Skocz do zawartości

lurasidone

Brony
  • Zawartość

    496
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Posty napisane przez lurasidone

  1. Mam wejść na drzewo? Dobrze! W sumie to to drzewo nie wygląda na szczególnie dobre do wspinania się, ale warto spróbować. Zmierzyłem je wzrokiem. Oto drzewo, mój przeciwnik! Baaaaczność! Stanąłem około dwóch metrów przed nim i rozpędziłem się. Musiało to wyglądać nieco zabawnie, kucyk biegnący prosto na drzewo. Moje kopyta ugięły się, byleby wybić się jak najwyżej. Skoczyłem i oplotłem nimi pień. No ładnie! Trzeba się jakoś wspiąć. No dobra...do góry! Szło mi to w miarę sprawnie, ale zacząłem się męczyć gdy dzieliła mnie jeszcze spora odległość do gałęzi, na której leżała Green. Hm...magia! To jest to. Wokół całego mojego ciała pojawiło się pole zaklęcia lewitacyjnego, które unosiło mnie w górę ku odpowiedniej gałęzi.

  2. - Skarbie, ja wziąłem ze sobą wszystko, tylko nie namiot! - odkrzyknąłem jej. W sumie chyba rozmawiamy trochę za głośno. Większość kucyków już położyła się spać. To musiał być dla nich bardzo męczący dzień! poza tym nie wydawali się zadowoleni. Ale dlaczego?! Przecież wpadnięcie w taką śmieszną roślinę jest zabawne! I nie zdarza się na co dzień. Trzeba mieć coś w rodzaju łudu szczęścia żeby być akurat tym kucykiem, który wpakuje się w tak bardzo widoczną roślinę. Haha, przecież to dziwne. Idziesz, idziesz, idziesz i wchodzisz w takie kwiatki! Tak oto od dziś wiadomo, że lepiej nie patrzeć pod nogi, tylko przed siebie!

  3. Jakoś tak nie chciało mi się spać. Mimo kilkukilometrowego podskakiwania celem odnalezienia mojej drużyny nie chciałem po prostu leżeć. Przecież noc jest taka piękna! Nie rozumiem, czemu tyle kucyków jej nie docenia. Wcale nie jest taka ciemna, jak ciemna mogłaby być! Przecież jednak coś widać, to nie jest taka ciemna ciemność jak na przykład w jakiejś jaskini czy grobowcu. Ciekawe, czy pójdziemy do jakiejś jaskini? Albo może do grobowca? Yaaay. Byleby nas jakaś mumia nie zaatakowała. Ale wtedy trzeba będzie szybko uciekać. Ale może być fajnie! A może mumie są miłe? Nie wiem, nigdy nie spotkałem żadnej.

     

    Skierowałem się ku drzewu, na którym odpoczywała Green Flame. W sumie nie znałem bliżej żadnego ze współtowarzyszy w podróży. Czas wreszcie kogoś poznać, przecież takie samotne podróżowanie jest smutne, a ja nie chcę być smutny i nie chcę, żeby inni byli smutni! Przecież bycie smutnym jest smutne, a kiedy ma się z kim pogadać od razu robi się weselej. Więc na pewno warto z nią pogadać. Mam nadzieję, że jeszcze nie śpi. Rozmowa ze śpiącym kucykiem jest o połowę mniej fajna, bo ty mówisz, ale on ci nie odpowiada. To tak, jakbyś sam ze sobą rozmawiał, a to już jest dziwne! Hihi. Ale może być zabawne.

    - Hej, Green! Śpisz? - zawołałem do niej stojąc pod drzewem.

  4. *Księżniczka ponownie pojawia się w klasie. Wlatuje przez wielkie okno. Było one otwarte z racji pięknej, słonecznej pogody. Celestia składa swoje duże, białe skrzydła i patrzy na uczniów.*

    Wybaczcie, że nie zawsze mogę przychodzić na zajęcia, niestety mam wiele obowiązków. Wtedy wyręcza mnie któryś z moich asystentów. *Księżniczka uśmiecha się do stojącego przy katedrze Myhella*

    Macie bardzo ciekawe pomysły, widzę, że skłaniacie się w kierunku szeroko pojętej sztuki. Dobrze więc. Każdy z Was ma za zadanie napisać wiersz. Może być rymowany, może być też wierszem białym. Jeśli zaś chodzi o temat, niech nawiązuje do życia w Equestrii. Możecie zawrzeć w nim i Wasze spostrzeżenia, i fakty historyczne.



    Macie czas do czwartku, 6 czerwca.

  5. Kontynuowałem sączenie wina, rozkoszując się jego smakiem. Obiecałem Green, że się z nią napiję. Więc dobrze, jak pić to pić. Zaserwujmy sobie długą noc i ciężki poranek. Raz się żyje. Dopiłem flaszkę i zwróciłem się do barmana:

    - Istnieje taka możliwość, żebyśmy dostali kilka flaszek za darmo? Niestety nie mamy już pieniędzy, a trzeba się jakoś odstresować. Rozumie pan...doniesiemy należność jak tylko zdobędziemy nieco funduszy. Chciałbym się napić razem z koleżanką, ale ona ma zdaje się mocną głowę, więc będzie trzeba dużo wiśniówki...

  6. Wziąłem je, podziękowałem i ponownie podszedłem do lady.

    - Poproszę wiśniówkę i kanapkę ze stokrotkami. - sprzedawca poprosił o trzynaście monet. Osiem za flaszkę i pięć za kanapkę. Ceny idą w górę...szczególnie w podziemiu. Podałem mu je. Wziąłem butelkę i kanapkę, po czym usiadłem obok Green Flame. Kanapkę zjadłem w bardzo szybkim tempie. Zaspokoiło to nieco mój głód. Rzuciłem okiem na klacz po czym otworzyłem butelkę. Pociągnąłem łyk. Charakterystyczny, gorzki smak wina rozpłynął mi się po gardle. Dawno nie piłem. Miłoby teraz było nieco oderwać się od napiętej atmosfery rewolucji.

  7. - Również pójdę coś zjeść - powiedziałem, idąc w kierunku baru. Podszedłem do lady, ale po chwili zorientowałem się, że nie mam monet. Tia, jasne. Wziąłem wszystko tylko nie pieniądze. Głód hardo mi dokuczał. Rozejrzałem się po kucykach naokoło. Dostrzegłem Green Flame, która siedziała gryząc kanapkę i popijając wiśniówkę z flaszki, Podszedłem do niej i bez wahania zapytałem:

    - Możesz mi pożyczyć trochę monet? W zamian mogę się z Tobą napić...

  8. Mimo tego, że poruszałem się podskokami nie męczyło mnie to zbytnio. Dziwne, bo nigdy, zarówno we wczesnej młodości jak i później nie przywiązywałem większej wagi do kondycji. Nie było mi to po prostu potrzebne. A teraz...zaraz. Gdzie oni się podziali? O nie! Zgubili się...albo to jak zgubiłem ich! Fakt do ustalenia, zresztą jakie to ma znaczenie? Z pewnością mnie szukają! Nie, to ja powinienem poszukać ich! Nie...a może poszukajmy się nawzajem? Ale wtedy możemy się minąć....las jest bardzo duży, trudno by było wpaść na nich przypadkiem, nawet jeśli szukalibyśmy się nawzajem! Oh...szkoda. Więc podejmę wszelkie wysiłki, by odnaleźć drużynę idącą po Złote Jabłko! W sumie ciekawe co będzie, kiedy już tam dotrzemy? Czy da się zjeść Złote Jabłko? Jak smakuje? Jak jabłko czy jak złoto? Albo jak złoto z jabłkiem! Taaaaak! Nigdy nie jadłem złota, nie mówiąc już o złocie zmieszanym z jabłkiem!  To musi być ciekawe! Czy pozwolą mi spróbować Złotego Jabłka? Byłoby wręcz uberprzewspaniale! Ciekawe, czy jest takie słowo. Zresztą czy to ważne? No jasne, że nie ważne! Przynajmniej wiadomo o co chodzi. I jak ładnie brzmi! Może zajmę się tworzeniem nowych wyrazów? To musi być bardzo ciekawe zajęcie. Iść na wschód, na zachód, na południe czy na północ? Zresztą skąd mam wiedzieć, gdzie idę. Nic tu nie widać! - zacząłem się śmiać na całe gardło, nie przerywając raźnego podskakiwania w kierunku przeciwnym niż ten, którym miałem zamiar iść na początku. To takie zabawne! Może będę miał szczęście i trafię na moich towarzyszy?

  9. - Nie można z góry zakładać najgorszego. - postanowiłem przejąć inicjatywę. Graphit już dojść się nagadał. - Shadow co prawda nie wie, jak wygląda Pokemona. Ale my wiemy. Każdy z nas w swoich wspomnieniach ma zapisany jej bardziej lub mniej wyraźny obraz. Dalej można kombinować. Nie wiem, czy jest tu jednorożec na tyle potężny i zdolny wytrzymać ogromny wysiłek włożenia komuś to głowy swojego wspomnienia. Jest tez inna możliwość, która wydaje mi się bardziej prawdopodobna w użyciu. Mówię tu o Zaklęciu Projekcji, polegającym na wyczarowaniu dowolnej klatki ze swoich wspomnień. Można to zrobić w powietrzu, wtedy hologram magiczny jest wyraźniejszy, ale nie ma oparcia. Sugeruję więc znaleźć jakąś w miarę płaską ścianę. To zaklęcie też kosztuje dużo mocy magicznej, ale możemy połączyć siły. W tym celu trzeba znaleźć 'kadr z Pokemoną, który widziało kilka kucyków, najlepiej stojąc mniej więcej w tym samym miejscu, żeby kąt widzenia był dobry.

  10. Na mojej twarzy pojawił się ledwo dostrzegalny uśmiech. Ależ mylisz się, Macintoshu. Zawsze jesdroga powrotna. Tak zwany transport własny. Czy to drogą powietrzną, morską czy może jeszcze lądową.

    W milczeniu obserwowałem wysiłki jednej z klaczy, która próbowała wyciągnąć jednego z kucykow, który miał pecha utknąć w jednej z beczek. Jak na razie była to najciekawsza rzecz dziejaca się w pobliżu, nic więc dziwnego, że przykuła moją uwagę.

  11. Szybko prześledziłem wzrokiem twarze zebranych. Część była mi znana z widzenia, reszty w życiu na oczy nie widziałem. Były tu kuce w bardzo różnym wieku, nieliczne można było uznać nawet za dzieci. Ciekawe, czy wytrzymają tak długą i wyczerpującą podróż. Rzuciwszy okiem na mapę stwierdzam, że trasa jaka nas czeka jest dłuższa od odległości, jaką niejeden kucyk przebył przez całe swoje kilkudziesięciuletnie życie.

    Przejrzalem mój ekwipunek sprawdzając raz jeszcze, czy na pewno mam wszystko, co uznałem za słuszne zabrać ze sobą. Najprawdopodobniej miałem wszystko, jeżeli o czymś zapomniałem okaże się to dopiero w podróży.

  12. - Hola, hola. - parsknąłem śmiechem słysząc słowa Green Flame. - Mam lepszy pomysł niż wycieczka na powierzchnię. Chciałbym, żebyście jeszcze pożyli, a powrót na główne ulice miasta to samobójstwo. Zostajemy tutaj, wszyscy, bez wyjątku. Mam pomysł, jak ściągnąć tu Pokemonę, Mam nadzieję, że pamiętacie, w którym dokładnie miejscu się schowała. Bardzo to pomoże - przerwałem, by po chwili kontynuować. -  Dzięki magii jednorożce są w stanie przekazywać sobie wiadomości. To coś w rodzaju rozmowy. Im większa odległość tym trudniej zaklęcia użyć, im większa wiedza na temat położenia odbiorcy wiadomości tym większe szanse, że dotrze...bez zakłóceń. W ten sposób możemy przekazać klaczce w jaki sposób dotrzeć do nas. Jedynym minusem jest fakt, że to zaklęcie zużywa sporo energii, ale w tym wypadku nie jest to przeszkodą.

  13. *Do klasy wchodzi Księżniczka Celestia. Staje za katedrą i uśmiecha się przyjaźnie do swoich uczniów*

     

    Witajcie po długiej przerwie. Dobrze jest widzieć Was wszystkich...albo prawie wszystkich. Mam nadzieję, że ci uczniowie, których brakuje w klasie niedługo się zjawią. Zajęcia ponownie będą odbywały się tak jak wcześniej, ale na początek...

     

    *Księżniczka wyciąga zza katedry półmisek wypełniony ciasteczkami. Są jeszcze ciepłe, widać niedawno zostały wyciągnięte z pieca. Każde z ciastek zostaje otoczone zaklęciem lewitacji i pojawia się przed uczniami. Każdy z nich dostaje po dwa smakołyki*

     

    Dzisiaj mam dla Was coś specjalnego. Najpierw jednak chciałabym, żebyście opowiedzieli mi, jak było na biwaku. 

  14. Uniosłem lekko głowę, rozglądając się. A więc byliśmy w jaskini? Jak miło. Nie byłem pewny, czy spróbować się podnieść, czy też może zostawić sobie tą 'przyjemność' na później. Niestety, najprawdopodobniej ominęło mnie bardzo wiele. Z głównych ulic Canterlot przenieśliśmy się do podziemi, które niekoniecznie znajdowały się pod owym miastem.  Poproszę któregoś z moich towarzyszy, by opowiedział, co się działo. Ale to później.

    Ból przeszkadzał, ale nie przejmowałem się tym. Oblizałem suche wargi uświadomiwszy sobie, jak bardzo chce mi się pić. Na szczęście klacz mówiła coś o źródle wody.

×
×
  • Utwórz nowe...