- Dowodzenie najemnikami nie jest takie proste, co? - spytałem pani kapitan wstając i otrzepując się z łupinek orzechów. - I tak nie jest tak źle jak na niektórych jednostkach na których miałem przyjemność - tu wskazałem palcami na cudzysłów - służyć. Jacob sobie poszedł, także jednego psychola mniej. Były kapitan sobie jakoś radził - zapaliłem papierosa - mam nadzieję, że wybrał twoją skromną osobę na następce, bo masz kwalifikacje - uśmiechnąłem się. - Kwalifikacje i najemnicy. To dobre. Tu awansuję się... - przerwałem i spojrzałem na Victorie. Szybko awansowała... Ładna, zgrabna i powabna. W sumie się kapitanowi nie dziwię. Ja i moje chore teorie spiskowe. Może po prostu jest dobrym dowódcą. Choć w sumie patrząc na to co dzieję się wokół to nie rozumiem jego decyzji, ale ją szanuję.