-
Zawartość
1887 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Nightmare
-
Kiwnęła głową w prawo. Z mroku wyszedł Shining z Cadence. Trzymał na nich obu tarczę. Pewnie dlatego, że Cadence ma spory brzuch. Dobra, nieważne. Twi zrobiła kilka kroków w twoją stronę.
-
- Oddaj... Już! - krzyknęła. Zupełnie zignorowała twoje słowa. Widać, że jest nieźle wkurwiona. Ma ktoś maść na dól bupy?
-
Przez drzwi wkroczyła ciemność. Po chwili ta ciemność się rozstąpiła i wyszła z niej Twilight Sparkle w mrocznej zbroi. Zbroja wyglądała jak ciemność, która opływa i faluje na ciele Twilight. Zupełnie jak czarny ogień. Klacz trzymała w magii dwa fioletowe krótkie miecze. - Oddaj... Mi... Moje... DZIECI! - wycedziła, a ostatnie słowo krzyknęła.
-
Parę miesięcy później... Przez te kilka miechów niewiele się zdarzyło. Najpierw okazało się, że Dash nie zaszła, to trzeba było powtórzyć. Teraz zostało około miecha do narodzin dziecka. Poprawka: bliźniaków. Siedzisz sobie na tronie... Gadasz z klaczami... A to JEB, DRZWI Z RAMY WYPADAJĄ, ROZTRZASKUJĄ SIĘ NA POSADZCE!
-
Spojrzała w twoją stronę, dysząc. Następnie cię przytuliła. Chyba czas już spać...
-
Słyszałeś jej przytłumione jęknięcia. Czułeś jej języczek na swoim rogu. Po chwili doszła. Tobie jeszcze trochę zostało.
-
Jęknęła. Przyciągnęła cię do siebie i zaczęła lizać twój róg. Bardzo przyjemne...
-
Uśmiechnęła się. Raczej nie zmieni. Widać, że dla ciebie zrobi wszystko. Nawet wychowa dziecko. Tylko dziwny byłby ogierek z tęczową grzywą...
-
- Dobrze - powiedziała i cię pocałowała. LUDZIE, RADUJCIE SIĘ! DASHIE ZGODZIŁA SIĘ MIEĆ DZIECKO! Teraz tylko zdjąć zabezpieczenia...
-
Zamarła. - A nie za dużo masz na głowie? - zapytała z troską. Rządzenie państwem, czwórka dzieciaków od Twilight i do tego BlackJack...
-
- Tak? - zapytała, siadając. Spojrzała na ciebie z uśmiechem. Ciekawe, czy na ciebie nawrzeszczy, walnie, czy po prostu wyleci przez okno...
-
Jęknęła i też doszła. Po wszystkim uśmiechnęła się do ciebie i pocałowała. Następna rundka?
-
Zachichotała i jęknęła. Nie otworzyła oczu. Wciąż się uśmiechała.
-
Dash pojękiwała coraz głośniej. Przymknęła oczy. Odwzajemniała pocałunki w usta. Przyjemność przeszkadzała jej w lizaniu twojego rogu.
-
Dashie pocałowała cię i zamruczała. Czułeś mięśnie jej skrzydeł pod piórami. Zadrżała.
-
Ona zaczęła szybciej lizać twój róg. Uśmiechnęła się.Jej skrzydła się napięły.
-
Zamruczała. Zaczęła powoli lizać twój róg. Przyjemne to to.
-
Po chwili byliście już przy łóżku. Dashie odwzajemniała pocałunki, tuląc cię.
-
- To może coś porobimy? - zapytała, uśmiechając się. Chyba zrozumiała. Pocałowała cię.
-
- Połaziłam sobie, polatałam, przegoniłam chmury... Norma - powiedziała, przytulając cię. Łazienka czy łóżko?
-
Mimo, że patrząc na jej psychikę, to nie będzie chciała walczyć. Jakoś ćwiczyłeś do wieczora. Wtedy pragnienie stało się jeszcze większe. Tym bardziej, że do sypialni wraz z tobą weszła Dash.
-
Ile można się uczyć? W końcu poszła się pobawić, a tobie się zachciało... Echem...
-
Jakoś uczy się czytać, cho z trudem, jej charakter pisma pozostawia wiele do życzenia.
-
Po paru minutach byłeś już najedzony. Deli też. Lily poszła do swojej rzeźni, a Deli do biblioteki, pouczyć się czytać i pisać. Wait... WHAT?!