Skocz do zawartości

Cipher 618

Opiekun Działu
  • Zawartość

    5909
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    147

Posty napisane przez Cipher 618

  1. Dwóch facetów wnosi lodówkę. W pewnym momencie pierwszy mówi:

    - Stefan, mam dwie wiadomości. Dobrą i złą. Która najpierw?

    - Dawaj dobrą.

    - Jesteśmy na 19 piętrze. Zostało jedno.

    - A zła?

    Spoiler

    - Pomyliłem bloki

     

    • +1 1
  2. 2 minuty temu Gryfeł napisał:

    Poza tym skoro stać Cię na posiadanie kilku konsol, to na pewno byłoby Cię stać na jednego porządnego peceta, który ruszy 100 razy potężniejsze gry.  

    A na "wuj" mi dwa komputery? :rainderp: Osobiście wolę laptopa od desktopa. Mam drzewko dolarowe, także stać mnie i na laptopa i na konsolę :hmpf: Konsole mam dwie. PS4 oraz PSP (raptem 250zł). Na PS4 musiałem odłożyć trochę grosza, co trochę trwało. To nie tak, że następnego dnia po awarii pobiegłem do sklepu. Nie chcę rozpoczynać wojenki PC vs. konsole ponieważ obie strony mają rację. Ja na laptopie lubię pograć w starsze gry, VNy czy przygodówki. Od reszty (w tym FPSów) mam konsolę. 

     

    PS. Na komputerze za 1500zł raczej nie zagrasz w Dooma czy Fallouta 4 bez zmniejszania detali :) 

     

    ###

    Ale żeby nie było off-topu. Pograłem w Ratcheta na PSP. Największa wada to sterowanie. Trzeba się do niego przyzwyczaić (szybkie uniki, celowanie do przeciwników etc). Cała reszta jest (póki co) znakomita. Jak na grę na PSP jest znakomicie.  

  3. Nie zgodzę się. Mam PS4, chcę wrócić do Skyrima (X360 padł), a na PC nie ruszy. Mam zmienić laptopa lub kupić nowego X360 dla jednej gry? :rarity5: Nie ma sensu kupować konsoli dla gry.  No chyba że jest się odpowiednikiem japońskiego wyznawcy Nintendo, który kupi każdy nowy model DSa  To samo tyczy się Ratcheta. Kupią ją miłośnicy serii (nie wszyscy) lub ci, którzy nie mają PS2 i nigdy w nią nie grali. Gdyby na PS4 wyszedł remake Mysta kupiłbym go, mimo że mam wersję klasyczną, RealMYST oraz RealMYST Masterpiece Edition.

  4. 10 godzin temu Gryfeł napisał:

    Ja ją widziałem, ale graficznie mi się nie podoba. Wolę jakoś oryginalną. I to nie tak, że wcześniej w tamtą grałem, bo akurat jest to remaster jedynki, której nigdy w życiu nie grałem, dopiero niedawno tego dokonałem. Zresztą nie przepadam za remasterami na siłę. Chyba, że za darmo. Bo czemu sprzedawanie tej samej gry ma się odbywać kilka razy tylko dlatego, że odświeżono grafikę? I to po takich cenach.

    To nie remaster, a remake. Zrobiony od zera. Fabuła jest taka jak w jedynce, ale dodano najciekawsze uzbrojenie z serii czy elementy z ekranizacji. Także nie jest to zrobiony na siłę remaster pokroju koszmarnego Deadpoola czy God of War 3 (nie oceniam gry!). Pisanie "niepotrzebny" jest trochę krzywdzące :) 

  5. Odkop. 

     

    Na Gametrade wymieniłem się za Ratcheta [PS4]. Co prawda grałem w nią jakąś godzinę (Skyrim i Project CARS skutecznie odciągają nawet od Wiedźmina 3), ale już teraz mogę ją polecić każdemu posiadaczowi PS4. Gameplay jest świetny, postaci znakomite, a grafika to po prostu majstersztyk (wygląda jak animacja CGI). Zaskoczył mnie poziom trudności. Dość wysoki jak na tego typu grę (można zapomnieć o wesołym napierniczaniu przeciwników, trzeba ruszyć głową). Kolejnym plusem jest humor i sama postać Ratcheta. Minus nie tyle gry, co polskiego wydania - koszmarny dubbing. Clank to kompletna porażka. Reszta daje radę, ale i tak lepiej grać po angielsku.   

    • +1 1
  6. San Andreas 

     

    Znakomity, podkreślam, znakomity film katastroficzny. Akcja rozgrywa się (głównie) w San Francisco  Uskok tektoniczny San Andreas "daje o sobie znać" powodując serię potężnych trzęsień ziemi. Efekty specjalne są po prostu za#biste (tsunami!). Największą zaletą jest to, że ziemia trzęsie się wielokrotnie. Dzięki temu napięcie nie spada ani na chwilę, non stop czuć, że za chwilę coś może się stać. Niestety, ale film pęka w szwach od schematów:

     

    - rozpadająca się rodzina - jest

    - katastrofa, która łączy rodzinę - jest

    - płaczące dziecko stojące samotnie gdy inni uciekają - jest

    - idiotyczne poświęcenie - jest

     

    Na szczęście to drobnostki, a i do D. Johnsona idzie się przyzwyczaić (nie pasuje do tej roli). Nie brakuje tu kiczowatych scen czy kompletnych nonsensów: zatankuj śmigłowiec na tyle, żeby wystarczyło na 5 min. akcji ratunkowej (a co z powrotem?). Wleć do "kanionu" i przywiązuj do haków samochód zamiast wyciągnąć z niego kobietę (nie była zakleszczona) :facehoof: No i ten dialog: "nic ci nie jest?", "nie, ale przygniotło mi nogi". Mimo to (powtórzę się) pomimo wad warto go obejrzeć. Chociażby dla efektów.  

     

    Ocena: 8/10

     

    A tu trailer

     

    Spoiler

     

     

     

    • +1 1
  7. Bezwstydny dziadek

     

    Komedia twórców Jackass. To pierwszy pełnometrażowy film, który nie jest zlepkiem "wygłupów". Irving  Zisman (Johnny Knoxville) stał się wdowcem, co go bardzo ucieszyło. Radość nie trwała długo. Okazało się, że jego córka idzie do więzienia za narkotyki. Ktoś musi zawieźć "młodego" do jego ojca. I tak oto zaczyna się ten delikatnie rzecz ujmując "dziwny" film drogi.

     

    Co ciekawe, większość "aktorów" to przypadkowi ludzie, a kamery umieszczono w najróżniejszych miejscach (jeden z operatorów ukrywał się w podstawionym śmietniku)  Oczywiście większość rzeczy jest "podstawiona" (scena na weselu została uzgodniona z nowożeńcami, ich rodziny nic nie wiedziały), ale reakcje przypadkowych ludzi są prawdziwe i bezcenne. Humor nie każdemu przypadnie do gustu. Jeżeli podobają się wam ich numery z "dziadkiem", bawią was kontrowersyjne sceny (pogrzeb) - polecam.

     

    Ocena: 9/10

     

    Scena, którą mogę tutaj zamieścić (taka sobie). Za inne dostałbym po głowie :)

     

    Spoiler

     

     

     

    PS. NIE oglądajcie trailera. Zdradza zbyt wiele fajnych numerów. 

     

    Sekretne życie zwierzaków domowych - wydanie DVD. 

     

    To drugi po Minionkach film, który miał swoją premierę w Lidlu oraz kilku kobiecych magazynach (nadal dostępne w kioskach). Pisałem o nim tuż po powrocie z kina. Zaskoczyło mnie to, jak wersja językowa wpływa na odbiór całości. Dziś podniósłbym ocenę o 1pkt. "Sekretne życie..." odbiega jakością od "Zwierzogrodu" czy "Meridy walecznej" (uwielbiam :) ), ale nie oznacza to, że jest złym filmem. Co to, to nie. Spodobała mi się muzyka, szczególnie tytułowy utwór. Jeśli macie Lidl'a pod nosem lub dobrze zaopatrzony kiosk, polecam. Tym bardziej, że na DVD nie brakuje dodatków (raptem +/- 10 min niż na blu-ray). Dziś dałbym:

     

    Ocena 8/10

     

    "Welcome to NY" (w filmie jest nieco inna wersja, nie mogłem jej znaleźć)

    Spoiler

     

     

     

    • +1 1
  8. 1 minutę temu Rainbow Twister napisał:

     

    Ale emocje :D

      Ukryj zawartość

    Ciekawe jakie trzeba mieć zdolności.

     

    Ćwiczyć "na okrągło" [da dum tsss]. Szkoda, że nie wtargali tam opony od monster trucka. To by był skok. Powinni też zrobić konkurs lotów :lol: Najbardziej rozbawił mnie ubiór i tekst "tejo todo teda aki mes". "Sports kar todo teda aki mes". A żeby nie było, że off-top. 

     

    Jak NIE obchodzić się z petardami. Swoją drogą coś dużo tu Amerykanów i Rosjan.

    Spoiler

     

     

    Jak dla mnie drugi jest najlepszy. 

  9. 2 minuty temu Zirathel napisał:

    Chyba nie rozumiem :rainderp:

    Nick wywodzi się z łaciny (tak, zgrywam inteligenta) 

     

    Ja też nie rozumiem, ale: skoro jesteś porządnym chłopem, a wszystkie Ryśki to porządne chłopy, to nazwanie ciebie Ryśkiem nie powinno być obraźliwe. Tekst pochodzi z filmu Miś. Bohater jest też nazywany "Rysiem" czy "Misiem" - to ostatnie pozostawię forumowym klaczom :) 

  10. N: Zi... Ci... Ciekawy, ale język idzie na nim połamać. 

    A: "Idziesz czy nie, nie mam całej nocy". Luna jak to Luna, (prawie) zawsze wygląda dobrze

    S: "Przez te oczy zielone, zielone, oszaaalaaałem"... :lyrahappy:

    U: Nie znam, ale z postów wygląda na Ryśka (a wszystkie Ryśki to porządne chłopy )

    Spoiler

     

     

     

    • +1 3
  11. Było tego dużo. I to bardzo. 

     

    Tytuł: Star Wars Wojny Klonów: 200m

    Tagi: Non Pony, Adventure,

    Fabuła.

    Spoiler

    Opowiadanie w uniwersum serialu SW: Wojny Klonów. Fanfic miał przedstawiać alternatywną wersję początku wojny. Obi-Wan Kenobi mając serdecznie dość zachowania Anakina wpadł na pomysł przydzielenia jej ucznia. Liczył, że konieczność "opieki" zmieni go na lepsze. Pierwszą wspólną misją miało być zniszczenie fabryki Separatystów. Łatwizna, w zasadzie "młoda" i jej mistrz mieli trzymać się na uboczu. Niestety sytuacja szybko się skomplikowała. Generał Grievious zaskoczył wojska Republiki.  Łączność zerwana, siły Republiki zdziesiątkowane. Tytułowe 200m to długość jedynego mostu, który prowadził do "wytwórni blaszaków". Początkowo plan zakładał, że wystarczy zniszczyć wyjątkowo silne pole ochronne (w GW nie może go zabraknąć ;) ) Ashoka wpadła na inny. Ona odetnie zasilanie dla Separatystów, a Anakin zaminuje most minami EMP. Po powrocie do świątyni Jedi, Ashoka miała porozmawiać z Yodą. W trakcie pojedynku z Asajj Ventress miałaby wyczuć ogromną nienawiść u swojego mistrza. Planowałem też krótką rozmowę na temat przeszłości "Aniego" (utrata matki). 

    Problem: miały być trzy walki na miecze. Opisanie ich sprawiało ogromne trudności. Nie potrafiłem znaleźć odpowiedniej ilości synonimów dla słów takich jak "miecz". Opis był chaotyczny, niezrozumiały i nieciekawy. 

     

    Być może do niego wrócę. Póki co pracuję nad innym "niekucykowym". 

  12. Gwiazd naszych wina. 

     

    Główną bohaterką jest chora na raka nastolatka (Hazel). Nie licząc butli z tlenem nie ma przyjaciół (kto chciałby zadawać się z "chorybzdą"?). Na zajęciach terapeutycznych poznaje chłopaka. Oczywiście zakochują się w sobie, ale nie jest to n-ta historyjka oparta na schemacie: "pierwsze spotkanie > miłość > scena łóżkowa > kłótnia o byle co > pogodzenie się > happy end". Tutaj rolę zazdrosnej zołzy odgrywa rak. Co jakiś czas wraca i daje o sobie znać, ale zamiast skłócić zbliża bohaterów. I to jest największa zaleta. Przez cały czas towarzyszyło mi uczucie, że bohaterka może zacząć się dusić. Największa wada - zbyt dużo "lukru". Kilka sielankowych scen jest zbyt "bajkowych", wyglądają jak z "romantycznej" komedii dla nastolatków :/ Na szczęście cała reszta jest znakomita. Bywa zabawnie, ale i wzruszająco. Polecam

    • +1 1
×
×
  • Utwórz nowe...