-
Zawartość
1887 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Nightmare
-
Nagle oczy wywróciły mu się wgłąb czaszki i dowódca stracił przytomność.
-
Żołnierz uśmiechnął się do nadbiegającego ciebie. Następnie wyjął zakrzywiony nóż i przyklęknął przy Twilight.
-
Z mecha wylazł dowódca FEAR. Kopnął Twilight w brzuch. Ona zwymiotowała, po części krwią. Wtedy udało ci się jakoś zrzucić sieć.
-
Nie zdążyła. Z boku nadbiegł mech, a Twi poleciała pod kolumnę, odrzucona przez jego kopnięcie.
-
Twi pokiwała głową. Jednak, gdy wybiegłeś, od razu zauważyłeś, że ludzie już się z zebrami nie cackali. Zaczęli więzić je w stalowych siatkach. Jedna spadła prosto na ciebie. Zobaczyłeś Twilight z nożem biegnącą na ciebie w celu rozcięcia sieci. Zupełnie jak w twoim śnie.
-
Twilight ruszyła w stronę wejścia do podziemi wraz z Boltem.
-
Twi pokiwała głową. - Gdzie odłożymy dzieci? - zapytała. Lily wyjątkowo nie spała, a wyglądała, jakby chciała komuś przyłożyć.
-
Ani nie wygrywają, ani przegrywają. Ludzie z początku zdziwili się, że nie sieją strachu. Potem się opanowali i na przemian strzelali i bili nożami.
-
Nie miało. Zebry nie robiły takich, bo wolały zginąć niż uciekać.
-
Nic. Twilight nie mogła was teleportować. Sama nie wiedziała czemu.
-
Nawet jeśli, to jej nie zauważyłeś. Całe miasto było otoczone, jeśli nie żołnierzami, to ogniem. W niektórych miejscach stali ludzie z granatami, najwyraźniej na wszelki wypadek.
-
Kate naciągnęła mocniej kaptur na twarz i ruszyła z powrotem do miasta.
-
Nie mogliście uciec. Najwyraźniej ludzie planowali dobrze ten atak, bo w jednej chwili dookoła miasta zapłonął krąg ognia.
-
- Nie jesteśmy tak słaby jak ci się zdaje - powiedziała i ruszyła do walki wraz z jej żołnierzami.
-
- To w Papua New Whinney. Na wschód! - krzyknęła. Pierwsze oddziały zaczęły strzelać. Zwykłe naboje nie przebijały zbroi zebr. Jedynie kołki w nich tkwiły, ale nie czyniły większych szkód.
-
- Ognia! - krzyknęła. Grad płonących strzał zasypał FEAR. - Nie mamy zamiaru porzucić naszych.
-
Ona już nie była tą kruchą zebrą w sukni, którą widzieliście parę godzin temu. Miała na sobie lśniącą zbroję odbijającą światło księżyca. Wydawała rozkazy strażnikom.
-
Twilight zatrzęsła się pod wpływem kolejnego trzęsienia. To rakiety rozbijały się o ściany zamku.
-
Ku miastu szła właśnie armia ludzi. A na jej czele stał wielki mech. Wyglądał zupełnie jak ten z twojego snu.
-
Nagle cały zamek się zatrząsł, łącznie z balkonem.
-
- Nie musisz - powiedziała.
-
- Nie - powiedziała.
-
- Nie ważne - powiedziała i cię przytuliła.
-
W końcu Twilight cię pocałowała.
-
Twilight milczała. Jakby nie mogła znaleźć słów w odpowiedzi na twoje.