Szliście kilka minut ścieżkami, aż doszliście do małej, wiejskiej chatki nad strumykiem. Jednak wzrok przyciągały norki. Duże, małe, średnie. Na drzewach były domki dla ptaków. Wszędzie były zwierzątka.
Jej źrenice zwężyły się.
- Próbujesz. Mnie. Namówić. Do zostawienia. Mego ludu. Na pastwę losu. - wysyczała. Uderzyła w kryształ wiszący obok. Do sali weszli strażnicy i wycelowali rogi w ludzi Gandzi.