-
Zawartość
5783 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
4
Wszystko napisane przez Arcybiskup z Canterbury
-
- Będziesz silniejsza o to doświadczenie. - Neil szedł obok kucyka.
-
Oblewam Atlantisa ze strachu przed Jego Czarną Listą. Oprócz tego Elfkę i Mephista. Dlaczego? Bo tak.
-
William siedział wyprostowany ze skrzyżowanymi nogami. Sen stał za nim, trzymając dłoń na jego ramieniu.
-
Neil milczał przez chwilę i patrzył na Jess z podniesioną brwią. - Nie jestem pewien. Możliwe - odrzekł. Już wiedział dokładnie, co się wydarzyło. - W każdym razie było, minęło. To już przeszłość. Niech spoczywa w pokoju.
-
- Kot? Mówiący kot? Szary w niebieskie paski? - zapytał mężczyzna Jess.
-
- Ona to mówiła? - zapytał Neil.
-
Neil wyszedł poza bramę cmentarza i czekał, aż reszta zrobi to samo.
-
- Ja się dostosuję. Nie, ufać im też nie będę - stwierdziła.
-
- Pójdziemy razem z nimi polować- zadała siostrze pytanie Arya.
-
- Nie zaprzeczę, że poniekąd tak - odpowiedziała. - Ja za to mogłam ruszyć głową.
-
- Przepraszam. Nie sądziłam, że to cię zaboli. Zwykle jest niegroźne - powiedziała. - Cześć - przywitała się z dziewczyną.
-
Arya nie dotknęła ręki, a odsunęła się trochę od Ice'a. Zbliżyła swoje dłonie do siebie i zamknęła je. Po zaledwie kilku sekundach z powrotem rozsunęła ręce, między którymi lewitował niewyraźny, świetlisty obiekt. Arya ukształtowała go w kulę, a potem zbliżyła do dłoni maga. Zniknął, pzostawiając po sobie iskry i ciepło.
-
- Ściągnij - powiedziała. Ufność ufnością, ale sprzymierzeńców powinny mieć obie.
-
- Daj rękę - powiedziała. - Pokażę. Nie stracisz kończyny.
-
- To ciekawe. I dość korzystne - skomentowała, patrząc na szczątki krzesła, a potem rękawicę wkładaną na dłoń maga. - Twoja moc jest ciekawa.
-
- I wszystko czego dotkniesz zamarza? Zawsze? - pytała dalej Arya
-
- Możliwe, że mamy. Dlaczego wokół ciebie jest zimno? - zapytała.
-
- Lepiej sądzić że nie tylko mutanci mogą mnie skrzywdzić, niż się potem rozczarować - odrzekła spokojnie.
-
(Red, poczekaj do jutra z tą wyprawą)
-
Arya nie powiedziała nic. Wstała tylko z ławy, obserwując wszystkich zebranych bardzo poważnym wzrokiem, jak to zwykła robić. Sprawdziła kieszenie, aby upewnić się że ostrza wciąż w nich tkwią. Była prawie gotowa.
-
Neil stanął nad grobem i zamilkł wykonując ową minutę ciszy.
-
Arya nie odezwała się, a tylko lekko kiwnęła głową, patrząc nieufnie na Ice'a. Na wszystkich oprócz siostry patrzyła równie nieufnie.
-
Neil przyjrzał się pracy Jango. Po chwili wyszedł za bramę cmentarza. - Nie należycie do turpistów i miłośników architektury cmentarnej, jak widzę - powiedział z uśmiechem.
-
Osadę nawiedziły kolejne dwie postacie. Obie podobnego wzrostu, obie o podobnym kolorze włosów, obie podobnej urody. Jedna z nich włosy miała spięte w koński ogon i w przeciwieństwie do drugiej miała jasną cerę. Dziewczyna o ciemniejszej skórze włosy miała rozpuszczone. Szły blisko siebie, niemal stykając się ramionami. Uważnie obserwowały osadę i wszystkich obecnych. Ruszyły w kierunku jednego z budynków, który miał być przeznaczony do magów. Weszły do środka i rozejrzały się, po czym jedna z nich, ta o bledszej skórze zwana Aryą, wskazała swojej siostrze - Asdark, ławę. Usiadły blisko siebie i zaczęły lustrować twarze rzekomych magów.
-
- Czy jestem? Och tak, jestem. Wyjątkowo posłusznym i niebywale gdzecznym łańcuchem, prawda paniczu Williamie? - zapytał. Panicz William spojrzał na Eomeera z miną świadczącą o zupełnie innym poglądzie na sprawę. - Moją domeną są sny. Polecam się na bezsenność i koszmary - rzekł Sen.