Skocz do zawartości

Ukeź

Brony
  • Zawartość

    1391
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    3

Wszystko napisane przez Ukeź

  1. - Czyli jest dobrze - stwierdzi uśmiechając się. - U mnie bez rewelacji, na razie mam jednego współlokatora. A jestem na nekromancji. A ty? - zapytał jeszcze, zanim przyszła nowa dziewczyna. - O, cześć - powitał nowo przybyłą.
  2. - Witaj więc w internacie Liceum Nauk Magicznych - powiedziała kobieta, spisując jej dane z dokumentów, a podanie odkładając na stertę z nimi. - Twój pokój to dwójka. Korytarzem i na lewo, na przeciwko dwunastki - wyjaśniła jeszcze, chociaż pokoje były pooznaczane, to zawsze lepiej ułatwić ludziom życie. - Kent Tauri i mnie również jest miło - przedstawił się, ściskając lekko jej rękę. - To jak tam wrażenia po pierwszym dniu, zapytał, odsuwając sobie jedno z krzeseł stojących przy biurku i siadając. Za dużo oporów to on nie miał, jak na całkiem nieznane mu miejsce.
  3. - Dużo was w tym roku - stwierdziła kobieta, kartkując notes. - Podaj mi swoje imię i nazwisko. I bądź też dobra i daj dokumenty. Dopiszę cię do pokoju w którym zostały wolne miejsca - wyjaśniła. - Resztę papierów wypełnię sama. - Tak tylko, przyszedłem się zapoznać - wyjaśnił, zaraz posyłając jej uśmiech. - Oczywiście jeśli nie przeszkadzam - dodał. Narzucać się nie chciał, ale miał szczerą nadzieję, że jednak może tu zostać na trochę.
  4. - A ja miałem ochotę zastosować się do prymitywnych metod i użyć różdżki w celu wetknięcia mu jej oko. Kiedyś to zrobię - parsknął, definitywnie już w lepszym humorze, bo odzyskał przyjaciela. - Ale nie rozumiem czemu ten facet mnie tak nie lubi - stwierdził, zastanawiając się, czy ćwiczenie na Leonardzie teraz będzie dobrym pomysłem.
  5. - To nie - rzucił, robiąc dziwną minę. Wyszedł z pokoju numer dwanaście i spojrzał na drzwi na wprost. A co mu szkodzi. Zapukał i wszedł do środka, w poszukiwaniu nowych znajomych, chętniejszych do rozmowy.
  6. Kent uznał, że na razie trafił mu się średnio rozmowny współlokator, więc podniósł się kierując do drzwi. Dużo rzeczy nadal leżało w pudełkach w okolicach jego łóżka, ale później się tym zajmie. - Idziesz się przejść po pokojach? - zapytał, zerkając na niego przez ramię.
  7. - Nic, mnie to jakoś nigdy nie przekonywało. - Wzruszył ramionami i klapnął się zaraz na swoje łóżko, zakładając ręce za głowę i patrząc w sufit. - Sam wybrałem nekromancję - dodał.
  8. Miał tak totalną ochotę palnąć "mówi się j"est napisane", a nie "pisze" " gdy usłyszał ten błąd w wypowiedzi Malfoy'a, ale się powstrzymał. Wziął swojego Leonarda i poklepał go delikatnie palcem po łebku, po czym schował do kieszeni. Ale od razu uśmiechnął się, mając najwyraźniej w głębokim poważaniu tą ironiczną wypowiedź profesora. - Dziękuję - zwrócił się do profesorek, a potem spojrzał na Amy. - Jest w szoku i twierdzi, że nie spodziewał się takich ekscesów tutaj, ale może mu niedługo przejdzie - powiedział wzruszając ramionami.
  9. - A to nie jest przypadkiem głównie magia wykreślna? - zapytał, marszcząc brwi. Jego nigdy nie ciągnęło do wykreślania równych okręgów i linii pod idealnymi kątami. Teraz zajął się wypakowywaniem ubrań i pozostałości ze swoich rupieci.
  10. On za to na razie postawił pudło na środku biurka i zaraz zaczął rozkładać jakieś rzeczy na półkach. Na razie te normalne, jak podręczniki i temu podobne. - Jaka specjalizacja? - zapytał w międzyczasie nowego współlokatora.
  11. - O - zdziwił się, trzymając przed sobą to pudło. - To w takim razie mieszkamy razem, jestem Kent - przedstawił się.
  12. A tam na razie zastała go pustka (no poza stertą dziwnych klamotów na łóżku pod oknem po prawej stronie), bo Kent wyszedł po kolejną partię. Ale zaraz potem wrócił i zauważył kogoś kto akurat zaglądał do środka. - Kogoś albo czegoś szukasz? - zapytał jasnowłosy.
  13. - Profesor Malfoy go skonfiskował, twierdząc, że nie mogę go mieć - wyjaśnił. - Ale ja go mam od dawna, a poza tym to jaszczurka, one nie uczulają ani nic, przecież nie przywiozłem z domu leniwca mojej siostry - dodał. Tak, jego rodzina była na tyle pochrzaniona, że miała w domu leniwca. - Leonardo jest mały i i tak siedzi tylko w mojej kieszeni lub na ramieniu. Więc byłbym wdzięczny, gdyby mogła pani go jakoś pomóc odzyskać - dodał, patrząc na dyrektorkę.
  14. Kobieta zapisała więc jego imię i nazwisko przy spisie mieszkańców pokoju numer 12. - Korytarzem i zaraz po prawej masz ten pokój - oznajmiła, biorąc dokumenty i przeglądając. - W razie pytań możesz tu przyjść, do mnie czy innego wychowawcy, który będzie miał dyżur - dodała jeszcze.
  15. - Dzień dobry - powiedziała krótko. - Dokumenty, podanie i powiedz jak się nazywasz - westchnęła, rozcierając sobie skronie. - Masz jakieś konkretne życzenia z kim chciałbyś mieszkać, czy dopisać cię do pokoju, gdzie na razie jest jedna osoba? - zapytała jeszcze. - Wolnych całkowicie już nie ma - wyjaśniła. Oj męcząca ta robota na dyżurce. Tymczasem Kent wyszedł ze swojego pokoju, z zamiarem pójścia na zewnątrz po jeszcze jedno pudło swoich tobołków, którego nie dał rady wcześniej zabrać. Zauważył dziewczynę i klucz na podłodze. Podszedł do niej i podniósł go z ziemi, wtykając w zamek i przekręcając. - Proszę - powiedział z lekkim uśmiechem i poszedł po to pudełko.
  16. - To mój najlepszy przyjaciel, który dostał imię po największym umyśle renesansowym, Leonardzie da Vinci, więc jest naprawdę ważny - powiedział to tak dobitnie, żeby nie było żadnych wątpliwości co do tego. - Więc jeśli pani nic nie zrobi, to idę w tempie ekspresowym do gabinetu dyrektora, bo ja go nie mogę tak zostawić - dodał.
  17. - Pani profesor - odezwał się od razu. Może ona mu pomoże. - Profesor eee... Malfoy? Chyba tak, zabrał mi moją jaszczurkę, twierdząc, że nie mam prawa jej tu trzymać. Mogłaby pani mi jakoś pomóc? - zapytał od razu, bez większego wyjaśniania sytuacji.
  18. - Leonardo da Vinci będąc mugolem osiągnął pierdyliard razy więcej, niż pan i pańska rodzina osiągniecie przez całe swoje życie - warknął tylko, ale nauczyciel raczej już tego nie słyszał. Spojrzał zaraz na Amy. Wyglądał dziwnie, gdy się nie uśmiechał. Tak... nienaturalnie. - No właśnie sam miałem ci to zaproponować, żeby do niej iść - stwierdził, przytakując i od razu ruszając się z miejsca. - Obraził moich rodziców, a sam nie ma zielonego pojęcia o sztuce i że to nie jest byle co, kretyn. - Przewrócił oczami. Mijając nowo poznaną krukonkę pomachał do niej tylko i rzucił: - Innym razem poćwiczymy. - Teraz były ważniejsze sprawy.
  19. - Mhm... - kobieta przepisała jej dane i zaraz wstała, wyciągając z szafki kolejny klucz. - Proszę, pokój numer 2. Korytarzem na prosto i zaraz po lewej stronie. Po drugiej stronie jest pokój numer 12 - wyjaśniła, podając jej kluczyk z numerkiem pokoju i przeglądając dokumenty. - Długo sama pewnie w nim nie pomieszkasz, ale masz tą możliwość wyboru swojego miejsca jako pierwsza - dodała, posyłając jej lekki uśmiech.
  20. - Pierwszoroczna, mam rację? - zapytała, mierząc ją wzrokiem. - Podaj mi proszę dokumenty i podanie - zażądała, przepisując czyjeś dane na karty zameldowania w internacie. Potem znów spojrzała na dziewczynę. - Twoje imię i nazwisko? Wszystkie pokoje dziewcząt już pełne, tylko jeden został na razie pusty, więc to tam cię zapiszę - oznajmiła, patrząc na składy pierwszaków.
  21. - On się nazywa Leonardo, dla pańskiej informacji - oznajmił doganiając profesora, nie mając najmniejszego zamiaru zostawić swojego zwierzęcia ot tak. - Poza tym potrząsanie nim nie należy do poprawnego obchodzenia się ze zwierzętami, właściwie żadnym nie powinno się potrząsać - dodał. I spojrzał jeszcze na Amy. - Właśnie, nigdzie nie było napisane, że nie można mieć jaszczurek. Nie uczulają i nie są groźne dla otoczenia i nie potrzebują bardzo wymagających warunków do funkcjonowania. A jeśli pan nadal tego nie rozumie, to proszę mi powiedzieć, kto może mi udzielić pozwolenia, bo ja swojego przyjaciela panu oddać nie mogę - dodał, dobitnie. Rozgadany ten dzieciak, nie ważne do kogo by mówił. - Nie może go pan ot tak zabrać, ma imię po najwybitniejszym umyśle epoki renesansu - dodał, nie zwracając uwagi na to, że profesor powiedział o tym "albo".
  22. - Ej oddawaj Leonarda paskudo, jemu to się wcale nie podoba - syknął, zirytowany, co się naprawdę rzadko zdarzało. Ale nikt nie miał prawa tykać Leosia bez jego pozwolenia. Ale jako, że panienka najprawdopodobniej nie zdawała sobie sprawy z tego jak funkcjonuje mechanizm obronny jaszczurek i że trzymanie takowej za ogon jest głupotą, z prostej przyczyny - owy zwierzak w chwili zagrożenia pozbywa się tego elementu swojego ciała w sposób kontrolowany. Leoś klapnął więc na podłogę i popędził w bliżej nieokreślonym kierunku, chowając się w jakiejś szczelinie. Za to w jej dłoni został pięknie i samoistnie wijący się ogon. - I co zrobiłaś? - prychnął jeszcze. - Poza tym jaszczurki nie są oślizgłe. Ich ciało pokrywa zrogowaciały naskórek, więc nie jest on śliski. - Przewrócił oczami. Cały Alderamin. Nie ważne, że właśnie ktoś się z niego nabija. Jeszcze zdąży spróbować podzielić się z tymi osobami mało istotną informacją. Ale co poradzić, on jeszcze sobie nawet sprawy nie zdawał, że Slytherin z Gryffindorem się za bardzo nie lubią już od dawna.
  23. Ruszamy więc! Dla większości uczniów ostatni dzień wakacji mijał na korzystaniu z resztek wolności. Jednak dla osób, które zdecydowały się uczęszczać do Liceum Nauk Magicznych, jednej z nielicznych tego rodzaju szkół, które posiadały internat, umożliwiający swoim podopiecznym mieszkanie praktycznie w tym samym budynku, w którym odbywały się zajęcia. Chuda kobieta siedziała na dyżurce nad notesem, a w całym internacie słychać było krzątających się ludzi, krasnoludów, czy nawet elfy, zarówno tych ze starszych roczników, jak i nowych rekrutów. Do dyżurki zajrzał pewien jasnowłosy chłopak, z mieszanką różnych uczuć na twarzy. Pierwszy rok. Jak zdążył usłyszeć na korytarzu, dla jednych najlepszy, dla innych najgorszy. Czyli nigdy nic nie wiadomo. Kobieta spojrzała na niego znad swoich okularów. - Nowy? Dopisać cię do jakiegoś pokoju, gdzie są twoi znajomi, czy zajmujesz ostatni wolny, tak żeby inni się do ciebie wprowadzili? - zapytała, kartkując notes. - Podaj mi jeszcze swoje dane i podanie o mieszkanie w internacie z dokumentami. - Kent Tauri. Poproszę na razie pusty pokój - odpowiedział, podając jej plik papierów. na co kobieta zanotowała tylko jego imię i nazwisko, przy pustym do tej pory pomieszczeniu. Wstała zaraz i podała mu klucz. - Pokój numer 12. Idziesz tym korytarzem i zaraz po prawej stronie - wytłumaczyła jeszcze. Chłopak opuścił dyżurkę, żeby nie robić tłoku i poszedł do wskazanego pokoju, zajmując sobie tam swoimi rzeczami łóżko pod oknem. Kobieta zajęła się kolejnym uczniem, który pojawił się na dyżurce. (Czyli dopisek, tą osobą, która aktualnie teraz napisze jako pierwsza).
  24. (Z ciekawości... kiedy mniej więcej kończy się rok? ) - Właściwie to miałem poćwiczyć i z zaklęć i z obrony przed czarną magią. A ty? Bo jak coś to możemy razem poćwiczyć - zaproponował, zaraz poprawiając melonik na swojej głowie. - Tylko szukałem pustej klasy, która by się do tego nadawała - dodał rozglądając się wokół.
  25. - Alderamin McFuller, miło mi - przedstawił się kłaniając się w dziwaczny, nieco teatralny sposób, a grzywka opadła mu na pół twarzy. Wyprostował się i spojrzał na dziewczynę. - A to jest Leonardo - przedstawił jeszcze swoją jaszczurkę, coby nie czuła się pominięta. (A ja mam pytanie, czy musimy dokładnie te ćwiczenia opisywać, czy wystarczy że np. i zabrał się do ćwiczeń zaklęcia na OPCM, czy raczej np. wycelował różdżkę, koncentrując się na tym itd. I rozumiem że opisy zaliczeń zaklęć też tu w komentarzach? ^^)
×
×
  • Utwórz nowe...