Skocz do zawartości

Salmonella

Brony
  • Zawartość

    388
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Salmonella

  1. - B-b-byłeś? B-byłeś we mnie zakochany? - wyjąkałam. Bardzo chciałam wierzyć, że pegaz zwyczajnie się przejęzyczył, ale wiedziałam, że to nieprawda. Jeszcze przez chwilę popatrzyłam na znikającą w oddali sylwetkę, po czym wróciłam do pracy. Przez łzy ledwie widziałam zielone nasiona w moich kopytkach, ale po pół godzinie skończyłam robotę. Wytarłam oczy i poszłam poszukać Applejack.

  2. Powiodłam zrezygnowanym wzrokiem po obecnych.

    - To on tu rozdaje karty i chyba wszyscy się o tym mocno przekonaliśmy. Czegokolwiek on i ta jego Neferet od nas chcą, nie ma sensu przed nimi uciekać. Ten świat najwyraźniej należy do nich. W końcu w jakiś sposób nas dopadną.

    Odetchnęłam i spojrzałam w stronę tajemniczego pegaza.

    - Jestem za tym, żebym z nim pójść. Zachować najwyższą czujność, ale pójść - teraz, a nie później, kiedy będziemy już do tego zmuszeni - popatrzyłam na towarzyszy, po czym znów uciekłam gdzieś wzrokiem. Nie miałam odwagi, żeby spojrzeć Grey'owi w oczy po tym, jak spanikowałam podczas jego potyczki z drugim pegazem. - Teraz wy zdecydujcie. Jesteśmy... drużyną?

    Właściwie, to nie do końca wierzyłam w to ostatnie. Kucyki przychodziły i odchodziły, nikt nie był w stanie tego powstrzymać. Czy w takim świecie dało się stworzyć jakiekolwiek trwałe relacje?

  3. Zastanowiłam się chwilę. - Ja jadę - powiedziałam w końcu i spojrzałam pytająco na pegaza. Kiedy jednak ten podniósł głowę, szybko odwróciłam wzrok. Zastanawiałam się, czy nie powinnam zostać choć jednego dnia dłużej i pomóc rodzinie Apple przy porządkowaniu bałaganu po burzy. Uznałam, że zapytam o to później Applejack... ale to już nie była sprawa Mista.

  4. Pokiwałam głową, wyszłam z domu i skierowałam się za stodołę.

    ~ Ciekawe, dlaczego się nie obudziłam... Zazwyczaj mam czujny sen... Applejack chyba nie jest zła, ona by nie potrafiła udawać. Gorzej z Mistem... Ta jego "er-di" reprezentuje element lojalności, a Mist pewnie myśli, że jestem jej totalnym przeciwieństwem... Nie wiem, nie wiem nic, co on sobie myśli? No i dzisiaj znowu odwiedzanie Rainbow - niby nie mam mu tego za złe, ale co, jeśli będzie chciał zostać, aż ta jego pegazica wyzdrowieje? Ehh... ~

    Gdy okrążyłam drewnianą budowlę, moim oczom ukazało się kilka sporych worków pełnych małych, zielonych kulek. Zauważyłam też coś w rodzaju drewnianej wanny, szerokiej, lecz dość płytkiej. Usiadłam i wzięłam w kopyta malutkie nasionko. Na początku było ciężko - nawet, jeśli udało mi się wyłuskać kuleczkę ze strączka, to ta pierwsza często wymykała mi się - ale po chwili nabrałam wprawy. Siedziałam w dosyć smętnym nastroju i zastanawiałam się nad tym, co zrobię, jeśli pegaz nie będzie chciał mi nadal towarzyszyć.

  5. Zawahałam się. - On... to chyba tylko moja paranoja - spróbowałam się uśmiechnąć. Applebloom przyszła mi z pomocą i zabiła niezręczną ciszę kilkoma głośnymi mlaskami i potężnym beknięciem. To nieco rozładowało atmosferę i zaczęliśmy rozmawiać o sprawach mniej przytłaczających. - No to co nam dzisiaj przygotowałaś, Applejack? - zapytałam, gdy na moim talerzu został już tylko ostatni kęs placka jabłkowego.

  6. // Yay, Twoja sygnatura psuje klimat. Mhroczny changeling lol nope.

    Zastanowiłam się chwilę.

    - Jeśli będzie chciał, to sam się przedstawi - odpowiedziałam. - Wolę nie ryzykować - dodałam z uśmiechem. Potem wstałam i, z o wiele mniej przyjazną miną, podeszłam do Grey'a, który wciąż trzymał ogiera. Stanęłam kilka kroków od nich i wbiłam w obcego pegaza badawczy wzrok.

    ~ Boi się? Wygląda raczej, jakby uważał, że panuje nad sytuacją. Dość ciekawe mniemanie jak na kogoś, kto jest trzymanym za gardło przez mocno zbudowanego i bardzo porywczego nieznajomego. ~

  7. Złapałam szklaneczkę ponczu i dokładnie zmyłam ostry posmak z języka. Potem przytuliłam... zostałam przytulona przez Pinkie na pożegnanie i wyszłam z jej domu. Dopiero teraz, w ciemności i chłodzie, poczułam, jaka jestem zmęczona. Pogalopowałam na farmę. Tam cichutko otworzyłam drzwi, przeszłam ostrożnie na górę i wślizgnęłam się pod kołdrę. Oczy same mi się zamykały, więc ledwie starczyło mi sił na sprawdzenie, czy Mist już jest.

  8. Gwałtownie zamrugałam. Czułam, że zrobiłam z siebie idiotkę. Teraz usiadłam i wzięłam przysmak w usta.

    Całkiem nieźle, lukier w miarę maskuje smak sosu... Trochę dziwna kompozycja, ale co tam...

    Przeżuwam... Lukier gdzieś ginie...

    PALI!

    - Bawisz się w robienie śmiesznych min? - spytała uradowana Pinkie. - Też znam kilka, popatrz!

    Teraz oprócz powstrzymywania się od wyplucia babeczki, musiałam jeszcze powstrzymywać jej samoistne wypadnięcie podczas mojego śmiechu. Pinkie naprawdę była niezwykła.

    // Czyli ogólnie, to jeszcze nic nie zrobiłam. Weź zdecyduj, Mistrzu.

  9. // Rainbow Ci wyszła RE-WE-LA-CYJ-NA, normalnie słyszałam w głowie jej głos!

    Zmarszczyłam czoło.

    ~ Tak, jakby chciała się mnie pozbyć... Nie, to znowu moja paranoja... ~

    Teraz walczyłam z wszelkimi podejrzeniami pojawiającymi się w mojej głowie. Byłam pewna, chciałam być, że to tylko moje fantazje. Wszystko, co mówiło co innego, od razu eliminowałam. Tak było i tym razem. Postanowiłam nie dawać się tak łatwo idiotycznym zmartwieniom.

    ~ Na świecie nie ma kłamstwa. Nie ma. Jeśli ona mówi, że Pinkie mnie szuka, to znaczy, że mnie szuka. Po prostu pójdę, dowiem się, czy różowa klaczka czegoś chce, a potem pójdę spać do Applejack.

  10. ~ A więc one istnieją... ~

    Zdecydowanie byłam pod wrażeniem - klacz całkiem bez ogródek przyznała się do bycia changelingiem. Nie czułam odrazy, raczej podziw - gdyby miała złe zamiary, pewnie ukrywałaby swoją naturę... Przynajmniej chciałam w to wierzyć. Zrobiłam kilka kroków w stronę klaczy i spojrzałam w stronę Grey'a.

    - Nie musisz odchodzić - powiedziałam, patrząc nieznajomej w oczy.

  11. - Wątpię... i nie mam teraz do tego głowy, przepraszam - odpowiedziałam. - Naprawdę nie wiem teraz, jak mogłabyś mi pomóc, wybacz. Ale dziękuję za... za wszystko - zdobyłam się na zmęczony uśmiech. Następnie wyszłam z biblioteki. Nie miałam zbyt dużej ochoty na towarzystwo innych kucyków... a już na pewno nie kucyków takich, jak Pinkie Pie. Mimo to nie chciałam wracać do domu i iść spać - może z jakiejś ukrytej przekory i chęci pokazania sobie, że nie potrzebuję Mista, aby dobrze się bawić? Jeszcze raz wyjęłam przewodnik.

  12. Wstałam i bez słowa podeszłam do Grey'a. Jego mina powiedziała mi wszystko. Skinęłam głową i pomogłam mu położyć wiotkie ciało Flame na ziemi.

    - To nie Twoja wina - powiedziałam tylko beznamiętnie. Naprawdę tak myślałam, ale wątpiłam, żeby udało mi się teraz przekonać go do tego w jakikolwiek sposób. Spojrzałam pytająco na alchemiczkę - wciąż liczyłam, że ostatnia nadzieja nie umarła.

    W tym momencie zorientowałam się, że nie jesteśmy sami. Odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam wychudłą, szarą klaczkę. Spod rozczochranej niebieskiej grzywy obserwowały nas czujne, skupione oczy. Rzuciłam zdziwione spojrzenie Grey'owi, który skinął głową. A więc... przyprowadził ją. Jeśli on komuś zaufał, to my też powinnyśmy... Inna sprawa, że miałam w pamięci skutki ostatniego "naskoku" na obcego przybysza. Nie chciałam, żeby znowu się tak skończyło... no i najwyraźniej była w tej samej sytuacji, co ja pewien czas temu.

    - Er - przedstawiłam się, choć nie byłam pewna, czy powinnam. Podjęłam jednak decyzję, że niezależnie od wszystkiego spróbuję chociaż zbliżyć się do klaczy. Właściwie... od początku wyprawy z nikim się bliżej nie zaprzyjaźniłam. Zastanawiałam się, czy gdybym to ja zaginęła, ktokolwiek wyruszyłby na poszukiwania... i nagle w to zwątpiłam. Przecież raniłam wszystkich... Grey'a... Zwłaszcza zniszczonej relacji z nim dziwnie żałowałam.

    - Kim jesteś?

    ~ O ile w tym miejscu ktokolwiek potrafi odpowiedzieć sobie na to pytanie... ~

    // Przypomnę, że kolejka ma być BEZ Siewcy, który wyjechał czy cUś... Zajrzyjcie do "Ogłoszeń".

  13. - Ja... ja otworzyłam to przez przypadek - speszyłam się. Na pewno nie było to miejsce, w które ja sama wysłałabym kogoś, kto chciały zwiedzić moje miasteczko. Mimo to zapamiętałam numer strony. - Wiesz, cała ta podróż wyczerpuje mnie psychicznie... a teraz, kiedy znalazłam coś, co jest dla mnie oparciem, i to mi ucieka...

    Spojrzałam zrezygnowana na Twilight.

    - Muszę po prostu pogodzić się z tym, że nie mogę nic zrobić.

    ~ A to dość bolesne dla kogoś takiego, jak ja... ~

    - ...i poczekać, aż pojutrze znowu wyruszymy. O ile Mist będzie chciał opuścić to miejsce.

  14. // Jakże mogłam tak podle to zignorować :D

    - Tak, może... - wymamrotałam. - Dzięki za wszystko. Pójdę już... - odwróciłam się w stronę schodów. - Gdybym tylko mogła być teraz z nim...

    Zaczęłam powoli schodzić na dół. Nadal się martwiłam, ale teraz przybrałam postawę bierną - byłam prawie pewna, że nie mogę niczego zrobić.

    ~ I jak zwykle kucyk ziemny ma się gorzej... Gdybym tylko miała skrzydła, takie, które pozwoliłyby mi poruszać się po chmurach... Eh, głupota. Co za idiotyzmy mi przychodzą do głowy... ~

    Wyciągnęłam przewodnik z torby i otworzyłam na losowej stronie.

×
×
  • Utwórz nowe...