Trochę tu cicho... Za cicho... Trzeba na nowo ożywić temat. Ot i kilka wierszy mojego autorstwa.
"Otworzyłem oczy"
Miałem odejść, pozostawić dawne życie.
Miałem polec, pokryć ma krwią barykady.
Miałem zniknąć i porzucić dawne szczęście.
Jednak zgładzić mnie dziś już nikt nie da rady.
Podniosłem sztandar nadziei, spisany na stracenie,
wróciłem między żywych, choć nie było dla mnie miejsca,
znów podniosłem głowę na słońce co czerwienią płonie,
dziś nie ma takiej siły, nikt nie zgasi mego słońca.
Nie odejdę, nie odrzucę prawd mego dawnego życia.
Nie polegnę, choćby mi kłody kładli pod nogami.
Znów będę trwał nie powstrzymany w pełnym świetle słońca.
Otworzyłem oczy, mej duszy nikt już nie zmieni.
"Zguba poety"
Ile czasu zdążyło przeminąć?
Ile lat mi go jeszcze pozostało?
Jak i kiedy przyjdzie mi życie stracić?
Czy dalej przez życie będę iść śmiało?
W mej pamięci straszy biała plama,
ślad historii wypalonej wapnem,
mej przeszłości nota utracona,
spłonęła cała wraz z mym korzeniem.
straciłem nadzieję na odrodzenie
spalonych ksiąg, podartych pergaminów,
cała historia poszła na stracenie,
pochowana między setkami strof snów.
Przypomnij me umie kiedy upadnę,
kiedy moje serce już nie będzie bić.
Wspomnij ten krótki wiersz kiedy ciało me
dwa metry pod glebą będzie wiecznie śnić.
"Szał bitewny"
Stoimy w szeregu, jeden przy drugim,
nasza broń gotowa na kolejny dzień,
gotowa zatopić swe kły w ciele wrogim,
gotowa wylać czerwone morze bólu i cierpień.
Nad naszymi głowami powiewa sztandar
zdobiony odznakami z niezliczonych bitew,
wciąż pamięta zalegający na czołgach smar,
smród spalenizny i zakrzepniętą krew.
Z nieba spada deszcz ołowiany,
z lasu sterczą połamane noże,
w ziemi leżą nierozbrojone bomby,
szkarłatem pokryto całe nasze morze.
Kiedy padnie rozkaz? Kiedy wyruszymy w bój?
Motory odpalone, wszystkie szable naostrzone.
Powiedz do mnie czym prędzej, jedyny bracie mój,
kiedy nadejdzie czas i skończy się to czekanie?
zapomniane warty, zapomniane noce,
wszystko poszło w niepamięć,
dziś nie liczy się nic, na naszej drodze
zginie wszystko, wszystko czeka śmierć.
W końcu nadejdzie godzina
gdy ruszą wszystkie bataliony,
zniknie dzieląca z celem pusta granica,
w bój ruszą wszystkie oddziały.
Nadejdzie dzień czerwieni, dzień mordu,
upadną mury, pałace spłoną,
zrobimy wszystko na chwałę sztandaru,
za honor wrogowie nasi spłoną.
"Kolejny dzień na froncie"
Ryk silników upitych olejem
rozgania nad ranem wszystkie sny,
kolejny dzień krwawych wojen
rozpoczęty przez grzmoty, strzały i wybuchy.
Wróg nadchodzi, brnie poprzez trupy,
przez setki, tysiące splamione mundury,
sypie kolejnych straceńców na te pola krwawe,
kolejne nowe sztandary na rzeź prowadzone.
Kule drążą na wylot dziury w ciele,
uwalniają z żył hektolitry krwi,
na twarzach straceńców ból i cierpienie,
które nie schodzą za progiem śmierci drzwi.
Kiedy słońce zachodzi, kiedy kończy się dzień,
wciąż ołowiana śmierć tnie powietrze,
kolejny wojenny dzień, bolący niczym cierń,
który żyjącym niesie zniszczenie.
„Koszmar”
Krew, gorzka krew wypływa z ran świata,
tysiące ciał zalega na martwym gruncie
zżerane przez kruki, przeklęte ptaszyska
z poplamionymi piórami o czarnej barwie.
Nad polem swąd spalenizny
mieszający się z zapachem prochu,
na wzgórzu w glebę powbijane sztandary
każdy z setkami dziur w sercu herbu.
Z oddali echem odbija się tekst lamentu,
podobny treścią, lecz różny w wygłosie,
mówiony równo głosem pełnym smutku
wspominający świeżą łzę na świeżym grobie.
Jednak, w tych zgliszczach wojennych,
ktoś się zaczął nagle ruszać,
uniósł się i na własnych nogach
ruszył przed siebie dawnego życia szukać.
Szedł, upadł by wstać ociężale,
znów ruszył, znów upadł nie ginąc wcale,
powstając na nogi przetarł krwią
zalane oczy plując na ziemię połamana duszą.
Wykonał dwa kroki, lecz ból nie odpuszczał,
upadł na twarz w błocie lądując,
jęknął z bólu, lecz brnąc dalej się czołgał,
ziemię niczym martwą matkę całym sobą obejmując.
Doczołgał się do sztandaru
co płonął żywym ogniem,
dotknął jeszcze resztek materiału,
uśmiechnął się i skonał pod spalonym herbem.
Jego ciało ogarnął płomień,
lecz nie niszczył jego skóry,
chronił je aż wstał jasny dzień,
aż promienie słońca go na nowo obudziły.
Ta noc była tylko
pustym, kłamliwym koszmarem,
jednak zważ przyjacielu na me słowo:
Nie każdy koszmar musi być snem.
"Pieśń samotników"
Wśród rzek samotnych,
wśród spalonych drzew,
wśród grodów starych
gdzie krzyki mew
tłumione giną
w huku wystrzałów,
na zawsze cichną
w krzykach straceńców.
Tutaj nam umrzeć,
zamknąć powieki,
na wieki zasnąć
kryjąc się w ziemi.
Tu rwą mundury
przeklęte kruki
malując groby
barwą naszej krwi.
Tu zimne wiatry,
szalejąc z rana,
koją umyły
zszargane wojną.
Tu niosą rzeki
ciała bez ducha
kryjąc na wieki
pamięć ich życia.
Nie istniejemy
dla reszty świata,
wojny straceńcy,
upadli bracia.
Lecz cym jest życie
gdy Twoim losem
władają bestie
przepite złotem?
Choć mamy umrzeć
los ten łaskawszy,
niźli zapomnieć
słowa wolności.
Ten człowiek wolny
kto własną drogą
idzie samotny
z myślą swobodną.