-
Zawartość
1079 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Ohmowe Ciastko
-
Ciało i Kate? Na szczęście musiały nie wiedzieć, z czego są te buty. Obiecałem sobie, że nieważne czy źrebak, czy nie, jak znajdę któregokolwiek z nich, to poczują mój gniew. Szybko się opanowałem. Nie chciałem złych emocji. To zbyt szybka droga do ciemności. Modliłem się, że Kate jeszcze żyje.
-
Antymagiczny? Ale nie antymocowy. Mocą poluzowałem liny. Wystarczająco, by móc szybko się uwolnić. Mogłem stracić miecze, ale nadal miałem kopyta. Dla pewności przyciągnąłem i schowałem najbliższy miecz.
-
Spojrzałem się na nie najstraszniejszym wzrokiem jaki miałem na stanie. -Nawet na nic nie liczcie. Próbowałyście mi przeszkodzić w uratowaniu przyjaciela. Macie jeszcze jedną szansę. Możecie iść stąd lub walczyć ze mną. Wasza liczebność kontra moje doświadczenie-byłem miłosierny.
-
-Teraz to się napaliłem-krzyknąłem do źrebaków. Utworzyłem w powietrzu sferę otoczoną barierą, po czym mocą naładowałem ją gigantycznym ładunkiem elektrycznym. Zniszczyłem sferę, i od razu sprawiłem, by ściany odbijały ładunki.
-
Wykonałem szybki i mocny wyskok z użyciem mocy w kierunku sufitu. Byłem przygotowany na atak i obronę.
-
Wykonałem ruch do każdej możliwości. Chrys mogła ją zostawić, wtedy BM złapałby ją Stanąłem w miejscu i zamknąłem oczy. Czułem wszystkimi zmysłami prócz wzroku. Czekałem na zapach, dźwięk miecza. Na cokolwiek. Na Moc.
-
Wpadłem w trans. Sekunda trwała wieczność. Ale zbyt wiele tych wieczności mi już uciekło. Musiałem szybko coś zrobić. Nagle zrozumiałem. Złapałem sufit w najważniejszych miejscach i sprawiłem, by się zawalił. Przeniosłem się jak najbliżej Kate. Czekałem.
-
Jak chcą się bawić, to się pobawimy,pomyślałem. Rozpędziłem się w kierunku źrebaka. Byłem przygotowany na atak i unik. Nie mógł mi umknąć. Nie mogłem go unieszkodliwić mocą, to użyję mojej masy.
-
Miałem dwa miecze więcej niż było źrebaków. I wiedziałem jak walczyć otoczony przez przeciwników. Teleportowałem się nad źrebaki z zamiarem posiniaczenia ich za pomocą wbicia w ziemię.
-
Skoczyłem na nie. Musiałem szybko je ogłuszyć i zabrać im broń. Takie malce nie były groźnymi przeciwnikami bez broni.
-
Sithowie, może uczniowie, może podmieńce. Wciąż zamierzałem je zaatakować, lecz lżej.
-
Teleportowałem się nad atakujących z zamiarem wciśnięcia ich mocą w podłogę. Potem chciałem szybko skoczyć na klacz i ją też uziemić.
-
-Klaczo, od kilku tysięcy lat obrywasz, najpierw od elementów harmonii a teraz od jedi,a nadal chce ci się czynić zło? Nie lepiej odejść na emeryturę. Zostaw ją w spokoju i odejdź stąd. Daj nam w końcu spokój. Już musiałem walczyć z swoim mistrzem, więc nie czuję się najlepiej. Walcz z kimś o swoich umiejętnościach. Nie pomyślałem,a raczej pomyślałem o innej królowej podmieńców.
-
-Znowu ty?-bałem się, że mistrz znalazł kolejnego alicorna. To, że podmieńca, mnie nie obchodziło. Zaatakowałem klacz moimi mieczami.
-
-Mam teraz ciężki czas więc weź się zamknij-krzyknąłem. Otoczyłem Kate i ciało Crystal Sword barierą ochronną , po czym zacząłem walkę.
-
-Kontrolujący. Masz w tej chwili wycofać te wojska, jeśli chcesz je mieć całe-krzyczałem z nadzieją, że ktoś nasłuchuje droidy.
-
Podniosłem miecze leżące na podłodze. Delikatnie uniosłem magią klacze i odstawiłem je do rogu pokoju. -Chroń ją-rzuciłem miecz Kate w jej kierunku-Niech rodzina ma nad czym płakać. Stanąłem z pięcioma mieczami w powietrzu. Czekałem.
-
Szybko pobiegłem pomóc klaczy.
-
Rzuciłem się na dyszącego alicorna. -Crystal, stój!-krzyknąłem z nadzieją, że zrozumie, o co mi chodzi. Chciałem zaatakować wyczerpanego mistrza, nie ją.
-
-Idź, niech cię opatrzą. Nieprzytomna i bliska wykrwawienia nic nie pomożesz Crystal Sword-powiedziałem do Kate-Poradzi sobie. Moc w niej jest silna.
-
-Kate! Jak się cieszę , że jesteś cała. Crystal Sword, daj mu popalić!
-
Wciąż stałem jakby niewzruszony. -Wierzę.
-
Musiałem ją jakoś podbudować. Praktycznie od razu wiedziałem, co powinienem zrobić. Stanąłem w miejscu i wyłączyłem miecze. -Ona nie pozwoli ci nic mi zrobić. Wierzę w jej siłę-udawałem pewność i niewzruszenie. Naprawdę bałem się jak draconequus. Ale miałem nadzieję, że to podziała.
-
Chaotycznie teleportowałem się po pomieszczeniu. Starałem się wybierać miejsca z dobrym widokiem na okolicę. -Klaczo! Wiem ,że wciąż masz odrobinę kontroli nad ciałem. Przejmij je za 3,2,1. Szukałem alicorna. Mój plan zakładał atak kopytami na mistrza w momencie, w którym ponownie przejmie ciało. Ból, jaki dozna, powinien pomóc klaczy na wyrzucenie intruza.
-
Teleportowałem się za źródło głosu i magicznie przyśpieszyłem. Była to prosta telekineza moich butów, które pociągnęły za sobą mnie.