Skocz do zawartości

kameleon317

Brony
  • Zawartość

    691
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez kameleon317

  1. - W piciu nie masz sobie równych, co - spytałem z uśmiechem. - Ciekawe czy mają tu coś z THC - nalałem sobie wódki i wypiłem.
  2. Zapaliłem papierosa: - Co za baby - powiedziałem, wstając. Ruszyłem w kierunku statku. Podszedłem w okolice kokpitu i zacząłem szukać czegoś co pomogłoby nam przeżyć. Nie robiłem sobie wielkich nadziei, ale jakaś szansa była. Podczas poszukiwań zmówiłem modlitwę do Pax za żywych członków załogi. Może ona im pomoże.
  3. Podszedłem do nich i zapytałem: - Szukałem mesy. Wiecie gdzie się takowa mieści - uśmiechnąłem się i zamówiłem batariańską wódkę. Na krogańskie trunki jeszcze za wcześnie.
  4. - Mam nadzieję, że dorwę gnoja jak najszybciej - uśmiechnąłem się po czym ruszyłem do mesy, aby coś zjeść.
  5. - Nie ma co strzępić języka po próżnicy. Szczam ciepłym moczem na wasze historie. Równie dobrze możecie być jebaną nałożnica. Teraz mamy przeżyć. Więc może ruszylibyście dupy i wzięli się do roboty - cały czas patrzałem na nich po czym machnąłem ręką - a jebał was pies. Jesteście marnymi najemnikami. Oprócz wsadzania sobie w dupy giwer do niczego się nie nadajecie - usiadłem zrezygnowany. Wyciągnąłem swojego Magnuma. Jeszcze nie teraz. - Potrzebuje ktoś pomocy - spytałem patrząc z nadzieją na załogę. Może kiedy znajdę sobie coś do roboty to o tym zapomnę - lekarskiej albo jakiejkolwiek.
  6. - Dobry wybór - uśmiechnąłem się - to straszny nałóg. Co do ciała - schyliłem się nad truchłem. - Wygląda na jednego z naszych. Najwyraźniej umarł po wybuchu, ale jego ciało jest nie naruszone. Tylko zwęglone. Nie rozpadło się podczas eksplozji. Trochę podejrzane, ale nie przejmowałbym się tym tak bardzo, ponieważ jesteśmy w dupie. I to głęboko - znowu się uśmiechnąłem.
  7. Wyjąłem z torby kanister po czym polałem ciało, które przyniosłem. Oddałem jego ducha Plutonowi po czym zapaliłem papierosa zapałką. - Brak nieśmiertelników. Zgon jakieś 15 minut temu przez wykrwawienie od rany ciętej wykonanej zapewne za pomocą piły na wysokości tętnicy - Zmówiłem jeszcze szybką modlitwę do Jowisza i rzuciłem przygaszającą zapałkę na trupa. - Zabił go Zachary, lecz nie do mnie należy osądzanie go - powiedziałem po czym podszedłem do 505 i podając jej papierosa spytałem. - Chcesz?
  8. Z przewieszonym trupem na plecach podszedłem do kapitan. - Przepraszam za spóźnienie. Musiałem iść po moją torbę. Przy okazji wlokąc trupa - uśmiechnąłem się.
  9. - Mieliśmy otworzyć przekaźnik i takie tam - uśmiechnąłem się - a ty? Ścigasz go z czyjegoś rozkazu czy może z prywatnych pobudek?
  10. - Przynajmniej umrę z czystym sumieniem. Czy możesz powiedzieć to samo - spytałem spokojnie. - I zabierz tą brudną łapę. Boje się, że wsadzisz mi nią coś między żebra - spojrzałem na Jacoba, który zniszczył panel. - Rozjebanie tego statku nie jest najlepszym pomysłem. Później wszystko może się przydać - wszedłem do stacji i przerzuciłem trupa przez ramię po czym pobiegłem w stronę wyjścia.
  11. - Pracuję w tej stacji od kilkunastu lat - podszedłem do panelu po czym otworzyłem go na dole. Wyciągnąłem kombinerki i zacząłem kombinować przy panelu. - Wiem, że nie żyje. Ale wypadało by go spalić czy pochować.
  12. Spojrzałem na Zacharego: - Na chuj ci ta piła - spytałem podnosząc głos. - Co z pacjentem? Jeśli coś mu się stało to... - zgasiłem papierosa. - To zabiję cię. Dla "dobra" załogi - uśmiechnąłem się ponuro po czym wolnym krokiem ruszyłem w stronę stacji medycznej.
  13. - Lucky Strike, Lucky Strike, Lucky St... - sięgnąłem po 2 paczki - są. Teraz trzeba iść do kapitan. Może już się namyśliła - po drodze znowu obejrzałem się za niewolnicą. To na prawdę wymaga terapii i to długiej. - To co? Jakieś rozkazy - spytałem wyciągając zippo z pentagramem na obudowie. Zapaliłem papierosa czekając na odpowiedź Victorii.
  14. Wsiadłem razem z nimi gotowy na wszystko. Przy okazji pokazałem mojej drużynie, aby mieli oczy do o koła głowy.
  15. - Krwawa Horda. Przysłowie "Wrogowie mojego wroga są moimi przyjaciółmi" jednak się sprawdza.
  16. (Wyrosła mi 3 noga) - Niespodzianka - uśmiechnąłem się - czarne myśli krążą mi po głowie. - Poprawiłem kapelusz po czym podszedłem do Mestii.
  17. - Czyli nikt nic nie chce? Ok - powiedziałem zrezygnowany po czym ruszyłem w stronę zapasów. Po drodze mrugnąłem do 505 i z uśmiechem wszedłem do magazynu.
  18. - Chuj mnie obchodzi kim jesteś. Wiem jedno. Jeśli strzele ci w głowę to umrzesz - cały czas siedząc zacząłem bawić się zapalniczka. - W tym czasie jak pani kapitan będzie myślała nad rozkazami, ja skoczę do magazynu po fajki. Chcecie coś z zapasów?
  19. - Moje sumienie nie pozwala mi patrzeć na takie sytuacje obojętnie. Mnie też to wkurwia. Najchętniej pograłbym w karty albo kogoś - powstrzymałem się przed wypowiedzeniem tego słowa. - Chyba jestem tu najstarszy. Jesteście pojebani jeśli tu dołączyliście. A Pani kapitan chyba też nie za dużo latała. Większość śmierci wśród załogi spowodowana była konfliktami poglądów czy kłótnia o flaszkę - spojrzałem na paczkę papierosów. Pusta. - Ma ktoś szluga - spytałem z nadzieją siadając niedaleko schodów.
  20. - Ludzie to straszny gatunek - powiedziałem wcelowując strzeblą w Jacoba. - Nigdy nie będziemy żyć w zgodzie. Zawsze będziemy się różnić. Na przykład teraz - zapaliłem ostatniego papierosa z paczki. - Schowaj biednego "Orła" i grzecznie zanieś rannego do stacji medycznej. Nie róbmy konfliktów w tak zjebanej sytuacji - uśmiechnąłem się.
  21. Drogi Jacobie. Zabawa wymaga tego, który ją prowadzi. Zabawa bez zasad i prowadzącego nie ma sensu. To tyczy się nawet chowanego czy berka. W tej zabawie prowadzący zniknął i wraz z nim trzymające nią zasady. Z tego właśnie powodu musimy się pożegnać. Jak już pisałem mam nadzieję, że będziemy kontynuować to co tu zaczęliśmy. To trochę bardziej oficjalne pożegnanie. Coś w twoim stylu, Kosiarzu. I tak, również życzę miłej końcówki wakacji. ~Kameleon
  22. Ogólnie w wakacje trochę słabo coś pisać. Cały dzień nas nie ma w domu(przynajmniej ja tak mam). A kiedy wrócę co domu i jeszcze kontaktuję ze światem to nikt nic nie odpisał i smutam. Ja również jestem za zakończeniem tej historii. Za mało osób już zostało. Może ktoś z nas założy kolejny temat? Będą chętni... chyba. Także do następnego.
  23. Ruszyłem za nimi, mając nadzieję, że nie spotkamy nikogo z SOC.
  24. - Urdnot - spojrzałem na niego. - Spotkałem kilku z was - uśmiechnąłem się - możemy iść.
  25. - Zapasów powinno starczyć na miesiąc. Tylko według "umowy" ma maksymalnie potrwać ewakuacja w takiej sytuacji. Na razie wysłałbym sygnał, aby ktoś nas uratował. Im wcześniej tym lepiej. Skoro wiemy, że tutejszym powietrzem można oddychać, przydało by się wysłać kilku z nas i zbadać teren - zgasiłem papierosa.
×
×
  • Utwórz nowe...