-
Zawartość
5783 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
4
Wszystko napisane przez Arcybiskup z Canterbury
-
- Cena, cena... Nie wymagam od ciebie pieniędzy, w żadnym wypadku. To chyba korzystne, prawda? Chcę ciebie. Tylko i wyłącznie ciebie, a dokładniej - części ciebie. Widzisz, monety nie są potrzebne. Monety nie uratują życia w skrajnych sytuacjach, a mnie dręczy głód. Po wszystkim wezmę jedna trzecią twojej krwi. Uwierz mi, przystojniaczku - to naprawdę niewiele. Jak więc? Zgadzasz się na moje warunki?
-
Zmieniłabym swoją postać w ludzką, ale zatrzymałabym swoje moce. Następnie pomieszałabym nasz świat ze światami z książek i filmu - wybranymi, oczywiście. Co byś zrobił/a, gdybyś pewnego dnia otrzymał/a zaproszenie do domu twojego Idola i kto by to był?
-
Na łóżku, dokładnie naprzeciwko drzwi siedziała klacz, wpatrując się wprost na Slaga. - O, proszę. A już miałam iść do swojego pokoju... - powiedziała.
-
- Jak najbardziej. Jutro opowiesz mi, co ci zabrał. Spotykamy się o świcie, przed budynkiem. I lepiej będzie, jeśli ci powiem - Twoja dzisiejsza towarzyszka nie oczekuje pieniędzy w zamian za jej usługi. Chce czegoś zupełnie innego. Jeśli chcesz jutro wyruszyć, lepiej uważaj... Ja tymczasem muszę załatwić kilka spraw. Żegnaj - odrzekła klacz i skręciła w ledwo widoczną ścieżkę, znikając we mgle.
-
Iron Maiden powiadasz? Niechże Ci zatem Bruce błogosławi.
-
... Ale z moich informacji wynika, że większość dzieje się w Ameryce!
-
"Hadesa", nie "Hadesu". Ja osobiście takiego połączenia nie lubię, bo akcja musi się dziać w Ameryce, jakby na świecie innego kontynentu nie było. Zresztą, bardzo często mam wrażenie że tak jest, bo wszystko, ale to wszystko koncentruje się właśnie na Ameryce - kosmici, superbohaterowie, katastrofy naturalne, ataki zombie itp. Aż strach pomyśleć, co każdego dnia przeżywać muszą mieszkańcy takiego Nowego Jorku.
-
przeprowadziłabym się do babci zapewne i nie byłabym szczęśliwa. Co byś zrobił/a gdyby w Twoim mieście włączyły się syreny ostrzegające przed bombą atomową?
-
To już się stało - Nightmare Moon jest Luną. Co byś zrobił/a gdybyś musiała przejść tuż obok domu seryjnego mordercy, w którym on by przebywał?
-
Straciłabym dużą część swoich zainteresowań. I jeden z celów. Co byś zrobił/a gdybyś miał/a możliwość przywołania do siebie dwóch Twoich ulubionych postaci (rzeczywitych albo fikcyjnych), ale warunkiem byłoby oddanie życia kogoś z Twojego otoczenia?
-
Początek wprost ocieka zarąbistością - bardzo podobał mi się cichy, spokojny wstęp i nagłe "łup". To było super. I teledysk też mi się podoba. W utworze przeszkadza mi tylko wokalista - głos nie za bardzo się wyróżnia, a jego postać po prostu mnie irytuje. W każdym razie w tym klipie. Ale ogólnie to muzyka jest w porządku, chociaż nie powaliła mnie. 6/10 Havok, zespół (Jak brzmienie wskazuje...) thrash metalowy, powstały w 2004 roku, hamerykański. Enjoy. Biłam się ze sobą, żeby po raz kolejny nie wrzucić Megadeth. Enjoy
-
Stworzyłabym swój własny świat, albo stworzyłabym sobie super-mega-zaje-duper bilet na koncert Megadeth w jakimś klubie, pod samą sceną, z możliwością wejścia na nią i zaatakowania zepołu. Jak już coś robić, to po całości. Co byś zrobił/a gdybyś mógł/mogła znaleźć się w dowolnym miejscu na świecie w ciągu sekundy?
-
Ożywiłabym autoboty (z filmu, nie serialu, ani nie komiksu), ożywiłabym V z "V jak Vendetta", Trzy Wiedźmy z Lancre, Rincewinda, Dwukwiata, stworzyłabym cmentarz z "Księgi Cmentarnej" i ożywiłabym wszystkich jego mieszkańców, przywołałabym do życia Vica Rattleheada + jeszcze kilka innych postaci z dzieł literackich/filmowych. Dalej
-
Zakopałabym go, albo spaliła. Nie zamierzałabym bawić się w Boga i odbierać czyjeś życie "just because" Dalej
-
To chyba nie byłoby zbyt szczęśliwe, a znając moje szczęście, dostałabym w głowę jedną z nich... Odpowiedź jest prosta: leżałabym nieprzytomna lub martwa gdzieś, powiedzmy, na ulicy. Co byś zrobił/ła gdyby z pudełka po Twoich kredkach wysunęła się nagle czyjaś ręka, której właściciel prosiłby o pomoc?
-
- Dlaczego, pytasz? Właśnie dlatego, że to dziura zabita dechami i mało kto tutaj jeździ. Poza tym - okolica otoczona lasami, wszędzie pozostałości po starych kulturach, kurhany, cmentarze... Kuce tutaj są bardzo przesądne i wiedzą, że muszą nauczyć się żyć ze sobą w zgodzie i nie szkodzić sobie nawzajem. To zaś prowadzi do tego, że lepiej być dobrym dla wiedźmy, bo po pierwsze, może się przydać, po drugie - niezdrowo jest uciekać w środku nocy w towarzystwie upiorów, wilków i niedźwiedzi. Poza tym - ci z małych wiosek boją się zbudować stos i mnie na niego zaprosić. Ot, cała tajemnica. A ty? Co ty tutaj robisz? Czy to droga do spełnienia zemsty?
-
Twilight, czy dasz mi swój autograf? Nie ważne że się teraz kąpiesz, ja chcę twój autograf. TERAZ. I załatw mi, proszę, spotkanie z Księżniczką Luną i Discordem. RÓWNIEŻ TERAZ. Co byś zrobił/a gdyby w twoim pokoju, w nocy, znalazła się nagle zagubiona Fluttershy?
-
Nic bym nie zrobiła. Zostałabym w pewnym momencie sama. Jak powzechnie wiadomo, selekcja nienaturalna wciąż działa. Co byś zrobił/a, gdyby do twoich drzwi zapukał Twój zmarły przyjaciel w stanie wskazującym na zaawansowaną nieświeżość?
-
- Po drodze sobie kogoś spalisz, wtedy i dla mnie będzie to korzystne. Nie chcę żebyś spalał tego miejsca, bo przez cały mój pobyt tutaj, wlaścicielka była dla mnie dobra. I mnie chroniła. A ta dziwka, Ivy... Cóż. Głupie stworzonko, ale na śmierć nie zasługuje. Co zaś do imienia, Moth. Niezmiennie od kilku lat - odrzekła. - No, chodźmy już.
-
- Ach, ten. Przydupas różowej księżniczki miłości... Niech będzie. Pomogę ci dokonać zemsty. Ale po tym wszystkim, ty pomożesz mnie. I ja mam pewien cel. A teraz wrócimy do gospody, a kiedy wyruszymy, nie spalisz nikogo. I nie zabijesz. No, i budynek zostanie nienaruszony. Co ty na to? - zapytała i zdecydowała się wyjść z cienia. Klacz nie była wysoka, wciąż jednak pozostawała szczupła. Jej futro było granatowe, a grzywa czarna, długa i kręcona, oczy zaś żółte. Co ciekawe, nie miała rogu - jak więc udało jej się tworzyć iluzje?
-
Klacz zaśmiała się nieprzyjemnie. - A to ci dopiero. Pomyśleć, że jeszcze niedawno wszyscy stronili ode mnie, a teraz dostaję propozycję współpracy... No, skoro mnie potrzebujesz, chociaż nie masz pojęcia kim jestem... Musi ci bardzo zależeć. Dobrze więc, dobrze. Przemyślę sprawę. Najpierw jednak powiesz mi, na czym będzie polegać moja pomoc. - Klacz w dalszym ciągu nie wysunęła się z względnej kryjówki.
-
- A jeśli się nie zgodzę? Wszak spokój jest jedynym, czego oczekuję, a wątpię żebym znalazła go podróżując z piromantą i jego tresowaną, ognistą jaszczurką - odrzekła postać.
-
- Nie wkłada się do ognia niczego, co chociaż przez chwilę było w głębokiej hibernacji. Konkrety, oczekuję konkretów - przejdźmy więc do sedna sprawy. Czego oczekujesz? - zapytała tajemnicza klacz ukryta w cieniu. Grzejnik powęszył w powietrzu i zasyczał cicho. Był nieco nerwowy.
-
- Nie zależy mi na twojej przyjaźni. Zależy mi na spokoju - odezwał się damski głos. - twojej salamandry nikt nie chciał, ani nawet nie próbował struć. To, że tak się czuła, wywołałeś ty, przez włożenie do ogniska. Szok termiczny, oto powód złego samopoczucia. Więziona nie byłam, o nie. Uciekałam, bo tacy jak ty bardzo często się mnie czepiają, a ja tego nie chcę. Proszę, przedstaw swoją sprawę, miejmy to z głowy, zapomnijmy o spotkaniu. Wiem, jesteś silny. O, tak. Czuję to. Ale nie sądź, że dam się szybko zabić. Wbrew pozorom po mnie też mogą ci zostać blizny.
-
Dzięki, stary! Co byś zrobił/a gdyby przypadkowy człowiek spotkany na ulicy okazał się mimem i zamknął Cię w niewidzialnej klatce?