Starszy facet siedzący obok, o długiej, siwej brodzie, kolczyku w uchu i czarnej, skórzanej kurtce wcisnął Sigrun do ręki zapalone cygaro.
- Na koszt firmy, złociutka - mruknął. - Nie pytaj, jakiej.
Pośrodku całego pokoju stanął mężczyzna w czarnej kurtce i czarnych, skórzanych spodniach. Miał kręcone, natapirowane, czarne włosy. Jego twarz była dość chuda i to właśnie ta chudość nadawała mu powagi. Miał niebieskie oczy i nazywał się Ronald James Padavona. Niebywała okazja do spotkania kogoś tak znamienitego. W końcu Dio nie żył już od kilku lat.
- Witam cię, Sigrun - przemówił swoim głębokim, chociaż nieco skrzeczącym głosem. - Zapewne zastanawiasz się, dlaczego zostałaś tu wezwana...
- My też - wtracił ktoś z tyłu. Dio zmierzył go wzrokiem, po czym wrócił do swojej roli.
-... A więc zostałaś tu wezwana, żeby wykonywać czarną robotę i uratować świat, co mogę więcej powiedzieć. Prawda jest taka, że nie mam pojęcia dlaczego, ale nie mamy tu technicznych. Ani jednego, pomijając ciebie, a potrzebujemy kogoś kto zna się na kablach. Poza tym, z nieoficjalnych źródeł wynika, że przepowiednia Przewielkiej Nieomylnej Wyrockni mówi o kimś rudym, kto ma nam wszystkim uratować tyłki. I zupełnie przypadkiem Osbourne ostatnio wpadł na informacje o twoim istnieniu. A teraz rzecz o tym, co się tu dzieje:
Kilka tygosni temu na niebie zaczęły otwierać się portale, inne niż te zwykłe. Przenikały przez nie nie dość, że demony, to w dodatku całkiem wrogie demony które żywią się dźwiękiem, rozumiesz? Zżerają dźwięk, wsysają go, tym samym zabierając nam siłę i ochotę do robienia czegokolwiek...
- Ale jabola nie zabrali! - wrzasnął ktoś, wyraźnie rozradowany. Z głosu emanowała nadzieja.
- ... No właśnie w tym jest problem. Po demonach przybyły inne demony i boimy się, że mogą zacząć robić i to... - Po sali roszedł się pomruk dezaprobaty.
- I tu wkraczasz ty - zabrała głos Lita. - Podobno dzierżysz klucz do rozwikłania skąd biorą się te monstra, kto nimi rządzi i jak się tego ciulstwa pozbyć.