- Najemnicy, którym uratowałem życie czasami brali to na pamiątkę. Zapomniałem, że nie jesteśmy na polu bitwy - zamyśliłem się - jestem lekarzem polowym. Moje miejsce jest wśród bitewnego zgiełku, a nie na statku. - spojrzałem na Zacharego - uprzejmość to cecha nabywcza. Wymaga charakteru. Ci go jednak brak - znowu spojrzałem na panią kapitan - tacy ludzie powinni zostać poddani anihilacji - powiedziałem szeptem. Wyjąłem latarkę, którą poświeciłem w oczy Victorii:
- Dalej jesteś w szoku. I to dość mocnym. Sama iść nie możesz. Normalnie bym cię poniósł, ale... - wskazałem na moją nogę - sam prostowałem - uśmiechnąłem się wyciągając do niej rękę.