< No właśnie zauważyłem ty nadpobudliwy smutasie. Ale i tak śpisz na podłodze. >
- No i tyle po cholernym spokoju - pomyślałem z irytacją wstając z trawy i jak nigdy nic delikatnie się otrzepując. Po skończonej czynności nie zostało mi nic innego jak rozglądnąć się dookoła i wywnioskować co lub kto się zbliża.
Wyjrzałeś przez okno i ujrzałeś Applejack, która akurat kopnęła drzewo, które napełniło trzy kosze do pełna pysznymi jabłkami. Po tym wszystkim zarzuciła sobie jeden na grzbiet, a pozostałe dwa zahaczyła o kopytka i zaczęła ciągnąć w stronę domku.
< No właśnie miałem cholerny mętlik w głowie czy kurde o kuchnie czy farmę ^^ >
Kuchnia mała nie była, lecz też nie duża. Była średnich rozmiarów, lecz było tam wszystko czego potrzeba do zrobienia pieczonych jabłek.
Było tu dużo miejsca, właściwie jak każda farma ma. Sad rozciągał się na kilka hektarów, a może więcej... Stodoła również nie była mała, a przestrzeń bardzo wielka...
- Czy to coś złego, iż chcę ponownie wyruszyć w świat? Wszyscy próbują mnie zatrzymać w Ponyville, a ja mam własne ambicje, marzenia, cele... - powiedziałem łagodząc uścisk...
- No cóż... leprze to niż nic ale... - tutaj zamilkłem. - Nie macie jakiegoś kara98k? Jakoś wolę broń niemiecką... Sam nie wiem dlaczego ale przypasowała mi bardziej...
Ona również odwzajemniła pocałunek.
***
Na dworze z każdą minutą robiło się coraz ciemniej, a wy byliście razem, całowaliście się lub po prostu w milczeniu się przytulaliście.
- Może... - zaczęła niepewnie. - Chciałbyś zostać na noc? Jest ciemno, a masz chorą nogę...