Skocz do zawartości

kameleon317

Brony
  • Zawartość

    691
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez kameleon317

  1. - A ja myślałem, że wy skrzydlaci jesteście tak dobrze poinformowani - uśmiechnąłem się - wojna pomiędzy nami, a wschodnimi. Ja mam was wyszkolić i tyle. To tutaj - powiedziałem po czym wbiegłem w gęste zarośla. Niewielki obóz oddziałów specjalnych.Ukryty jak zawsze. 5 żołnierzy. Normalka. Pokazałem im moją łapę na której widniały 3 gwiazdki z 2 belkami. Zasalutowali - panowie, dzisiaj macie wolne. Mam ze sobą świeże mięsko, które muszę wyszkolić. Oni dzisiaj będą pełnić warte - widziałem uśmiechy na ich twarzach. Odwróciłem się i wystawiłem głowę z zarośli- może dokończymy rozmowę w obozie?
  2. Postanowiłem zachować cisze. Jak zawsze.
  3. Patrzyłem na to co się dzieję z zdziwieniem na twarzy. - No nic. Zarządzam dalszy marsz. Musimy dotrzeć do obozu oddziałów specjalnych - po czym ruszyłem w jego kierunku.
  4. Podszedłem do strażnika po czym skręciłem mu kark. Zabrałem mu broń po czym poszedłem sprawdzić co jest za skrzyniami.
  5. - Można powiedzieć, że mam sporę doświadczenie w podrywaniu i jego konsekwencjach. Co do trwałych związków to jest trochę słabiej - powiedziałem po czym podszedłem do Mougrima i Corry - no i co z tym szpiegiem - spytałem.
  6. - Dobra panowie. Idziemy tą rurą do statku - powiedziałem szeptem po czym dałem znak aby ruszyli do przodu.
  7. Spojrzałem na niego i z uśmiechem powiedziałem: - Oficjalnie wojny jeszcze nie ma. Na razie się przygotowujemy. No i dlatego tu jestem. Mam was przygotować na wojnę. Pamiętaj, że nie jesteście piechotą. Jesteście oddziałami specjalnymi. Nie idziecie na pierwszy front. Uderzacie z zaskoczenia robiąc wielkie szkody przy małych stratach. Mam z was zrobić szybkich, niewidzialnych i skutecznych morderców. Mam nadzieję, że mój ojciec oszczędzi tego samicom - spojrzałem na Lejle i Nasze.
  8. Spokojnym krokiem i z uśmiechem na ustach ruszyłem za Mestią.
  9. - Nie, ale jeśli chcesz mi prawić kazania na temat jaka wojna jest straszna to tylko stracisz czas. Mój ojciec był na wojnie. Przeżył koszmar. Co noc wstawał z krzykiem i gdy tylko słyszał coś o wschodnich zamykał się w sobie i nic nie mówił przez cały dzień. Do dziś go to prześladuję. Wiem, że wojna to straszna rzecz. I muszę ich wyszkolić i posłać na wojnę. Nie musisz w tym uczestniczyć. Możesz iść za góry i tam dołączyć do watah niewolniczych. Droga wolna. Mógłbyś podziękować za zajęciem się twoimi ranami. To co, idziesz z nami czy nie?
  10. Koniec siedzenia w ogrodzie i kuchni - szkoda. No nic trzeba wstać i zacząć się szkolić. Choć znając zwiadowców zaczniemy od rzucania ziemniakami, walki na drewniane miecze i strzelanie z procy.
  11. - A mogło być tak fajnie - powiedziałem z żalem - dowódca nie zdolny do dowodzenia. Oficer najwyższy stopniem przejmuję dowodzenie. Oficer Garrus zarządza postój - powiedziałem po czym podszedłem do Jacoba i opatrywałem mu ranę.
  12. Spojrzałem na niego - Nie muszę ci niczego udowadniać. Czasy kiedy trzeba było się zabijać o dowództwo dawno minęły. Nie doprowadzę do rozlewu krwi z powodu twojej głupoty. Ja, szaman Garrus pułkownik odziałów specjalnych, syn Mordimera z watahy Wilków Morskich zrzekam się dowództwa nad oddziałem specjalnym generała Mordimera nazwa operacyjna K-9 na rzecz szeregowego Jacoba. Wszystkie wydane przezemnie rozkazy zostają anulowane - po wypowiedzeniu tych słów zatrzymałem się, zasalutowałem i z uśmiechem powiedziałem - prowadź wodzu!
  13. - Jeśli byłeś w wojsku to jakim sposobem nie znasz stopni wojskowych - spytałem się Jacoba - pułkownik to najwyższy rangą oficer za to kapitan jest kilka stopni niżej. I nie obchodzi mnie, że masz dosyć wojny. Albo walczysz albo ruszasz za góry i tam zostajesz. Na razie jesteś szeregowym, bo nie mam dowodu, że jesteś kapitanem. Do tego ta nie znajomość stopni. Pewnie byłeś w piechocie. W takim razie tutaj może dadzą ci kaprala, ale to wątpliwe - spojrzałem na Mougrima - tylko ostrożnie.
  14. - W piechocie za takie pytanie już byś nieżył. Moja ranga to pułkownik, a ty jesteś pod moją komendą.
  15. - Ale sprytny - zaśmiałem się z Jacoba - dlatego go tam wysyłam - zwróciłem się do Corry i Mougrima - Szeregowy... - powiedziałem z pytaniem w głosie - idź sprawdzić tamte krzaki.
  16. Ktoś "próbuję" się do mnie zakraść. - Witaj - powiedział. - Witam. Szeregowy. Zamiast próbować mnie przestraszyć sprawdź tamte krzaki - wskazałem kryjówkę "szpiega".
  17. - Dobry szpieg potrafi ukrywać swoje emocje. Ma trochę niepewny krok. No nic. Przekonamy się.
  18. - Dzięki za zaufanie - powiedziałem ponuro. Czy ja na prawdę wyglądam jakbym miał w zamiarze ***(tak tu powinno być takie jedno słowo, ale zabraniają użycia go moje dobre maniery względem kobiet i regulamin) wszystko co się rusza? Nie wiem jak mógł pomyśleć, że mógłbym coś zrobić z jego żoną czy co tam - O. Szpieg znów w ruchu - powiedziałem na głos.
  19. Poszukałem drogi do statku bez możliwości alarmowania strażników.
  20. - Właśnie dlatego mój ojciec wyjechał na dłużej - wziąłem Sjenę na grzbiet i zobaczyłem protest ze strony Mougrima - tak wiem, że nie wypada, żebym to ja ją niósł, ale ty jutro musisz być w formie. I nie nie wmówisz mi, że jesteś w takiej formie jak ja - uśmiechnąłem się po czym powiedziałem - nasz szpieg się zatrzymał. I do tego rozluźnił. Chyba zaraz się ujawni. Bądźcie gotowi.
  21. Spojrzałem na niego: - Chcę tylko przypomnieć, że ja do tej watahy nie należę - spojrzałem gdzieś w tył - na razie. Także jak wyjdzie i się ładnie przedstawi to decyzja zależy tylko od was. Może to być równie dobrze szpieg od wschodnich, ale wątpię. Niepewny krok i jak spostrzegł Corra dziwny zapach. No, ale ostrożności nigdy za wiele. W sumie - spojrzałem na niebo - za jakieś 2 godziny nocleg.
  22. - No dobra. Jestem do przodu. Znam was wszystk... - urwałem w pół słowa i powiedziałem do Mougrima - ktoś nas śledzi. Samica. Myślę, że nie groźna, ale intencje trudno usłyszeć czy wyczuć. Jest po naszej lewej. W razie czego uważaj - po czym kontynuowaliśmy bieg.
  23. - Ten to ma co opowiadać - spojrzałem na Sierre,ale po chwili zrezygnowałem z wspominania o poszukiwaniu samicy. Podbieranie czyjejś samicy to nie najlepszy początek przyjaźni - została nam jeszcze niesforna zakochana para - czyli w tej watasze jest tylko jedna wolna samica. To dobrze. Spojrzałem na Nasze. Teraz trochę się postarać, wypełnić obowiązek samca i spokojnie można umrzeć za ojczy... Za spokojne życie wybranki i jeśli uda mi się przeżyć wrócić. To trudniejsze niż myślałem. Podbiegłem do Mougrima i spytałem się - opowiecie mi o sobie?
  24. Uśmiechnąłem się - ja też za pierwszym razem byłem rozkojarzony, ale w życiu samca przychodzi taki czas - popatrzyłem na Nasze później na Sierre - na długą wyprawę - właśnie miałem się zaczerwienić, ale wojskowa mina "nie mam serca" zadziałała doskonale - a więc Sierra, Corra czekam na waszą historię. Chyba, że to coś co nie jest dla moich uszu to nie mówcie. Macie wybór.
×
×
  • Utwórz nowe...