-
Zawartość
179 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
2
Wszystko napisane przez Xinef
-
101 porad od Colgate, jak wykorzystać paradoksy czasowe aby znaleźć swoją drugą połówkę... EDIT: A zaraz, czy tym drugim kucykiem nie jest czasem "Master"? ... Oj, uważaj Colgate, może okazać się niebezpieczny i bez pomocy Doktora możesz sobie z nim nie poradzić! ... no chyba, że użyjesz swojej sonicznej szczoteczki do zębów
-
Co najbardziej lubisz w Fluttershy? - Wiara w to, że w każdej istocie jest dobro i każda istota zasługuje na miłość. Poza tym zauważyłem, że jakoś mnie ciągnie do takich "nieporadnych" (choćby z pozoru) istot jak ona i czuję nieodpartą chęć, żeby jej pomagać i dodawać wiary w siebie. Jak podoba Ci się jej "Discordowa" forma (Edit: Flutterbitch, łagodniej Fluttercruel)? - W zasadzie to zupełnie inny kucyk, nawet niepodobny do asertywnej Fluttershy ani do Flutterrage. Ani nawet do Dovahshy. Niemniej, pozostając wiernym nauce prawdziwej Fluttershy, starałbym się dostrzec dobro nawet w tej formie i kochać ją taką jaką jest. Gdyby tą formę udało się przekabacić na stronę dobra, to efekt byłby taki, że każda próba magicznego przemienienia Fluttershy w najgorsze co tylko możliwe... i tak kończyła by się na miłym, kochającym i troskliwym pegazie. Bo po prostu nic gorszego nie byłoby możliwe. Jak podobają Ci się jej kolory? - Szczerze? Mój ulubiony kolor to niebieski, więc pod względem kolorów Dashie wygrywa Ale... liczy się przecież wnętrze, a tu wygrywa... cała drużynka ex aequo Jak podoba Ci się jej uroczy znaczek? - Fajny. Nasuwa się skojarzenie z efektem motyla - nawet najdelikatniejszy, najbardziej niepozorny gest Fluttershy może zdziałać niesamowite rzeczy które przechodzą ludzkie kucowe pojęcie. Czy lubisz Angel? Dlaczego? - Pisałem o tym w wątku poświęconym Angelowi, ale w skrócie: Tak, bo Fluttershy też go lubi, a mam do niej zaufanie Czy widzisz Big Mac'a i Fluttershy jako parę? - Zdaje mi się, że Cheerilee już zajęła nasze duże jabłuszko. W kwestii zaś tego, z kim bym najchętniej sparował naszą żółtą klaczkę... nawet gdybym wiedział, to bym i tak nie powiedział, bo ona wolałaby to zachować w tajemnicy Jak wyobrażasz sobie złą formę Fluttershy (taką jak NMM, tyle że Flutter oczywiście)? - Darth Shy, z różowym mieczem świetlnym! Yay! Liczyłbym na wiele ciekawych pojedynków z nią. Lubię blade dance, a tańcowanie z tak uroczym nieprzyjacielem uzbrojonym w różowy miecz świetlny to okazja której nigdy bym nie zmarnował. ^_^ Ze wszystkich mane6, kogo dopasowujesz do Fluttershy (z kim najbardziej by się dogadała)? - Dość często widzę ją z Rarity - mają wiele wspólnych tematów do rozmów, obydwie mają ten kobiecy wdzięk... doskonale też się rozumieją... Niemniej wiemy też, że z Rainbow Dash znają się dłużej bo już z Cloudsdale. Zawsze mogą na siebie liczyć i tworzą doskonały duet, chociażby w piosence o zwierzakach. No i oczywiście nie zapomnijmy o Pinkie... ... ona najbardziej dogaduje się z każdym i jeśli trzeba Flutterkę do czegoś zmotywować, to radzi sobie niemal tak dobrze jak Angel. Z Twilight w sumie głównie łączy ją chyba introwertyczna natura i posiadanie zamiłowania, które ją raczej odciąga od innych kucyków niż przybliża. O ile czyni to te dwie klacze poniekąd podobnymi do siebie i może poniekąd wzmacniać ich przyjaźń, o tyle nie wydaje mi się, żeby były to cechy pomagające w budowaniu super mocnych więzi, silniejszych niż z innymi jej przyjaciółkami. A z kolei Applejack... ma w sobie zamiłowanie do natury i wiele czasu spędza ze zwierzętami, więc z Fluttershy doskonale się rozumieją. Poza tym jej chętna do pomocy natura sprawiła, że nieraz włożyła bardzo wiele wysiłku w pomoc żółtej klaczy. Dlatego na pewno jest to mocna przyjaźń... ale czy to dość, żeby uczynić ją mocniejszą niż z pozostałymi? Wniosek... < "You're going to love me!... if you don't mind, that is..." Czyli po co wybierać, jak wszyscy mogą być z Fluttershy najlepszymi przyjaciółmi
-
Ja zasadniczo wychodzę z założenia, że Fluttershy wie co robi i skoro traktuje Angela z miłością i poświęceniem to nie mniej oczekuje od swoich fanów. Jestem pewien, że gdyby Angelowi przydarzyła się jakaś krzywda (np. spotkanie z jedną z tych osób, które pisały czego to mu nie zrobią jak go spotkają), to Fluttershy by dużo bardziej cierpiała z tego powodu, niż kiedykolwiek cierpiała na skutek zachowań króliczka. Fakt... coś w tym jest, co niektórzy pisali, że jego zachowanie może wynikać z tego, iż Fluttershy go rozpieszcza, ale z drugiej strony wiemy, iż kto jak kto, ale ta klacz potrafi się zajmować zwierzętami i wie czego potrzebują, więc nie jestem do końca pewien, czy rozpieszczałaby go ze świadomością, że może to nie być dla niego dobre. Pytanie zatem, czy jest nieświadoma tego, że rozpieszczanie szkodzi Angelowi? Czy może jednak... są jakieś powody dla których rozpieszczanie jest faktycznie najlepszym rozwiązaniem w tej sytuacji i Fluttershy o tym wie. I wie, że musi trochę przeboleć zachowania Angela. W końcu nie jest głupią i naiwną klaczą, co nie? Kilka teorii: - Angel pochodzi z króliczej mafii, z której został "wykradziony" jako dziecko i Fluttershy go reformuje :LZ1bP: - Angel ma jakieś schorzenia psychiczne typu nadpobudliwość, skłonność do agresji, niekontrolowane napady złości - Fluttershy próbuje go z tego wyleczyć :N9EAZ: - Angel jest ucieleśnieniem zła, tak jak Discord jest ucieleśnieniem chaosu. Fluttershy próbuje go mimo to zreformować i nawet dobrze jej to wychodzi (imię królika nabierałoby wtedy nowego znaczenia ) Jeśli to opcja nr. 3 ... to tym bardziej powinniśmy ukochać Angela, żeby pomóc Fluttershy w reformowaniu go
-
Zgodzę się, że w przypadku Fluttershy najtrudniej odgadnąć jakie ma źródło utrzymania. (Twilight pewnie dostaje stypendium od księżniczki, albo od rodziców, bo z biblioteki właściwie nikt oprócz niej nie korzysta. A reszta kucyków ma dość oczywiste zawody, chociaż Dash zbyt często nie widzimy pracującej ... bo się szybko uwija z robotą) Na pewno sprzedaż jajek jest tu ważnym aspektem, gdyż Flutterka kurnik ma duży i na pewno nie jest on wyłącznie na własne potrzeby. Z drugiej strony nie bardzo potrafię sobie wyobrazić naszą klacz sprzedającą jajka na targu - po pierwsze nie ma na to czasu, bo ciągle musi się zajmować zwierzętami, po drugie nie lubi takich tłocznych i ruchliwych miejsc, a po trzecie nie byłaby dobrym kupcem ze względu na swoje "umiejętności" targowania Dlatego od razu pomyślałem, że ona tylko dostarcza jajka komuś kto je dalej sprzedaje... a od tego pomysłu niedaleko było do spostrzeżenia, że przecież w Cukrowym Kąciku potrzebują bardzo wielu jajek do wypieku ciast... może Flutterka sprzedaje wszystkie jajka państwu Cake? Poza tym przypuszczam, że zwierzaki odwdzięczają się jej za pomoc na różne sposoby. Być może pracują u niej w ogródku, albo przynoszą jej leśne jagody, poziomki, grzyby itp, które później Fluttershy przekazuje swojemu zaufanemu sprzedawcy, kim by on nie był W kwestii weterynarii i schroniska dla zwierząt jako źródła dochodów - no cóż, w "Secret of my excess" widzimy, że Ponyville ma zawodowego weterynarza, a tymczasem Fluttershy zajmuje się głównie dzikimi zwierzętami i sporo ją to kosztuje, a mimo to wątpię, żeby domagała się pieniędzy za wzięcie od niej jakiegoś zwierzaka. Ogólnie zakładałbym, że za zajmowanie się zwierzakami nic nie bierze w zamian, bo nie chciałaby dopuścić do sytuacji, że jakiś zwierzak ucierpi bo któryś z kucyków nie miał pieniędzy, żeby zapłacić. Co do ptasiej muzyki i uczestnictwa w akcjach typu Winter Wrap Up, to zgodzę się, że prawdopodobnie coś tam dodatkowo może na tym zarobić, ale pewnie niedużo. Ostatecznie, wyłania się wizja którą widziałem potwierdzoną w wielu dziełach fanowskich - Fluttershy jest najuboższą z głównych bohaterek serialu, ale też ma niewielkie potrzeby, bo z pomocą zwierzaków i przyjaciółek jest raczej samowystarczalna.
-
Ch: Ile kucyków trzeba, żeby wymienić żarówkę? Ch: Zero, bo po co żarówka, jak słońce świeci na niebie?
-
Sorki, założyłem, że jak ktoś jest na poważnie zainteresowany sprawą, to przeczytał cały wątek i będzie wiedział Proszę, oto link. Do Celestii odnoszą się paragrafy drugi i trzeci od końca. http://mlppolska.pl/Watek-Odcinek-11-Keep-Calm-and-Flutter-On--5488?pid=266225#pid266225 Ale fakt, odcinek był chyba najbardziej kontrowersyjnym w historii MLP, więc wątek się trochę rozrósł i teraz pewnie sam bym się zastanawiał czy to wszystko czytać, gdyby nie to, że już to zrobiłem
-
Chyba przykładacie za dużą wagę do ocen które ludzie wypisują :cGfSS: Te oceny nie mają praktycznie żadnego wpływu na cokolwiek, nie są w żaden sposób oficjalne ani nie próbują niczego podawać "obiektywnie". Są to po prostu subiektywne i indywidualne odczucia ludzi i jeśli kogoś faktycznie zmartwił brak Krysi, to czemu miałby o tym nie pisać? Zresztą Ty wymieniłeś brak Derpy jako minus, a chociaż pojawienie się Derpy byłoby teoretycznie znacznie bardziej uzasadnione, niż pojawienie się z powrotem takiej Chrysalis, to jednak uznawanie jednego za dopuszczalny powód "minusowania" a oburzanie się na drugie jest moim zdaniem trochę nieuzasadnione. No chyba, że brak Derpy dopisałeś jako minus nie całkiem na poważnie, czyli że tak powiem wchodząc w polemikę z samym sobą, za co miałbyś ode mnie plusa W każdym razie zauważam, że wiele osób ma dziwne wyobrażenie o Celestii, skoro albo nie rozumieją jej decyzji, albo oskarżają ją o zachowania "out of character". Może moja wizja Celestii jest dość... osobliwa... i zapewne nie jest dokładnie taka, jak ją widziała chociażby Lauren Faust, ale tak czy siak jak do tej pory dobrze tłumaczy zachowanie Celestii. ... choć z drugiej strony, nie raz było pokazane, że mane 6, a w szczególności Twilight, też mają dziwne wyobrażenia o Celestii i też nie bardzo rozumieją jej tok myślenia, więc zamiast ją traktować tak, jak chciałaby być traktowana, traktują ją jak nie wiadomo co. W sumie to byłby dobry pomysł na odcinek... Celestia dostaje załamki psychicznej i albo zaczyna demolować Equestrię, albo (bardziej realistycznie), przestaje funkcjonować i Equestria po prostu cierpi z powodu braku opieki z jej strony. Bohaterki próbują dojść przyczyn jej zachowania i po długich badaniach i zbadaniu wielu ślepych uliczek... w końcu dochodzą do wniosku, że powód jest prosty - Celestia nigdy nie miała prawdziwych przyjaciół, bo wszyscy traktowali ją przede wszystkim jak księżniczkę, a nie jak kucyka równego sobie. W końcu Fluttershy ratuje sytuację, zostając przyjaciółką Celestii. ... i żeby uniknąć takich sytuacji w przyszłości, Celestia zrzeka się tytułu księżniczki przekazując go Twilight, która zostaje alicornem i... ok, chyba jednak powinienem zostawić pisanie scenariuszy kolesiom z Hasbro, bo nie wychodzi mi to za dobrze...
-
Moja pierwsza myśl jak zobaczyłem Lyrę pod parasolem: "It's raining men - Hallelujah!" Aczkolwiek nie bardzo pasuje to do wyrazu twarzy Lyry, ani tym bardziej do gazetki szkolnej. Dlatego pozostanę przy: "Nagły deszcz spowodował, że Bon-Bon nie mogła spotkać się z Lyrą... czyżby Rainbow Dash chciała skłócić przyjaciółki? Jaki może mieć w tym interes? "
-
A ktoś tutaj utożsamia chaos z dobrem? Bo nie zauważyłem. Stwierdzenie, że magia chaosu może być wykorzystana do czynienia dobra w żaden sposób nie utożsamia chaosu z dobrem. Wręcz przeciwnie - dopuszcza też możliwość wykorzystywania chaosu do czynienia zła. Sprawienie, że uosobienie chaosu staje się nie tylko chaotyczne, ale przy okazji dobre, też nie utożsamia chaosu z dobrem. Przecież to nie Discord definiuje czym jest chaos, więc zmiany zachodzące w Discordzie w żaden sposób nie redefiniują chaosu. A zabronienie Discordowi stania się dobrym było by tylko próbą ograniczenia chaosu - sprawienia, żeby chaos był niezmienny. A to jakoś nie wydaje mi się zbyt sensowne. Nie, żebym miał coś przeciwko rzeczom bezsensownym, ale tak tylko o tym mówię, bo tak to widzę.
-
No właśnie, jeśli ktoś nadal utożsamia chaos ze złem, to chyba powinien poważnie pogadać z Pinkie co ona sądzi na ten temat. I jak mówię "poważnie", to mam na myśli takie natężenie powagi, do jakiego tylko Pinkie jest zdolna w najbardziej krytycznych momentach. Np. jak w scenie z sosjerką. W sumie to trochę mało było scen z Pinkie w tym odcinku, chociaż Pinkie z Discordem mają ogromny potencjał, zwłaszcza, jak zaczną współpracować, więc mam nadzieję, że ten wątek zostanie pociągnięty w którymś z przyszłych odcinków. A co do zamieniania chaosu na harmonię... może i jest to niemożliwe, ale Pinkie ma dość wyraźne tendencje do nie przejmowania się takimi szczegółami jak to, czy coś jest możliwe. Discord chyba też.
-
Ten post nie może zostać wyświetlony, ponieważ znajduje się w forum, które jest chronione hasłem. Podaj hasło
-
Ogólnie nie lubię jak w fikcji nadużywa się mocy przerabiania komuś osobowości za pomocą magii. Wielu mi pewnie przyzna rację, że w rzeczywistości bardzo trudno jest wpłynąć na charakter drugiej osoby, więc możliwość dokonania tego przez zwykłe pstryknięcie palcami albo dotknięcie jak to Discord miał w zwyczaju jest moim zdaniem nie tylko oszustwem, ale wręcz jednym z najnudniejszych możliwych oszustw. W dodatku stwierdzenie, że tylko źli mają moc wpływania na charaktery i w dodatku działa ona bez problemu nawet na najpotężniejszych protagonistów, jest moim zdaniem pójściem zdecydowanie w złą stronę. Dlatego właśnie uważam, że jeśli bohaterki są w stanie faktycznie wpłynąć pozytywnie na przeciwników i w dodatku robią to nie "magicznie", ale poprzez najzwyklejsze w świecie interakcje jak zaufanie, poświęcanie czasu, próba wzajemnego zrozumienia i wybaczanie, to czyni to akcję zdecydowanie bardziej interesującą, wartościową i ogólnie widać, że twórcy nie idą na łatwiznę. W ogóle, jeśli nie przewiduje się możliwości, żeby czarne charaktery mogły się w jakiś sposób zmienić w trakcie fabuły, to znacznie zubaża dzieło. Przecież zmiany w osobowości zarówno protagonistów jak i antagonistów są jednym z najciekawszych aspektów fikcji (i rzeczywistości). Dlatego też, uznałbym ten odcinek za bardzo pozytywny i jeden z najlepszych, gdyby nie to, że... no dobra, w sumie to uznaję go za bardzo pozytywny i jeden z najlepszych, gdyż co prawda nie mamy absolutnie żadnej pewności, że Discord tak naprawdę się zmienił (jest na tyle dobrym "aktorem", że mógł nawet tą swoją przemianę na końcu odcinka odegrać podczas gdy faktycznie nic się w nim nie zmieniło, chociaż Celestia widać ze mną już weszła w polemikę, twierdząc, że wyczuwa (magicznie!) zmiany w Discordzie... no, ale nie wiemy, czy moc Discorda do ukrywania swojej osobowości nie jest czasem mocniejsza od mocy Celestii do wykrywania osobowości...). W każdym razie, pomimo tego, że odcinek wcale nie dowiódł, że bohaterki są w stanie zmienić Discorda, to jednak ta niepewność też dodaje odcinkowi uroku - w rzeczywistości też nigdy nie mamy pewności, czy nasi znajomi faktycznie zmienili się na lepsze, czy tylko udają. Poza tym chciałbym zwrócić uwagę na to (o czym już niektórzy wspominali), że Discord nie był uosobieniem zła. Discord był uosobieniem chaosu. Dlatego zmiana na osi dobro-zło w żaden sposób nie musi czynić go mniej chaotycznym. Fakt - w Equestrii kucyki sprawują porządek i kontrolę nad wszystkim co je otacza, więc mogą postrzegać chaos jako niemal równoznaczny ze złem ciekawy tekst na ten temat można znaleźć tutaj, ale być może Discord będzie w stanie przekonać kucyki do zezwolenia na większą obecność chaosu w ich życiach, jeśli tylko zobaczą jakie są tego zalety i nie będą do niczego zmuszane, jak to było w "The Return of Harmony". Zresztą nie wydaje mi się, żeby Discord kiedykolwiek był bardzo zły - nie wydaje mi się, żeby odczuwał on potrzebę zabijania, krzywdzenia albo zniewalania kucyków. Raczej po prostu nie robiło mu to różnicy, czy kucyki cierpiały z powodu jego wybryków, czy nie, jeśli tylko sytuacja była jego zdaniem zabawna. Zresztą nawet zmieniania osobowości kucyków używał raczej w samoobronie, niż dla zabawy. Czy raczej jednego i drugiego po trochu. W każdym razie wydaje mi się, że przekonanie Discorda, iż może szerzyć chaos nie krzywdząc przy okazji kucyków i że może to być jeszcze zabawniejsze niż chaos wiążący się z krzywdą - jest zarówno jak najbardziej możliwe, jak i nie musiałoby się wiązać z dużą zmianą charakteru Discorda. Raczej wiązałoby się właśnie z uświadomieniem go o nowych formach "zabawy z chaosem" o których wcześniej po prostu nie pomyślał, bo wiązały się ze współpracą z kucykami i wymagały przyjaźni. W każdym razie odnośnie jeszcze zachowania Discorda w tym odcinku - niektórzy twierdzili, że byłby w stanie dokonywać dużo bardziej epickich czynów i zmian i byli zawiedzeni tym jak niewiele Discord używał swoich mocy. Otóż dość wyraźnie widać... no może nie aż tak wyraźnie, ze względu na Discordowy "poker face", ale z jego zachowania przynajmniej widać, że po prostu obawiał się, że jeśli wykona niewłaściwy ruch, to kucyki zmienią go z powrotem w kamień i tyle. Discord od początku odcinka był na przegranej pozycji i jeśli chciał się uwolnić nie tylko z kamienia, ale też od pilnujących go kucyków, to musiał działać bardzo ostrożnie. Widać, że dopiero w momencie jak Fluttershy obiecała nie używać elementu harmonii, poczuł się bezpiecznie, ale po prostu nie mieliśmy dość czasu na oglądanie efektów chaosu które wtedy spowodował, bo przypuszczalnie były one podobnej skali jak w "The Return of Harmony". Co przypomina mi jeszcze o jednej rzeczy o której chciałem napisać, a mianowicie: Dziwi mnie, że Fluttershy chciała dotrzymać swojej części obietnicy, skoro Discord nie dotrzymał swojej. Przecież jeśli zawiera się umowę, a jedna strona tej umowy nie dotrzyma, to nie ma absolutnie nic niegodziwego, niehonorowego czy w jakimkolwiek stopniu powstrzymującego osobę przed niedotrzymaniem swojej części umowy. Fakt, Fluttershy zamiast obiecywać "Nie użyję przeciw Discordowi mojego elementu harmonii pod warunkiem, że on dotrzyma swojej części umowy" powiedziała tylko, że obiecuje nie używać swojego elementu harmonii. Czyli tak na prawdę dała Discordowi obietnicę nic nie wymagając w zamian. W każdym razie utwierdza mnie to tylko w przekonaniu (popartym odcinkiem "Green isn't your color"), że całkiem sensowna jest filozofia życiowa - nigdy nic nie obiecywać, bo później można tego co najwyżej żałować, w sytuacji, kiedy trzeba wybierać między dotrzymaniem obietnicy, a złamaniem obietnicy w imię słuszniejszego wyboru. W każdym razie ciekawy jest też moim zdaniem fakt, że Fluttershy nie użyła pełnej mocy swojego spojrzenia. Gdyby użyła pełnej mocy, Discord zostałby zrównany z ziemią, więc musiała się powstrzymywać aby móc zrealizować plan Celestii Zresztą Angel też widocznie się powstrzymywał, bo gdyby użył pełni swoich umiejętności, to Discord nie miałby z nim żadnych szans. No, ale tak to jest, jak się jest króliczą wersją Pun-Puna, ale ma się osobowość nakazującą Ci ukrywać ten fakt przed światem. Tak, Angel jest najpotężniejszą istotą w Equestrii, po prostu nie czuje specjalnej potrzeby, żeby się z tym obnosić. No w każdym razie niby Fluttershy twierdziła, że nie potrafi używać "spojrzenia" na zawołanie, ale zawsze można to interpretować tak, że jej spojrzenie na Discorda nie zadziałało, bo było wymuszone a nie naturalne, albo np. interpretować tak, że akurat naszło ją naturalne akurat w tej chwili jak chciała użyć, więc nie ma w tym żadnego "złamania reguł". Poza tym zgodzę się z przedmówcami, że prawdopodobnie zapowiada się nadejście jakiegoś niezwykle potężnego zagrożenia dla Equestrii i dlatego Celestia potrzebuje pomocy Discorda, żeby kucyki w ogóle miały jakieś szanse w walce z owym zagrożeniem. Dlaczego wzięła się za reformowanie Discorda akurat teraz? Czy wcześniej nie miała takiego pomysłu? Wątpię. Po prostu uznała, że teraz był na to dobry moment, bo kucyki nie miały nic lepszego do roboty. Dawanie im Discorda do reformowania w momencie, kiedy np. odbudowują Ponyville po kolejnej katastrofie, to raczej kiepski pomysł. W każdym razie osoby obawiające się, że zabraknie nam ciekawych czarnych charakterów, gdyż wszyscy zostaną przeciągnięci na "jasną stronę mocy" są raczej nieuzasadnione. Zagrożeń coraz potężniejszych i coraz trudniejszych do pokonania raczej nigdy nie zabraknie, a uosobienie chaosu działające po stronie protagonistów tylko czyni wszystko ciekawszym, bo raczej rzadko się trafia taka sytuacja w "filmach animowanych dla "młodszych" odbiorców " Poruszę jeszcze dwie kwestie: Tyle osób dziwi Twilight krzycząca na Celestię? Przypomnijcie sobie pierwszy odcinek pierwszego sezonu - Twilight dostaje od Celestii rozkazy które najzwyczajniej w świecie ignoruje. Podobnie zresztą było w "Canterlot Wedding", Twilight nigdy nie obawiała się jasno wypowiadać swoich opinii księżniczce i nawet jak księżniczka nie przyznała jej racji, Twilight pozostaje przy swoim. Po prostu ma taki charakter, że jak uważa, że ma rację, to "majestat" nie jest dla niej argumentem, żeby zmienić swoje zachowanie. I w końcu kwestia Celestii. Ja osobiście jestem zdania, że albo jest w jakiś sposób wszechwiedząca, albo przynajmniej ma potężną zdolność wróżenia, albo (najciekawsza opcja) Doktor Hooves jest jej tajnym agentem Tak czy siak, wszystkie jej decyzje, wypowiedzi i akcje, wliczając nawet takie sytuacje jak ulegnięcie Chrysalis czy okazanie swojej bezsilności, wynikają po prostu z tego, że wie jaki będzie ostateczny efekt tych akcji i wie, że musi postąpić akurat w taki sposób, aby ten efekt nastąpił. Całkiem możliwe, że trolluje nasze bohaterki po prostu dlatego, że wie iż tylko w ten sposób doprowadzi je do zachowania które w końcu uratuje sytuację. Szczerze powiedziawszy, dość ciekawa koncepcja ze strony Lauren Faust, jeśli faktycznie taki był jej zamiar wobec Celestii - księżniczka uwikłana w przeznaczenie, która równocześnie czuje się bezsilna (musi postępować w konkretny sposób, nawet wbrew sobie, aby uratować Equestrię przed zagładą... kto wie, może nawet nie lubi trollować, może tego nienawidzi, ale to robi, bo musi). A z drugiej strony ma niemal władzę absolutną i absolutną wiedzę. Niezły paradoks. W każdym razie mam nadzieję, że lubi nasze bohaterki i nie ma nic przeciwko temu, że często to one muszą ratować sytuację w jej imieniu, bo gdyby się okazało, że Celestia ma też cały czas żal, iż to nie ona ratuje sytuację, to była by już bardzo tragiczna postać. No, ale jednak postać dobra, bo poddaje się temu "przeznaczeniu" w imię obrony kucyków, zamiast się postawić, ryzykując iż kucyki na tym ucierpią. PS.: Na koniec jeszcze jedno pytanie do Was. Co ogólnie myślicie o fakcie, że niektóre dziewczyny (w tym odcinku wyraźnie widać, że Fluttershy się do nich zalicza, ale mówię też o dziewczynach w rzeczywistości), są bardzo bystre i inteligentne, ale udają naiwne i prostoduszne, aby w ten sposób mieć większą kontrolę nad sytuacją która je otacza, jak również ze względu na to, iż w oczach niektórych ogierów stają się przez to atrakcyjniejsze? Może nie często się takie spotyka... a może często, tylko bardzo dobrze udają ... ale jest to dość ciekawe podejście do życia.
-
Muzyka powoduje anoreksję?
-
http://ufoai.org Ogólnie gra, choć jeszcze nie jest w pełni gotowa, jest już całkiem grywalna. Nie ma jeszcze możliwości wygrania, ale masz dziesiątki misji, technologii, kilka ras kosmitów i tak dalej. Zdaje mi się, że w ostatnich aktualizacjach poprawiali walkę myśliwców z UFO, jak również dodali możliwość prowadzenia ostrzału z naziemnych wieżyczek.
-
Widzę, że nikt jeszcze takowego tematu nie założył, a chciałbym wiedzieć ile osób tu zna i lubi tą serię gier taktycznych poświęconych zwalczaniu inwazji kosmitów. Osobiście najbardziej przywiązany jestem do protoplasty serii, aczkolwiek "X-COM: Apocalypse" też mi się bardzo podobał. W "Terror from the Deep" trochę grałem, ale jakoś preferowałem klimaty nad poziomem morza. Sporo czytałem o nowym X-COM'ie i widziałem parę let's playów, więc może sobie go zakupię jak cena trochę spadnie, ale z krytyki fanów serii i z tego co widziałem w let's playach wnioskuję, że aspekt taktyczny został sporo zubożony, więc większą nadzieję pokładam w projektach takich jak UFO:AI, open source'owy projekt silnie inspirowany X-COM'em ale z oryginalnymi pomysłami na fabułę, rasy kosmitów i technologie. Poza tym możecie pisać w tym temacie o grach UFO: Afteramath, UFO: Aftershock, UFO: Afterlight i temu podobnych, jeśli mieliście okazję w nie grać. Ja akurat mam je zakupione na GOG.com, ale jeszcze nie miałem okazji ich przetestować. Ciekawostka: "X-COM: First Alien Invasion" został wyprodukowany przez Hasbro Interactive, filię Hasbro odpowiedzialną za wytwarzanie gier w latach 1995-2000
-
Tak wyglądam, kiedy wydaje mi się, że szlafrok idealnie nadaje się na kimono (zdjęcie sprzed ładnych paru lat, ale niewiele się zmieniłem jeśli nie liczyć faktu, że włosy noszę na co dzień spięte w koński ogon i sięgają mi tak do połowy pleców - tutaj zaś demonstruję tradycyjny samurajski koczek ;] ): Tak wyglądałem jak miałem 16 lat (EPICKI zarost :{D ): A tak wygląda mój wierny asystent numer jeden: I nasz pełen arsenał na wypadek inwazji zombie i temu podobne sytuacje:
-
AJ zdecydowanie powinna częściej rozpuszczać włosy 10/10 Od niedawna mam taką tapetkę: Bardzo długo miałem taką tapetę: http://img248.imageshack.us/img248/3903/1024angelvsdemon.jpg A kiedyś zdarzyło mi się mieć taką: http://img150.imageshack.us/img150/3619/dokurochan2.png Zgadnijcie czemu
-
Wcześniejsza ilustracja z Pony Creatora Cookie jest jednorożcem urodzonym w Canterlocie, w rodzinie która od pokoleń pracowała w nadwornej cukierni. Tak się jednak złożyło, że Cookie nie miał talentu do pieczenia ani żadnych innych kulinarnych zdolności, więc chociaż bardzo się starał, rodzice zwykle prosili go, aby zajął się czymś innym. W efekcie Cookie od młodości za dnia nie miał właściwie nic do roboty, obijał się i spędzał czas na rozmyślaniach. A ponieważ nie są to czynności zbyt męczące, w nocy był pełen energii i ani trochę nie czuł się senny. Żeby jakoś rozładować tą energię, Cookie próbował spędzać noc na różnych czynnościach, od majsterkowania, po liczenie gwiazd na niebie. Pewnej nocy zdarzyło się, że zobaczył księżniczkę Lunę, jak wznosi księżyc i gwiazdy na kopułę nieba i tak go ten widok zachwycił, że aż zakochał się w Lunie. Kiedy po paru minutach oprzytomniał, zorientował się, że na jego boku pojawił się cutie mark przedstawiający ciasteczko i pięć odłamków kryształu. Całe zdarzenie wydało mu się tak dziwne, że nie był pewien czy to wszystko wydarzyło się na prawdę, czy tylko w jego wyobraźni. Kiedy jednak doszedł do wniosku, że znaczek jest prawdziwy, zaczął się zastanawiać co on tak na prawdę oznacza. Trzeba było urządzić przyjęcie cute-ceañera i później znaleźć sobie jakieś prawdziwe zajęcie na resztę życia. Po długich rozmyślaniach doszedł w końcu do wniosku, że znaczek oznacza "wyobraźnię" i w niedługim czasie okazało się, że faktycznie nie najgorzej radzi sobie z czynnościami, w których jego bujna wyobraźnia się bardzo przydawała, takich jak rzemiosło artystyczne. Poza tym warto dodać, że na przyjęciu cute-ceañera, zgodnie ze zwyczajem, który pozwala kucykowi wziąć drugie imię, przyjął imię Startrotter. Obecnie oficjalnie posługuje się obydwoma imionami chociaż znajomi zwykle nazywają go nadal po prostu Cookie. Na chwilę obecną zamieszkuje w Ponyville, gdyż miejscowość ta potrzebowała rzemieślnika który by im dostarczał narzędzi i innych przedmiotów użytku codziennego. Cookie zwykle pracuje w nocy, z przyzwyczajenia no i po prostu dlatego że lubi spokój, a nocne niebo wydaje mu się po prostu piękne. Wyroby sprzedaje wcześnie rano, albo wieczorem, gdyż za dnia odsypia. W pracy posługuje się różnymi materiałami - drewnem, ceramiką - ale największy talent ma do manipulowania kryształami. Niekoniecznie kamieniami szlachetnymi, w zupełności wystarczy mu sól, lód, kwarc czy szkło krystaliczne. Ogólnie jest raczej samotnikiem, chociaż nigdy nie odmawia pomocy innym kucykom i jeśli trzeba, gotów jest im pomóc nawet w środku dnia - najwyżej wieczorem nie otworzy sklepu i położy się spać. Chociaż, szczerze powiedziawszy, odzwyczajony jest od światła słonecznego i jeśli kazać mu w południe robić coś na otwartej przestrzeni, to czuje się raczej nieswojo i dostaje zawrotów głowy A poza tym nadal skrywa w sercu swą miłość do księżniczki Luny, ale z jednej strony jest przekonany, że nie ma żadnych szans na zdobycie serca księżniczki, a z drugiej strony w kwestiach uczuć jest nie mniej nieśmiały niż Fluttershy, więc nawet gdyby nie było innych przeszkód, nie wiedział by jak w ogóle podejść do sprawy. A zatem wszytko to zachowuje w tajemnicy i zdaje mu się, że zapewne na zawsze pozostanie to miłością czysto platoniczną. Ale... kto wie, co z tego wyniknie?
-
Dość dawno nie grałem w Disciplesów, ale tego co pamiętam, to najbardziej lubiłem grać ludźmi gdyż z pomocą jednostki leczącej z reguły kończyli walkę w pełnym zdrowiu i mogli od razu przechodzić do następnej walki. Demonami fajnie się grało ze względu na mobilność - wszyscy bohaterowie byli latający z tego co pamiętam. A Krasnoludami lubiłem grać dlatego, że ogólnie lubię Krasnoludów jako rasę w fantastyce, ale z tego co pamiętam ich jednostka specjalna nie była zbyt użyteczna, dopiero na maksymalnym poziomie dawała bonus 100% do ataku jednej z pozostałych jednostek, co było pożyteczne w połączeniu z jednostkami dużymi, ale zważywszy, że była dość delikatna i szybko ginęła, to i tak lepiej by się chyba wypadło z inną jednostką w jej miejsce.
-
W serii Stronghold ogólnie podobał mi się sposób prowadzenia bitew i budowanie fortyfikacji, natomiast ekonomiczny aspekt gry moim zdaniem był dość źle zrobiony - czemu nie można mieć kilku rozłącznych spichlerzy? Czemu jest tak, że jak dwa królestwa w których warunki życia są identyczne (przyrost reputacji = 0), ale jedno ma reputację równą 0, a drugie 100 to z jednego wieśniacy uciekają najszybciej jak się da, a do drugiego się garną jakby tam był fanklub Rainbow Dash, albo nie wiem co... poza tym możesz mieć domków na 10 ludzi, ale armię liczącą kilkaset jednostek... Ogólnie lubię jak gra ma dużo różnych surowców i niektóre trzeba przetworzyć aby były użyteczne, np. Settlersi, ale trzeba to jeszcze zrealizować z głową, a nie taki system który nie ma za bardzo sensu. Ale nie zmienia to faktu, że w gry z serii Stronghold lubię grać i ogółem wypadają dość dobrze w mojej opinii.
-
Najwięcej grałem czarodziejami, czyli w polskiej wersji językowej to się chyba nazywało Twierdza, ale że ogólnie preferowałem grę defensywną, z dużym naciskiem na jednostki dalekiego zasięgu i minimalizowanie strat po swojej stronie (nieraz stawiałem sobie za zadanie wygrać bez utraty nawet jednej jednostki), to wybór bohaterów przedstawia się następująco: Castle: Orrin - dobry bonus dla wszystkich dalekozasiężnych Tower: Neela - bonus do redukcji obrażeń Inferno: Zydar - mocna magia to też sposób na walkę dalekiego zasięgu Fortress: Styg - j.w. Rampart: Mephala - bonus do redukcji obrażeń Dungeon: Alamar - wskrzeszenie Stronghold: Zubin - zaklęcie wspomagające walkę na zasięg Necropolis: Sandro - magia przydatna zarówno do szybkiego eliminowania przeciwnika, jak i do wskrzeszania własnych jednostek
-
nie tylko Heroes III człowiek żyje, czyli o innych grach z cyklu
temat napisał nowy post w Archiwum gier
Moją przygodę z HoMM zaczynałem od dwójki, więc zapewne wywarło to spory wpływ na moją opinię na temat poszczególnych edycji, ale przedstawia się ona następująco: I - spróbowałem już po tym, jak miałem okazję zagrać w trójkę, a może i czwórkę, więc jakoś nie za bardzo byłem w stanie się przywiązać do tej gry. Grafika odstrasza nie ze względu na rozmiar pikseli, ale ze względu na klimat który bardziej wydawał się parodiowy niż fantastyczny... fioletowe smoki, pstrokate kolory, wielkie głowy. Jakoś chętniej grałem w stare King's Bounty niż w hirosy jedynkę. II - mój faworyt z całej serii, który nawet przebija trójkę, jeśli chodzi o klimat, moim zdaniem. Po prostu dwójka zanurza mnie w baśniowy świat fantastyki, podczas gdy trójka bardziej próbuje przenieść istoty fantastyczne do świata rzeczywistego. Trójka moim zdaniem za bardzo poszła w fotorealizm, że tak powiem. Pamiętam, że mapę Broken Alliance przechodziłem po kilka razy różnymi zamkami i jakoś nigdy mi się nie nudziła III - zasłużenie ląduje na drugim miejscu, ze względu na grywalność, dopracowaną mechanikę gry i ogólnie nie mam się do czego przyczepić za wyjątkiem tego drobnego zastrzeżenia do klimatu. Poza tym WoG jest fajny. IV - grałem dość mało, ale powiem tyle, że kilka dobrych pomysłów i sporo złych. No i popsuty klimat, chociaż lubiłem się pośmiać z KFC, czyli płonących kurczaków. V - ląduje na trzecim miejscu, bo dobrze się postarali, żeby zachować grywalność trójki, ale nie udało im się tego progu przekroczyć. Poza tym kilka dziwnych decyzji w stylu zamków bazujących na rasie raczej niż na fakcjach ideologicznych, że tak powiem Ogólnie we wcześniejszych hirosach fakcje były zbudowane wokół pewnej wizji świata - np. rycerze starali się zaprowadzić ład i porządek, czarodziejki zabiegały o naturę i była to taka trochę fakcja zielonych , czarodzieje zrzeszali wielkie umysły w celu zdobywania wiedzy, a czarnoksiężnicy szkolili się w magii dla potęgi którą oferowała, nekromanci wierzyli w doskonałość śmierci jako drogę do nieśmiertelności, a barbarzyńcy zaprowadzali chaos dla łupów i czystej przyjemności zabijania... ogólnie przedstawiciel każdej rasy mógłby należeć do dowolnej fakcji, jeśli tylko wyznawał by podobne poglądy, a różnorodność ras w fakcjach tylko czyniła wszystko ciekawszym. Ok, ludzie zwykle okazywali się ksenofobami, ale i tak bardziej chodziło o doktrynę niż o czystość rasową. Ale już w hirosach 5 odnoszę wrażenie, jakby fakcje Mrocznych Elfów i Krasnoludów były bardziej zbudowane naokoło rasy niż jakiegoś światopoglądu i to czyni całość mniej różnorodną i ciekawą moim zdaniem. Ale... trochę się rozpisałem, a zatem: VI - nie grałem, nie widziałem, nie mam pojęcia więc się wypowiadać nie będę