-
Zawartość
1887 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Nightmare
-
Nie doradziła. Odeszła i spojrzała w okno. - Nie mogę z tym pomóc... Ale chcę cię przeprosić... - powiedziała.
-
- Emm... Okay - powiedział. - To idziemy? - zapytał.
-
- Brak możliwości wyleczenia - pokazało się na ekranie. Capo przekrzywił łeb pytająco.
-
- Jasne - powiedział z uśmiechem i przybił ci kopytko. Topór wojenny zakopany.
-
- Ale... Czemu od razu na mnie z tymi słoikami naskoczyłeś? - zapytał.
-
Po godzinie Capo już był zdrowy. Wyszedł chwiejnie z pomieszczenia. Zobaczył ciebie i od razu zaczął wyglądać na bliskiego płaczu.
-
Ktoś jeszcze dolał wody. A ten stan to ci Lucy powiedziała, że zjadł owoc ze swojego ogrodu. Roślinek ozdobnych się nie je.
-
Za godzinkę będzie już poskładany. Przypomniałeś sobie ten słoik, którego zawartość wylałeś na łeb Capo.
-
- Przydaj się na coś i zanieś go do Lost Hills. Jeszcze żyje - powiedziała. Lily znów szturchnęła Capo.
-
Lily zaczęła z kimś tam rozmawiać. Pewnie z Lucy. - Allan, chodź tu - powiedziała Patyczkowa.
-
Lily zamknęła mu drugie oko i przyłożyła mu kopyto do szyi. Machnęła parę razy mu drugim kopytem przed oczami.
-
Jeśli zrozpaczone spojrzenie wbite w przestrzeń można uznać za w porządku... Lily zamknęła mu jedno oko. Brak reakcji.
-
Lily zdjęła kołdrę. Capo leżał na grzbiecie z głową wciśniętą w poduszkę. Lily znowu trąciła kopyto. Nic.
-
Wszystko było takie jak przy twoich odwiedzinach. Tylko, że spod kołdry wystawało jego przednie kopyto. Lily przylazła z tobą. Trąciła kopyto. Lekko się zakołysało i znowu zamarło. Zero reakcji właściciela.
-
Wypadło na Lily. Poszła sprawdzić, co u niego. Wróciła po paru minutach. - Tata, lepiej tam do niego skocz - powiedziała.
-
Lucy była jakaś dziwna. Bez słowa wysyłała słoiki w próżnię. - Może wyślij kogoś do Capo - powiedziała, gdy skończyliście.
-
Nic cisza. Niby przytomny, ale wiadomość nieodebrana. W domu zauważyłeś Lucy. Dematerializowała słoiki, które wcześniej znaleźliście.
-
Potrząsałeś nim, ale nic. Tak, jakby spał, albo był nieprzytomny, mimo, że Lucy twierdzi, że tak nie jest.
-
"Nie miałem bladego pojęcia o twoich pieprzonych słoikach Capo" Tyle było na karteczce.
-
Zastałeś go zakopanego pod kołdrą już w swoim domu. Nawet kopyto nie wystawało, po prostu całkowicie przykryty. Na stoliku obok leżała złożona kartka z twoim imieniem.
-
- Juz nie - powiedziała. - Capo mi powedzał, ze tata chcał go zabic - powtórzyła.
-
- Moze niech tata mu powie? - zaproponowała Deli. Przytuliła cię.
-
Mała chyba niewiele zrozumiała. - Capo smutny. Capo mówił, że tata chciał go zabic - powiedziała.
-
- Co sie tata dzieje? - zapytała jeszcze. - Tata? - powtórzyła. Zaczynało się to robić z lekka wkurzające.
-
- Dlacego? - zapytała znowu. Nie wiadomo, czy to ciekawość, czy ktoś inny kazał.