałem odpowiadając Burning Question.

    W ogóle planując oprowadzanie Polaków po Islandii weź pod uwagę, że Islandia to bardzo droga wycieczka dla Polaków. 

  5. Nawet nie macie pojęcia jak ja zazdroszczę ludziom mających smykałkę do ścisłych przedmiotów, czy do informatyki. Zostałbym chętnie informatykiem, bo z tego dobry hajs i wszędzie się robotę znajdzie, ale mnie nigdy nie jarało przesiadywanie wiecznie przed komputerem, składanie/rozkładanie ich, czy programowanie, więc ja jako gówniarz olałem sugestię rodziców, by się kształcić w tym kierunku :P Inna sprawa, że jak to proponowali to byłem w gimnazjum, byłem już dość zawiedziony informatyką po podstawówce i gimnazjum, a nigdy nie byłem typem samouka, do tego pewne problemy osobiste, to i olałem sprawę. Trudno. 

     

    Trudne tematy poruszasz, Linds! Nic dziwnego, że mało kto się odzywa. :c

     

    No trudne, ale czasem trzeba i takie poruszyć. A niestety, wiele osób w fandomie żyje tym, co jest teraz i nawet nie myśli o przyszłości, a co dopiero myśleć o niej realnie.

     

    Nie myślałeś o pracy w turystyce? Dużo geografii, poznawania historii i kultury, oprowadzania, podróżowania itp. Myślę, że spokojnie dałbyś radę i jeszcze pasowąłoby to do ciebie + często dobrze płacą za taką robotę.

     

    Myślałem o turystyce, ale to nie takie proste. Chyba, że ja złe informacje wyszukałem, ale od początku.

    Myślałem o pracy przewodnika po Warszawie, albo przewodnika turystycznego - na pierwsze kursy robi PTTK i kilka organizacji jeszcze w W-wie, zaś na drugie to obczajałem m.in Akademię Rainbow Tour. Człowiek się wykosztuje, a co się okazuje? Po wejściu na grupę FB przewodników dowiedziałem się, że z tego jest ciężki kawał chleba - kiedyś miało się zlecenie bycia przewodnikiem za ok 400 zł, teraz norma to 200 zł (często proponują niższe stawki) i ciężko wyciągnąć chociażby do 300 zł. Załóżmy, że mowa o zleceniach "wyjazd na tydzień" - bez wielkiego odpoczynku w zasadzie, mając 4 takie zlecenia, człowiek zarobi tylko 800 zł. Jest to efekt przede wszystkim zliberalizowania tego zawodu i tego, że teraz każdy może sobie zrobić kurs w takiej Akademii RT, które promuje to nie jako pracę, sposób na życie, lecz jako "wakacyjną przygodę" i teraz przewodnicy marudzą, że z pracy stałej to się stało pracą dorywczą. 

    W innych dziedzinach turystyki, jak np. tworzenie przewodników może i bym się widział, ale w byciu drugim Cejrowskim, czy Wojciechowską jakoś niespecjalnie (chociaż fajna opcja). A w innych dziedzinach turystyki ile zrobię z tych rzeczy, o których wspominasz? Niewiele. Nawet jeśli by to się skończyło na recepcji, czy innej "obsłudze turystycznej", to w sumie o ile fajnie bym zarabiał to spoko. Ale przy takich robotach chyba jako nauczyciel geografii w 1 szkole (lub łącząc 2 szkoły, da się) zarobię przynajmniej 2x tyle, co zarobiłbym tam. 

     

    A dodając o rezydencie, to niby spoko, byłbym dobrym rezydentem w niejednym kraju europejskim, ale w dalekiej perspektywie nie widzę siebie mieszkającego w Polsce (chociaż lubię ten kraj, zwłaszcza stolicę. Wybaczcie, platoniczna, słoikowa miłość <3 ), ani w zislamizowanej Europie, zaś mało który Polak przylatuje do Kanady turystycznie, nie łudźmy się. 

     

    Nah, wszyscy tutaj są albo na studiach, albo w szkole średniej, jak nie wyżej, ale dobra.

     

    Bardzo chciałabym być przewodnikiem. To jest mój plan na przyszłość, jedyny plan. Wiem, że powinnam mieć jeszcze plan B, ale szczerze mówiąc, nie widzę się w niczym innym. Dokładniej chce być przewodnikiem po Islandii. I tak chciałam tam wyemigrować w przyszłości, najpierw sobie mówiłam, że mogę tam pracować gdziekolwiek, ale po co się spowiadać im z narodowości jąkając się po angielsku, jeśli można pracować z polskim biurem podróży? Podobno dają od razu mieszkanie, więc o to nie musiałabym się martwić.

    Cóż, aktualnie nie mogę w tym kierunku nic za bardzo zrobić. Co najwyżej uczyć się języka z fiszek i aplikacji na telefon, bo korepetytora w Warszawie nie ma. Historia kraju nie jest zbyt dla mnie skomplikowana, zapisałam sobie ja w punktach z datami w zeszyciku, gdzie są również słówka. W porównaniu do historii Polski...ghah. Czytam jeszcze książki, które dzieją się na Islandii, ale to chyba się nie liczy.

    W sumie nie musiałabym się jakoś przejmować, że mi się nie uda, gdyby nie to, że z języków jestem dość średnia. Do tego idzie stres, a za tym idzie jąkanie się i nie wyduszenie z siebie nic sensownego. Mam nadzieję, że z tego wyrosnę.

    Najwyżej skończę w jakimś warzywniaku, czy Mac'u, mieszkając gdzieś na drugim końcu Warszawy, a najlepiej w innym mieście.

     

    Biuro podróży załatwia ci lokum, ale to wtedy nazywa się nie tyle, co przewodnikiem, co bardziej rezydentem. Chociaż rezydent nie raz pełni też funkcję informacji turystycznej, czy przewodnika :) 

    Aż sprawdziłem, ale na UW faktycznie chyba nie ma jęz. islandzkiego, chociaż taki niderlandzki, a nawet suahili się znajdzie. 

    Dla marzeń musisz walczyć, więc staraj się walczyć ze swoją nieśmiałością i jąkaniem się. Są różne sposoby na samodzielne zwiększenie sobie pewności siebie ;) 

    Przypomniało mi się, że gdzieś w północnej Norwegii w jęz. angielskim wykładają studia z bycia przewodnikiem po Arktyce. To akurat nie odnosi się chyba jakoś specjalnie do twoich planów, ale tak jakoś mi się nasunęło :P

  6. Liczyłem na większą dyskusję, no, ale cóż. Zobaczymy, może jeszcze się temat rozwinie.

     

    Ja szczerze mówiąc nie wiem, co ze sobą zrobię w przyszłości. W razie czego mam już zapewniony sobie zawód logistyka, więc papierek do targania palet mam. W końcu zacząłem studia, na które od lat myślałem, by iść - geografię - i czas pokaże, co z tego wyjdzie. Los zapewne rzuci mnie na stołek nauczyciela wpierw przyrody, a z czasem geografii - na wszelki wypadek robię sobie uprawnienia. Bardziej jednak myślę o zaczepieniu się o jakąś firmę jako geograf po specjalizacji społeczno-ekonomicznej lub geoinformatycznej-kartograficznej (z tego to mógłbym nawet sobie do Kanady emigrować). Możliwe jednak, że postanowię zrobić doktorat i będę próbował się zaczepić o uniwersytet. 

     

    Tak więc w sumie u mnie jedna niewiadoma. Wiadome jest to, że w trakcie studiów będę się chwytać jakichś robót, więc zapewne nie uniknę wizyty w jakimś fast-foodzie, czy w Biedronce :P

  7. Fakt - być może trochę przesadziłem z postaciami potrzebującymi pomocy, ale zauważ, że taka np. Derpy wybiła się z tła głównie przez zeza, a NMM bardzo pomogła Lunie w zdobyciu sławy. A co do kojarzenia się Daring ze sportem... nie pomyślałem o tym, a może być to jedna z ważniejszych przyczyn - taka postać raczej nie zainteresuje byle kogo.

     

    W przypadku Derpy to większość podchodzi do niej nie ze współczuciem, a ze śmiechem (pozytywnym, nie wyśmiewającym). "Patrzcie, Derpy! Taaaak!", albo "Lol, co ta Derpy odwaliła :D". Ile jestem w fandomie to nie spotkałem się ze współczuciem dla niej (nie licząc petycji, gdy chciano ją usunąć z serialu).

    Trudno, by Luna zdobyła popularność inaczej, skoro w 1. sezonie była krótko, a przez długość prawie całego odcinka była NMM. Ale jej pomógł bardziej design i nie mała liczba nawiązań do ludzi młodych z problemami. No i też jakby nie patrzeć - co prawda argument wyolbrzymiany teraz do bólu - to ona i Celestia nie były pokazywane od strony aktywnej (poza ratowaniem świata magią), np. sportu.

    Ale też mi się wydaje, że słaby fejm DD wynika również z... braku myślenia fandomu. To akurat oceniam po sobie - ja kiedyś nie doceniałem DD, mehałem na nią i jakoś nigdy nad nią nie rozmyślałem. Dopiero jak posiedziałem sobie i zastanowiłem się nad nią, do tego poczytałem argumenty ją broniące, wtedy przyznałem rację i zacząłem ją doceniać.  

    • +1 1
  8. A mnie nikt nie otagował, ale się wtrącę. I za to nie otaguję nikogo. Perfekt plan  :suspicious:

     

    1. Gdzie byłeś? 

    * Dużo objechanej Polski - jedynie brak regionów między Szczecinem, a Gdańskiem i Bydgoszczą oraz Lubelszczyzny, Podkarpacia, zaś jeśli chodzi o południowe pasma górskie, to byłem jedynie na obszarach ciągnących się od Cieszyna, po Nowy Sącz i okolice. Za dużo w góry nie kursuję. Kursy stopem lub pociągiem, czasem autokarem lub z rodziną kiedyś.

    * Zachodnia Europa - Niemcy (Berlin) i Holandia (Amsterdam) autostopem, Londyn samolotem, zaś część Niemiec (Wuppertal, Hamburg i Elmshorn) autem z rodziną.

    * Europa na południe od Polski - sporo, choć wiele na zasadzie tranzytu, a nie zwiedzania konkretnych miast -> Czechy (Cieszyn - Brno - Mikulov), Słowacja (m.in Liptovsky Mikulas, Martin, Jablunkov - Żilina - Bratysława), Austria (Mikulov - Wiedeń - Graz), Węgry (Gyor - Budapeszt - Szeged - Roszke), Słowenia (Maribor - Ptuj), Serbia (Roszke - Belgrad - Niś - Dimitrovgrad). Zaś pobytowo - Chorwacja (okolice Zadaru oraz Plitwickie Jeziora), Bułgaria (na południe od Burgas). 

     

    2. Coś o historii tego miejsca...?

    Anegdot mam zbyt wiele, by wybrać jedną konkretną ^^' Część z nich spisuję na bloga (podany w pytaniu o fotki), wiele z nich opowiadam na żywo. W razie ktoś chętny to proszę pytać  :giggle:

     

    3. Twoje ogólne wrażenia.

    Zawsze lubiłem podróżować, ale w ciągu ostatnich 3 lat stało się to moim głównym zainteresowaniem, powiedziałbym nawet, że pasją. Każde miejsce, ba, nawet cała trasa jest dla mnie w jakiś sposób szczególna i zawsze mi przynosi jakieś skojarzenia - a to muzyka, a to wspomnienia, a to ludzie. 

     

    4. Najfajniejsze miejsca/ obiekty jakie widziałeś. Które polecasz, a których nie?

    Londyn i Berlin warto zobaczyć, ale nie zrobił na mnie aż takiego wrażenia, jak AMSTERDAM. To właśnie holenderskie miasto polecam ile wlezie! Architektura (ta jedność stylu w dzielnicach!), niesamowite sklepy, atmosfera, zabytki i przede wszystkim LUDZIE  :twilight2: 

    Powiem tak - podczas swoich wojaży nigdy żadnego narodu nie polubiłem bardziej niż Holendrów i tu muszę zaznaczyć - podczas mojego pobytu w Holandii nie paliłem i nie ćpałem, bo nie było mnie stać, a mówiąc o Holendrach to mam na myśli tych, z którymi rozmawiałem będąc w trasie lub rozmawiając z nimi w różnych lokalach.  

     

    Z zagranicy to polecę jeszcze Plitwickie Jeziora w Chorwacji, gdzie kręcono filmy o Winnetou - piękne, malownicze widoki, a woda jaka czysta  :cheese:

     

    Ze swoich wojaży, może teraz coś polskiego. Przede wszystkim Pomorze oraz Warmia i Mazury - trasa kolejowa Toruń - Malbork - Olsztyn - Białystok to najpiękniejsza trasa kolejowa w Polsce, jaką podróżowałem. Skoro wspomniałem o Pomorzu, to z ręką na sercu - Gdańsk i Szczecin.

    Polecam do tego Suwalszczyznę, zwłaszcza punkt widokowy "U Pana Tadeusza" w miejscowości Smolniki (tam kręcono "Pana Tadeusza"). 

    No i Warszawa, tyle, że na Warszawę to trzeba dużo czasu i własnych spacerów, nie jakiegoś gotowca na 2-3 dni. W tak krótkim czasie trudno docenić to miasto. 

     

    5. Co dobrego/ nowego/ dziwnego jadłeś?

    Nie należę do osób eksperymentujących kulinarnie z powodów osobisto-zdrowotnych  :twiblush2: I z powodów finansowych. Moje podróże są niskobudżetowe, więc na coś lepszego od fast-foodów trudno mi pozwolić, ale będąc już u siebie okazjonalnie eksperymentuje np. z kuchnią serbską i hinduską (polecam kurczaka w sosie Vindaloo).

     

    6. Jacy byli ludzie? Był ktoś specjalny, wart wspomnienia?

    Holendrzy - wspaniali! Zawsze uśmiechnięci, radośni, otwarci! Ba - jeden Holender jak usłyszał, że przyjechałem do Amsterdamu zwiedzać, to zmienił swoją trasę - miał mnie wysadzić w południowym Amsterdamie, zamiast tego specjalnie pojechał do centrum, bym miał blisko i mi objaśnił co, gdzie jest. Zaś inny Holender, co mnie wiózł z granicy w Oldenzaalu do Amsterdamu sam z siebie wręczył mi bochen krojonego chleba i świeżo pakowaną, dobrej jakości szynkę. Wspaniali ludzie, choć pewnie miałem po prostu farta i zdobyłem ich sympatię  :giggle:

    Chorwaci byli gościnni i chętnie częstowali Rakiją. 

    Niemcy - poznałem dwójkę, z fandomu i ich oceniam jako sympatycznych, ale i nieśmiałych. Wiadomo, że wielu Niemców takimi nie są. 

    Poznałem paru Francuzów i trudno mi się o nich wypowiedzieć tak, by mieć opinię. Jedna para to taka cicha, zamknięta w sobie, ale ostatecznie jak mieli coś ze sobą, to pierwsi chętnie podchodzili do mnie i proponowali podzielenie się, choć ja już byłem pewien, że mnie skreślili. Inni Francuzi zaś perfidnie unikali używania angielskiego, choć widzieli, że miałem pewien problem z namiotem i prosiłem o pomoc. 

    O innych nacjach za mało wiem, by się wypowiadać konkretnie, zaś na Polskę to jeszcze przyjdzie czas ;) 

     

    7. Poznałeś trochę nowej, niskiej lub wysokiej kultury/innych mentalności?

    Zdecydowanie tak. Zwłaszcza rozmowa z jednym Holendrem umożliwiła mi zrozumienie relacji holendersko-polskich, kwestie pracy, emigracji/imigracji itd. Zaś to, co poznałem przy Francuzach opisałem wyżej. 

    W przypadku wojaży polskich warto wspomnieć w sumie o przejeździe z mieszkańcem krakowskiej Nowej Huty, który opowiadał mi dlaczego on tęskni za PRL-em. Inny punkt widzenia niż pogląd krytykujący, czy pogląd moich rodziców "Jakoś było i szło przeżyć", czyli bierność w sumie.

     

    8. Podziel się fotkami!

    www.me-and-euroventure.tumblr.com - tam jest Amsterdam i Berlin oraz zdjęcia z tras. Zdjęć z innych wojaży za bardzo nie posiadam. 

    • +1 2
  9. Nowy odcinek serii "Linds odświeża zakurzone tematy"!

     

    Jak dla mnie Daring Do nie ma takiej sławy, ponieważ miała fatalne pierwsze wrażenie - recolor Rainbow Dash. Jako osoba, która średnio przepada za RD przyznaję, że to na mnie podziałało bardzo. 

    Ale jeszcze człowiek myślał, że może ona tak wygląda, bo tak po prostu działa wyobraźnia RD, dzięki czemu ona się wczuwa w czytanie. A tu nie, okazało się, że to jednak prawda - ona to kopiuj-wklejka RD i jakby nie patrzeć, RD po Akademii Wonderbolts też może zostać taką Daring Do, co daje podstawy do utworzenia pewnego słabego i nudnego schematu. 

    Krótko mówiąc, twórcy przy tworzeniu tej postaci nasadzili nieco pułapek na potencjał postaci do bycia czymś ciekawszym niż... kopią RD. 

     

    A moim zdaniem jest tak, że postać, która ma wszystko, nie ma tak naprawdę nic. Daring Do jest bystra, zwinna, myśli logicznie, przeżywa epickie przygody. I to odstrasza fanów. Czemu ? Jest za mało tajemnicza. Nie mogą jej wymyślić charakteru, jak to zrobili w przypadku Vinyl, Octavii czy Dr. Whoovesa.

     

    Czy ja wiem, czy jest ona za mało tajemnicza? Wiemy, że podróżuje i ma przygody i ma zawsze jakiś plan. Wiemy, że ona sama spisuje swoje przygody. Nie pamiętam, czy Daring Doo to było imię, czy pseudonim, czy w ogóle był z tym motyw, dawno nie oglądałem.

    Ale o ile dobrze pamiętam, to nie było podawanej informacji np. kiedy i dlaczego ona zajęła się podróżami. Dlaczego akurat poszukiwaczka przygód, a nie podróżnik typu badacz, eksplorator. 

     

     

    czy my mamy 100% pewność, że to postać fikcyjna? Są o niej pisane książki przygodowe, ale przecież to... mogą być prawdziwe opowieści podróżnicze, typu książki Fiedlera, Cejrowskiego, Pawlikowskiej czy Perkitnego. Oczywiście podkoloryzowane na potrzeby literatury. Może faktycznie istnieje jakaś Daring Do, która jest archeologiem. Moim zdaniem nie mamy podstaw, aby to wykluczyć. Wiele postaci teoretycznie fikcyjnych z naszej, ludzkiej literatury, okazuje się nagle postaciami historycznymi lub mającymi swój bardzo bliski wzorzec. Pierwszy przykład z brzegu, to książka i film "Das Boot" , znana wszystkim fanom marynistyki II wojenne. Kapitan U-Boota U-96 istniał naprawdę i przeszedł taki szlak bojowy, jak w filmie. Przeżył nawet wojnę. Nie każdy o tym wie, gdyż nie pada jego nazwisko (Kptlt. Heinrich Lehmann-Willenbrock).

     

    Prorok Spidiusz spod Pachoła miał rację!  :starry:

    Żaden sarkazm, pomyślałem, że warto zaznaczyć, że teorią trafił celnie.

     

    3.  Dość dobrze się jej powodzi i powodziło - chodzi tutaj o to, iż fandom ma naturalne skłonności do opisywania postaci opętanych ( LUNA/NMM ) ,chorych ( Derpy ) i kuców tła ( Whooves ) ,a więc tych, które cierpią/cierpiały ( Luna ) ,znamy tylko ich wygląd ( Whooves ) , lub obie rzeczy naraz ( Derpy ) . Ludzie z natury chcą pomóc takim istotom, a czy DD jest jedną z nich? Na pewno NIE! Owszem, może i jej warunki mieszkaniowe są dosyć skromne, ale czy jest chora, lub pechowa?

     

    Z tym to trochę poleciałeś. Fakt, większość fandomów lubi postacie z jakimś "bagażem doświadczenia". Ale, że potrzeba im postaci, której chętnie pomogą? Proszę cię, wielu broniaczy byłoby za leniwych albo uważałoby, że nie pomoże, bo co innego mogliby zrobić? Jak fandom pokazał przez 3-4 lata, jedyna pomoc to przeważnie aukcja charytatywna i nie zawsze z chęci pomocy, a z chęci przedmiotu. 

    Daring Do kojarzy się z aktywnością. Sportem. Życiem poza domem, a nie przed komputerem grając w LoLa. To może nieco wpływać na fandom, zwłaszcza, że z tego co patrzę po tym temacie, to duża część fanów Daring Do to w rzeczywistości osoby, które same są jakoś aktywne w tematach podróży lub archeologii, a nie osoby marnotrawiące życie przed komputerem (oczywiście zdarzają się wyjątki). 

     

    To wydaje mi się całkiem prawdopodobne. Pomijając Vinyla i Octavię, którzy związani są z uwielbianą przez Bronies muzyką i Lyrą, która swego czasu i pewnie nadal pojawia się na wielu memach. Oczywiście wcześniej przedstawione argumenty też są trafne. 

    Ludzie, którzy gustują w bardziej...interesujących postaciach są rzadsi niż ci, którzy podążają za hypem na postaci gotowe (mane6, Luna) i te będące maskotkami (Derpy, Lyra). 

     

    Bo poza Daring Do taka Cloudcheaser i Flitter czemu też nie są popularne? A Nurse Readheart? 

     

    Ej, ej, ej, to, że Luna nie jest dla ciebie interesującą postacią nie oznacza, że taką postacią ona nie jest  :grumpytwi:

     

    Poza bardzo trafionymi argumentami MaciejKamila dodałbym jeszcze to (i zaznaczył, że całego wątku nie przeczytałem, podobnie zresztą jak on).

     

    W fandomie chyba najbardziej rozchwytywane są klacze, które są dziewczęce/urocze do bólu i podejrzewam, że niemała w tym wina tego, iż Daring Do jest mało popularna. Na punkcie Coco Pommel, gdy się pojawiła sporo osób (w tym ja) dostało świra, a najczęściej wyłapywanym argumentem jej fanów było "she's adorable/cute". Z tego samego powodu dużo osób lubi Rarity, Twilight, Lunę, Fluttershy, no i sporo innych postaci, których obrazki zalewają internet. 

     

    Daring Do się od nich różni i to sporo. Pierwsza postać, z którą mi się ona kojarzy to Indiana Jones (przynajmniej w kwestii profesji, bo osobowości się różnią delikatnie), odbiega od tych uroczych, cukierkowych do bólu czasami wręcz klaczy, by ją polubić trzeba pójść w inną stronę, niż za argumentem, który można streścić w prostym "d'awww". Przez to, moim zdaniem część jej potencjalnych fanów odpada. Podejrzewam, że gdybyśmy na jej miejsce wpakowali kolejną podobiznę Fluttershy, to byłaby znacznie bardziej popularna  :v Ale lepiej, by do tego nie doszło, Daring Do chyba jest jedną z najbardziej wyróżniających się postaci i osobiście ją bardzo cenię. Mam nadzieję, że trafi się z nią więcej odcinków w przyszłości. A, że jest mało popularna? Nie po ilości fanów powinno się oceniać postacie z seriali/filmów itd. 

     

    To tyle ode mnie. 

     
    Ale Daring Do może się też kojarzyć z Larą Croft. Po prostu Daring Do nie jest dość kawaii, jak to wynika z twojego wniosku zaznaczonego w cytacie przeze mnie teraz kursywą. Niestety, Coco Pommel jest jakby nie patrzeć - kopią Fluttershy, a ona z mane 6 - przynajmniej kiedyś - zawsze miała najwięcej fanów, co wynikało z tego, że większość z nich była taka jak ona. I taka jak Coco. 
    Czy mamy w fandomie dużo osób, o których można mówić, że są jak RD? Nie bardzo. A takich, co są jak DD? Jeszcze mniej.
     
     
    Dobra, chyba dość spory post nabazgrałem.
     
    Derp!  :derp6:

     

  10.  

    Wait, ja cię kiedyś na oczy widziałem... Ambermeet?

     

     

    10292545_796111227118961_382093274184183

     

    Ja i mój prywatny brony pozdrawiamy z Malborka. ^^

     

    O, Malbork! Skorzystam z okazji i polecę schronisko młodzieżowe w szkole przy ul. Żeromskiego  :cheese:

  11. Mnie to nie zaskoczyło, że są clopy tu czy w innym fandomie. Może jestem jakiś dziwny?

     

    Jak się ktoś obraca w fandomach, to tego kogoś to nie zdziwi. Mnie w zasadzie to też nie zdziwiło. Ale nie oznacza to, że będę uważać clopy i łażenie po sex szopach za kuco-zabawkami za normę.

     

     

    Cóż, w krainie Wunglem płynącej obecnie studiuję i w porównaniu do mojego rodzinnego Breslau są to Niem... znaczy Polska drugiej kategorii. Nawet po ludzku szprechać nie umieją  :despair:. Widzę, że i mentalność inna, bieda większa, wszystko gorsze.

     

    Najszczersze wyrazy współczucia. Dorzuciłbym od siebie parę groszy na temat tego regionu, ale nie ten temat.

    Ty tam studiujesz, a wyobraź sobie, że ja tam siedziałem i się marnowałem jakieś 20 lat. 

     

    Aber... Siedzę w fandomie fantastów. Co o nas mówią:

    1. Fantaści śmierdzą.

    2. Macają dziewczyny na konwentach i generalnie są zboczeni.

    3. To niedojrzałe dzieci i na larpach niechybnie uprawiają dzikie orgie w takt muzyki metalowej :grumpytwi:

    4. No life bez przyjaciół i innych zainteresowań.

    Było tam tego dużo więcej, w każdym razie.

     

    Fantaści istnieją, mają się dobrze i raczej nikt nikogo nie prześladuje z powodu przynależności do tej szemranej grupy, o której ojciec Natanek i przyjaciele mówią, że to sekta stanistów. Ale przypominam też że SZATAN PRZYJECHAŁ NA KUCYKU! - czyli po prostu ta grupa czepiać się będzie zawsze.

     

    W zależności od regionu, bo są miejsca, gdzie o fantastach nie słyszeli  :pinkiep:

  12. Fandom. Sektą.

     

    Co prawda historia zdarzyła się w Krainie Wunglem i Spalinami płynącą (czy jak się pisze), ale ludzie i mentalność są pochodzenia podlaskiego  :godpony:

     

    Nie musisz wierzyć, Linds. Ale jak ktoś się zastanowi na zimno, to może się po prostu domyślić paru rzeczy. To jak z alkoholizmem. czy jak Ci powiem, że w Gdańsku znam paru alkholików, to będziesz zaskoczony? Nie, bo alkoholicy sa wszędzie.

     

    Taaaaak, na pewno to oczywiste i nie zaskakujące, że wśród fanów bajki dla małych dziewczynek o kolorowych konikach są zboczeńcy fapiący do kucy i to nawet niekoniecznie w wersji anthro  :twilight6:

    I porównanie lekko słabe. Alkoholizm występuje powszechnie. Traktuje się to jako zło, ale nie jak dziwactwo takiego kalibru jak zoofilia. 

    inb4 "LINDSU PRZESADZASZ"  :crazytwi:

  13. Aj, szkoda rozdzielać.

    To wbrew pozorom jest bardzo istotne. Jak reklamuję fandom różnym osobom czy instytucjom i przy głębszym zainteresowaniu tematem dochodzimy do trudnych spraw, to jeszcze nie spotkałem się z tym, aby clopy kogoś odrzuciły od fandomu. Ludzie się dziwią, obrzydzają, ale kiwają głową mówiąc, że to w sumie było do przewidzenia i w ich grupach też są problemy. Prawie każdy człowiek myśli o seksie, więc udawanie, że seksu nie ma jest próbą zaprzeczenia czemuś oczywistemu.

     

    Tak i na pewno nikt nie zareagował źle na fakt clopów. Uważaj, bo uwierzę. 

    Ja spotykam osoby, które jeszcze wierzą w to, że fandom jest sektą. 

  14. Nie miał prawa tego zrobić. Może co najwyżej wezwać policję.

     

    Ochroniarz: Proszę pokazać zawartość reklamówki.

    Klient: Nie.

    O: W takim razie wzywamy policję z powodu podejrzenia o kradzież.

    I zaczyna się sekwencja tracenia ok godziny czasu, bo przyjedzie policja, przesłuchanie itd. 

     

    To ja już wolę dla świętego spokoju okazać, co mam w torbie. W końcu nie mam nic do ukrycia. 

  15. Zgadza się, że spora część problemu leży wśród bronych i z tym trzeba walczyć (co normalni broniacze raczej robią). Efekt nie będzie natychmiastowy i raczej niewiele zmieni (bo jak ktoś mówił, mediom i ignorantom wystarczy sam fakt oglądania kuców przez bronych), lecz wpłynie to pozytywnie na nas (fandom) od wewnątrz.

     

    No właśnie nawet normalni broniacze nic z tym nie robią. Albo olewają sprawę, albo mają do tego dystans. Krótko mówiąc - są bierni. 

    Ponoć są nawet w Polsce osoby walczące z clopami, ale na ile to prawda? Nie wiem. 

    Tak, mediom wystarczy fakt oglądania kucy. I z tego zrobią artykuł typu "Patrzcie jacy dziwacy, może nawet uroczy, oglądają kuce". Strach pomyśleć, jakby w mediach zabrzmiał fakt cloppingu...

     

    Polecam odrobinę dystansu do siebie (nawet większą) i nie przejmowanie się opiniami ignorantów, którzy generalizują bez znajomości tematu. A reszta, to twoja wola i reakcje.

     

    Odpowiedziałbym, ale musiałbym opisać coś, co opisywałem tu co najmniej 2 razy. 

     

    Ciężko się "nie zgodzić" z faktami.

     

    Opisałaś jeden przypadek (w sensie grupę), co prawda oparty na fakcie, ale jeden. Nawet Spidi przyzna rację, że jeden przypadek nie wystarcza do stwierdzenia reguły. Teraz wyszło tak, potem może wyjść inaczej. 

    Głośne incydenty może już dawno temu były, ale regularnie jednak słyszy się o tym, co mangowcy odpieprzają nie tylko na swoich konwentach, ale i na m.in Pyrkonie - jest tam masa ludzi spoza ich kręgów fandomowych, dzięki temu opinia się wciąż szerzy.

    Że nie ma głośnych afer? Najwidoczniej fandom poszedł nieco po rozum do głowy, ale dalej pewne problemy mają. 

    Czasem mediom nie potrzeba konkretnych akcji, ale nie zwalnia to nas z obowiązku dbania o dobry wizerunek fandomu. Po jaką cholerę dawać dodatkowe powody do zaatakowania naszych? 

  16. Ależ nie do końca się zrozumieliśmy.

     

    Chodziło mi o to, że wstydzisz się przyznać do bycia bronym, ponieważ wstydzisz się co fandom odpierdala, gdyż boisz się co inni o Tobie pomyślą.

     

    Dobra, chylę czoła, chociaż "boisz się co inni o Tobie pomyślą" zamieniłbym na "starasz się dbać o swoją reputację". Strachu nie mam, bo nie raz bywałem w sytuacjach, gdzie reputację się straciło. Nie lubię efektów tego, więc staram się, by znów nie doprowadzić do nich.

    To tak jak z wagą - ktoś nie dbał o wagę, zrobił się gruby. Miał w związku z tym jakieś negatywne efekty uboczne, więc robił co mógł, by schudnąć. Schudł. Nie chce mieć znów tych negatywnych efektów. Bo po prostu nie lubi tych efektów, a nie boi się. Logicznym więc jest, że ten ktoś będzie dążyć do nie powtórzenia tych efektów. 

     

    Cóż.. Kolorowych koników nie traktuję poważnie ani nie clopię do Lyry z jakąś dziwną, paskudnie nieanatomiczną wersją wymion. Nie ukrywam, że jestem pegasis. Siedzę w wielu grupach i często spotykam bronych. I nikt ich jakoś poważnie nie wyzywa. Raczej taki żart, jak "Elf pedau" w fandomie fantastów. Powiem więcej - ci ludzie doskonale o clopach i innym źle wiedzą. I jakoś nie mają problemu z rozróżnieniem, że taka Cahan nie ślini się na widok kuca z fujarą, choć jakiś dziwny człowiek z tego samego fandomu to robi.

     

    Ludzie na studiach? Na początku się śmiali, że oglądam serial dla małych dziewczynek. Śmiałam się razem z nimi, bo cóż... Oglądam głupią bajkę dla małych dziewczynek. Opowiadałam nawet cośtam o fandomie. I też nie mieli problemów ze zrozumieniem, że nie każdy brony to clopper.

     

    Nie, nie będę się bać co ludzie o mnie pomyślą, ponieważ ktoś inny coś zrobił. Nie będę też walczyć z wiatrakami. Bo jednak większość wszelakiej maści clopów to wytwór fandomu zagranicznego.

     

    A kto najwięcej marudzi na bronies [poza ojcem Natankiem i jego przyjaciółmi]? Gimbaza, bądź miłe chłopaki, które się grzecznie pytają "Czy mam jakiś problem?". Ludzie wykształceni nie patrzą zbytnio na takie rzeczy.

     

    Gratuluję wygrania życia. Nikt nie wykorzystuje pewnych złych faktów przeciwko tobie. Najwyraźniej nie ma osoby, dla której byłabyś niewygodna. 

    Z ludźmi wykształconymi tak bym nie uogólniał - wszystko zależy raczej od wychowania. Jeden taki ludź nie spojrzy na to za bardzo, drugi spojrzy, ale nie skomentuje, a trzeci skomentuje. 

  17. Czyli boli Cię to, że brony w Polsce to "pedau co pucha pucyki", a furry to zoofil i coś jak clopper, tylko gorzej [choć patrząc na ilość yiffu w porównaniu do normalnych futrzakowych artów to zdanie o furry jest całkiem uzasadnione]? Boli Cię, że nikt nie traktuje poważnie i śmieją się z Twojego zainteresowania?

     

    > oglądasz bajkę dla małych dziewczynek

    > polska mentalność

     

    Tak, zawsze będą się śmiać, że brony to pedau, a obecność clopów, badań Spidiego, etc. mało tu zmienia. Bo to kwestia naszej kultury i mentalności.

     

    Furry mnie nie boli, bo w tym nie siedzę od lat. Aczkolwiek fakt, siedziałem i do dziś wstydzę się tego okresu, z różnych, prywatnych i mniej prywatnych powodów. W ogóle nie rozumiem, czemu co jakiś czas ktoś wyskakuje z furry, o którym aż tak ludzie poza-fandomowi nie mają nawet pojęcia, a fursuiterów uznają za maskotki jakieś. Fajnie, że podsuwacie mi przykłady mogące się bardziej pogrążyć od broniaczy, ale tutaj rozmawiamy o fandomie bronies, a nie o futrach. Futra niech same się o siebie martwią. 

    Jedna osoba uzna "Peadu, co pucha pucyki", inna uzna "zboczeniec jarający się kucykami". Na szczęście groźbę oskarżenia o pedofilię udało się zminimalizować do minimum. 

    Dalej to aż żal komentować Cahan. Nie wierzę, że serio po tylu postach nagle wyskakujesz ze wstydem za byciem bronym, bo ogląda się bajkę dla małych dziewczynek. Czyżby jakiś ukryty cel w tym? Aż taka chęć udowodnienia tego, że nie mam racji, że się mylę, że powinienem się wstydzić za to, co tutaj wypisuję, że miesza się celowo wątki?

     

    > siedzisz w grupie ludzi, w których spora grupa ludu wali konia do kolorowych, wymyślonych koników, część z nich nawet traktuje je na poważnie

    > ktoś w fandomie odpieprza złą akcję, nie do końca przemyślaną

    > fandomowi teraz trochę bardziej grozi spieprzenie opinii w perspektywie kilkumiesięcznej lub -letniej

    > polska mentalność

     

    Tak to powinno wyglądać, jeśli chcesz dyskutować o tym, o co mi biega. Za to jest mi wstyd. Nie za oglądanie bajki dla małych dziewczynek. 

  18. Zawsze będę uważać za pustaka osobę, która patrzy na innych przez pryzmat ich "przynależności", o czym już wspominał wcześniej Sun.

     

     

    Skoro ktoś ocenia ludzi w ten sposób, to sam nie zasługuje na inne ocenianie.

     

    Tak, mam wywalone na reputację. A raczej nie siedzę samotnie w kącie i nie myślę bez przerwy z przerażeniem nad tym, co ludzie powiedzą, jak się dowiedzą, że lubię kedalskie pucyki. Ktoś pyta, odpowiadam. Tyle. Nie ukrywam tego, ale się też tym nie afiszuję. I co? Fandom to nie moje całe życie - bez niego byłbym taki sam, jak jestem teraz. W starej szkole doszczętnie to ukrywałem, teraz potrafię chodzić po korytarzu nowej w koszulce z poniaczem i nikt się nie czepia. I mogę się mylić, ale myślę, że dzieje tak dlatego właśnie, że mam na tę reputację wywalone.

    Nie patrzę na ludzi przez pryzmat ich wartości.

     

    Ludzi na wartościowych i bezwartościowych dzielą jedynie ci drudzy.

    Mieć wywalone na reputację to najlepsza reputacja :shrug:. I nie piszę tego jako ten cały 16-latek, tylko powtarzam słowa wielu osób, i to inteligentnych osób, znających tę mechanikę z doświadczenia.

     

    Większość ludzi to idioci. A przynajmniej ta większość tak sądzi.

    Seeerio, może żyję sobie na tej małej planetce jedynie 16 marnych latek i niewiele widziałem. Ale coś tam się nauczyłem. Chociażby tego, że jednak nie każdy napotkany człowiek to idiota. Ich jest wbrew pozorom mało, a do tego ciągnie swój do swego, więc tworzą skupiska, które można omijać. Da się, a przynajmniej mi się to udaje.

    Ja nie odcinam się od społeczeństwa. Ja odcinam się od tej niewielkiej części o niskim współczynniku inteligencji. Jak na razie jakoś to wychodzi. Serio, przecież cały wydział na studiach nie będzie się przecież śmiał z Ciebie, bo oglądasz kuce.

    Możesz wyśmiać moje podejście, ale ja nie zamierzam żyć w sposób "Nieważne, jaka robota, byle było na chleb i na nowy komputer." Mam problemy w pracy (a to jest serio mało prawdopodobne, że moje problemy zostaną wywołane przez oglądanie kedalskich pucyków) = szukam nowej, może mniej płatnej, ale takiej, gdzie takich problemów mieć nie będę (oczywiście nie odchodzę od razu, bo wyżywić się trzeba).

     

     

    Śmiejemy się, bo mamy do tych koników dystans. Którego Tobie najwyraźniej brakuje.

     

    Do samych koników dystans mam. Nie mam dystansu do niedojeb<cenzor> umysłowego. 

    Jeszcze u ciebie ta hipokryzja. Nie dzielisz, nie, a jednocześnie wykazujesz podział na ludzi pustych i inteligentnych. Przy czym pragnę zauważyć, że nie każda osoba inteligentna ma wywalone na reputację. Weźmy na to polityka, który by dojść do władzy i ją utrzymać, nawet jeśli jego rządy nie są najlepsze, musi wykazywać się i inteligencją i dbaniem o reputację. 

    Ja się nie obawiam wyśmiania tego, że oglądam kuce, tylko, że jeśli opinia fandomu się spieprzy jeszcze bardziej, a potem wyjdzie na jaw, że jestem powiązany z taką, a taką grupą, to nie jedna rzecz u mnie stanie się utrudniona podczas, gdy wszyscy dookoła mnie już i bez tego mają się łatwiej. No, ale co z tego zrozumie osoba, która ma wywalone na reputację. 

    Co do kwestii pracy - nie zawsze ma się możliwość zmiany pracy. A gdy zaczniesz się sam utrzymywać, bez pomocy rodziców, wtedy zrozumiesz, że nie zawsze możesz sobie pozwolić na rzucenie takiej pracy, by przyjąć jakąś gorszą. Nowej pracy zaś i tak należy szukać, bo może uda się znaleźć taką, gdzie człowiek bardziej się rozwinie i być może zarobi więcej nawet.

     

    Pojmuje to od dawna, tylko nie traktuję jakichś idiotycznych pucyków jako czegoś ciemniejszego. Bo jak na razie jedyne, co wynika z Twoich postów, to to, że powinniśmy się pucyków wstydzić i za wszelką cenę ukrywać.

    Za to nie pojmujesz do czego cały czas piję, twierdząc, że ja twierdzę, że mamy się wstydzić kucyków. NIE. Twierdzę, że musimy dbać o reputację, opinię, wizerunek fandomu i walczyć ze skrajnościami w fandomie, a nie jeszcze szukać okazji do ich pogłębiania. Bez tej walki dalej byłyby w fandomie jednostki, które na meetach rzucają w ludzi nożem w miejscach publicznych i ich ranią.

    Chcesz uczyć starszego od ciebie człowieka życia, jednak jedyne co to powtarzasz te idealne hasełka latające po internetach, mające średnie odzwierciedlenie w rzeczywistości, albo udowadniasz, że nie orientujesz się w temacie.

     

    Serio... Ty podchodzisz poważnie... do Kolorowych Pucyków Koni...

     

    Człowieku, jesteśmy jakimiś tam fanami zwykłej bajki. Zwykłej bajki.

     

    No, ale w końcu FANDOM to bardzo poważna sprawa, moi mili! Bardzo POWAŻNA!!! W końcu chodzi tu o... KUCYKI!!! Toć to sprawa wagi państwowej! Ludzie są w nim... o zgrozo... DLA ZABAWY! DDDDDDDDDD:

     

    Jesteśmy zwykłym zrzeszeniem fanów kolorowych koników.

    Nie śmiejemy się z badania Spidiego, bo każdy brony to gimbus i wybucha radością na słowo "r*chanie".

     

    No i gratuluję, wychodzi z ciebie gimb, choć tak bardzo się kreujesz na osobę ogarniętą. 

    Ja się nie śmieję, bo dla mnie to była po prostu głupia, sucha akcja, a nie z racji braku dystansu. Nie znasz mnie, to nie oceniaj mojego podejścia do kolorowych qników. 

    I nie, tu nie chodzi o kucyki. I nie chodzi o fandom jako ogół. Chodzi o opinię o fandomie, a z tego wynikającą dalej opinię o ludziach w nim będący. Jak ludzie chcą sobie w łatwy sposób spieprzyć reputację, go ahead. Ja jednak nie będę stać z boku i się przyglądać, bo jakiś dzieciak mnie wyśmieje zakrzywiając wszystko po swojemu. 

    Wracaj do gry w LoLa. 

     

    I wiesz co? Ja nie chciałabym być z dziewczyną, która nie akceptuje moich pasji. Bo to by oznaczało, że nie jest mnie warta i tyle. Więc problem z głowy.

     

    Nazywanie kucyków pasją... a to wg generalka ja podchodzę do tego za poważnie i uważam same kucyki za poważną sprawę. Tiaaaa.

     

    Co pomyślą przyjaciele. Jak wyżej. Co to za przyjaciel, który wypiera się mnie, bo lubię kolorowe koniki, a gdzieś w Trójmieście biega facet i robi badania w sexshopach. Takiemu "przyjacielowi" kazałabym spadać na drzewo banany prostować.

     

    Nie przejmujmy się opinią ludzi, którzy oceniają nas, ponieważ jakiś X w mieście Y coś zrobił. Cokolwiek by to nie było.

     

    Odniosę się do tego, bo ogólnie co do dziewczyny, powiedzmy, że racja jest. Ale do przyjaciół się odwołuję, z prostej racji. Nie pisałem ANI RAZU o przyjaciołach. Co więcej, w tym temacie przynajmniej raz oddzielałem sferę przyjaciół od znajomych. I co więcej, nie raz już punktowałem, czemu w przypadku przyjaciela mogę zastosować twoją filozofię Cahan, a czemu w przypadku znajomych, czy innych osób, z którymi współpracuję, nie mogę. 

    • +1 1
  19. Nikt ci nie karze chwalić się na lewo i prawo że jesteś bronym i chodzić w koszulce ,,Oglądam kolorowe konie, handluj z tym". Zdecydowanej większości bronych nie idzie rozpoznać po cywilnemu na ulicy, czy w czasie rozmowy. Po prostu się z tym nie afiszują i tyle. Myślisz, ze my wszyscy siedzimy pozamykani w domach, obżerając się chipsami i oglądając/forumując 24/7? Nie przeginaj. Każdy brony ma coś takiego jak życie prywatne i publiczne, gdzie może być zupełnie inny niż tu w towarzystwie swoich. Wielu studiuje, czy pracuje, mają rodziny, partnerów (lub planują mieć) i show nic do tego nie ma. Inna sprawa, że jak już mówiłem, patrzę na ludzi nie przez pryzmat tego co lubią, ale tego jak się zachowują i jak reagują (nawet na wygląd nie patrzę)

     

    Widać, że nie czytałeś całego tematu, stąd ten fragment. Ale napiszę jeszcze raz. Zadziwiająco, niejeden broniacz, którego spotkałem, przy konfrontacji jego z jakimś moim znajomym spoza fandomu bardzo chętnie wyskakiwał z tekstami typu "Lindsu pedał ogląda kolorowe kuce", albo inny tekst informujący wszem i wobec, że jestem Bronym, chociaż afiszować się nie chcę. W takim wypadku niestety, ale albo muszę być ostrożny na reputację i patrzeć, czy opinia fandomu jest zagrożona, czy jednak bawić się w segregowanie znajomych i w razie Broniacz dowie się - przykładowo - o imprezie urodzinowej mówić "Sorry, ta impreza to nie dla ciebie, dla Broniaczy robię osobną". Czaisz bazę?

     

    Może i nie przekonam cię do mojego punktu widzenia, który się diametralnie różni od twojego, lecz twoje stwierdzenie, że lepiej wrócić do szarej rzeczywistości i starych nawyków, by nie bujać w obłokach za przeproszeniem oleję ciepłym moczem. Wiesz czemu? Bo inaczej znów bym musiał zacząć narzekać, krytykować, marudzić, wierzyć stereotypom i nie próbować nic zmienić, bo tak jest łatwiej. A tego nie mam zamiaru robić. Wolę być szczęśliwy, nie mając nic i cieszyć się z drobiazgów, a także starać się być lepszym każdego dnia. Bo mogę, bo chcę. Nawet jeśli to nikomu nie pomoże.

     

    Eee... nie? Można przestać bujać w obłokach i dalej nie narzekać, nie marudzić, nie trzymać się pewnych stereotypów i próbować coś zmienić. Po prostu tylko wtedy patrzy się nieco bardziej realnie na świat. 

    A jeśli chodzi o ostatnie 2-3 zdania - wierz mi, że ja tak robię. Ale nie wykorzystując dziwactw do czynienia świata lepszym. Będąc sobą, z ograniczeniem tego, co uważam, że powinno się ograniczyć, czyli np. afiszowanie się byciem bronym. 

     

     

    Proszę Cię tylko o to, abyś trochę przyhamował. I tyle. A teraz odpowiem na pytanie.

     

    Większość tych „homoseksualistów” co idą w marszach, to tylko ludzie, którzy zostali opłaceni, aby udawać. Wiem, że chciałbyś, aby było na odwrót, albo sobie to inaczej nazywasz, ale zwykli homoseksualiści wcale tego nie popierają. To wszystko jest tylko na pokaz, pozerstwo, nikt im nie każe się lansować na ulicach i obściskiwać. Zwykłym homoseksualistą to tylko szkodzi, bo coś takiego sieje tylko nienawiści do nich od innych ludzi i nie jest żadnym rozwiązaniem.

     

    Zdziwisz się, ale wiem o tym. 

     

    Sorry, taki mamy klimat!

     

    Sorry, wychodzisz na idiotę.

  20. Nie pomaga bo odrzuciłam możliwość pójścia do niego.

    Okej, jest ze mną źle, ale bez cięcia się prawdopodobnie zrobiłabym coś o wiele głupszego :v

     

     

    Szukasz usprawiedliwienia dla czegoś, co sama uznałaś za chore. To jest naprawdę chore.

    Poza tym odrzuciłaś możliwość pójścia do PSYCHOLOGA. Psychiatra to już trochę inna para kaloszy. Sam łaziłem do psychologa i wiem, że taki ktoś to mało daje. Spróbuj psychoterapii u psychiatry. 

     

    Jedną z rzeczy, które mnie najbardziej bolą w tej sytuacji nie jest bierność, ale... jednorazowość, jeżeli tak to można ująć.

    Jeżeli już ktoś dobije się do mnie na szczerą rozmowę, usłyszy dlaczego podjęłam tak radykalne kroki to natychmiastowo deklaruje "Pamiętaj, zawsze możesz na mnie liczyć", "Pomogę Ci z tego wyjść" i temu podobne.

    Tylko następnego dnia już ten ktoś zapomina, że żyję.  :rainderp: Nie chcę w koło na okrągło słuchać słów rzucanych na wiatr, obietnic bez pokrycia. Albo robisz cokolwiek albo zostawiasz mnie w spokoju. To też nie tak, że dzielę ludzi na tych, którzy mnie kochają, a na resztę "egoistów" mam wywalone. Również sama odpycham ludzi, nie chcę ich krzywdzić czy pozwalać aby cierpieli razem ze mną.

     

    A może ci ludzie nie mają wywalone, tylko nie wszystko się kręci wokół ciebie? Ja sam nie raz mówię ludziom, że mogą na mnie liczyć, ale dodaję, że "W miarę możliwości" - często mam różne sprawy na głowie, własne sprawy, a to studia, a to rodzina i nie zawsze mogę ten czas komuś poświęcić. Podobnie inni. Nie zawsze można od tak wszystko rzucić.

    • +1 2
  21. Może cię to zdziwi, ale wiem. I nazwij mnie szaleńcem, ale w pewnym stopniu możemy to zmienić sami, zaczynając od siebie. Może i większość nas zleje i wyśmieje, ale kilka jednostek się zmieni. Ja wychodzę z założenia ,,Żyj tak aby być szczęśliwy i nie psuć życia innym" Może to brzmi infantylnie, ale co poradzić, chcemy zmian, zaczynamy od siebie. I nawet jeśli większość ludzi pozostanie w swoim ciasnym , ograniczonym stereotypami i bezmyślnością zaścianku, to ich wola, ja się nimi nie przejmuję.

     

    Nie zaprzeczę jednak, ze społeczność klopów i broninazi robi nam złą reklamę, bo niestety tak jest. Inna sprawa, podejście do tego, najlepiej z przymrużeniem oka.

     

    W pewnym stopniu możemy sami zmienić świat, ale niewiele go zmienimy. Proponuję wrócić do rzeczywistości i przestać bujać w obłokach. Więc tak, nazwę cię szaleńcem. 

     

    To bardzo odważne stwierdzenie. Nie wiem skąd masz takie dane. Może CBOS lub IBRIS badało poparcie dla kucyków.

    Moim zdaniem jest wręcz odwrotnie! Fandom (przynajmniej w Polsce) jest głęboko w lesie.  Jednak nie twierdze, że mam rację. To jest subiektywne wrażenie, na którym jednak nie można się opierać.

     

    Zamiast wyciągać moje opinie z kontekstu, proponuję wrócić do fragmentu postu i wyciągnąć właściwe wnioski.

     

    W pełni się z tym zgadzam. Gdyby każdy człowiek pomyślał w ten sposób, to by zło zniknęło. Chciałbym teraz zwrócić uwagę, że „zło” to takie względne pojęcie. I na co ma się przestawić taki człowiek, który pragnie zmiany? Każdy będzie to widzieć inaczej, aż w końcu zacznie kolidować z innymi. ,,Żyj tak aby być szczęśliwy i nie psuć życia innym" to bardzo mądre stwierdzenie, jednak niepraktycznie, bo życie wcale nie jest takie łatwe, aby zawrzeć coś takiego w takiej formułce. Trzeba przynajmniej się starać wybraćarrow-10x10.png jak najlepszą opcję. No właśnie, tylko dla kogo? Dla mnie, dla kogoś innego? Tego nie da się tak załatwić.

     

    Dwie prawdy życiowe.

    1. Nie ma czystego, klarownego podziału na dobro i zło. To, co jest dobrem, a co złem, zależy od punktu widzenia. Same religie to udowadniają - dla nas to, co robią islamiści to terroryzm, dla nich walka wręcz honorowa.

    2. Druga prawda - nie urodził się jeszcze taki, co by każdemu dogodził. 

     

    W takim wypadku jedynie pogratulować wyboru partnerki, czy raczej pustaka :^).

     

    Wierz mi, może być osoba wartościowa, będąca po prostu źle nastawiona do broniaczy, bo wyrobiła sobie opinię taką na podstawie różnych argumentów. Nie każda osoba skreślająca Broniaczy musi być pusta. Sam po kilku latach spędzonych w fandomie nastawiam się do niego coraz bardziej niechętnie. I co, o mnie też powiesz, że pustak?

    Heh, pewnie na pewno, bo ja nie mam wywalone na reputację, a reputacją nie przejmują się ludzie wartościowi, nie, wcale. 

    Hm, w sumie czego się spodziewać po 16-latku, który rzuca pseudo-życiowe frazy.

     

    Inteligentniejsi ludzie potrafią rozróżnić opinię idioty od opinii człowieka. Jeśli żyjesz wśród takich mętów, to jedynie pogratulować, bo po postach na forum i sb widać, że robisz to z własnego wyboru.

     

    No racja, w końcu zawsze mogę wybrać sobie życie pustelnicze, albo życie w zakonie, zamiast życia w społeczeństwie, studiując to co lubię i pracować, by się utrzymywać (aktualnie nie pracuję, no, ale idąc do pracy nie masz wpływu na to, jacy będą ludzie w robocie), byleby nie musieć współpracować z różnymi ludźmi dla osiągnięcia wyznaczonych w życiu celów. 

    Weź się czasem zastanów. Jak ci ludzie nie będą odpowiadać, albo będą super ludzie, ale mający tą jedną cechę, że rzeczy nienormalne uważaliby za dziwne, to zawsze będziesz uciekać zmieniając szkołę/pracę/studia? Albo uciekać się w świat kolorowych koników i meetów, które przeważnie w niejednym mieście sprowadza się do odizolowania się od świata, ucieknięcia od problemów? 

    Nic w życiu nie jest czysto czarno-białe, może kiedyś to pojmiesz. 

     

    Badania Spidiego nic nie zmienią. Jezu, co jest niby złego w tym, że zrobił coś z WŁASNEJ WOLI i miał do tego PRAWO. Nie zamierzam Go osądzać - co zrobił, to zrobił, nie cofniemy tego, a przynajmniej dał na powód do cichego pośmiania się. Czy chce dalej robić takie badania, jego święte prawo i nie nam się w to mieszać.

    Fandomu też zmieniać nie trzeba - jest w porządku tak, jak jest.

     

    Szczerze? Ja jedyne, co widziałem śmiesznego w tym wszystkim to scena z Wrocławia, opisana w 1. poście i tyle. Reszta to była żenada. "OCH, TAKIE ZABAWNE, POSZEDŁ SIĘ PYTAĆ O KUCYKI DO RUCHANIA, HUE HUE"  :twilight6:

    Może jestem za stary, nie mam mentalności gimby i dlatego mnie te badania nie śmieszą. 

    Zamiast myśleć choć trochę poważnie to racja, zamiatajmy problemy pod dywan. Typowa cecha u większości Broniaczy - bierność wobec wszystkiego, brak woli do działania i zmian, udawanie, że wszystko jest w porządku, chociaż nie jest!

     

     

    Nie chodzi mi o to, że jest to coś nowego, bo nie jest. Ja nawet nie mówiłem o tym, że to jest nowe. Zaraz to wyjaśnię. 

     

    Mi nie przeszkadza to, że ktoś ma swoje dziwactwa. Nie przeszkadzam mi to, dopóki ktoś nie będzie mi się drzeć do ucha, abym uznał to za normę. Bo to normą nie jest i to można łatwo udowodnić. Normalność należy do większości i tyle.

     

    Denerwują mnie tylko takie „mniejszości w mniejszościach”, które się lansują, chwalą się na każdym kroku, że są np: homoseksualni, jakby za to nie wiadomo co im się należało i jakież to przywileje trzeba im nadać. Są homoseksualiści, czy nawet zoofile, które nie robią nikomu krzywdy, żyją tak jak my. Często nawet nie wiemy, kim takie osoby rzeczywiście są. 

    Trzeba odróżnić takiego zwykłego pedała, który biega z różowym chu*em na wierzchu i nakazuje innym, jak mają myśleć, od takich zwykłych ludzi (czyli większości w mniejszości), którzy przecież także mają swoją wartość. Nie wolno wrzucać tych dwóch grup do jednego wora, bo to robi tej większości jeszcze gorszą reklamę, niż nam clopy czy innych szajs.

     

    Skąd ta pewność, że pedały to mniejszość, a geje większość, a nie odwrotnie?  :twilight4:

  22. Ludzie całkiem wypaczeni są w każdym fandomie i poza nimi też. Normalny, inteligentny człowiek, nie patrzy na opinię o grupie społeczno fanowskiej z jakiej wywodzi się dany współrpzmówca, pracownik, tylko klasyfikuje go indywidualnie na podstawie działań i podejścia. Gdyby wszystkie stereotypy o danych grupach były prawdą i tak rzutowały, nikt by nie miał przyjaciół ani znajomych, bo nagle się okarze: ,,Ten jest BE, bo komuch. Tamten jeszcze gorszy bo ogląda chińskie bajki. Trzeci to metal, więc gpo tylko na stos zanim zje mi kota. Jeszcze ktośtam to na pewno pedał bo ogląda kolorowe koniki...."

    Prawda jest taka, że społeczeństwo jako całość, to ciemna masa, a liczą się jednostki, to właśnie na ich zdaniu i opinii (jeśli w ogóle czyjejkolwiek) może nam zależeć. A poziom wypowiedzi, a zatem jej wartości nie zależy od decyzji, ale od umiejętności jej zaargumentowania. A to określa czy mamy do czynienia z oszołomem, czy normalnym

     

    Wszystko miło i super, ale może na chwile odejdźmy od idei człowieka normalnego jako "zachowującego się normalnie", tylko jako człowieka spoza fandomu jakiegokolwiek, gdyż to tacy ludzie stanowią większość.

     

    Dokładnie. Jeden Spidi wstydu narobi tylko sobie. I równie dobrze może go narobić studentom archeologii.

     

    "Na podstawie badania Spidiego von Mardera odkryto, że wszyscy studenci archeologii lubią kolorowe koniki i piszą do fanziów."

     

    A artykuły o dziwakach ze wszystkich środowisk już były. O bronies też. I jakoś nie linczują nas na ulicach.

     

    Artykuły o dziwakach, a artykuły atakujące to dwie różne sprawy, nie myl tego. 

×
×
  • Utwórz nowe...