-
Zawartość
4953 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Wizio
-
- Co!? - krzyknęła Twilight omal nie przewracając. - Ma za dużo do stracenie - powiedziała uspokajając się.
-
Gdy wszedłeś do pokoju zauważyłeś leżącą na twoim łóżku Twilight. Jej pozycja trochę cię krępowała.
-
Wszedłeś schodami do góry i zobaczyłeś jak wchodzi do twojego pokoju.
-
< > Będąc w środku zauważyłeś dużą ilość książek oraz Twilight, która odwraca się w twoją stronę. - Co ci się stało? - zapytała podbiegając do ciebie. - Czy Applejack jest cała? - dodała zdenerwowana.
-
- Głupio byłoby nie wykorzystać tego czasu - powiedziała i ruszyła schodami w górę.
-
Księżniczka wstała i udała się w stronę drzwi biblioteki.
-
- Nie ma sprawy. Prawdęmówiąc zawszę wolałam sama pracować w kuchni.
-
- Dobra niech ci będzie - powiedziała i skierowała się w stronę drzwi.
-
Zapukałeś i nikt nie otworzył. Dopiero wtedy zdałeś sobie sprawę, że to biblioteka publiczna i nie trzeba pukać.
-
Po chwili rydwan ruszył i czekała was godzinna droga do domu. *** Godzinę później wlatywałyście do Ponyville i wylądowałyście przed biblioteką.
-
- Chyba nie mam wyboru.
-
Doszłyście i weszłyście do domu. Applejack od razu udała się do kuchni aby zrobić kolację.
-
Na dworze było jeszcze jasno, lecz powoli robiło się ciemno. Ty szedłeś przez miasto skupiając na sobie uwagę każdego mijanego kuca. Mieli oni strach w oczach z powodu twojego marnego wyglądu. Dojście do biblioteki nie zajęło ci dużo czasu i już po chwili stanąłeś przed drzwiami.
-
- Tak - powiedziała nie odwracając się.
-
- Dobrze wiesz, że to moja indywidualna decyzja.
-
- Spokojnie. Nie chcę kłopotów. Jestem królewskim kowalem. Z naszej kryjówki uciekła pegazica, która udała się tu szukając swojej matki.
-
- Masz pilnować też domu, a nie tylko zabawiać się z moją przyjaciółką.
-
- Dobrze - powiedziała Applejack ruszając w stronę domu.
-
- Mówisz to cały czas. Nie przemawia to do mnie.
-
- Przyznaj się, że chcesz być z nią sam na sam - powiedziała lekko chichocząc.
-
Wchodzę przez otwór gdzie wcześniej była blacha. Idę w stronę drzwi i otwieram je.
-
Szykując nową broń ostrożnie podchodzę do blachy i zdejmuje ją.
-
- To miło, że traktujesz mnie jak przyjaciółkę nawet po tym co ci zrobiłam.
-
- Życie jest nieprzewidywalne. Każdy znajdzie spokój jakiego potrzeba.
-
- Wyganiasz mnie z własnego domu? - powiedziała sarkastycznie i udając zaskoczenie.