Skocz do zawartości

Arcybiskup z Canterbury

Brony
  • Zawartość

    5783
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Wszystko napisane przez Arcybiskup z Canterbury

  1. Arcybiskup z Canterbury

    [Gra] Star Wars: Powrót

    Asai jak to miała w zwyczaju, gwałtownie doskoczyła do towarzysza i chwyciła rękojeść miecza, nie odbierając go Arfowi. Przysunęła go trochę bliżej do mężczyzny i aktywowała ostrze. Czerwone światło błysnęło odrobinę zbyt bisko twarzy kage. - To, czy miecz jest włączony, czy też nie, to naprawdę spora różnica. Bynajmniej nie w wadze - powiedziała przybierając taki wyraz twarzy, jakby chciała Sitha zamordować.
  2. Arcybiskup z Canterbury

    [Gra]Witamy w sierocińcu...

    - Ma imię, które bardzo do niego pasuje - zauważyła Devi. - Bardzo dobre imię. Twoje imię też dobre. Mocne, Oliver. - Wyciągnęła do niego rękę, aby ją uścisnął. - Przepraszam, ale nie umiem dobrze twojego języka. Nie jestem stąd. Kiedy zrobię błąd, proszę, napraw, dobrze?
  3. Arcybiskup z Canterbury

    [Gra] Star Wars: Powrót

    - Mam nadzieję, że to nie obróci się kiedyś przeciwko mnie - odparła z westchnieniem. Odepchnęła się od podłoża podeszła do kage i odebrała mu miecz. Wyciągnęła go do siebie i wyprostowała ręce, stojąc naprzeciwko Sitha. - Pierwsze o czym musisz pamiętać, to to, żeby się w ten miecz wczuć. Trzy razy dłuższy niż normalny miecz świetlny, większy zasięg, większe obrażenia. No i dwa razy większa szansa, żeby wbić go sobie w brzuch. Teräs Käsi - tak nazywa się najskuteczniejsza technika wykorzystująca podwójny miecz świetlny. Swoją drogą, to chyba przez nią wyleciałam z Zakonu - dodała i podała miecz Arfowi. - Powiedz, co zauważasz względem wagi miecza. Wagi i oddziaływania grawitacyjnego.
  4. Arcybiskup z Canterbury

    [Gra] Star Wars: Powrót

    - Właśnie to mnie bawi - odpowiedziała, płacząc ze śmiechu. - Ale brak sprzymierzeńców to akurat nie jest nowość, prawda? Sithowie nigdy nie mieli ich zbyt wielu. Jedi zresztą też nie. W zasadzie, ten ma najwięcej sprzymierzeńców, kto najwięcej zaproponuje. I najwięcej wrogów. Wychodzi na zero - zauważyła, w momencie przestając się śmiać.
  5. Arcybiskup z Canterbury

    [Gra]Witamy w sierocińcu...

    Devi spojrzała na chłopca, który wkroczył do budynku. Miał w ręce maskotkę i też wyglądał na zdenerwowanego. - Cześć - odezwała się. - Moje imię to Devi. Jakie jest twoje? Stanęła wystarczająco blisko, żeby ją słyszał, ale nie na tyle, żeby poczuł się zagrożony. Ona sama nie lubiła osób, które od razu po poznaniu "wskakiwały na głowę" i osaczały.
  6. Arcybiskup z Canterbury

    [Gra] Star Wars: Powrót

    - Nie będzie potrzeby, aby się ukrywać - zaznaczył twardo mistrz. - Kiedy już będziesz na Coruscancie, ląduj daleko od Akademii. Na Twoim datapadzie znajdują się współrzędne małego lądowiska. Jest ono w dolnych partiach planety, gdzie raczej nikt nie pofatyguje się, aby szukać. Mapa zostanie aktywowana po wejściu w atmosferę planety. To wszystko. Obraz zniknął, a metalowe kółka wypadły z otworów, które aktywowały. Asai ryknęła śmiechem, który przed chwilą próbowała powstrzymać.
  7. Arcybiskup z Canterbury

    [Gra] Star Wars: Powrót

    - Na Coruscant. Musimy być tam pierwsi i musimy obserwować. Zasada Dwóch wróci do łask i to my będziemy jedynymi Sithami, którzy przetrwają. Plan jest ryzykowny, ale jest też jedynym wyjściem - odrzekł. Asai starała się nie roześmiać.
  8. Arcybiskup z Canterbury

    [Gra] Star Wars: Powrót

    Kiwnął głową na znak zgody. - Zakon prowadzi działania, które mają doprowadzić do bitwy na Coruscant. Mroczny Lord, którego nie miałeś okazji poznać, zamierza zapędzić Jedi w pułapkę i wybić co do jednego, a następnie zniszczyć wszystko co po nich zostało. Ale nie koniec na tym. Jeden z Lordów szykuje spisek, który ma na celu pozostawienie przy życiu tylko jego i jego ucznia. To tak naprawdę nie Jedi są celem tym razem. To cały Zakon Sithów. Od dawna przygotowujemy się do ataku. Dlatego też absolutnie wszyscy są zobowiązani wziąć w tym udział. Żeby mieć pewność, że Sithowie zostaną wybici, stopniowo ich osłabia, a jednostki które zbytnio oddalą się od Korribanu, w ciągu najbliższego tygodnia mają zaginąć w niewyjaśnionych okolicznościach. Dlatego też nie możesz wrócić do Bazy. Klony mają rozkaz rozstrzelać mnie i ciebie dzisiaj wieczorem. Jeśli nie wrócisz do wieczora, będą cię szukać. Masz niewiele czasu na ucieczkę. Niedaleko miejsca w którym teraz jesteś jest tajna baza, o wiele mniejsza niż Echo. Tam znajdziesz myśliwiec, stary, ale odpowiednio szybki i niewykrywalny przez radary bazy. Asai gwizdnęła.
  9. Arcybiskup z Canterbury

    Zew Metra [Gra]

    Czuła się dziwnie wyspana. Może dlatego, że nie była zbyt przyzwyczajona do uczucia, kiedy trudno jest się zwlec z łóżka rano. Zdrawka przywitawszy się usiadła przy stole i zaczęła jeść swój posiłek. Aż ją nosiło na widok mutanta i czuła, że długo w miejscu nie usiedzi. Talerz został opróżniony w zawrotnym tempie. - To co mam robić? - zapytała dziewczyna. - Słyszałam, że bestia jest jadowita. Udziabał kiedy kogoś?
  10. Arcybiskup z Canterbury

    [Gra] Diablo: Crossover

    - Hejże, rujnujesz mój autorytet! - Obok Mauriela już zebrało się kilku wojowników, więc zaczął zmierzać w stronę bramy, która już po chwili została ponownie otwarta. Odór rozkładu uderzał w nozdrza niemal od razu po wyjściu z osady. Trupy panoszyły się bez większego ładu, ale gdy tylko ujrzały ludzi, zaczęły ciągnąć w ich stronę. Wydawały przy tym obrzydliwe, bulgocące odgłosy.
  11. Arcybiskup z Canterbury

    [Gra] Star Wars: Powrót

    W szczelinach jakie pozostały po włożeniu części pojawiło się żółte światło. Na szczycie piramidy utworzył się hologram Lorda Trevi. Jestem rad, że udało ci się to uruchomić.To oznacza, że prawdopodobnie uda ci się przeżyć w najbliższym czasie i zrealizować mój plan. Rozumiesz chyba, dlaczego musiałeś opuścić bazę.
  12. Arcybiskup z Canterbury

    [Gra]Witamy w sierocińcu...

    - Dzień dobry - powiedziała Devi i po krótkiej chwili namysłu zdecydowała się uśmiechnąć. Przeczłapała kilka kroków, walcząc z ciężką walizką i stanęła przy schodach, czekając. Spojrzała też na dwójkę innych lokatorów i stwierdziła, że spróbuje nawiązać kontakt... Ale to może za chwilę?
  13. Arcybiskup z Canterbury

    [Gra] Star Wars: Powrót

    - Uczyła mnie pewna Twi'lekanka, której imię i tak nic ci zapewne nie powie, skoro całkiem niedawno wróciłeś do świata żywych. Kiedy już wydostanę się stąd, znajdę ją... I wyjaśnię, że nie spodobało mi się wysłanie mnie na śmierć. - W czasie kiedy opowiadała, wpatrywała się w swoją prawą dłoń, którą zaciskała na szyi niewidocznego przeciwnika. - Potem odnajdę pewnego Sitha, nazywa się Nair. Jedną z tych obręczy zacisnę na jego szyi, drugą wepchnę do gardła. A kiedy już to zrobię i wciąż będę żyć... Nie wiem, co wtedy. Arf mógł dotychczas nie zauważyć, że w protezie ręki miał ukryty bardzo mały schowek. Tuż pod łokciem w schowku znajdowały się cztery metalowe, koliste elementy.
  14. Arcybiskup z Canterbury

    [Gra] Star Wars: Powrót

    Niestety, po włączeniu datapada widać było tylko mapę bazy i sygnał, że ma niski poziom baterii. - A ta twoja sztuczna ręka? - zapytała Asai z kąta jaskini, rozpracowując jakąś smętną kupkę kości którą tam znalazła.
  15. Arcybiskup z Canterbury

    [Gra] Star Wars: Powrót

    - Wyjdź teraz, a zgubisz drogę i zamarzniesz. Wiatr wieje z taką prędkością, że drobne kawałki lodu które niesie porozcinają ci ubranie i skórę. Odpowiedz sobie, jak dobry jest pomysł wyjścia teraz - odpowiedziała, wpatrując się w sklepienie groty. - Spróbuj. Mistrz nie dał ci niczego dodatkowego na drogę?
  16. Arcybiskup z Canterbury

    [Gra] Star Wars: Powrót

    Kobieta wyrwała Arfowi z rąk holokron i przyjrzała się mu uważnie. - Jest prawdziwy, tylko dobrze zamknięty. Ja nie zabezpieczałabym w ten sposób wiedzy o konstrukcji mieczy świetlnych, to podstawy. Twój mistrz jest cholernym perfekcjonistą, albo to coś w środku ma całkiem niezłą wartość i nie może wpaść w niepowołane ręce. Oddała holokron. Na jego powierzchni było mnóstwo kolistych wzorów. Co ciekawe, niektóre elementy dekoracyjne były ruchome. Niewielkie kółka, każde tego samego rozmiaru - dało się je podnieść, a pod nimi znajdowały się płytkie wgłębienia.
  17. Arcybiskup z Canterbury

    [Gra] Star Wars: Powrót

    Miecz świetlny wyglądał na sprawny i równie dobrze działał. Jedyny problem jaki istniał polegał na tym, że miał dwa ostrza z dwóch stron. - Walczyłam takim - wtrąciła Asai. - Świetny, jeśli zrozumiesz jak zagrozić nim wrogowi, nie sobie. Miecz składał się z dwóch segmentów, które można było rozdzielić, tworząc tym samym dwa osobne miecze o czerwonych ostrzach. Holokron natomiast widocznie nie zamierzał się aktywować.
  18. Arcybiskup z Canterbury

    [Gra] Star Wars: Powrót

    - Potrzebuję tych obręczy. Jakiś czas dam sobie radę bez miecza - odparła. W skrzyni oprócz holokronu w kształcie piramidy znajdował się też miecz świetlny. - Czyżbyś miał więcej czasu na medytację niż przypuszczałeś? - zapytała, zaglądając mu przez ramię.
  19. Arcybiskup z Canterbury

    [Gra] Star Wars: Powrót

    Kiwnęła głową i ruszyła przed siebie. Na miejscu byli kilkadziesiąt minut później. Owym miejscem była niezbyt głęboka grota osłonięta od wiatru lodowymi nawisami. W środku, kilka kroków od wyjścia, w skalnym zagłębieniu stała metalowa skrzynia, a w niej zapewne holokron. W tym czasie burza śnieżna zdążyła przybrać na sile i w zasadzie nie było widać nic poza bielą. Huk wiatru o skały właściwie zagłuszał wszystkie możliwe dźwięki z otoczenia. Asai usiadła w głębi jaskini i czekała.
  20. Arcybiskup z Canterbury

    [Gra] Star Wars: Powrót

    Kobieta podeszła bliżej i bardzo gwałtownym ruchem chwyciła Sitha za brodę, a następnie pociągnęła w dół, żeby zrównać się z nim wzrokiem. - Te pięć lat to kwestia honoru, który mi odebrano. O wiele mniej niż trzy tysiące lat, ale o ile więcej wspomnień? Puściła jego twarz i uśmiechnęła się uprzejmie. - Daj mi czas na zastanowienie się. Mówiłeś mi, jak ci na imię?
  21. Arcybiskup z Canterbury

    [Gra] Star Wars: Powrót

    - Nie należę do Zakonu Jedi - poinformowała. - Tak, komuś zależało na pozbyciu się mnie. I udało się. Na pięć lat! - krzyknęła i przystanęła w miejscu, wpatrując się w drogę przed siebie. - Pięć lat upokorzeń, zimna, upokorzeń, traktowania jak śmiecia, braku imienia, upokorzeń, braku wartości, braku dostępu do Mocy! - Dlaczego miałbyś mi pomagać? - zapytała.
  22. Arcybiskup z Canterbury

    [Gra]Witamy w sierocińcu...

    Devi stanęła przed nowym sierocińcem ubrana w jasnoniebieską sukienkę z krótkimi rękawami i brązowopomarańczowy szalik. W prawej ręce trzymała skórzaną, wytartą walizkę ze swoimi rzeczami i rozglądała się po otoczeniu. Nie była postacią, od której emanowała pewność siebie. Lubiła nowe miejsca, ale nie to. Nie, czuła się tu bardzo dziwnie. Tak jakby była tu jakaś niebezpieczna... pustka? Tak, właśnie to odczuwała. Bała się i powoli to do niej docierało. Brakowało jej przyjaciółek z Indii i czuła, że zaraz chyba się rozklei. Zacisnęła zęby. O, nie. Jeśli ktoś ma się rozklejać to śmiało, ale nie ona. Ruszyła pozornie pewnym krokiem do drzwi i zapukała.
  23. Arcybiskup z Canterbury

    [Gra] Star Wars: Powrót

    Asai odwróciła się tak, aby stanąć twarzą w twarz z Arfem. - Byłam w takiej a nie innej sytuacji przez Zakon Jedi który powierzył mi zadanie ponad siły i Zakon Sithów, którego członkowi zaufałam. Mój plan póki wygląda tak, że po doprowadzeniu cię do twojego holokronu będę wieść cię z powrotem do bazy, ale silnik mojego ścigacza wysiądzie w tak felernym miejscu, że wpadnę w lodową rozpadlinę i skręcę kark. Nic nie mogłeś zrobić, to nie twoja wina. W końcu to ja byłam przewodnikiem - wyjaśniła, szczerząc się przebiegle. - Jeszcze nie wiem, jak wydostanę się z Hoth. I nie wiem, co zrobię później. Przydałby mi się miecz świetlny, tego jestem pewna. Cóż, niektóre części planu trzeba dopracować... - Ruszyła w dalszą drogę. -... Ale tak będzie wyglądać moja najbliższa przyszłość. Chyba, że masz do zaproponowania coś ciekawszego i odpowiednie argumenty.
  24. Arcybiskup z Canterbury

    [Gra] Star Wars: Powrót

    - Nie potrzebuję ani pomocy twojej, ani twojego mistrza. Z całym szacunkiem, dziękuję za propozycję - odparła. W tym momencie jej oczy zmieniły barwę z zielonych na żółtopomarańczowe i cisnęła Arfem o najbliższą skałę tak mocno, że aż mu zadzwoniło w uszach. Na szczęście miejsce w którym Sith wylądował nie groziło upadkiem z dużej wysokości. Cały sukces operacji polegał na zaskoczeniu. - Wybacz, ale wyznaję filozofię według której każdy z twoich czynów do ciebie wraca. A losowi trzeba czasem pomóc - dodała, zakładając w skupieniu rękawice. - Chodź. Śnieżyca będzie przybierać na sile, a jest w stanie nas stąd zmieść. Ruszyła z powrotem na drogę ku szczytowi.
  25. Przez moczary wiodło coś na kształt ścieżki, co polegało na luźno ułożonych deskach, które do podłoża były przymocowane w taki sposób, że się w nim nie zatapiały. W dodatku zamiast zbutwieć i zgnić, zakonserwowały się w błocie i służyły jako wyznacznik drogi. Kapitan szedł bardzo ostrożnie. Co chwila zatrzymywał się na kilka sekund i nasłuchiwał, po czym bez słowa dawał znać, aby iść dalej. Po bokach ścieżki od czasu do czasu pojawiały się błękitne płomienie zawieszone w powietrzu. Nie ruszały się - po prostu wisiały w powietrzu i znikały po chwili. Jeśli pojawiały się wystarczająco blisko, można było słyszeć dziwne odgłosy - jakby światełka szeptały cicho i w jakimś dawno zapomnianym języku. Było to niezwykle niepokojące, zwłaszcza z towarzystwem szelestów mieszkańców wyspy - czymkolwiek byli i ciemnością, która otaczała grupę. Przy ramieniu Bjorna pojawił się jeden z ogników, ten jednak zaczął podążać za nim i trzymać się na stałe po jego prawej stronie, kilka centymetrów od twarzy. Mężczyzna był teraz niemal pewien, że "to coś" do niego szeptało. Z podobnym zjawiskiem borykał się Dante idący przed Bjornem. Światła dekoncentrowały. Obok Samuela i Annie poruszyła się woda, czy też rzadkie bagno nad którym szli. Pluski były o tyle niepokojące, że trudno było stwierdzić z której strony tak naprawdę pochodzą. Jeszcze gorsza zdawała się być świadomość, że woda w tym miejscu może być bardzo głęboka. Na tyle głęboka, by być czyimś domem. Avalon poczuła jak zjeżają jej się włosy na karku. Zaraz po tym jej ciało przebiegły dreszcze. Nie z zimna - było tu zbyt duszno. Nie mogła być pewna, ale wydawało się, że coś dotyka jej szyi. Były to lekkie muśnięcia, powtarzające się nieregularnie. Czy była to sprawka Thomasa, który podążał tuż za nią? Swoją drogą, Thomas nie miał pojęcia dlaczego w jego lewym bucie zebrała się woda, mimo iż ani razu nie wdepnął w bagno. W pewnym momencie czuł, że coś przeszkadza mu w postawieniu kroku - jakby podłoże ciągnęło go za stopę, chcąc zatrzymać chłopaka w jednym miejscu. Dante natomiast miał wrażenie, że coś uporczywie się na niego gapi. Ilekroć patrzył na zarośla, miał wrażenie, że dostrzega tam ruch, ale nie widział niczego konkretnego. Dziwne uczucie - bycie stale obserwowanym. - Cokolwiek by się nie działo, nie zbaczajcie ze ścieżki - ostrzegł kapitan. - I nie zatrzymujcie się.
×
×
  • Utwórz nowe...