Chodziłeś od pokoju do pokoju szukając swej JUŻ jedynej klaczy. W końcu znalazłeś ją w kuchni. Miała na sobie dość skąpie wyglądający fartuch, a jakby tego było mało akurat schylała się odwrócona tyłem, co niejednego ogiera wprowadziłoby w obłęd pożądania.
Jabłka byłe cięte we wszystkie strony. Równo i w idealnie pocięte kawałki, a wyszło prawie idealnie. Za każdym razem gdy przecinałeś jabłko to jakaś część soku powstałego w wyniku skroplenia wody rozpryskiwała się na ścianę. Gdy skończyłeś już robić swoje "wygibasy" to mogłeś zauważyć całą mokrą ścianę od soku jabłkowego.
Kolano może i nie bolało ciebie tak jak wczoraj, ale i tak ledwo mogłeś chodzić. Do łazienki dotarłeś po krótkiej chwili ostrożnego stąpania po podłodze. Po przemyciu twarzy powoli zacząłeś schodzić po schodach i o dziwo udało ci się bez szwanku.
- Ja? - parsknęła. - Tobie nic bez przerwy nie pasuje. Czepiasz się właściwie o wszystko co robię. Ty się wiecznie poddajesz, gdyż nie umiesz zrobić niczego prawidłowo.
Applejack uniosła głowę i spojrzała na ciebie.
- Nie chciałam przeszkadzać Twilight i Rarity w czytaniu, więc pomyślałam, iż sobie tutaj polerze. Mam nadzieję, iż to nie problem dla ciebie.
- A co to do cholery jest!? - krzyknąłem w swoich myślach. - Kur**, Kur**, Kur** - usilnie powtarzałem sobie w myślach. Po chwili jednak się uspokoiłem i zabrałem toporek w kopyta i powoli kierowałem się w stronę tego... czegoś. - Masz... ostatnią szanse...
Wyszedłem z budynku. Nie wiedziałem co się dzieje, a co gorsza gdzie się wszyscy podziali. Nagle zostałem sam, a dookoła same zniszczenie. To się nie dzieje normalnie. Postanowiłem jak nigdy nic iść wgłąb miasta z nadzieję, iż się czegoś dowiem.
Ano kucykowe. TWD to jest mój ulubiony serial (nie licząc MLP), a bardzo fajnie jest połączyć to z kucykami. ^^
PS: Zdjęcie już daje: http://iv.pl/images/39045952687168599423.jpg
Ja będę grał w pierwszej osobie, a twoja narracja zależy już od ciebie. Mogę też dodać taki jeśli będzie to wymagane.
Po jakimś czasie udało wam się zasnąć.
***
Obudziłeś się następnego dnia. Obok ciebie nie było już Smoothy, a twoje kolano nie bolało już tak jak wczoraj.
- Aż tak ci się śpieszy? - zachichotała. - Teraz ty się zajmij krojeniem, a ja przygotuje ognisko - powiedziała po czym wyszła z kuchni i skierowała się do salonu.