Pokiwał głową. Uśmiechnął się, chyba pierwszy raz przy tobie, a następnie zabrał dokumenty i resztę rodzinki. Jakiś strażnik wrzucił ci przez otwór w drzwiach pudełko z breją.
- Masz. Go. Podpisać - warknął ojciec Twi.
- Pomyśl o Twilight - wtrąciła się jej mama. - Opowiedziała nam o twoich problemach z utratami kontroli nad emocjami.
Matka Twi podeszła do niej i zaczęła coś do niej mówić. Za to ojciec splunął w twoim kierunku.
- Ty gwałcicielu, morderco, szaleńcu... - wypluwał obelgi. - Chcemy, żebyś podpisał... Pewien dokument - powiedział, wyciągając papiery.
To nie byli strażnicy z jedzeniem. No i szczęście, bo po tej brei masz gazy. To są dwa rodzaje śmierci w tym więzieniu... Z głodu lub braku tlenu. Wracając, byli to rodzice Twi i ona sama. Alicorn stanęła z boku i usiadła. Wlepiła spojrzenie w podłogę.
Strażnik wygonił Twi i Deli z lochów. Światła zostały zgaszone. Zapadła cisza przerywana tylko co jakiś czas śmiechami pijanych strażników...
[speed]
Obudziłeś się kolejnego dnia. To już trzeci dzień w celi. Obudził cię odgłos kopyt trzech kucyków. Zaburczało ci w brzuchu.
Twilight wyglądała, jakby była na krawędzi płaczu. Zanim zdążyła coś powiedzieć, jakiś strażnik kazał jej iść. Jest już za późno na odwiedziny. Deli chciała wejść do celi z powrotem, by być z tobą.
- Czyli to ty... - powiedziała Twi. - W końcu Capo sam by się nie udusił tym - dodała.
- Wiesz może, co to powoduje? - zapytała. Stara się znaleźć jakiś dowód, że nie zabiłeś ich z własnej woli.
Nadeszła Twi wraz z dwoma strażnikami. Jeden otworzył drzwi celi.
- Wyłaź - warknął do Delicate. Drugi zwrócił się do ciebie.
- Ty nie - powiedział z szyderczym uśmiechem.
Twi przytuliła Deli. Strażnicy sobie poszli.
- Możesz mi wyjaśnić, co się tu dzieje? - zapytała Twi.
Możecie próbować ucieczki... Ale Lucy nie radzi. Za próbę ucieczki kara jest natychmiastowo zmieniana w karę śmierci. Usłyszałeś odgłos kopyt na korytarzu.
Mała podeszła do drzwi celi. Konkretniej: do dziury w drzwiach, przez którą podawane jest więźniom jedzenie. Wciąż trzymając kopyto w buzi, wystawiła głowę na zewnątrz.
Pewno ją zamknęli z tobą za zaatakowanie strażnika... Mała nawet nie zwróciła uwagi na to, że wyjąłeś jej igłę, ani na to, że zaczęła jej lecieć krew. Wsadziła sobie kopytko do buzi i cię przytuliła.
Celestia wciąż miała ten poważny wyraz twarzy.
- Zostajesz skazany na pozbawienie wolności. Na czas... Nieokreślony - powiedziała. - Nieważne, jakie, morderstwo jest morderstwem.
Po chwili strażnicy ciągnęli cię już do podziemi zamku.
Deli jeszcze raz spróbowała się na nich rzucić. Jeden ze strażników odrzucił ją kopniakiem w tył. Inny dał ci w potylicę i zapanowała ciemność...
Obudziłeś się w sali tronowej, utrzymywany w pionie przez dwóch strażników. Przed tobą stała Celka.
- Czy masz coś na swoją obronę? - zapytała z powagą.
Deli i tak skakała za nimi. Dopóki nie padła bezwładnie na ziemię. Strażnicy się tym nie przejęli, tylko rzucili się w pogoń za tobą. Zagapiłeś się do tyłu i jebnąłeś łbem o ścianę. Zobaczyłeś gwiazdki i po chwili już byłeś skuty. Kątem oka widziałeś mały fioletowy kształt, który próbuje wstać i upada.
Podczas uciekania coś zauważyłeś. Każdy członek waszej rodziny ma kiedyś Rage. Niby Deli to mała klaczka. A właśnie wskoczyła wkurzona na jednego ze strażników. Ukłuła go igłą do szycia w zad i zaczęła okładać go kopytami. Reszta strażników przerwała bieg za tobą by uwolnić towarzysza.