Doświadczenie: Co by tu napisać. Jeśli chodzi o takie gry to jestem i nowy i nie. Grałem różnie na różnych zasadach więc nie wiem co o tym sądzić. Byłem RAZ mg na forum, które rozpadło się tak szybko jak powstało (3 dni było).
Dlaczego Ty?: Warto uczyć się na swoich błędach. Lubie nowe doświadczenia z nowymi zasadami i różnymi. Próbuje dbać o nasz polski język i starać się go nie kaleczyć i pouczać innych. Nie powiem, że jestem 6 uczniem tylko 4 . Chciałbym rozwinąć również moje doświadczenie z grami tego typu aby kiedyś pisać coraz dłuższe, wyczerpujące opowiadania i dokończyć mój fanfick, który nie jest zbyt
ciekawy.
Jakie INNE realia mógłbyś zaproponować?: Jestem głównie fanem światów postapokaliptycznych, naszych kochanych nie inteligentnych zombiaczków oraz TCB. Lubiłem takie mieszanki na grach tego typu i wychodziło to dobrze.
Wady, zalety (swoje, oczywiście):
Zalety: Jestem aktywny (około 10 h. (nolife ze mnie :>)), jestem otwarty na wszelkie propozycję i szybko mogę zapoznać się z tematem jaki będzie odpowiadać każdemu. Jestem cierpliwy i spokojny. Dotrzymuję słowa oraz jestem w miarę punktualny. Towarzyski też dość jestem (jestem taki dziwny, że wolę internetowych przyjaciół niż realnych )
Wady: Dużo tego ale postaram się skrócić: Czasami z powodu zagrania, zaczytania itp. moja aktywność na forum spadnie. Jestem dość energiczny co sprawia, że mogę czasami pisać niedbale. W tym roku mam egzaminy i aktywność też może spaść więc trzeba mieć mnie na oku.
Kontakt (mail / gg / aqq / skype):
Skype: filip.pochylski (jestem tutaj często więc lepiej tutaj pisać.
Gg: 12044636 (rzadko jestem więc lepiej pisać na skype i steam)
Email:
[email protected] oraz
[email protected]
Steam: wizio171 (tutaj jestem zawszę więc tutaj pisać)
Przykładowe WŁASNE opowiadanie:
Wpis 1
Dzień 1
. Jeszcze kiedy byłem źrebakiem marzyłem o walce o przetrwanie. Fascynowałem się wszystkim co było choć trochę związane było z przetrwaniem w trudnych warunkach. Moje marzenie się spełniło, lecz nie do końca jak chciałem. Moją historie piszę dla przyszłych pokoleń, aby dowiedzieli co się kiedyś w tym pięknym świecie wydarzyło.
. Byłem wtedy kowalem w służbie królewskiej gwardii. Mój dostawca zachorował, więc musiałem sam się pofatygować po surowce na bronie, zbroje itp. Było to jakieś 4 godziny drogi z Canterlot, więc nie wiedziałem jakie piekło się tam zaczęło po tym jak wyruszyłem. Wszystko szło idealnie. Nie było zbędnych postojów ani kontroli karawany. Nawet złodzieje w lasach nie napadali mnie co było dziwne. Wtedy co chwile bandyci napadali konwoje. Odbiegłem lekko od tematu. Im bardziej zbliżałem się do Canterlotu to widziałem coraz dziwniejsze rzeczy np. martwe kucyki. Nowość to nie była, ponieważ bandyci zawsze lubili zabijać. Jednak coś z nimi było nie tak. Były w połowie zjedzone, zgniłe jakby leżały tam lata, a co dziwne ruszały się. Widząc coś takiego pierwszy raz to szok. Bo jak można wyjaśnić zgniłego i zjedzonego kuca idącego w twoją stronę? Byłem wtedy przerażony i nie wiedziałem co mam robić. Na początku ostrzegałem to coś aby się do mnie nie zbliżało. Nic to nie dało, więc wziąłem mój młot bojowy, który służył mi do ochrony przed bandytami i uderzyłem to coś w głowę miażdżąc ją z towarzyszącym temu chrupnięciem. Byłem spanikowany i oszołomiony wydarzeniami, które wtedy nastąpiły tak szybko. Po tym wszystkim miałem nadzieję, że nie spotkam czegoś podobnego, lecz było to kolejne złe stwierdzenie. Im bardziej zbliżałem się do miasta tym było tego więcej, lecz nadal nie poddawałem się i próbowałem osiągnąć swój cel.
. Po długiej drodze, bronieniu się przed dziwnymi stworami dotarłem do miasta. To co tam zobaczyłem było okropne. Wszędzie były ciała kucyków. Te stwory chodziły po mieście prawdo podobnie szukając kogoś do zjedzenia. Nie chciałem o tym myśleć, więc postanowiłem udać się do mojego już starego domu.
. Całą ostatnią godzinę spędziłem chowając się, uciekając i walcząc z tym czymś. Ostatecznie dotarłem do celu mojej przechadzki po mieście czyli mojego mieszkania. Miałem nadzieję, że nie został splądrowany jak inne, które odwiedził szukając pomocy i wyjaśnienia. Gdy tylko stwory odwróciły się momentalnie pobiegłem do drzwi od mojego domu i wbiegłem do niego zamykając za sobą wejście. Zdziwiłem się trochę, gdyż był on w idealnym stanie. Nikt go nie odwiedził, ponieważ jedzenie i leki były na miejscu. Wiedziałem, że nie mogę tu zostać bo to tylko kwestia czasu gdy One tu przyjdą. Szybko spakowałem wszystko co jest najpotrzebniejsze. Leki, jedzenie oraz wszystko co przydatne "wylądowało" w mojej torbie. Wychodząc zostawiłem drzwi otwarte. Nie było już i tak sensu tam wracać. Udałem się do pałacu księżniczek z nadzieją, że ktoś tam jeszcze jest.
. Idąc do pałacu chowałem się za wszystkim co popadnie by nie zwrócić na siebie zbędnej uwagi potworów, które chętnie zjadłyby mnie na obiad. Przed pałacem pierwszy raz od wielu godzin spotkałem żywe kucyki. I to nie zwykłe kuce tylko gwardzistów odpierających kolejne ataki zainfekowanych. Szukali prawdo podobnie żywych kuców, lecz nie wychodziło im to zbyt dobrze. Nie udało im się opuścić królewskiego dziedzińca z powodu kilku stworków. Sam musiałem się tam pofatygować i mieć nadzieję, że nie przebiją mnie włócznią, bądź nie pokroją mieczem. Znałem ich dobrze i wiedziałem, iż większość z nich to szeregowi i rekruci więc nie znali się dobrze na walce. Musiałem się sam podkraść by nie "pociągnąć" za sobą więcej tych stworów. Znałem to miejsce dobrze i wiedziałem, gdzie są przejścia dla gwardzistów itp. Ostatecznie zaszedłem broniących gwardzistów od tyłu co wprawiło jednego w nich w nie lada zakłopotanie. Był to nowy rekrut i sądząc po tym, że krył się za resztą nie zabił jeszcze żadnego z tych stworów. Zaczął panikować odwracając do mnie uwagę innych gwardzistów, którzy chcieli już zrobić ze mnie szaszłyk, lecz zorientowali się, że jestem żywym kucem a nie chodzącym trupem więc zabrali mnie i zaczęliśmy się wycofywać do zamku. Co ty byli za gwardziści?? Znaleźli jednego cywila, a właściwie on znalazł ich i już się cofają? Gdy byliśmy bliżej zamku wrota otworzyły się i całą grupą weszliśmy tam. Miałem w końcu nadzieję na dowiedzenie się co się tam stało i dlaczego jest jak jest.
. Zamek był sporych rozmiarów i dość schludny w środku. Prawo podobnie gdy zaczęła się epidemia wszyscy KUCYKI udały się do tego miejsca. Cywilów było około trzydziestu co mnie trochę zdziwiło, ponieważ miasto liczyło około kilku tysięcy mieszkańców. Sytuacja wyglądała poważnie gdy wraz z grupą gwardzistów zbliżaliśmy się w stronę komnaty księżniczki. Może ona jeśli żyła wyjaśniłaby mi co się tu dzieję. Po dotarciu do miejsca znajdowania się księżniczek miałem wiele pytać, lecz biały alicorn wyprzedził mnie i sam zaczął opowiadać o tym co się stało i to, że z powodu jej winy Canterlot wygląda jak po wojnie. Dowiedziałem się głownie, że próbowali zrobić jakąś miksturę, która miała ożywić kucyka i udało im się, ale nie tak jak chcieli. Była też zaraźliwa i przechodziła z ugryzienia, bądź poważnego zadrapania. Początkowo kucyk miał wysoką gorączkę i nabierał go głód. Po kilku godzinach umierał jego mózg i po chwili ożywiał się TYLKO jego pień. Księżniczka po tym jak opowiedziała o wirusie poprosiła mnie o pracę dla resztek gwardii, która została. Miałem robić zaopatrzenie, tylko był jeden problem. Wszystko zostawiłem w mieście gdy napadł na mnie tuzin zainfekowanych. Księżniczka postanowiła wysłać po zaopatrzenie swoich najlepszych gwardzistów, a w tym mnie.
. Następnego dnia wyruszyliśmy o świcie. Sześć kucy przeciwko całej hordzie umarlaków, lecz nie przeszkadzało nam to. Każdy musi KOGOŚ rozerwać (mroczne humory). Zdziwieniem było dla nas to, że było ich bardzo mało. Łącznie spotkaliśmy TYLKO 2 tuziny, które powolnym krokiem pełzały w naszą stronę. Gdy dotarliśmy do wozu straciliśmy jednego kuca do pomocy, gdyż ktoś musiał ciągnąć pakunek. Wracaliśmy stopniowo czyszcząc ulicę z martwych kucyków. Gdy do pałacu została nam raptem jedna ulica stało się coś co mogło i skończyło się tragicznie. W kościele zadzwoniły dzwony zwalając nam na głowę połowę martwego miasta. Wszystkie, ale to wszystkie zainfekowane kuce skierowały się prosto na nas. Nie było nawet sensu się bronić, gdyż było ich za dużo, lecz nie poddawaliśmy się i pędem ruszyliśmy drogą do pałacu. Cała horda kuców powolnie za nami podążała. Nawet jeśli udałoby się nam dojść do zamku to z łatwością by je zniszczyły, więc nie mieliśmy wyboru i musieliśmy coś z tym zrobić. Była nasz szóstka, a zombie cała horda. Nawet jeśli były powolne to w grupie potrafiły namieszać. Gdy dotarliśmy do wrót zamku był oczywiście kolejny problem. Nie chciały się otworzyć i musieliśmy czekać na pomoc. Horda się zbliżała, a drzwi nie chciały puścić. Byliśmy skazani z góry na śmierć. Nagle mnie olśniło. Przypomniałem sobie o tajnych przejściach dla gwardzistów, które prowadziły do zamku. Szybko pogalopowaliśmy na około pałacu do zamaskowanego wejścia z tyłu budowli. Wszystko szło dobrze, lecz jeden z gwardzistów potknął się. Nie minęła chwila nim zainfekowani zaczęli go konsumować. Dało to nam czas ale jakim kosztem? Straciliśmy przyjaciela, kompana, który można powiedzieć, że się dla nas poświęcił. Nie chcieliśmy go zostawiać, lecz nie było dla niego ratunku. Jego śmierć dała nam czas na dostanie się do zamku oraz dostarczenie surowców do tworzenia ekwipunku.
Wpis 2
Dzień 30
. Minął miesiąc od kąt zrobiłem poprzedni wpis. Sytuacja się znacznie pogorszyła. Straciliśmy dużo dobrych żołnierzy w wypadach po jedzenie. Brakuje nam również jedzenia, a jednorogą coraz gorzej wychodzi przyśpieszenia rośnięcia plonów. Same księżniczki mają złe przeczucia co do obecnej sytuacji. Wyszkolonych w boju łącznie ze mną jest tylko dziesięć kucyków. Potwory nie dają za wygraną i cały czas próbują się do nas przedrzeć. Dzień w dzień słychać tylko wrzaski, jęki i uderzanie w wrota. Jestem przekonany, że pod wpływem takiego nacisku nie zostało nam wiele czasu nim tu wejdą. Wiem, że księżniczki o tym wiedzą, lecz nie chcą martwić innych i wywoływać paniki, która jest nam zbędna. Księżniczka Luna dostrzegła z daleka opuszczony wóz z zaopatrzeniem. Za cholerę nie wiem z kąt on się tam wziął, ale jednego jestem pewien. Jutro wraz z resztą pozostałych przy życiu gwardzistów mam się tam wybrać i zbadać to. Był to dla nas wyrok śmierci, ale umieranie tutaj z głodu też nie wchodzi w grę. Dzisiejszy wpis jest krótki, dlatego że muszę się wyspać przed jutrzejszym bojem. Pisał do was Darkness Triator. Jeden z niewielu pozostałych przy życiu kucyków.
Kropki oznaczają akapity. Gdy sam robiłem akapit to nie pokazywało się.
Opowiadanie jest w formię dziennika prowadzonego przez bohatera.
Z góry przepraszam również jeśli pojawią się jakieś błędy. Robiłem korektę kilka razy i mam nadzieję, że nic mi nie umknęło.