-
Zawartość
1887 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Nightmare
-
I skończyłeś. ale problem. Gdy miałeś dołożyć ostatnią część, coś odrzuciło cię na podłogę. Poczułeś pierścień antymagiczny na rogu. Dookoła kopyt zacisnęły się kajdany.
-
Zzzzz... Śniła ci się Twi... Związana... Krzycząca i jęcząca... Nieźle... Gdy się obudziłeś, znów pomyślałeś o Lunie w schowku. Można by jej użyć ponownie...
-
Czułeś się śpiący po zabawie. Zaniosłeś Lunę do jakiegoś schowka, zabezpieczyłeś magią i zakneblowałeś. Jeśli Lucy nie będzie chciała, to możesz wykorzystać Lunę.
-
To by było dla niej najlepszą karą... Jeśli się zabezpieczysz, to nie będzie dowodów... Wściekłość Luny już nie może być wyższa.
-
Zanim zabrałeś się do konstrukcji, twój wzrok znowu spoczął na Lunie. A może by tak...?
-
Spojrzała na ciebie spojrzeniem typu: "Spróbuj, a zabiję". - Głodna jestem - powiedziała. I wyszła. Zostałeś sam z nieprzytomną Luną.
-
Lucy chyba nie zrozumiała. Ale nic nie powiedziała. Po prostu wyszła po coś do jedzenia. Nie czułeś głodu.
-
Nagle stanąłeś i mimowolnie obróciłeś się w stronę Luny. Want it, need it, want it, need it...
-
- Ty szaleńcu! - wrzasnęła Luna. Zaraz potem została ogłuszona przez Lucy. To byłby idealny moment na zabawę...
-
Słyszałeś krzyki wściekłości Luny. Coś w tobie znów podawało propozycję zgwałcenia jej. Za atak i próbę wydania Celestii.
-
I coś ją z ciebie zrzuciło. Konkretniej Lucy z rozczochraną grzywą. Luna uderzyła w ścianę i upadła na podłogę. Próbowała wstać. W tobie znowu odezwała się ochota zabawienia się nią...
-
Lucy śpi sobie. - To za atak - warknęła i ucisnęła mocniej. Czułeś się, jakby ktoś wbijał ci igły w całe ciało.
-
Po chwili już leżałeś na podłodze. Luna ucisnęła jakieś mielsce na szyi. Nagle poczułeś tępy ból w całym ciele. Przez to jedno naciśnięcie. Po chwili już leżałeś na podłodze. Luna ucisnęła jakieś mielsce na szyi. Nagle poczułeś tępy ból w całym ciele. Przez to jedno naciśnięcie.
-
- Nie masz - powiedziała. - Wypuść mnie w TEJ CHWILI! - warknęła. Pierwszy raz widzisz wkurzoną Lunę... Wkurzoną, bo jest bezsilna. Może ten jeden raz...?
-
- Najpierw mnie puść - warknęła. Hmmm... W zasadzie perspektywa zgwałcenia jest nawet okay... Chyba, że wolisz karę śmierci z kopyt Luny za sam atak.
-
Po chwili Luna już leżała na podłodze, szarpiąc się. Nadeszła cię ochota, by się nią zabawić... Za próbę zaatakowania cię.
-
Podeszła do ciebie z rozłożonymi skrzydłami. Eeeee... Nie ma z nią strażników. Sama Luna nie ma kajdanek. Więc... Gdyby ją wziąć z zaskoczenia...
-
Nie mamunia. Cień się nie rozstąpił. Po chwili wyszła z niego Luna. Wszystkie światła zamrugały, jakby miały zgasnąć przez jej obecność.
-
Emmm... Eeeeeeee... Zobaczyłeś nienaturalnie czarny cień w kącie. Światło nie jest aż tak słabe. Emmm... Eeeeeeee... Zobaczyłeś nienaturalnie czarny cień w kącie. Światło nie jest aż tak słabe.
-
Pewno będzie tak jak wcześniej myślałeś. Niby rezygnuje, a w nocy okres. Tak, czy siak, zasnąć nie możesz.
-
[ciach] Po tym wszystkim leżałeś na łóżku. Lucy już spała wtulona w ciebie, ale ty nie mogłeś zasnąć. Byłeś zmęczony, ale nie mogłeś.
-
No to ruszyłeś. Gdy wszedłeś, Lucy już leżała na łóżku. Dziwne, przed chwilą była przy stole...
-
Po chwili kanapka była już w twoim żołądku. Mniam... Nawet nie zwróciłeś uwagi na to z czym była. Za to powoli robi się wieczór... Pamiętasz o umowie Lucy?
-
- Od Papillon - odpowiedziała, jakby nigdy nic. Nawet obok leży torba papierowa z kanapką dla ciebie... Czyli mama jednak cię nie śledziła. Robiła wam żarełko.
-
Nie zaatakowała. Jadła sobie spokojnie kanapkę. Wait... Skąd ona ma kanapkę? Wokół tylko kaktusy, a z kaktusowego mięska raczej nie zrobisz chleba.