-
Zawartość
4953 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Wizio
-
- Miałem sen albo wizje. Nie wiem jak to ująć. Widziałem w nim Flame, który idzie w kierunku tronu i zabija was. Dzień po tym zachorowałaś. To nie może być przypadek. Jestem pewien, że to coś miało znaczyć. Ty jesteś chora a Księżniczka Luna jest osłabiona wznosząc dzień i noc. ON może to wykorzystać. Nie ufam mu. Widziałem go nawet gdy kierował się do pewnej wioski, a jego gwardziści nie są jak ci co byli za twego panowania. Wydają się jakby zaraz mogły rozpętać wojnę i masowo mordować miasta. To wszystko co miałem do powiedzenia.
-
- Cholera muszę jej powiedzieć o tym co widziałem. - Powiedziałem cicho po czym jeszcze raz podeszłem do księżniczki ignorując resztę - Księżniczko proszę mi wybaczyć, iż jeszcze raz zawracam głowę ale przybyłem tutaj aby coś przekazać. Jeśli mogłabyś poprosić abyśmy zostali sami to byłbym wdzięczny. TO jest bardzo ważne.
-
Schowałem nóż i powoli wraz z resztą udałem się do sali tronowej. Nie czułem się dobrze, lecz wiedziałem, że muszę się z nią spotkać. Miała mi coś ważnego do przekazania i nie mogłem tego opuścić. - Twinkle tylko się zachowuj. - Rzuciłem ponurym głosem w stronę klaczki.
-
- Nie byłem tu dawno więc nie wiem jak księżniczka ustawia straże. Ale jeśli powinni tu stać to nie jest dobrze. - Cały czas patrzyłem na tą wyprawę z perspektywy pułapki. Wiedziałem, że w tych czasach nikomu nie wolno ufać. Jeden zły ruch i w nocy ci ktoś podcina gardło. - No to co teraz?? - Zapytałem niecierpliwie. Potrzebowałem pilnego widoku z księżniczką a nie zagadki zaginionej straży. Z nudów odpiąłem nóż od paska i zacząłem sobie go podrzucać. Zabawa zabawą ale przynajmniej miałem w ręku broń.
-
- No sam nie wiem. Raczej jeśli jestem w służbie księżniczki to mam immunitet, ale nigdy nie zaszkodzi się przejść. - Mdliło mnie gdy wybrałem aby iść z nim ale jeśli jest zły to będzie o jednego kuca mniej. Udałem się za nim cały czas ale to cały czas mając wzrok na nożu.
-
Znowu byłem zdenerwowany. Znów myślałem, że to jest pułapka. Ponownie skupiłem uwagę na nożu. - No cóż miło było. - Niechętnie się uśmiechnąłem do Cawdiego cały czas wyszukując słabych punktów jego zbroi gdyby na zaatakował. Czekając na wyjście denerwowałem się możliwą zasadzką.
-
- Pierwszy raz spotkałem go na audiencji u księżniczki. Zaczynałem wtedy swoją prace gdy dotarła wiadomość, że ON przybył. Księżniczka niechętnie go wpuściła i trochę dyskutowali. Nie był wtedy zbyt miły i chyba miał jeszcze gorszy humor gdy dowiedział się, że będę pracować na tym samym stanowisku. - Wtem sięgam do torby z której wyciągam butelkę pysznego cydru () i biorę kilka łyków. Patrzę po chwili na resztę i pytam: - Chcecie trochę?
-
- No to o czym chcecie gadać?? - Odpowiedziałem znudzonym głosem. Miałem nadzieje, że nie najdzie mnie kolejne uzależnienie od hazardu. Nie byłem zbytnio rozrywkowym kucem od kąt straciłem rodziców. Wtedy to mógłbym nawet pracować w kopalni z radością na ustach a teraz to jedyne co mi sprawia przyjemność to zabijanie i walka. Byłem jedynie cieniem dawnego kucyka. - Jestem do niczego. - powiedziałem do siebie w myślach.
-
- Z Canterlotu. Urodziłem się tam i mieszkałem z rodzicami i bez nich gdy zostali zabici. - Nie chciałem o tym mówić, ale nie miałem wyboru. Coś czułem, że jednak kuc nie jest niebezpieczny ale i tak zerkałem na nóż przy pasie.
-
Prawdę mówiąc spodziewałem się innych gier ale to by tylko mnie rozpraszało. Nigdy nie wiadomo co się może stać. - Znam kilka. Dość niedawno uprawiałem hazard. Makao, poker zwykły i poker "texas" a nawet remik i tysiąc. Ale wojna też może być. - Starałem się unikać gier karcianych aby nie wrócić do hazardu i dobrze mi to wychodziło aż do teraz.
-
- Albo chcę odwrócić naszą uwagę, albo nudzi mu się. Głupio by było gdybym odmówił, a jeszcze przed służbą dużo grałem. - Pomyślałem sobie. - Jasne. Czemu nie? - Cały czas mając wzrok na nożu i szukając raz po raz słabych elementów zbroi. Usiadłem na przeciwko kuca mając nadzieję, że Twinkle będzie obserwować podejrzane zachowania.
-
- Cholera. - Pomyślałem sobie wiedząc, że to zły pomysł. Nie miałem jednak innego wyjścia niż wyjść z pociągu. Przepuściłem Twinkle pierwszą obawiając się, że jak wyjdę to ją chwyci i odjedzie. Cały czas starałem się mieć kopyto na nożu. Gdy Twinkle wyszłaby od razu poszedłbym za nią. A tak to przynajmniej mnie dopadnie i nic się jej nie stanie.
-
Czułem, że coś będzie nie tak. Nie ufam Flame jak i temu jednorogowi. Zbliżyłem się do Twinkle i gdy ten nie patrzył cicho je powiedziałem: - Odsuń się od niego jak najdalej. Nie ufaj nikomu z nich jak i samemu Flame. To jest nędzny zdradliwy pies. - Wiedziałem, że on bez powodu nie jedzie. Trzymałem w razie czego kopytko na nożu. - To jest pułapka. - Powiedziałem sobie w myślach.
-
Nie miałem ochoty mówić mojego imienia, ale raczej nie zadowoliłoby go to. - Darkness. Nazywam się Darkness Triator. - Nic nie mówiąc pokazałem tylko kopytkiem drogę. Wiedziałem, że nie będzie zadowolony. Starałem się pokazać Twinkle aby nic nie robiła i mniej więcej znikła mu z widoku.
-
Pierwsze co chciałbym zrobić to wbić mu strzałę w oko, ale nie dam rady. Jest on za silny i ma swoją armie. - Może się kiedyś widzieliśmy. Pan Flame jak mniemam? - Patrzyłem na nowego władce Equestrii jak na zwykłego kundla, którym był. Wiedziałem, że księżniczka od tak sobie nie zachoruje. - Niechętnie się pytam ale jak z księżniczką Celestą?? Słyszałem, że jest chora i chciałbym zobaczyć jak się czuje.
-
- On włada Equestrią?!? - Krzyknąłem do siebie nie zatrzymując się ani trochę. Było to dla mnie dziwne, że Celestia i Luna zgodziły się aby to ON władał królestwem. Miałem nadzieję, że jak najszybciej dojdziemy do zamku i wyjaśnię sobie z nim to i owo. Wiedziałem, że może on być groźny lecz nie przejmowałem się tym. - Cholera mam nadzieje, że nie jest za późno. Obym tylko zdążył na czas. - byłem zdenerwowany tym, że los księżniczek i całego królestwa jest w tym, iż powstrzymam go od zdrady.
-
- Słyszałaś chyba tego kuca? Księżniczka jest chora i Flame panuje. Osobiście nigdy go nie widziałem ale księżniczka na szkoleniach trochę o nim opowiadała. No i ... - westchnąłem - Wdziałem go w swoim śnie. Widziałem jak kroczy przez pałac i wystrzelił w tron kulą ognia. Boje się, że może wykorzystać nieuwagę Luny, która sama panuje nad dniem i nocą i najzwyczajniej ją zamordować. Proszę pośpieszmy się. Nie chcę mieć ich na sumieniu. - Po tych słowach zdenerwowałem się, lekko przyśpieszyłem kroku i raz po raz zerkałem na Twinkle.
-
Stanąłem w osłupieniu słysząc tą wiadomość. Szybko jednak się uspokoiłem na myśl, że klacz mogłaby się zorientować. Flame chyba znałem, ale pewien nie jestem. Prawdopodobnie księżniczka coś o nim mówiła, ale jestem pewien, że on nie ma dobrych zamiarów - Nie zatrzymujemy się i idziemy. Nie potrzeba nam opóźnień. Jeśli księżniczka naprawdę jest chora to muszę się tam jak najszybciej dojść. - Po tych słowach wziąłem Twinkle na plecy i starałem się biec aby nie zwrócić na nas uwagi ludności jak i tych czarnych rycerzy. W myślach sobie jeszcze mówiłem, że jeśli mój sen był nadchodzącą katastrofą to zginie lub zachoruje i Luna. Przyśpieszyłem kroku najszybciej jak mógł kucyk mający na sobie innego kuca.
-
Zbliża się nowy odcinek z MLP. Ma w tytule jabłko więc może być to pierwszy odcinek, w którym Applejack będzie śpiewać sama.
-
- Dostałem go i muszę się z nią zobaczyć. Ty poczekasz w moim rodzinnym domu, podczas gdy ja będę zajmował się sprawami dotyczącymi pracy. To jak gotowa jesteś?? Musimy dojść przed zmrokiem, bo wole sobie oszczędzić kolejnej krwi na kopytach i straty strzał przy walce z bandą goblinów. - Stałem przed otwartymi drzwiami czekając na klacz.
-
(Takie pytanie. Będzie podany wygląd tej klaczy??) - Nic się nie stało. Myślę tylko nad "wycieczką" do Canterlotu. Twoja noga jest złamana i trudno ci będzie iść. - Spróbowałem kłamać i zmieniać temat. Nie chciałem jej martwić. Straciła niedawno rodziców więc nie mogę jej denerwować. - Ale jak chcesz iść to cię nie zatrzymam. Mam w tym mieście mieszkanie więc tam też możesz odpocząć gdy ja będę załatwiać sprawy. Powiedz kiedy będziesz gotowa. - Po tych słowach wstałem z fotelu, i zacząłem się szykować.
-
Wstając miałem nadzieje, że to nie była wizja tego co się miało stać. Z lekka przestraszony wstałem, udałem się do kuchni i przygotowałem mi i klaczy posiłek. Wracając położyłem na stole 2 talerze z kanapkami, usiadłem i czekałem aż kucyk się obudzi. Myślałem cały czas nad swoim snem. Czułem, że muszę o tym powiedzieć Celesti.
-
Wstałem z kanapy na której leżała klacz i przykryłem ją delikatnie kocem. Podszedłem do szafki i zabrałem z niej zdjęcie rodziców, z którym usiadłem na fotelu obok. Patrząc na nie i zerkając raz po raz na klacz powoli odpływałem myśląc o jutrzejszej wyprawie.
-
- Nie zostało mi nic innego niż udać się do Canterlotu. - Miałem mieszane uczucia, lecz wiedziałem, że tak muszę zrobić. Udałem się do klaczy usiadłem obok niej i zacząłem jej opowiadać o swoich dalszych działaniach (?) - Musze się udać do stolicy, lecz boje się samej zostawić. Iść też nie możesz więc będę musiał cię chyba ponieść, no chyba, że chcesz tu zostać i zaznajomić się z otoczeniem. - Przez moją głowę przepływało mnóstwo myśli. Wiedziałem, że muszę odwiedzić grób rodziców, zobaczyć się z księżniczką oraz wpaść do starych znajomych. - Zastanów się bo wyruszam jutro rano.
-
< No wiesz raczej nie zostawię dobrego sprzętu i nie wrócę bez dowodu wykonania zadania > Patrząc na zdjęcie poczułem się dotknięty. Brakowało mi ich i stałem się tym kim jestem, czyli mordercą na zlecenie księżniczek. Zabierając wszystko z kufra i wkładając jego zawartość do toreb udałem się do klaczy i z lekkim uśmiechem zasłanianym przez kaptur chwyciłem ją, położyłem ją na swoich plecach i zacząłem ją nieść do mojego domu. Gdy dotarłem odstawiłem klacz na kanapę, wypakowałem wszystko oprócz zebranych CM i udałem się do pracowni aby spalić list z odrobiną proszku. Zastanawiałem się trochę do czego jest ten cały proch ale jakoś mnie to aż tak nie ciekawiło. Po spaleniu go udałem się do salonu i zdjąłem pelerynę zawieszając ją na wieszaku obok drzwi i usiadłem obok klaczy oglądając jeszcze raz jej ranną nogę. - Co do wydarzeń w lesie to dziękuje ci za pomoc. Nie pochwalam tego co zrobiłaś ale uratowałaś mnie. Jeśli chcesz możesz tu zostać a nawet zamieszkać. Pewnie trudno ci będzie mieszkać samej. - Przytuliłem ją jeszcze raz - A teraz odpocznij a ja poczekam na dalsze wieści. - Po tych słowach wstałem i udałem się do sypialni, gdzie siadając na łóżku przyglądałem się zdjęciu znalezionym w kufrze bandytów. - Brakuje mi was. - Powiedziałem ponurym głosem.