Skocz do zawartości

Arcybiskup z Canterbury

Brony
  • Zawartość

    5783
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Wszystko napisane przez Arcybiskup z Canterbury

  1. Clarice weszła do celi Eve i usiadła tuż obok niej, przecierając twarz ręką. - Spałaś coś? - zapytała, siląc się na uśmiech.
  2. Clarice smętnie wlokła się po hali, próbując utrzymać jakoś pion. Stanęła na chwilę i przeglądała badania oraz karty jakie miała przy sobie. Widziała odchodzącego Marcina i słyszała jak z kimś rozmawiał, chociaż była zbyt daleko by usłyszeć o czym rozmawiał
  3. Clarice wkroczyła na halę z kubkiem kawy trzymanym kurczowo w rękach. Okulary miała założone na czoło, a na twarzy tak jak poprzedniego dnia widać było niedospanie. Powoli otworzyła swój gabinet i usiadła za biurkiem.
  4. - Wyzwanie, powiadasz? A zatem twoim zadaniem na dziś będzie zatańczenie Can Can. I masz do tego śpiewać, nieważne co - powiedziała Tori, szczerząc się okropnie.
  5. Clarice zaniosła Eve do jej celi i położyła na legowisku. Gdy przykryła ją kocem, włożyła do rąk maskotkę. - Przepraszam - powiedziała z żalem.
  6. Clarice odpięła wszystkie możliwe pasy, wzięła Eve na ręce i zaczęła kierować się w stronę jej celi. Próbowała przy okazji złożyć jakoś sensownie skrzydła dziewczynki, żeby nie nadepnąć piór.
  7. Odpowiedź brzmi: Księżniczka Luna nigdy nie śpi! I zawsze patrzy. Absolutnie zawsze, widzi każdą chwilę naszego życia. Skłaniam się ku teorii, że Księżniczka Luna podczas snu zajmuje się snami i koszmarami kucyków. Bo brzmi w miarę logicznie. Na tyle logicznie w każdym razie, na ile może brzmieć teoria dotycząca kolorowych koników z supermocami. UWAGA, poniżej dużo oczopląsowego migotania. Boli w oczy.
  8. Clarice powoli i ostrożnie wbiła igłę w rączkę Eve. Chciała jakoś jej pomóc, albo pocieszyć, ale nie miała zupełnie pomysłu jak.
  9. Clarice delikatnie posadziła Eve na fotelu, próbując nawiązać z nią kontakt wzrokowy. - Cicho, uspokój się. To szybko minie - powiedziała, nie za bardzo wierząc w swoje słowa.
  10. - Rząd rządem. Wbrew pozorom istnieją media niezależne - odpowiedziała. Spojrzała na Eve i wzięła ja za rękę, prowadząc do fotelu.
  11. - Jakie ma znaczenie, czy jest świadoma, czy nie? - kontynuowała protest Clarice. - Mam wrażenie, że media światowe miałyby niezłą pożywkę z tego miejsca. "Nielegalne eksperymenty na ludziach" - już widzę te nagłówki.
  12. - Jasne. Gdzie jest środek usypiający? - zapytała Clarice. - Takich operacji nie przeprowadza się na świadomych obiektach.
  13. - Jak będzie przebiegać operacja? - zapytała Clarice. Spojrzała niechętnie na krzesło. Średniowiecze, tak jak wcześniej mówiła. Albo gorzej, banda sadystów.
  14. - Nie, nie, słonko. To nie twoja wina. Po prostu jestem trochę... zmęczona - odpowiedziała Clarice z przepraszającym uśmiechem. Zaprowadziła dziewczynkę w miejsce docelowe na poziomie D.
  15. - Dzisiaj poziom... D. Chodźmy - powiedziała laborantka słabym głosem. Nie miała dzisiaj siły na zbyt wiele entuzjazmu.
  16. Doktor Clarice z niewyspaną miną wkroczyła do klatki Eve, po otwarciu bariery. Ostatnio nie spała zbyt dobrze i niedobór snu objawiał się sińcami pod oczami. - Eve, jak się czujesz? - zapytała.
  17. - I co, herbatkę miałabym ci nosić? - zapytała. Usiadła obok i zakręciła butelką. - Oooch... Ja. No, ale wiadomo że siebie wybrać nie mogę, więc... - zakręciła ponownie butelką - ... Kent! O, jak cudownie. Wyzwanie, czy pytanie, staruszku? - zapytała ze złośliwym i niesamowicie złowrogim wyrazem twarzy. Ogień odbijający się w okularach nadawał Tori jeszcze bardziej diabelskiego wyglądu.
  18. - Cóż. Nie radziłam sobie źle - odpowiedziała. - A wasze metody wychowawcze pozostawiają wiele do życzenia... Etyki i kodeksu moralnego mniej niż w średniowiecznych salach tortur... Zwykłe zacofanie.
  19. Clarice skrzyżowała ręce na piersi i patrzyła na poczynania Shattera. - Zamknięta na klucz. A więc bez klucza jej nie otworzysz. Jest pancerna - poinformowała kobieta. I faktycznie, szafka wyraźnie nie zamierzała puszczać.
  20. Clarice usiadła obok Shattera i pomachała mu dłonią przed twarzą. - Halo? Kolego, poświęć mi chwilę czasu. Ani razu się nie odezwałeś. Próbka z krwią schowana była do zamkniętej na klucz szuflady.
  21. - Shatter, ruszaj się. Mam cię odprowadzić do twojej celi. A jeśli już chcesz tu zostać, to przynajmniej udowodnij, że potrafisz mówić - powiedziała Clarice. Zastanawiała się co zrobi, jeśli obiekt nie będzie chciał współpracować.
  22. - Hu. Świetnie - powiedziała wesoło Tori, szczęśliwa, że nie musi gimnastykować się dalej. Zanim jednak bezpiecznie opuściła się na ziemię, gałąź pękła i dziewczyna runęła na ziemię. - Dobra jest, żyję - stwierdziła po chwili swój stan. - Nie pobawicie się w zombie...
  23. Clarice zbadała jeszcze Shatterowi uszy, źrenice i jamę ustną. - Koniec badań. Chodź - powiedziała i otwarła drzwi, mając nadzieję, że mutant nie będzie zbyt porywczy i będzie współpracował.
  24. Clarice powoli wbiła igłę w ramię mutanta, a kiedy ta zapełniła się krwią, wyjęła i przyłożyła wacik. - Uciskaj - nakazała, po czym po przełożeniu krwi do probówki wyrzuciła igłę i strzykawkę.
  25. - Shatter, podaj mi rękę. Pobiorę ci krew - powiedziała Clarice, z przygotowaną igłą i strzykawką. Na rękach miała już lateksowe rękawiczki. - Spójrz. Igła nie jest taka gruba. Postaram się, żeby nie bolało, dobrze?
×
×
  • Utwórz nowe...