Skocz do zawartości

Applejuice

Brony
  • Zawartość

    1987
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    5

Wszystko napisane przez Applejuice

  1. "Miałeś wrażenie, że do każdej części ciała ktoś przyczepił ci dwukilogramowy ciężarek" MIAŁEŚ WRAŻENIE, więc nie masz ich na serio przyczepionych xP Przepraszam cię jeszcze raz, że ta sesja jest taka "Nieogarniająca" Wkrótce to się zmieni. __________________________ Elf zmarszczył brwi. - Nagrobka? - powtórzyła. Przyjrzała się tobie jeszcze raz i stwierdziła: - Nie jesteś duchem... Tym bardziej mogę powiedzieć, że żyjesz. Proszę, powiedz mi, na jakim cmentarzu znalazłeś owy nagrobek i jak on wyglądał? Potrząsnęła głową. - Och, przepraszam... Pośpieszyłam się. Jestem Królową Elfów. Wiem wszystko o magii tego miejsca. Mogę ci pomóc. Dlatego poproszę jeszcze raz: czy mógłbyś powiedzieć, na jakim cmentarzu znalazłeś ten nagrobek i jak on wyglądał? W okolicy jest dosyć sporo cmentarzy...
  2. - Cześć - odparłem smętnie. A może nie był na tej imprezie? I też siedział w pokoju, tak jak ja? Poczułem się trochę winny. Może nie był to moment na tego typu rozmowy, ale musiałem to powiedzieć: - Pewnie uważasz mnie za dupka, nie?
  3. Tak. Musieli cię jakoś zamknąć, żeby było wiadomo, że tam jesteś xP W końcu jesteś niewidzialny. Sorki, że gra jest taka chaotyczna. Wkrótce powinno się wszystko wyjaśnić ;] _______________________ Do twojej klatki wleciały dwa elfy. Były tak małe, że nie sprawiło im to żadnego problemu. Emanowały złotymi i srebrnymi iskrami. Wyglądały dziwnie. Miały na sobie kolorowe sukienki, wyróżniały się dużymi uszami. - Wszyscy zginiemy! - wykrzyknęła piskliwym głosem jedna z nich. Zaskoczyło cię to. Nie wiedziałeś, że elfy potrafią mówić... - Nikt nas nie uratuje! - dodała druga. - I będzie po nas! Mantykora zaryczała gniewnie. Brzmiało to jak ostrzeżenie... Do twojej klatki przyleciał jeszcze jeden elf. Ten był zdecydowanie większy od reszty. - Nie panikujcie, moje drogie - powiedziała łagodnie. - Jeszcze jest nadzieja. Spojrzała na ciebie. - Wyczuwam od ciebie dziwną aurę... - mruknęła. Podleciała do twojej twarzy i spojrzała ci w oczy. - Skąd się tutaj wziąłeś? Zazwyczaj oni nie łapią przedstawicieli swojej własnej rasy... To bardzo dziwne...
  4. - Naprawdę? - spytałem z szerokim uśmiechem. - Wiesz... to by była całkiem miła odmiana. Po chwili zawahania dodałem: - Chciałbym się jeszcze kiedyś z tobą spotkać. Obawiałem się, że po tym koncercie już nigdy się nie zobaczymy. Odwróciłem głowę, żeby zobaczyć Reirę i Camerona.
  5. - Może być. - Westchnąłem. - Bywało lepiej. Zerknąłem na Dave'a i Marka. Pewnie kłócą się o to, że Dave od nas odchodzi. No cóż... Mark ma problem. - Przez te trzy dni wydarzyło się tyle rzeczy, że aż mam ochotę gdzieś wyjechać po tym koncercie na jakąś wieś, wybudować sobie domek i zapomnieć o wszystkim - mruknąłem.
  6. Rika i Riza średnio mnie interesowały. Przez chwilę stałem w miejscu, nie wiedząc co ze sobą zrobić, a potem podszedłem do Lyriel. - Cześć - przywitałem ją. - Jak tam samopoczucie?
  7. - Aha - odparłem z westchnięciem. - Dzięki. Minąłem go i skierowałem się na dół, rozmyślając, co będzie mnie czekało w Ponyville. Dużo tam mamy fanów? No, skoro będzie też i Trapnest, to może być niezła rozróba... Ciekawiło mnie jak Trapnest gra i co robi Lyriel w zespole. Może śpiewa? Riza i Rika to gitary, Tisa perkusja... pozostaje jeszcze ten ogier. Mogą mieć dodatkową gitarę. Nieźle. Albo my ich zmieciemy s powierzchni ziemi, albo oni nas. Od tego koncertu wiele zależy. Każdy pokazuje swój poziom... Jednego obrzucą pomidorami, a drugiego będą wielbić.
  8. U mnie nie ma z tym problemów. Mój brat się z tego śmieje, ale mnie nie hejci xP Chyba lubi Rainbow Dash. Dziwił się, że może latać. No i spodobał mu się ten filmik: Więc jest luz Oboje lubimy ten zespół ;] Puszczam mu też różne kawałki, Rainbow Factory, itp... Dziwi się, że dorośli faceci mogą oglądać bajkę dla dzieci, mimo wszystko nie uważa ich za chorych psychicznie. Może też potajemnie ogląda xD Znajomi. O dziwo nic nie mówią. Kiedyś tylko koleżanka na angielskim, gdy pisałyśmy sobie liściki, napisała mi "Hehe, to przecież dla małych dzieci". Ja jej odpisałam "ZARA NARYSUJE CI KONIA" i obie rysowałyśmy kucyki xD Potem wszędzie, do każdych swoich rysunków dorysowywała rogi i skrzydła. Buka była alicornem, karykatura mojej koleżanki była alicornem... I spoko Niektórym dziewczynom mówiłam nawet, że jadę do Kutna, żeby spotkać się z fanami MLP. Trochę się zdziwiły, ale nie darły się na mnie "LOL ALE JESTEŚ GŁUPIAAA!!" A rodzicie? Dla nich to nic strasznego xP
  9. Mist przyszedł do ciebie po chwili. Miał całą mokrą grzywę. Dostrzegłaś również okropne zmęczenie na jego twarzy... Usiadł obok ciebie i zabrał się do łuskania groszku, nie odezwawszy się nawet słowem. Pracowaliście w milczeniu i w napiętej, sztywnej atmosferze... Na niebie było sporo chmur. Słońce również świeciło, jednakże nie tak mocno jak wczoraj. Dostrzegłaś, że w sadzie leży parę powalonych drzew. Babcia Smith przyglądała im się, kręcąc głową. Zerknęłaś na Mista. Patrzył w niebo, a po chwili znów zabrał się do pracy. Przy okazji spojrzał też na ciebie. Westchnął. - Jutro jedziemy do Canterlot, ta? - mruknął.
  10. Lares zmarszczył brwi. Patrzył prosto na twoją twarz. Jeśli cię nie usłyszał, to widział, jak poruszasz wargami - tym bardziej jak się uśmiechasz. - A więc nie możesz mówić...? - mruknął. - To pewnie dlatego w ogóle cię nie słychać, kreaturo. - To co teraz zrobimy? - spytał Barock. - To coś raczej... no wiecie, nie jest normalne, że jakiś niewidzialny koleś lata sobie po lesie. - TEN LAS JEST NAWIEDZONY! Mówiłem! - wykrzyknął Shane, lecz zaraz znów się schował do namiotu. Lares nie zwracał na nich wszystkich uwagi. - Po pierwsze... Uderzył cię z całej siły w brzuch. Upadłeś na ziemię. Wszystko zakryła ciemność i okropny ból... Mimo wszystko jak przez mgłę słyszałeś jego następne słowa: - Po drugie... zabierzemy... ta historia... paranoja... jakiś tam klucz... szukają... I nagle wszystko zniknęło. Zupełnie tak, jakby ktoś wyłączył twoje wszystkie zmysły. Ostatnie co pamiętałeś było to, że ktoś brutalnie ciągnął cię po ziemi... Obudziłeś się błyskawicznie. Przynajmniej tak ci się wydawało. Nie miałeś pojęcia, ile czasu byłeś nieprzytomny. Miałeś wrażenie, że do każdej części ciała ktoś przyczepił ci dwukilogramowy ciężarek. Leżałeś na sianie w jakimś ogromnym, ciemnym pomieszczeniu. Jedynym źródłem światła były dwa małe okienka. Byłeś zamknięty w ciasnej klatce. Po chwili zorientowałeś się, że dookoła ciebie znajdowały się różnorodne zwierzęta. Każde z nich jednak było wyjątkowe... Feniksy, mantykory, a nawet elfy... Te większe jednak nie wyglądały na groźne. Były smutne i wystraszone. Chyba się zorientowały, że się obudziłeś. Do twojej klatki natychmiast podbiegła... łania. Wyglądała identycznie jak ta, której pomogłeś. Zarżała z radości. Później doszła również reszta. Obserwowały cię z zainteresowaniem... Nie wiedziałeś co o tym wszystkim myśleć. Dokąd trafiają te zwierzęta? I co się z tobą stanie?
  11. - Nie, raczej nie - mruknąłem. Już miałem wychodzić, kiedy nagle coś mi się przypomniało. - A Trapnest? - spytałem. - Kiedy wyjeżdżają?
  12. Akurat tutaj moim zdaniem kopytka są jak najbardziej w porządku W ostatnim obrazku mógłbyś poprawić to oko Fluttershy. Tak troszeczkę też krzywo siedzi. Oprócz tego - cud, miód, orzeszki ;P
  13. - Już? - spytałem zdziwiony. Przyjrzałem się sobie w lustrze. Poprawiłem obrożę i założyłem karwasz na prawe kopyto, a na lewe pieszczochę - po chwili namysłu również okulary. Wyglądałem całkiem nieźle. - A co z tą moją nową gitarą? - spytałem Stana. - Mark ją ma?
  14. Zdrówka ^^ __________________________ Zabrałem się za jedzenie. Smakowało tak jakoś... pusto. Bez żadnego aromatu. Mimo wszystko jadłem. Znów pomyślałem o klaczy. Wybiegła stąd... Co ja sobie wtedy wyobrażałem? Może to wszystko po prostu mi się śniło? Nie wiedziałem co mam z nią zrobić... Zraniłem ją... Dotkliwie... Złapałem się za głowę i odchyliłem się do tyłu. Niech to wszystko wreszcie się skończy! Dobrze, że dzisiaj będzie ten cholerny koncert. Mam już dość tego hotelu, tego miasta, tego... życia... Jak już będzie po wszystkim, na spokojnie załatwię swoje sprawy... Lyriel. Ona jest w Trapnest. Czy jeszcze kiedyś ją zobaczę...? Dave. Odejdzie od nas. Będziemy musieli poszukać nowego basisty... Co z nim będzie? I co będzie ze mną? I Reira... może sobie nie poradzić. Znów nabrała mnie ochota, żeby z nią porozmawiać. Ostatnio bardzo zbliżyliśmy się do siebie. Cały czas nękała mnie myśl, że przeze mnie cierpiała, bo nie potrafiłem dostrzec jej uczucia. A teraz wszystko przepadło. Może właśnie dlatego wtedy chciałem ją pocałować? Bo chciałem to jakoś naprawić? Celestio, jeśli powiesz mi, że ja też się w niej zakochałem, to zwariuję! Klacze, kurde mać... Westchnąłem, rzuciłem na stół garść monet i skierowałem się do siebie. Reira może jeszcze spać, więc nie będę jej przeszkadzał... Gdy minie parę godzin, pójdę do niej, żeby sprawdzić jak się czuje... Wszedłem do swojego pokoju i zatrzymałem się, zrezygnowany. Co ja będę robił? Z nudów aż zacząłem przeglądać swoją szafę i biżuterię*... Muszę coś fajnego skołować na ten koncert. Oby znalazły się jakieś zapasowe okulary. _________________________________ *Nie wiem czy odpowiednio to nazwałam xP Wiesz, chodzi o te wszystkie świetne kolczaste bransolety, naszyjniki, czaszki itede
  15. Applejuice

    Zaprojektuj suknię!

    Wow, teraz wygląda super! Hmm... Może Lyra? Szmaragd pasuje jej do umaszczenia, ale nie wiem czy to robi jakąś różnicę xD W każdym razie była pierwszą postacią, która mi przyszła na myśl
  16. Pegaz spojrzał na ciebie z łobuzerskim uśmiechem. - Myślałem, że taki jestem bardziej "maczo". - Parsknął śmiechem, ale po chwili spoważniał. Odchrząknął. - Pewnie już słyszałaś o tej burzy. W nocy pomagałem innym pegazom. Niezły chaos był. Pochylił się nad swoją porcją sałatki i zaczął bawić się kawałkiem pomidora, lecz po chwili powiedział: - Rainbow złamała skrzydło, chyba dosyć poważnie, zaniosłem ją do szpitala. Powiedziałem już o tym Applejack, pójdą ją odwiedzić po południu. Później też do niej zajrzę. Jeszcze raz się przeciągnął i westchnął. - Jakoś nie jestem głodny. Pójdę się ogarnąć - mruknął, minął cię i poszedł na górę. - Zaraz przyjdę...
  17. - Mogą być tosty, jakaś sałatka i herbata - odparłem znużony. Byle tylko się najeść, wyjść stąd, zapomnieć o tej klaczy i znów walnąć się na łóżko...
  18. Ona ją zjada, czy się całują? xP Wygląda to tak, jakby użarła ją w nos. Ta po lewej ma za małe skrzydła. Poza tym - całkiem nieźle, choć uważam, że kiedyś rysowałeś o wiele lepiej.
  19. Lares po twoich słowach znieruchomiał na chwilę. To trwało jednak mniej niż trzy sekundy... Odłączył się od grupy i gdzieś poszedł. Nie zwróciłeś na to uwagi. - Cholera, uciekło? - warknął rozgniewany Cavalorn, przyglądając się torbie i kanapkom, które leżały na ziemi. - Dalej! Ten duch może tu jeszcze być! Już mieli na ciebie skoczyć, kiedy nagle, pomiędzy tobą a nimi, znalazł się Lares. - Co jest?! - krzyknął Heath. - To nie jest żaden duch - odparł granatowy ogier. - Patrzcie. Dopiero teraz spostrzegłeś, że trzymał worek. Błyskawicznie go otworzył i wysypał na ciebie całą zawartość. To była mąka. Myśliwi widzieli całą twoją postać... Każdy wydał okrzyk zdziwienia. Lares złapał cię za kark i przycisnął do ziemi, uniemożliwiając ucieczkę. - Co... jak... - mruczał Barock. - Lares, ty popaprańcu! Skąd wiedziałeś... - wykrzyknął Cavalorn. - Zamknij mordę - syknął Lares. Pochylił się nad tobą i wysyczał ci do ucha tonem mrożącym krew w żyłach... - Co tu robisz? Okradłeś jednorożce z wioski? Gadaj. - Mocniej cię przycisnął. Reszta patrzyła na tę sytuację w osłupieniu...
  20. Applejack nie zdążyła ci odpowiedzieć. Do jadalni wszedł Mist, cały rozczochrany, chwiejąc się. - Czeeeeść wszystkim... - mruknął i opadł na krzesło obok ciebie. Miałaś wrażenie, że jego głowa zaraz uderzy w blat stołu. Wyglądał na bardzo zmęczonego. Pomarańczowa klacz uśmiechnęła się szeroko. - Przyszedłeś w idealnym momencie, partnerze - powiedziała. - A więc... jak już wczoraj mówiłam, dzisiaj dostaniecie coś o wiele lżejszego. Będziecie łuskać groszek. Mist zmarszczył brwi. - To tyle? Applejack wzruszyła ramionami. - Jest tego dosyć sporo. - To spoko. - Pegaz pokiwał głową i zabrał się za jedzenie kanapki. - Wszystko jest przed domem - oznajmiła AJ. - Ja już muszę lecieć do roboty. Do zobaczenia! Aha, nie musicie po sobie sprzątać, ja to zrobię potem - dodała z uśmiechem. To powiedziawszy wyszła. Zostałaś sama z Mistem. Apple Bloom musiała już pójść do szkoły, a Babcia Smith w tamtej chwili również wychodziła na dwór. Ogier przeciągnął się, a potem położył głowę na twoim ramieniu i mruknął: - Jestem wykończony...
  21. Usiadłem i starałem się powstrzymać od grzmotnięciem głową w blat stołu. Spojrzałem na tę klacz. Musiałem ją mocno zranić. Nie wyglądała na taką, która zapomina o takich sytuacjach. Nie ogarniałem całej tej sytuacji. Może to był tylko sen? A gdybym zachowywał się z nią naprawdę, przeprosiny nie wchodzą w grę, bo pewnie uznałaby, że są nieszczere. Sam nie miałem ochoty więcej z nią rozmawiać. Może i było to chamskie, ale wtedy nie do końca byłem sobą. Oby mnie nie zauważyła. Westchnąłem, podparłem głowę kopytami i czekałem.
  22. Applejuice

    Need more style?

    Stefan w czerwonej torebce! :3
  23. Applejuice

    Zaprojektuj suknię!

    Złote nie, skoro tiara albo diadem będą srebrne xd Raczej muszą być w tym samym kolorze.
  24. Jęknąłem, schowałem się pod kołdrą i zwinąłem w kokon, żeby było mi choć trochę cieplej. Nie chciało mi się wstawać. Wspominałem swój sen... Choć nadal byłem zmęczony, odczuwałem coś w rodzaju radości, kiedy przypomniały mi się te wszystkie piękne chwile... I jednocześnie smutku, że już nigdy nie powrócą. Odetchnąłem parę razy, a potem wolno uniosłem się z łóżka. - Hehe, fajne uczucie - powiedziałem, łapiąc się za głowę, która okropnie bolała. Musiałem za szybko się poderwać. Cały świat wirował. Cholera, czemu akurat DZISIAJ musiałem być niewyspany? Przypomniałem sobie o tabletkach przeciwbólowych, które kiedyś dawałem Dave'owi. Najpierw zamknąłem okno z niemałym trudem, a potem zacząłem ich szukać. Kiedy wreszcie je odnalazłem, łyknąłem dwie i znów rzuciłem się na łóżko. Było za wcześnie, żeby cokolwiek robić. Może jeszcze uda mi się zasnąć na chociażby godzinkę...
  25. Nie zorientowałeś się, że nadal jesteś widoczny dla Shane'a... Widok lewitującej torby i kanapki musiał go mocno przerazić. Jego oczy powiększyły się do niewyobrażalnych rozmiarów. Zaczął się cofać, potykając się o własne nogi. - TEN LAS SERIO JEST NAWIEDZONY! - wrzasnął. - CHŁOOPAAAKIII! Po chwili wokół ciebie dosłownie spadła z nieba reszta myśliwych... Dopiero teraz spostrzegłeś, że wszyscy oprócz Shane'a są pegazami. - To dziwne - zauważył Lares. - Duchy chyba nie jedzą kanapek. Zaczęli się do ciebie zbliżać. - Może to jakiś nowy gatunek? - spytał ochoczo Barock. Zaczął wyciągać nóż... - Pierwszy raz mam styczność z czymś niewidzialnym... - W ogóle go nie słychać. Żadnych odgłosów - kontynuował Lares. - Pieprzona magia - mruknął Cavalorn. - Możemy za to dostać kupę forsy - powiedział Heath, śmiejąc się przeraźliwie... - H-hej, do cholery, do jest DUCH! - krzyknął Shane. Cavalorn parsknął śmiechem. - To idź się schowaj do namiotu, dzieciaku. Shane wcale nie miał zamiaru w tym uczestniczyć. Zgodnie ze słowami Cavalorna ukrył się w namiocie. Czerwony ogier prychnął. - A więc - mruknął. - Co my tu mamy... Każdy z nich miał jakąś broń. Noże, łuki i strzały, a nawet miecze... Byłeś w pułapce. Otaczali cię z każdej strony...
×
×
  • Utwórz nowe...