-
Zawartość
4953 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Wizio
-
Chwilę patrzyłem w osłupieniu na znikającą głowę i myślałem o co temu czemuś chodziło oraz dlaczego mnie uratował. Po zastanowieniu pędem podbiegłem do Twilnke z masą pytań - Co ty chciałaś zrobić?? Zginąć? To nie było mądre lecz dziękuje za uratowanie mnie. - Przytuliłem klacz, po czym wyjąłem z mieszka kilka bandarzy oraz eliksirów i opatrzyłem ranną klacz. Jeszcze raz analizując sytuację podbiegłem do pola walki i starałem się dobić wszyskich rannych bandytów. Nie miałem wyrzutów sumienia z tego powodu. Po zakończeniu marnego żywotu reszty niedobitków (jeśli ktoś żył) podchodziłem do każdego i brałem z nich wszystko co sie przyda, czyli: opatrunki, eliksiry, broń oraz strzały itp. Ograbiając martwe kuce wycinałem swoim nożem ich CM (jeśli go miały)(CUPCAKES!!!) jako trofea i dowody, że zadanie zostało wykonane. Idząc w stronę skrzyni chowałem wszystkie CM do mieszka. Po chwili już znalazłem się przy kufrze i otworzyłem go.
-
Szybko ogarnełem się i pobiegłem w stronę najbliższego obiektu, który może posłużyć mi za ochronę. - Hareszta muszę sobię na koniec zostawić. - W tym samym momęcie popatrzyłem na klacz, która uratowała mi życię choć wiedziała, że może zginąc. Posłałem jej jedynie spojrzenie, które dziękowało jej a jedncześnie karciło. Wracając do bandytów ponowie zabrałem łuk, napiełem aż 3 strzały, które miały mniejszą siłe oraz celność, lecz mogły zranić więcej kucyków o co mi właśnie chodziło. Wychyliłem się wystrzeliwując strzały i modląc się aby trafiły. PS: Sorki, że wyprzedam fakty ale tak już mam.
-
Przerywając ostrzał i jak najszybciej odskakuje w poprzednie ukrycie myśląc szybko co zrobić dalej. Szybko odłożyłem łuk, po czy z mieszka zabrałem kilka shurikenów i ponownie wyskakując zza ukrycia i z całą szybkością biegnąc w grupę bandytów rzucam ostrymi jak brzytwa gwiazdkami w nich. Po wyrzuceniu około 5 shurikenów zmieniłem kurs kryjąc się za najbliższą osłoną. Zdałem sobie sprawę, że to było głupie ale dobrze wiedziałem, iż ja taki jestem i uśmiechnełem się do siebię.
-
Widząc ich najchętniej bym tam spadł i powyżynał każdego, lecz nie miałbym szans. Ukryłem się i jak ostatni idiota zabrałem swój łuk, napiełem strzałe i wychylając się wystrzeliłem ją. Szybko po tym zmieniłem ukrycie i zrobiłem to samo. Wiedząc, że nauka nie poszła na marne wyszedłem z ukrycia patrząc się w grupe kucyków napinałem i wystrzeliwałem strzały najszybciej jak umiałem. Mając nadzieje, że kogoś trafię i odzyskam to, co mi ukradziono tak jak pomszczę rodziców Twinkle Source oraz wszystkich którzy zgineli z kopyt tych kucyków. (charge!!!!!!!!!) (jestem po***** )
-
- Nie rozumiesz prawda?? Czy ja wyglądam jak szczęśliwy kucyk?? Jestem czarny, Mam przypięte noże do paska, shurikeny w mieszku i łuk oraz kołczan. Tak czy siak nie zrozum mnie źle ale o JEDEN atak za dużo. Tak czy siak zawiodłem. List, który miałem spalić został skradziony a tam było wszystko. Pieczęć, moje dane wszystko! Nawet jeśli to był tylko JEDEN atak to będzie ich coraz więcej, a z każdym napadem nowe martwe kuce! Nawet jeśli wykonam zadanie muszę iść do księżniczek i powiedzieć, że ktoś ukradł ten jeb... głupi list. - Po tych słowach zdenerwowany zabrałem wszystko co potrzebne i wybiegłem z domu w poszukiwaniu bandytów. Nie oglądałem się za siebię tylko biegłem i miałem zamiar zabić tych bandytów, a ich herszta jeśli go mają torturować, aż nie zacznie błagać o litość.
-
- No cóż. Moi rodzice zgineli w ten sam sposób. Napadnięci przez bandytów, którzy już nigdy nikogo nie skrzywdzą. A tak poza tym jestem Darkness Triator. - Po tych słowach popatrzyłem na klacz z lekkim uśmiechem, który po chwili jednak znikł. - A tak poza tym nie chodzi o to czy księżniczki mi wybaczą czy nie. Chodzi o to, że ci bandyci będą dalej kraść i napadać. A ja ... ja je zawiodłem, zawiodłem swoich rodziców. Myślisz, że dlaczego pracuje dla księżniczek?? Nie dla zarobku tylko by chronić innych. Ale nie udało mi się tym razem. Nie obroniłem tej karawany ani twoich rodziców. Tak samo jak nie obroniłem swoich gdy mnie najbardziej potrzebowali. Tak czy siak muszę jutro iść do stolicy. Jeśli chcesz możesz iść ze mną.
-
- Mówiłem mów mi jak chcesz. - Po tych słowach udałem się do kuchni i przyszykowałem "coś na ząb" dla klaczy. Niosąc talerz na głowie (lata ćwieczenia równowagi) myślałem co mam zrobić. - Musze iść do Canterlot i porozmawiać z księżniczką, a poza tym jeszcze do tego miasteczka obok. Cholera nie pamiętam jak się nazywało. Ale z tego co pamiętam to moja przyjaciółka prowadzi teraz jakiś zakład krawiecki a jestem pewien, że zna się lepiej w krawiectwie niż ja więc warto ją odwiedzić. A co do mojej pracy to się chyba nie nadaje. Zawiodłem na pierwszym zadaniu. - Idąc mówiłem te słowa sam do siebie co wydawało mi się dziwne. Kładąc talerz na stole popatrzyłem chwilę na klacz i powiedziałem - Skąd pochodzisz?? Nie możesz tutaj być wieki. Jeśli masz rodzinę to pewnie się o ciebie denerwuje. Ja i tak musze się udać do stolicy (Nie jestem pewien czy Canterlot można nazwać stolicą) więc godzina czy 2 drogi więcej mnie nie zbawi. - Odwróciłem się udając się w stronę krzesła. Stojąc przed nim sciągnełem z siebię płaszcz i usiadłem patrząc się w zdjęcie moich rodziców stojące obok. Patrząc się w nie czekałem co się stanie dalej.
-
- Moje imię nie ma znaczenia. Nie przywiązuje się do nowo poznanych więc mów mi jak chcesz. Powiem tyle muszę znaleźć tych bandytów. - Po tych słowach wstałem podszedłem do lustra w kuchni i pokryjomu i na chwilę zdjełem kaptur, aby zobaczyć swoją twarz. Starałem się aby klacz nie widziała nic co tam robię. Nakładając kaptur na głowę udałem się do klaczy i zapytałem: - Jesteś może głodna?? Nie mam zbyt wiele ale kanapke moge zaoferować. - Mówiąc to próbowałem nie okazywać uczuć np: współczucie, żal itp. Zawsze podchodząc do klaczy zakrywałem, a właściwie próbowałem zakryć królewski znak. Wolałem aby pozostało to w tajemnicy.
-
- No cholera. - Wykrzyczałem na cały dom, po czym skierowałem się do pokoju w, którym była klacz i próbowałem trochę ogarnąć. Po krótkim sprzątaniu udałem się do kuchni i zabrałem kilka opatrunków a następnie aby "pomóc" klacz. Obwiniałem ją za to co się tu stało. Patrzyłem na nią z lekką odrazą cały czas mając kaptur na głowie tak aby nie było widać twarzy. - Wiesz coś o tych bandytach?? - Zapytałem opatrując jej rany. (PS: to jest mój dom więc chyba wiem gdzie są opatrunki.)
-
Wchodząc do domu stanałem w osłupieniu i próbowałem obmyślić co się stało. - Cholera mam nadzieje, że nie wiedzą kim jestem. - Mówiąc to zapomniałem, że niosę klacz. Odkładając ją na kanape sciągnełem łuk z ramienia, napiełem strzałe i w pozycji bojowej rozglądałem się po pokoju. - Jeśli ten kuc tu jest to żywy z tąd nie wyjdzie. - Zaśmiałem się cicho aby nie zwracać uwagi klaczy i kontynuowałem przeszukiwanie swojego domu. Patrząc jeszcze chwilę na klacz kontynuowałem "zwiedzanie".
-
Podchodze do klaczy i próbuje ją zabrać. Podnosząc ją ostrożnie niosę do swojej kryjówki mówiąc: - Bandyci poczekają. Są ważniejsze rzeczy. - Darkness powoli ale i pośpiesznie niósł klacz do kryjówki aby się nią zająć. Nie podobało mu się ale ona może wiedzieć dużo.
-
Widok klaczy nie budzi na mnie współczucia. Bardziej martwi mnie jej kusza, która wydawała się być naładowana, wkońcu mi ją groziła. Powoli wychylam kopytko machając i patrząc przy tym. Czekałem na reakcje klaczy. Jeśli by strzeliła to znak, że musze ją zabić. - Opuść broń i nie próbuj sztuczek!! Może to się źle skończyć dla ciebie jak i mnie! - Wykrzyczałem spokojnie wychodząc i patrząc się na klacz oraz raz po raz zerkając na sakwe z shurikenem. Mając cały czas kaptur na głowie czekałem na reakcje klaczy.
-
- Tak oczywiście i tam mnie zastrzelisz i zabierzesz to co mam więc nie dzięki. Broń mogę schować ale to ty się wychyl. Zawiesza łuk na ramieniu i chowa się za drzewem lekko wychylając zakapturzoną głowę. (to chyba las więc za drzewem schować się moge)
-
- A więc tak. - Pierwsza sprawa. Gdybym był bandytą to bym cię już dawno naszpikował strzałami. - Drugia sprawa. Moje imię jest nie istotne - Trzecie. Moim zadaniem jest znalezienie tych bandytów a zadanie jest tajne więc nie moge ci nic powiedzieć. Na pelerynie widnieje znak królewskiego posłańca. - A więc Sunny możesz coś mi powiedzieć co się tu stało?? I dlaczego TY tu jesteś?
-
Stojąc w osłupieniu patrze się na klacz po czym chowam łuk i odpowiadam. - Spokojnie nie jestem jednym z tych bandytów. - mówiąc rozglądałem się po miejscu zniszczenia szukając wskazówek jak i przydatnych przedmiotów. np. Złota, strzał, pancerza itp. - Co tu się stało i kim jesteś - zapytałem po chwili chodzena w koło.
-
Błazenek- Mała rybka, która jest nie groźna. Najsławniejszą taką rybką jest Nemo znany z różnych bajek. Rybka ta jest Ubarwienia pomarańczowo, białego. Jest ulubionym pokarmem hmm wszystkich większych ryb. Żyje w rafie koralowej i żywi się glonami. Jest nie groźna, chyba że przyjaźni się z rekinem.
-
1. Kiedy Rainbow Dash cię najbardziej zdenerwowała. 2. Gdybyś była jabłkiem to jakim?: kolor rodzaj
-
Czując spaleniznę nie wiedziałem co myśleć. Poszedłem za zapachem mając w głowie jedno możliwe wyjaśnienie. - Prawdopodobnie są to bandyci. - Powiedziałem cicho do siebie z mordem w oczach. Byłem coraz bliżej zapachu.
-
ale staram się pierwszoosobową robić> Idąc powoli a jednocześnie śpiesząc się podążałem śladami kopyt. Po jakimś czasie błądzenia po lesie zdałem się na łaskę matki natury i próbowałem porozmawiać z ziemią.
-
- No to czas ruszać. - po chwili słychać drobne burczenie w brzuchu. - Dobra najpierw coś zjem a potem się z nimi odrobinę "zabawie" - zaśmiał się lekko po czym skierował się w stronę kuchni. Darkness wchodzi do pomieszczenia rozgląda się po czym kieruje się do lodówki. Wyciąga z niej chleb, masło oraz kilka stokrotek. Po przygotowaniu kanapki oblizał się i powoli zaczął ją konsumować delektując się każdym kęsem. Po zjedzeniu poszedł do swojego magazynu i bierze odrobinę pyłu do małego woreczka, który wkłada do swoich juków. Wchodząc z magazynu bierze łuk który zabrał niegdyś bandytą, sakiewkę z kilkoma złotymi drobinkami (było ich tam około 20) noże do rzucania, które przypina do paska od juków oraz małą torebkę shurikenów. Zabrał również swoją pelerynę, która bardzo wspominała mu rodziców. Po zabraniu sprzętu otwiera drzwi po czym wychodzi zamykając domek na klucz. Ruszył przed siebie z zemstą w oczach.
-
Wstałem dość rano z łóżka. Rozglądając się na boki zauważyłem pergamin z królewską pieczęcią. Popatrzyłem chwilę na niego i ponownie się rozglądałem na boki. Byłem z lekka wstrząśnięty lecz po parunastu sekundach chwyciłem ostrożne pergamin i łamiąc królewską pieczęć zabrałem się za czytanie.
-
Fajny Fanfick ale coś w tym jest dziwnego. Upodabniasz je do ludzi pisząc np: nóż w ręku. Może nóż w kopycie??
-
Fluttershy jakoś nie wyobrażam sobie złej księżniczki. Pomyśl czemu poprosiła ciebie a nie jakieś szychy z Canterlotu?? Bo ona ci ufa i musisz uwierzyć w siebie!!
-
CMC przeciwko sobie (chyba że źrebaki nie mogą)
-
Tasiemiec- Jest to pasożyt płaziniec żyjący w nas. Tak dokładnie w nas. Żywi się wszystkim czym zjemy pilnując abyśmy nie przytyli za bardzo. Może osiągać do 15 metrów. Jest to obojniak (zapładnia się sam) i składa dużo dużo i jeszcze raz dużo jajeczek w nas. Jest to groźny pasożyt z powodu, iż będziecie bardzo szybko chudnąć i organizm się nie naje i nie będziecie mieli energii na My Little Pony i zabawy na forum. Złapać go można: - jedząc surowe mięso - jedząc nie umyte owoce A objawy to jest chudnięcie oraz osłabienie, ale to chyba oczywiste jeśli kradnie nam to co zjedliśmy. Możemy porównać go do Pac Mana. Zjadasz kulki. PS: Mój ton pisania nie ma na celu obrażenia nikogo z was.