-
Zawartość
5783 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
4
Wszystko napisane przez Arcybiskup z Canterbury
-
Elf wstał i spojrzał na krasnoluda z góry. Z jego perspektywy nie było to trudne. - Drzyj się głośniej, głupi krasnoludzie. Nie widzisz, że ten oto pan siedzi tu z nami przy stole i nie ma zamiaru w przeciwieństwie do mnie nikomu nic zrobić? Siadaj na swoim zadzie i zamilcz, jeśli ci życie miłe - syknął. Zwrócił się z powrotem do człowieka. - Po naszym pierwszym celu nie mam ściśle określonej trasy. Czy masz jakieś propozycje? Chodzi o elfie miasta, tak?
-
Ścieżki dźwiękowe, których nigdy nie zapomnimy
temat napisał nowy post w Kącik muzyczny Vinyl i Octavii
Władca Pierścieni, jeden z moich ulubionych filmów i ulubionych ścieżek dźwiękowych; Concering hobbits (Fellowship of the Ring) Helm's deep (two Towers) -
- I ja również będę zaszczycony spełniać misję u boku kogoś o tak silnej woli - odrzekł elf. - Czy macie jeszcze jakieś sprawy, które warto byłoby omówić? - zapytał.
-
Elf westchnął. A więc człowiek, numenorejczyk i ork mieli razem z nim zwalczać szczątki zła pozostawione po Sauronie. Niech więc tak będzie. - Dobrze więc, towarzysze. Wyruszamy z samego rana, zmierzamy w stronę Jeziora Nenuial. Im dalej od Gondoru i Rohanu, tym więcej groźnych kreatur, które dodatkowo po odejściu elfów poczuły się bezkarne. Wędrujący przez rzekę Baranduinę, która z tego jeziora wypływa skarżą się na różne niepokojące zjawiska. Ci, którzy zdołali stamtąd wrócić. Czy zgadzacie się na obranie tego celu? Gwydril spojrzał na niezadowolonego numenorejczyka. - Przez długi czas stawałem przeciwko twojej rasie i twoim towarzyszom. Trudno w ciągu kilku minut zmienić nastawienie. Przyznaj, Valtharze. Ty też nie czujesz sympatii do elfów.
-
Świętoszki... - Aż trudno uwierzyć w taką ilość nawrócnych na dobrą drogę... - Przez ostatnie kilka tysięcy lat nie zdrarzyło mi się widzieć takich cudów - ... Ale cóż począć. Tylko się cieszyć. Zdajesz sobie sprawę, że przystępując do naszej małej grupy zostajesz zobligowany do walki i zabijania swoich braci? - zapytał i przyjrzał się uważnie orkowi.
-
- Dziwne to czasy, podczas których rasy zmieniają swoje... Upodobania i chcą zmieniać się na lepsze... Chociaż słowo "dziwne" wydaje się tutaj nieodpowiednie - powiedział elf do postawnej postaci. - Kim więc jesteś, nieznajomy? Ork? Goblin? Uruk-hai?
-
- Zapraszam - rzekł elf i wskazał puste miejsce przy stole. - Dobrze więc, Valtharze. Jeśli twoje intencje są szczere i nie zamierzasz popełniać złych czynów, to nie widzę powodu dla którego miałbyś nie przystąpić do tej małej grupy. Podobnie ty, Aaronie, jeśli się nie rozmyśliłeś. Mam jednak nadzieję, że zdajesz sobie sprawę z tego, iż nie czeka na nas sława i uwiecznienie w pieśniach... - A pan? - zwrócił się Gwydril do przybysza. - W jakiej sprawie?
-
- Gwydril z Doriathu, oto jak się nazywam. Nikt nie poddaje wątpliwości twoim umiejętnościom, drogi panie Aaronie Srebrna Strzała - rzekł elf do jednego z rozmówców. Spojrzał znów na numenorejczyka. - Nie chodzi tu o samo pochodzenie, numenorejczyku. Chodzi raczej o powód. Nie urodziłem się wczoraj, trudno mi uwierzyć w takie wytłumaczenie. Przełamanie utartych przekonań? Czy to jest celem maga z numenoru?
-
- Tym elfem jestem ja. Twoje pochodzenie nie uszło mojej uwadze. A więc dziecię mroku chce walczyć z mrokiem tylko dla zgody z elfami, które w znacznej większości opuściły Śródziemie? - zapytał.
-
Elf siedzący przy stole skierował wzrok na przybysza. Zauważył też ucichnięcie rozmów, które przeszły w nerwowe szepty. Gwydril, bo tak zwał się elf, był wysoki. Ten mężczyzna był wyższy. Miał wrażenie, że oto stoi przed nim przywódca Nazguli, Czarnoksiężnik z Angmar. A jednak upiór pierścienia zginął pod Minas Tirith, zabity przez kobietę i hobbita. Musiało tak być. Przepowiednia została spełniona. A jednak nieznajomy nie budził aż takiego lęku, jak Nazgule. Widać było jego twarz, która mimo bladości i blizny przecinającej ją nie była facjatą upiora. W Gwydrilu jednak nieznajomy nie wzbudził zaufania. Czarni Numenoryjczycy zwykle nie wzbudzali zaufania nikogo, kto tylko pochodził z wolnych ludów. Elf czekał, aż przybliży się do stolika. - Czy to przypadek sprowadza cię tutaj, nieznajomy, czy też może inne okoliczności? - zapytał tak, aby nikt poza przybyszem go nie usłyszał. Ręką wskazał krzesło. Wtem do gospody wkroczył, bardzo manifestując swoją obecność kolejny mężczyzna i on, tak jak jego poprzednik skierował się ku stołowi zajmowanemu przez dwóch juz teraz, bardzo nietypowych gości. Człowiek. Hałaśliwy, pewny siebie, młody. Stereotypy i przekonania Gwydrila potwierdzały się nie pierwszy raz. Na taką śmiałość pozwalali sobie tylko ludzie. - Zależy jak dla kogo wolne. - Rzekł sucho elf.
-
Noc zakryła Śródziemie niczym fala morska brzeg. Rozświetliła je milionami gwiazd, a one co noc obserwują, ale i są obserwowane. Błotnistym traktem wędruje wysoki nieznajomy, opatulony szarym płaszczem z naciągniętym na głowę kapturem. Słusznie; tej nocy panuje bowiem chłód. Ale nie tylko dlatego nie pokazuje szczegółów swojego wyglądu. Idzie szybko, chociaż jego krok jest lekki. Idzie cicho, chociaż ma długie, wyglądające na ciężkie obuwie. Aż wreszcie dociera do wysokiej, drewnianej chaty zbudowanej na kamiennej podstawie i staje przed nią. Nad przybyszem kołysze się pod wpływem wiatru szyld z rysunkiem kuca i przez pewną chwilę jest on jedynym dźwiękiem oprócz szelestu liści na drzewach otaczających niewielką osadę. W drzwiach otwiera się małe okienko i wygląda przez nie stare, pomarszczone juz oblicze. Człowiek kiwa głową i otwiera przed nieznajomym drzwi. Ten wchodzi do środka ignorując ciekawskie spojrzenia, które nie są jednak natarczywe, o nie. W tym miejscu lepiej nie patrzeć na nikogo zbyt długo, jeśli ten ktoś nie jest kelnerką, a i w patrzeniu na kobiece ciała trzeba mieć umiar. Wiedzą to wszyscy goście. Nieznajomy podchodzi do jednego z ciężkich stołów ustawionych pod ścianami. Będzie tu widoczny, ale nie nazbyt widoczny. Odsuwa krzesło i siada na nim, ściąga kaptur. ukazuje się jego oblicze. Pociągła twarz o jasne skórze, bez zarostu. Błękitne oczy. Długie, proste, srebrne włosy i wystające spod nich uszy. Mężczyzna jest elfem i wyraźnie na coś czeka. A może na kogoś?
-
http://mlppolska.pl/watek/9372-na-początku-był-eru/ <--- Tutaj jest taka fajna zabawa. Śródziemie czeka.
-
Jak przekazywały książki, Coruscant leżał w Światach Jądra. Był stolicą i centrum galaktyki, miał jedno słońce i cztery księżyce. Doba trwała tam dwadzieścia cztery godziny, a rok 368 dni. Klimat kontrolowany był przez sieć WeatherNet, niewiele było miejsc niezabudowanych. Na Coruscancie znajdowała się Świątynia i Akademia Jedi, zapewne tam znaleźć będzie można ofiarę i jakoś ją stamtąd wywabić. Kłopotem w dostaniu się na Coruscant było wiele stacji kosmicznych i sond poruszających się po jego orbicie. Czy można było dostać się tam niezauważonym?
-
Ekran datapada łączył się i łądował przez krótką chwilę. Po wyświetleniu się menu pojawił się spis Jedi. A więc Barrissa Offie, Mirialianka. Rasa o żółtej skórze z granatowymi tatuażami na twary. Rycerz jedi, władająca mieczem świetlnym o pojedynczym, błękitnym ostrzu. Obecnie przebywa właśnie na Coruscancie, planecie, która w calości pokryta jest zabudowaniami miejskimi. To zaś oznacza olbrzymią ilość mieszkańców, pewne utrudnienie w misji.
-
No właśnie. Więc po co gloryfikować instynkt macierzyński osób homoseksulnych? No i czad, starajmy się żeby wszyscy byli równi. Nie przeszkadzają mi geje, ani lesbijki, jeśli tylko nie manifestują swojej orientacji i nie starają się podskoczyć wyżej własnej dupy. Tak jak osoby heteroseksualne też nie powinny manifestować swojej orientacji, bo to też do niczego nie prowadzi.
-
Bibliotekarz uśmiechnął się chytrze. - Proszę o chwilę cierpliwości - rzekł i wyszedł zza biurka, po czym poszedł korytarzem biblioteki, znikając za półkami. Zapadła cisza, nie było słychać nawet kroków mężczyzny na posadzce. Wrócił dziesięć minut później, niosąc w rękach trzy grube księgi i jeden datapad. Położył je na blacie biurka, przed Zabrakiem. - Nie byłem pewny, czy nie chcesz też, panie, czegoś poza książkami, wobec czego pozwoliłem przynieść sobie też elektronikę. To tutaj, w tym datapadzie są informacje na temat większości Jedi. Okres ostatnich pięćdziesięciu lat. Możliwe że twój cel także się tam znajduje, jeśli tylko nie jest padawanem.
-
Tak, cieszę się że jestem hetero. I też nie jest to tak, że wstaję rano niczym jakiś babsztyl z reklam o lekach na bezsenność z myślą "Tak! Kolejny piękny dzień bycia hertero, jak cudownie jest być hetero!" Chodzi raczej o to, że nikt mnie za orientację nie prześladuje, na prykład. Nie przeginajmy w drugą stronę, bo ja mam na przykłąd koleżankę (a nawet kilka), które są heteroseksualne i byłyby lepszymi matkami niż niejedna lesbijka. Czy ten argument coś wnosi?
-
"Na początku był Eru, Jedyny, którego na obszarze Ardy nazywają Ilúvatarem; On to powołał do życia Ainurów, Istoty Święte, zrodzone z Jego myśli. Ci byli z Nim wcześniej, niż powstało wszystko inne. Rozmawiał z nimi i poddawał im tematy muzyczne. Ainurowie zaś śpiewali dla Niego i On radował się tą muzyką." Pierwszymi na Ardzie byli Elfowie, które Eru powołał do życia. Najstarszy, najmądrzejszy i najpiękniejszy ród, jaki Arda mogła oglądać. Potem zaś powstali ludzie, zwani Eidanami, Krasnoludowie i Hobbici. Niestety, do Śródziemia zamieszkiwanego przez te rasy wkradło się zło. Oto Melkor, największy z Valarów (elfów) zbuntował się przeciwko Iluvatarowi. Stworzył orków z upodlonych i więzionych przez siebie elfów oraz ludzi, a oprócz orków wilkołaki, smoki, trolle - i innych nieprzyjaciół Eru i Jego dzieci. Melkor, zwany później Morgothem upadł, pokonany w Wojnie Gniewu. Ale on powróci, o tak. Powróci po to, aby został pokonany jeszcze raz, na zawsze. Stanie się to u kresu istnienia Ardy. Po niszczycielskich działaniach Morgotha Eru zmuszony był oddzielić Śródziemie od Amanu, nieśmiertelnej krainy. Odtąd Arda stała się kulą, a Aman dostępny był tylko elfom znużonym życiem w śmiertelnym Śródziemiu. Nie był to jednak koniec zła, bo owe zło zawsze znajdzie drogę by przetrwać, wzmocnić siły i zaatakować, kiedy przeciwnicy się nie spodziewali. Sługa Morgotha, Sauron, upadły Majar pomógł stworzyć Pierścienie Władzy; trzy z nich otrzymali Elfowie, siedem Krasnoludowie, dziewięć zaś przypadło ludziom. W sekrecie zaś stworzył jeden pierścień, Pierścień Władzy. Jeden, by wszystkimi rządzić. Jeden, by wszystkie odnaleźć. Jeden, by wszystkie zgromadzić i w ciemności związać. Udało się obalić jednak rządy i zagrożenie Wroga Wolnych Ludów, Saurona. Jedyny Pierścień został zniszczony dzięki Drużynie Pierścienia - czterech hobbitów, jeden elf, jeden krasnolud, dwóch ludzi i czarodziej - to oni ją tworzyli. Zaczęły się sprawiedliwe rządy Aragorna II, króla Zjednoczonego Królestwa Arnoru i Gondoru. Era elfów dobiegła końca - opuścili oni Śródziemie, zmierzając do Amanu. Drużyna Pierścienia przestała istnieć. Ale nie zginęło zło pozostałe po Sauronie. Orkowie, trolle, wszelkie złe byty nie zostały do końca rozgromione przez przeciwników tyrana. Ukrywały się w lasach, przy każdej możliwej okazji uprzykrzając życie wolnym ludom. A jeśli armie zła zbiorą się na nowo? Duch Saurona nie został wszak zniszczony, a jedynie spętany. Czy możliwym jest, aby powrócił, chcąc zemścić się na ludziach? W zabawie tworzymy grupę wędrowców, którym znudziło się zwykłe życie i którzy szukają okazji do zasłynięcia w Śródziemiu, albo po prostu zrobienia czegoś sensownego i pożytecznego - skopania zadów kilku orków, na przykład. Karta postaci powinna zawierać: Kilka zasad, bo bałaganu w Śródziemiu robić nie chcemy: 1. Piszemy TYLKO za siebie. Opis sytuacji proszę pozostawić mnie. 2. Logika jest rzeczą ważną, nawet w uniwersum magicznym. Starajmy się więc unikać zwrotów akcji które mocno nadwyrężałyby fabułę i kompletnie się z nią nie zgadzały. 3. Uprzejmość nie gra dużej roli, bo jak wiadomo kłótnie i waśnie pojawiają się wszędzie. Byleby tylko obeszło się bez przekleństw i wyjątkowo obraźliwych przezwisk pod adresami innych postaci. POSTACI, bo użytkownicy jak chcą się tłuc to niech to robią na pw. 4. Nie robimy z siebie potęg bez wad. Wady ma każdy, nawet taki elf. 5. Gramatyka, ortografia. Proszę uprzejmie jej przestrzegać, żeby posty były czytelne. 6. Mówimy stanowcze NIE emotikonom. 7. Nie piszemy kolorem. 8. Szanujemy innych graczy. Lista uczestników: - Oksymoron - Magus - Jaenr Linnre - Blazing heart - Atlantis - PlaguePony *** Zapisy zawsze otwarte, proszę jednak po złożeniu karty postaci poczekać na dołączenie, zanim przystąpi się do zabawy.
-
Ostatnio na przykład walczą z Lego, bo coś im tam nie pasuje. No i z zabawkami, kościołem i kilkoma innymi sprawami, chyba tylko dlatego, że jak odeszły od kuchni to im się nudzić zaczęło. Niech mi ktoś wyjaśni, czym do cholery jest gender. Większość kobiet jest bi? No nieźle, nie wiedziałam o sobie widocznie kilku rzeczy. Ale widocznie babcia miała rację, kiedy odradzała moim rodzicom pozwalanie na zabawę lego i autkami.
-
Spróbuj połączyć obie części, a twoja moc wzrośnie. Już ja o to zadbam. Nareszcie... Sam jego widok przyprawia mnie o radość... Klacz cofnęła się trochę, natomiast Grzejnik przybiegł zaciekawiony zapachem dymu i nowym przedmiotem.
-
W bibliotece nie było zupełnie nikogo, przynajmniej przez chwilę. Kiedy tylko Sanguis zamierzał szukać informacji potrzebnych do spełnienia zadania, pojawił się on. Bibliotekarz. Stary człowiek, nie będący użytkownikiem mocy... A jednak potrafił poruszać się bezszelestnie, pojawiać i niemalże znikać. Zawsze na służbie, zawsze na stanowisku. - Witam serdecznie. W czym mogę ci pomóc, mój panie? - zapytał, wpatrując się swoimi dużymi, szarymi oczami w Zabraka. Bibliotekarz przypominał kruka. Wiecznie zgarbiony, chociaz wysoki, o pociąłej twarzy i dużym, wąskim nosie. Wystające kości policzkowe nadawały mu jeszcze bardziej ponurego i poważnego wyglądu, oprócz tego niemal zawsze odziany był w czerń.
-
Można zostać homoseksualistą, na przykład przez traumatyczne przeżycie. To nie jest nijak w genach zapisane, ani nic. Można. A z astmy dość często się wyrasta i potem się jej NIE MA. Na przykład mnie się taka magia zdarzyła.
-
Mądre słowa, ale geja nie zapłodnisz nawet sztucznie, choćby nie wiem co. Bardzo wielu ludzi twierdzi, że dzieci po homoseksualnych opiekunach przejmą "skłonności" i pociąg do tej samej płci. Z tym się nie zgadzam. Zgadzam się natomiast z tym, że dla dzieci wychowywanie w takiej rodzinie nie jest korzystne, ze względu na rówieśników choćby. Dzieci potrafią być okrutne, jeśli chodzi o inność.
-
Biblioteka akademii - ogromne, dwupiętrowe pomieszczenie o dość surowym wystroju. Półki tutaj wspinają się na wysokość kilku metrów, a każda księga i każdy zwój znajdują się za podświetloną, szklaną ścianką. Wszystko dla bezpieczeństwa jakże cennych w informacje źródeł. Każda księga ma swoje, wyznaczone miejsce, a wszystkie one poukładane są w idealnym porządku. Może to ze względu na surowość zasad zakonu? Może z powodu świadomości ważności zasobów biblioteki? Wszak nie tylko księgi i zwoje znajdują tu miejsce, ale też pamiętniki sławetnych lordów Sithów, holokrony. Nikt nie zaryzykowałby utraty, bądź zgubienia czegoś tak ważnego. Blisko drzwi znajduje się metalowe, okrągłe biurko. Zwykle stoi przy nim stary człowiek, bibliotekarz. Nie jest on ani mistrzem, ani uczniem... Teraz akurat nie ma go na miejscu.
-
- Możesz odejść. Życzę powodzenia - rzekł i stracił zainteresowanie uczniem, wracając do lustrowania holokronu.