- Moi koledzy zatrzymali ich wszystkich zaraz po wyjściu z windy. Dwóch ogierów było nieprzytomnych, jeden się stawiał. Ten jeden został uśpiony, wszystkich wsadzono do aresztu. Gdy potem zaszedłem tam po nich, wszyscy byli przytomni, ale jeden zniknął. Nie było śladów, by wyłamał drzwi, zamek był cały i nietknięty. Strażnik powiedział, że siedział tam całą noc, klucze miał w zębach, bo to ziemski. Około północy usłyszał coś w bocznym korytarzu, wyszedł tam na minutkę, a gdy wrócił, nie było już jednego - powiedział. Wyjął z szafki kilka torebek i zaczął robić spaghetti.