Skocz do zawartości

Arcybiskup z Canterbury

Brony
  • Zawartość

    5783
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Wszystko napisane przez Arcybiskup z Canterbury

  1. - Piękne niewiasty? Chce ci się podrywać piękne niewiasty, co? Taki jesteś? Dobrze, to chodźmy poderwać jakieś dziewoje - odpowiedziała.
  2. - TAK! Tak właśnie! Zabiję cię w wyjątkowo długi i okrutny sposób, a potem nic nie stanie mi na przeszkodzie, żeby zawładnąć światem! - krzyknęła i zaczęła śmiać się w wyjątkowo złowieszczy i psychopatyczny sposób. Przerwała dopiero, kiedy się zakrztusiła. - Jeśli masz jakichś bliskich, to odetnę na przykład twoją rękę, poczekam aż trochę podgnije i wyślę im ją, żeby wiedzieli że na pewno nie żyjesz. Albo głowę, głowa lepsza.
  3. Tori wyszczerzyła się szeroko. - Tak wyszło... Ale powiem ci w sekrecie... Z tym zabójstwem to prawda. - Przybrała poważny wyraz twarzy i pokiwała głową.
  4. - No. Elfy to straszne ważniaki. Naprawdę, są wysokie i myślą, że stoją wyżej od innych, bo mają długie włosy, nogi, ręce... Wszystko mają długie... ojej... To nie brzmiało dobrze - stwierdziła z zakłopotaną miną.
  5. - Och. - Tori usiadła po turecku na trawniku. - To bardzo poważna sprawa. - Naprawdę poważna. I jaki wysunąłeś wniosek?
  6. - Sam jesteś - odparła Tori, wykrzywiając twarz. Przy okazji poprawiła swoje okulary. - Nie udawaj, że myślisz, panie Kent. Nie ze mną te numery.
  7. - A bo ty patrzeć nie umiesz. Wąż, ewidentnie wąż - stwierdziła. - Nie żadna ryba.
  8. - Nie mam pomysłu - stwierdziła. - Patrz, tamta chmura wygląda jak wąż.
  9. - Wiesz co? To nudne - stwierdziła Tori i padła na trawę. Jej też karty dość szybko się znudziły.
  10. - Na trawie. Nie bawmy się w burżuazję - rzekła. Wyszła z budynku i usiadła pod pierwszym lepszym drzewem.
  11. Tori zaprosiła Kenta do środka. Podeszła do plecaka i wyjęła z niego karty. - Najpierw wojna, ale to już na dworze.
  12. - Możemy na dworze, a możliwości jest dużo - odparła. - To mam iść?
  13. Tori włożyła pudełko do ziemi. - Nie wiem. Przez pudełko będzie dłużej, ale go znajdziemy. Dwa tygodnie? - zapytała. - O, właśnie. Nie skłamałam, jak mówiłam że chcemy go zakopać!
  14. - Zaiste, drogi panie. Niesamowite maniery - odparła Tori. Otwarła pudełko, przyjrzała się zawartości i zamknęła je.
  15. Tori uśmiechnęła się. - No dobrze. Proszę - wręczyła mu łyżkę, wstała i otrzepała kolana z ziemi.
  16. - Jasne - odparła i ruszyła pod drzewo. Uklękła pod nim i zaczęła kopać.
  17. Tori pobiegła do pokoju, po drodze kilka razy się potykając. Wróciła kilka minut później, z owym pudełkiem w rękach. - Mam łyżkę. Może się nadać do kopania...
  18. - Nie ma chyba innego wyjścia - odparła. - Chyba, że nie będziemy eksperymentować.
×
×
  • Utwórz nowe...