(Chyba to Kapi decyduje, czy udało ci się go podnieść lub zmiażdżyć tamtego. O ile mi wiadomo, trzeba w takich sprawach poczekać na MG, aby się dowiedzieć, czy to się udało.)
- Dobrze. Nie trzeba - powiedziała, odpowiadając na oba pytania jednocześnie. Przez okno do domu wleciał Batty, trzymając coś... Czy to oko?! Wyglądało na to, że trzymał oko kucyka w łapkach. Czerwone ślepie (ślepko?) gapiło się w podłogę nieobecnym wzrokiem.
- To stąd ten szkielet na wpół zakopany w ogródku obok? - zapytała. Nie zwróciła uwagi na delikatność twojego kopyta, po prostu usiadła na kanapie, wciąż lekko osłupiała.
Każdy trzymał jeden z lepszych karabinów (nie znam się na nazwach, ale dam obrazek w spoilerze), a do tego po kilku granatach wybuchowych wystających z toreb.
Na ulicy widać było kilka zakrwawionych kuczych ciał i kilku rannych próbujących doczołgać się do najbliższych budynków. Rozległ się kolejny strzał i z nieba spadł jakiś pegaz.
Poke spojrzała na malucha, który wylazł z pudła. Po chwili po domu rozległo się głuche łup! gdy Pokemona zemdlała. Skorpionek spojrzał na ciebie z miną "Coś zrobiłem nie tak?"
Poke weszła zdyszana do pokoju. Maluch wpadł do pudełka zanim zdążyła go zauważyć.
- Mogli by... Pisać w tych... Zleceniach, że... Mieszkają na najwyższym piętrze... - wysapała. Po chwili coś przykuło jej uwagę. - Co to za karton?