Dotyk ptaszka był gorący i kojący, jednakże ból wydawał się nie ustawać. Miałem wiele pytań do ptaka, jednak najpierw priorytety. Clover, nie przyzwyczajona do warunków polowych, zaczęła już odczuwać trudy tej wyprawy. Trzecia zasada dobrego karawaniarza brzmi "Staraj się by każdy uczestnik karawany dobrze się czuł" Dlatego położyłem pocieszająco kopytko na jej ramieniu i powiedziałem:
-Spokojnie Clover. Na pewno wszystko będzie dobrze. - starałem się pocieszyć roztrzęsioną klacz - Nam już nic się raczej się nie stanie. Jesteśmy na środku oświetlonej przez księżyc polany. Co miało już zaatakować to zaatakowało, a wiadomo, że nocne zwierzęta atakują z ukrycia. A nawet jakby coś miało się wyłonić, to napotka na mój wierny półtorak - Widząc, że mówiąc o niebezpieczeństwach niezbyt jej pomagam to postanowiłem zmienić temat - Olo i Silverleaf na pewno sobie poradzą, a Onyksis to także nie ułomek. zajmą się napastnikami i znowu spotkamy się przy naszym ognisku.
Po mojej przemowie zacząłem odwracać się w stronę majestatycznego ptaka, jednak przypomniało mi się i zwróciłem się jeszcze raz do Clover: Tak przy okazji. Wielkie dzięki za opiekę. Gdybym z tobą nie został to zgaduje, że wykrwawił bym się uganiając się za Silverleafem. Krótko więc mówiąc zawdzięczam Ci życie
W końcu zwróciłem się do feniksa: No cóz Indis, jeszcze nie mieliśmy szansy się poznać, więc pozwól że się przedstawię. Jestem Treasure Chest i raczej już wiesz, że jestem poszukiwaczem skarbów i kupcem. Ale to tyle formalności. Mam takie jedno pytanko i mam nadzieje, że mi na nie odpowiesz. Co cię łączy z Silverleafem, albo może Mellionem? Kiedy odezwałaś się w lesie to nazwałaś go ukochanym. - zapytałem z wielkim znakiem zapytania na twarzy