Skocz do zawartości

L'estaca

Brony
  • Zawartość

    226
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez L'estaca

  1. Mestia uśmiechnęła się instynktownie. Nie wiedząc czemu, a przynajmniej uczniowie nie wiedzieli czemu. Poczekała aż wszyscy zjedzą. -Widzę, że wszyscy skończyli? Teraz udajcie się do swych pokoi na spoczynek. Mordimer będzie gotował, bo mam obawy, że jak ktoś inny się za to zabierze to kilku z nas zniknie bez śladu, aczkolwiek, będziecie musieli się nauczyć. Jutro powiem wam co macie przydzielone. I niech nikt nie waży się po godzinie wyjść z pokoju. Będę wiedziała jak ktoś to zrobi... Poproszę tylko, żeby Jacob nasypał drewna do kominka, tylko nie podpal chaty. Kiedy Idziemy się po kolei myć. pokoje według wskazówek zegara. Beczka z wodą na dworze, wanna również, przed domem. Do jutra!
  2. Mentorka usiadła na drewnianym stołku i zjadła swoją porcję, po czym wstała od stołu i powiedziała: -Dziękuję. Skinęła głową do uczniów i weszła do gabinetu, po czym zamknęła go na klucz , nie lubiła kiedy ktoś jej się szwendał po pokoju, a szczególnie ciekawskie nastolatki
  3. Mestia westchnęła -Po skończeniu pracy, każdy może zrobić jedną rzecz' pójść do swojego pokoju, w którym jak każdy wie są zasłony, chyba, że nakażę robić co innego... Przeszła koło Lucy i powiedziała -Mam wrażenie czy w przedsionku jest błoto?
  4. Spuściłam tylko głowę i przyjęłam dziwny wyraz twarzy. Podkłusowałam do dziewczyny
  5. Mestia zauważyła ucznia idącego w stronę piwnicy. -Wolnego sobie! A może tam są jakieś ważne dokumenty? - spojrzała spod kaptura ze złą miną
  6. Wzięła sztylet do ręki i przejechała po ostrzu zrobiła obrót i ścięła drzewo jednocześnie. Sztylet pozostał nienaruszony -Chyba, nie są to bajki - oddała sztylet i dodała - pamiętaj, używaj go mądrze. To na prawdę wyjątkowy okaz. Powiedziała i poszła dalej w drodze powrotnej złapała Cienia za ramię i powiedziała niemalże szeptem -Nie lekceważ obowiązków Odwróciła się w stronę chatki poszła do kuchni i wyjęła coś z szafki powiedziała pospiesznie do młodego ,,kucharza'' -Ja będzie obiad to krzycz. Mestia wróciła do Jacoba i podała mu bandaż i po prostu jak gdyby nigdy nic sobie poszła
  7. -W zamian jak będziemy wracać wepchnę cie tu i sama wskoczę - zażartowałam - A teraz wybacz. Pusze ją nakłonić, żeby chociaż wstała. Zaczęłam trącać jej twarz pyskiem i narysowałam na pisku kwadrat i trójkąt - koślawo, ale dało się rozpoznać, że to dom. Ona wstała i zaczęła się wspinać po ścianie. Na oko miała 3,5 m. jeśli nie więcej. -Wejdź ostatni. Nie chcę tu zostać sama z tymi duchami
  8. Mestia zjawiła się niepostrzeżenie koło Jacoba. -Muszę przyznać, że potrafisz się posługiwać tym cackiem. Mogę? Zapytała pokazując sztylet.
  9. Dziewczynka skuliła się. Na pierwszy rzut oka miała 10 lat. Zapytałam -Co tu robisz? - Ona nie zrozumiała, więc nabazgrałam coś na piachu. Ona za to opowiadała wolnym bełkotaniem, rozumiałam tylko część słów po ludzkiemu, ale robiło to zawsze jakąś różnicę, dziewczyna jednocześnie pokazywała jakieś nieskoordynowane ruchy rąk. Przyglądałam się z uwagą po czym odwróciłam się i powiedziałam do Jacoba: -Ciekawość ludzka. Nie rób jej krzywdy. Ona nie ma co mi zrobić. Ma słabe zęby, pazurów brak, broń dzieciom jest zakazana. Więc nie ma jak zaatakować i obronić się. Wiry powiedziała tylko po swojemu słowo ,,przepraszam'', które bez problemu zrozumiałam. -Pomogę jej wrócić, a ty kontynuuj swoją przygodę, bo pewnie nie masz zamiaru nawet patrzeć na ludzi
  10. -Gdzie jest Cień? Dlaczego ci nie pomógł?
  11. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć zostałam pociągnięta. Ukradkiem sypałam niebieski proszek, żeby się nie zgubić. Miałam wrażenie, że coś za nami idzie. Usłyszałam coś skuliłam się i zaczęłam łkać. -Proszę, chodźmy stąd - widać było, że Jacob nie ma zamiaru iść stąd. Spojrzałam się za siebie i zobaczyłam tam moją przyjaciółkę Wiry. Tak się przestraszyłam że wrzasnęłam < zawyłam >, a ona upadła i zrobiła to samo w strachu
  12. I tak zleciało pierwsze pół godziny. Mestia poszła się przejść i popatrzyła tylko szybko na czasami mozolne prace uczniów. Następnie wróciła do swoich zajęć. Niektórzy byli tak zajęci, że jej nie zauważyli.
  13. -Boje się... Lepiej stąd choćmy.. Popatrzyłam na stalagmity które łączyły się ze stalagtytami, tworzą stalagnaty. Ale nie zmieniało to faktu strasznej atmosfery.
  14. -Boje się... Lepiej stąd choćmy.. Popatrzyłam na stalagmity które łączyły się ze stalagtytami, tworzą stalagnaty. Ale nie zmieniało to faktu strasznej atmosfery.
  15. -Wole zejść sama. Zeszłam powoli po ścianie i jakieś 1,5 m. nad ziemią noga mi się osunęła i spadłam. -Ała
  16. Aż wytrzeszczyłam oczy ze zdziwienia. Zajrzałam do dziury -N-nic ci nie jest
  17. W takim razie zmieńcie się miejscami. Lucy ty pozmywasz podłogę, a Mordimer coś ugotuje. A teraz przepraszam - praca.
  18. -Ugotuj mięso i kartofle, warzywa są w ogródku - zrób z nich sałatkę. Chcesz czy nie chcesz to twoje dzisiejsze zadanie. Jak będziesz potrzebowała pomocy to zapukaj do mojego pokoju.
  19. - Jesteś moim uczniem. Jestem zobowiązana sie tobą opiekować, bo nie jesteś jeszcze dzieckiem, dużym, ale nadal dzieckiem To jest moja sprawa. Dziś zrobisz więcej pracy niż powinieneś - Mestia powiedziała to ze spokojem, ale i groźbą nałożyła głębiej kaptur i powiedział do wszystkich -Od dziś zaczynamy. Lucy jest zobowiązana dziś do gotowania, Marcin będzie odsuwał meble, Cień za odsuniętymi meblami będzie sprzątał, a następnie pójdziecie rąbać drewno, Mordimer zmyje podłogi, Jacob obierze ziemniaki naleje wody do beczki tym wiadrem - Mestia wskazała na stosunkowo małe wiaderko i wielką beczkę, była 50 kroków od strumienia, z którego miał nabierać wodę - zrobisz sobie małą przerwę na obiad i dokończysz robotę następnie wyszorujesz gary, pomożesz rąbać drewno zjesz z nami kolejny posiłek i pozmywasz naczynia. Szmaty leżą na piecyku, woda w beczce, strumyk jest tam, siekiery są wbite w pień Sosny przed domem, mop również przy piecyku, na półkach. A teraz ja idę się zajmować swoimi sprawami
  20. Wyraźnie mnie zezłościło to co powiedział Jacob, ale się opanowałam -Dobrze, ale daj mi dokończyć, zimne będzie nie dobre - wróciłam do jedzenia po czym spakowałam wszystko co zostało i poszliśmy
  21. -Może masz r-rację - uśmiechnęłam się i poszłam -Niedługo wrócę! Zbliżyłam się do okna i zapukałam pokazała mi się twarzy Wiry. Dziewczyna wybiegła do mnie i bawiłyśmy się w najlepsze. Co jakiś czas patrzyłam na Jacoba. Opowiedziałam Wiry o całej sytuacji z Jacobem. Po godzinie wróciłam do Jacoba z uśmiechem na twarzy i powiedziałam -Przynajmniej jesteśmy zaopatrzeni w objad! - puściłam woreczek z zębów, a z niego wyleciały owoce, kiełbaska i mięso robione na parze - moje ulubione - pokroiłam je pazurem na dwie połówki i powiedziałam do Jacoba - Proszę! To jest pyszne!
  22. -Czy aż tak bardzo nienawidzisz ludzi? Ona ci nic nie zrobi...
  23. -Powiedz mi, czemu nie chcesz iść?
  24. Stanęła przy ścianie odwrócona do Jacoba plecami, ponieważ szanowała to, że każdy może mieć sekrety -Dlaczego nie chcesz jeść z innymi. Zrozum nie chcę cię upokarzać i na ciebie wrzeszczeć, bo jeśli się sprzeciwiasz moim rozkazom to musisz mieć poważny powód. Ale nie moge też tolerować takiej samowolki - mówiła cały czas odwrócona - czy się czegoś boisz?
  25. Chatka zamieniła się w jaskinię ciszy. O piątej rano Mestia wróciła z jakimś tajemniczym człowiekiem. Weszła do chaty nie wydając żadnych dźwięków, nikogo nie budząc. Zaczęła nerwowo przeglądać papiery na sowim biurku. Jej oczy łzawiły lekko po nieprzespanej nocy. Znalazła swój cel i odetchnęła z ulgą. Przekazała coś szeptem człowiekowi na koniu, a on ruszył najwolniejszym galopem jakim umiał. Mestia wróciła do domu i zaczęła pukać do pokojów mówiąc ,,Wstajemy!''. Weszła przed chatek uśmiechnęłam się do dwójki na dachu -Witam. Od jutra śpicie na dole, a teraz zapraszam na śniadanie. Gdy już wszyscy byli Mestia wyjęła trochę owoców i suszone mięso ze schowka rozdzieliła równo z dużą dokładnością po czym kazałam usiąść i jeść. -Smacznego.
×
×
  • Utwórz nowe...