Oto kilka moich nowych wierszy.
"Więzień życia"
Słońce zachodzi zwalniając miejsce
księżycowi co wschodzi na niebo,
zasłane gwiazdami czarne morze,
o którym marzymy wciąż tak mocno.
W tej ciemności kryję wciąż swoją twarz
przed światem, który mnie nienawidzi,
znikam czekając aż najświeższy kurz
zagrzebie prawdę mej tożsamości.
Nie szukaj mnie, stracisz tylko Swój czas,
ja nie chcę zostać odnaleziony,
nie chcę patrzeć na to kolejny raz,
to przeszłość co na wieki zginęła.
W mej duszy dziur tyle co tych gwiazd
na niebie, i tak jak one blisko
jestem Ciebie, choć ten nasz świat
trzyma Cię ode mnie tak daleko.
Czuję się jakby w kajdany ciężkie
zakuto me serce już na wieki,
tworzą one w mojej duszy ranę,
która już nigdy się nie zabliźni.
Nie patrz tak na mnie, już przesądzone,
jestem więźniem zamkniętym w tym świecie.
Ty żyjesz tylko po to by umrzeć.
Ja umieram tylko po to by żyć.
"Zagubieni"
Za dnia robię to co każdy
i staram się przejść przez kolejny
dzień tułaczki otoczony przez
szarość, nieuczciwość i rzeki łez.
W nocy skrobię w swym notesie
wszystkie zdarzenia zapamiętane
i daję im życie w kolejnym wierszu
kolejnym hymnie, czy opowiadaniu.
Cóż... Ja nie jestem taki sam,
jak inni, których spotykam
na mej drodze, gdy samotnie
wracam tu na me odludzie.
Oni biegną wciąż przed siebie
na zegarki patrząc gniewnie
i nie widzą, jak w tym biegu
zapominają o starym przyjacielu.
"Strąceni z nieba"
Spadający z nieba synowie marnotrawni,
jak żyli szybko, tak szybko umarli,
strąceni w gniewie za krzywdy i zbrodnie
upadli na twarz, i skonali spokojnie.
Choć chmury gonili po nieboskłonie,
choć gradem ołowiu ciskali nieustannie,
choć kolejnych białych krzyżów ustawiali rzędy
z uśmiechem na twarzy wracali tam w te pędy.
Wszyscy wciąż patrzą, lecz łzy nie uronią
widząc, jak z nieba wolni synowie spadają,
kadzą o cenie, którą Wy płacicie
samemu się śmiejąc, że to Wy odchodzicie.
"Błękitna wolność"
By znów tam być, znów na nieboskłonie,
znów poczuć pęd wiatru, znów w chmurę wpaść
i na nowo przeżyć to doznanie,
na nowo poczuć prawdziwą wolność.
Jeden ruch pewny, jedna myśl szybka
i pod nogami ziemia wnet znika.
Lekki świst wiatru,chłodu muśnięcie
i między chmury wlatuję wreszcie.
Szybki zwrot, ranwers zwieńczony pętlą,
przejście w korkociąg, wyjście nad ziemią,
Immelman i zejście do spirali,
wywrót szybki, i przejście do beczki.
Tak w tym szaleństwie wszystkie me smutki
zostawiłem nie patrząc na skutki,
lecz z czasem te wszystkie ciężkie sprawy
odbiorą mi radość z tej całej zabawy.
I choć znów goszczę na twardej ziemi
me serce wciąż lata pod chmurami.
Kim byłbym gdybym przez całe życie
duszy nie dał utonąć w błękicie?