-
Zawartość
4953 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Wizio
-
Z braku jakichkolwiek zajęć udałem się tam zobaczyć o co chodzi.
-
Dobrze wiedziałaś, że to nie jest prawdziwa sałatka. Sałatka bez dressingu to tylko pokrojone i wymieszane warzywa, lecz to chyba towarzyszką wystarczyło.
-
Po chwili wszystkie warzywa były obrane lub pokrojone i gotowe do mieszania.
-
- Chyba jednak nic ciekawego się nie dowiem - pomyślałem chodząc bez celu po mieście.
-
< Nope. W drodze. > - U mnie w domu. Znalazłem cię nieprzytomną na chmurze i nie miałem serca cię zostawić.
-
Udałem się w stronę centrum miasta z nadzieją, że zdarzy się coś ciekawego.
-
< No to jestem tępy > Skończyłaś robić marchewki jak i jabłka po czym odłożyłaś je na bok i zabrałaś się za główkę sałaty, którą wyjęłaś wcześniej z szafki.
-
< Tylko ze mnie sałatki nie rób > Po chwili skończyłaś obierać jabłka i zabrałaś się za marchew.
-
< sorki > W jednej z dolnych szafek znajdowały się jabłka, marchewki i sałata.
-
Dało się usłyszeć stukot kopyt i kaszel. - Kto tam? - usłyszałeś zachrypnięty głos.
-
- Papa wujku - po tych słowach poszliście w zupełnie inne kierunki. *** Już po paru chwilach znalazłeś się przed domem Cheerile.
-
- Cóż jednak lepiej jeśli byś sam do niej poszedł. Nie chcę wam dyskusji, a mieszka ona za szkołą.
-
- Skąd taka pewność, że napisze list? Może ją odwiedzisz?
-
W szafkach znalazłaś miski, różne przybory kuchenne w tym noże, widelce łyżki zwykłe jak drewniane.
-
Miałem ochotę trochę pospacerować po mieście i obejrzeć je do końca, więc ogarnąłem się trochę i opuściłem swoje mieszkanie.
-
Widok drzew i czasem klaczy, która zbierała z nich jabłka sprawiały, że serce bije mi szybciej.
-
- A może jest chora?
-
Applejack i Twilight ruszyły schodami, a ty byłaś w kuchni zastanawiając się co zrobić na kolację.
-
- Zamilkł bo straciłeś wiarę w siebie i twoje możliwości.
-
Usiadłem na kanapie i zacząłem delektować się jabłkami.
-
- Z wielką chęcią - odpowiedziała Twilight. - Dasz sobie rade? - dodała Applejack?
-
- To świadczy o twojej nieufności wobec innych kucyków. Ja ci ufam, Applejack ci ufa i nawet księżniczka. Potrzebujemy cię nie tylko ze względu na Vertisa, lecz też jako przyjaciela i wsparcie, które cały czas nam dajesz. Do tej pory pokazywałeś, że nawet ze względu na rany ty się nie poddajesz i próbujesz wykonać swój cel. Ale dzisiaj nagle chcesz się poddać.
-
Chwyciłem kilka zwykłych jak i białych jabłek po czym udałem się do salonu.
-
- Nic, a nic. Spodziewałam się właśnie jej i ciebie, który siedzi słuchając czegoś czego już dawno miałeś.
-
Wstałem marudząc coś pod nosem oraz rozciągając się i udałem się do spiżarni w poszukiwaniu kilku jabłek aby się pożywić.