Skocz do zawartości

Ukeź

Brony
  • Zawartość

    1391
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    3

Wszystko napisane przez Ukeź

  1. Alderamin właśnie prowadził jakiś pozbawiony większego sensu monolog skierowany do jaszczurki, gdy poczuł, że się z kimś zderzył. Zachwiał się niebezpiecznie, stojąc na jednej nodze i balansując, by złapać równowagę spojrzał na nieznajomą mu dziewczynę. Zaraz zaczął udawać jakby sprawdzał sobie puls. - Nie odnotowaliśmy żadnych poważniejszych uszczerbków na zdrowiu - oznajmił, przyglądając się jeszcze Leonardowi. - U jaszczurki również - dodał, sadzając go na ramieniu. - A z tobą wszystko w porządku? - zapytał jeszcze.
  2. Alderamin uznał, że klub pojedynków nie jest czymś co go jednak interesuje. Jakoś nie kręciło go to, przynajmniej na razie. Uznał za to, że trzeba choć trochę poćwiczyć na OPCM. Spojrzał na Leonarda i nagle coś mu zaświtało. - No tak! Będziesz idealnym partnerem do nauki! - Wykrzyknął uradowany do swojej jaszczurki. Przecież zaklęcie spowalniające może ćwiczyć na nim. Chyba nie powinno mu to zrobić krzywdy, a przynajmniej będzie mógł bezproblemowo obserwować swoje postępy. - Tylko musimy znaleźć dobre miejsce - stwierdził. - Co powiesz na jakąś opuszczoną klasę? - Tak, dla niego wcale nie było dziwne to, że w swoim dormitorium zamiast z ludźmi gadał z jaszczurką. Wziął ją ze sobą, tak jakby ten potwierdził i zaczął włóczyć się po korytarzach z zamiarem znalezienia dogodnego miejsca.
  3. Ukeź

    Wasze odchyły od normy

    Ojoj, jakby wymieniać to za dużo by tego było. Ale z takich szczególnych, których nikt z moich znajomych czy rodziny nie rozumie i chyba nie ma najmniejszego zamiaru próbować tego pojąć to by było kilka. - Nie zasnę w pokoju, gdzie widzę jakiekolwiek lusterko. Nie ma takiej możliwości. Czy to duże lustro na ścianie, czy małe podręczne. Jeśli jest to lustro na ścianie to musi wisieć w takim miejscu, bym go nie widziała leżąc na łóżku. Wszystkie małe lusterka kładę lub zakrywam na noc. Niby częściowo fobię do luster miałam już od małego, ale gdzieś w liceum mi się to nasiliło aż do takiego stopnia. - Denerwują mnie wszelkiego rodzaju uchylone drzwiczki, od czegokolwiek by one nie były. Czy zwykłe drzwi, czy te od szafki. Muszą być albo otwarte na oścież, albo dokładnie zamknięte. Gotuje się we mnie jak ktoś nie domyka drzwi wychodząc np. z pokoju. Tak samo lekko uchylony laptop, czy roleta która nie zasłania całego okna, a zostaje na dole minimalna przerwa. Koszmarnie mnie to irytuje. - Zawsze zasypiam na tym boku, by mieć twarz skierowaną w stronę ściany, najlepiej wciskając ją w poduszkę/miśka/cokolwiek, by niczego nie widzieć, gdybym otworzyła oczy. - Zawijam kołdrę pod stopy. Nawet jeśli jest mi ciepło, to same stopy mam schowane pod podwiniętą kołdrą/kocykiem. - Nienawidzę dużych pustych przestrzeni, wolę małe ciasne pomieszczenia z zamkniętymi drzwiami. - Nie mogę postawić czegokolwiek na brzegu stolika/półki/itd. Szczególnie kubków itd. Musi to stać co najmniej 15 cm od brzegu. To chyba te największe ;_;
  4. Alderamin siedział pod drzewem, ale ostatecznie z normalnego rysunku jeziora wyszła pokręcona karykatura inferiusa, którego wcześniej widział w książce o magicznych zwierzętach, wyłażącego z jeziora. Jak zwykle udziwnienia były czymś naturalnym. Gdy skończył szkic, wyrwał kartkę z notatnika i wepchnął ją do kieszeni, uznając, że ostatecznie średnio mu się to podoba. Posadził Leonarda na ramieniu i wrócił do pokoju wspólnego, by tam zastać ciekawy widok. Był nieźle zaskoczony tym, że dostał wybitny stopień. To już coś. - No Leonardzie, trzeba będzie się rodzicielce pochwalić - znów zwrócił się do jaszczurki.
  5. Alderamin siedział w pokoju wspólnym Gryfonów, pozbawiony sensownego zajęcia. Amy nie było na widoku, a nikogo innego w sumie nie miał okazji poznać. Znów wyciągnął z kieszeni swoją jaszczurkę i spojrzał na nią. - Co sądzisz o tym, żeby porysować? - zapytał, na co kilku starszych uczniów zerknęło na niego zdziwionych, że ten gada do jaszczurki. - Tak myślałem, że przyznasz, że to świetny pomysł, Leonardzie. Ale idziesz ze mną - kontynuował swoją wypowiedź, nie zwracając najmniejszej uwagi na innych uczniów. Zabrał mały notatnik, ołówek i nożyk introligatorski, żeby w razie czego mieć czym go zastrugać, po czym poszedł na błonia, z zamiarem naszkicowania, szczerze mówiąc czegokolwiek. Padło na jezioro.
  6. Alderamina rodzice nie wychowali na bajkach dla dzieci ale całkiem dorosłej fantastyce, więc nic dziwnego, że nie zachowywał się jak normalny jedenastolatek. - Do widzenia panu - powiedział tylko i ukłonił się lekko, przez co jego twarz cała ukryła się za zasłoną włosów, po czym wyszedł z gabinetu profesora. Zastanawiał się co tu teraz z sobą począć? Cóż, najlepszą decyzją na obecną chwilę uznał udanie się do dormitorium i przestudiowanie bardziej tej książki o magicznych stworzeniach. Albo porysowanie. Z takim zamiarem wyruszył do wieży Gryffindoru.
  7. - Ja to się bardziej interesuję historią sztuki, niż mitologią samą w sobie, ale często to pierwsze nawiązuje do tego drugiego - stwierdził. - Chociaż mitologia skandynawska bardziej mnie interesuje akurat - dodał po chwili namysłu. - Mogłem napisać też o odwołaniach do mitów nordyckich - zaczął myśleć na głos. - O Lokim, w końcu on posiadał zdolności dowolnej transmutacji i to jak zamienił się w klacz i w ogóle w sumie on się zmieniał w różne postaci. Mama mi to opowiadała, bo gdy była w liceum to ponoć bardzo się ze znajomymi tym interesowali. I mamy dużo książek o różnych mitologiach, czy nawiązujących do nich w swojej fabule. - Oho, zaczyna się paplanina. Alderamin jakby zapomniał o tym, że mówi to do profesora, ale cóż, on często miewał takie oderwania od rzeczywistości.
  8. - Tak, a co? - zapytał Alderamin, przechylając nieco głowę w bok i patrząc na nauczyciela z zastanowieniem, chociaż nadal wyglądając jak zwykle na kogoś w dobrym nastroju. - Coś z tym nie tak?
  9. (Próbuję więc. Teraz? https://drive.google.com/file/d/0Bx_LZo0g5xkVbEEyZVdNdlBjT0k/edit?usp=sharing )
  10. Alderamin siedział, siedział... I nabazgrolił wreszcie jakieś wypracowanie, korzystając z tego, że jest w bibliotece i są tu starsi uczniowie i zaczepiając ich czasem z dziwnymi pytaniami o konkretne przykłady nieumiejętnych konfrontacji z transmutacją. Poza tym przypomniał sobie o historiach mitycznych, z którymi książek w domu miał całą masę i uznał, że one również mogą posłużyć za przykłady do wypracowania. Gdy wreszcie przepisał całość na czysto na pergamin uznał, że czas to zanieść profesorowi. Z racji, że nauczyciel wcześniej wytłumaczył im, gdzie jest jego gabinet, jakoś tam trafił, przynosząc swoją pracę. (Dodaję to teraz, bo nie wiem o której jutro wrócę do domu, czy do tej 16 się wyrobię ^^ A swoją drogą, nie wiem, czy tak to wypracowanie może wyglądać, no ale, pierwsze to próbne, czyż nie? Mam nadzieję, że otworzy Ci się normalnie.) (Edit i się nie dodało XD Net mnie kocha, moment x_x) Alderamin McFuller - Transmutacja.docx
  11. Ukeź

    Wolny/a czy zajęty/a?

    To w tej kwestii mamy podobnie akurat jak widać. Chociaż ja przyznaję, że fajnie kiedyś byłoby trafić na osobę z którą się dogadam na tyle, że nie będę miała ochoty jej przywalić przez jakieś głupoty (mam dużo nerwic natręctw, które właśnie dobitnie utrudniają funkcjonowanie w relacjach z drugą osobą), ale jak się nie znajdzie to też nie będzie końca świata. Poza tym nie chcę też właśnie tymi swoimi dziwactwami komuś życia uprzykrzyć. A swoją drogą widać na tym forum i tak jest dużo osób, którym wciąż brak drugiej połówki, ale czas pokaże co z każdym będzie ^^
  12. (Krótkie to jest więc i przeczytane, no bez przesady XD Ale nie jest to jakieś straszne, więc bohater też tak uważa) Widząc, że więcej nic sensownego nie wymyśli, wziął mimo wszystko tą książkę, stwierdzając zaraz potem, że taki dementor to całkiem nieźle pasowałby jako wyjaśnienie często depresyjnych nastrojów niektórych jego znajomych. A inferiusy przypominały mu poniekąd zombiaki, na których punkcie świra miała jego matka jeszcze za czasów młodości. Pokręcił tylko głową. Mimo wszystko niewiele mu to pomoże w szukaniu sposobu do narysowania niektórych stworzeń. Przypomniał sobie o wypracowaniu. Cóż, wypadałoby je napisać. Ale mu się tak bardzo nie chciało. Schował książkę do torby z której wystawała cała masa pogniecionych kartek i wyciągnął jedną z nich, względnie pustą. Trzeba zacząć pisać wypracowanie choćby na brudno. (Można je równie dobrze dziś dostarczyć, nie?)
  13. Ukeź

    Wolny/a czy zajęty/a?

    Może jestem dziwna ale osobiście uważam, że brudne buty, szczególnie pokroju wyświechtanych trampek, czy glanów wcale nie są złym znakiem, ale może to dlatego, że to ja. Uważam to za nawet artystyczne. Ale to ja. Ale szczerze mówiąc niestety każdy zwraca uwagę na wygląd zewnętrzny, czy chłopak, czy dziewczyna. I można bezproblemowo pobawić się w robienie eksperymentu społecznego, raz ubierając się na luzie, w wyciągnięte i wygodne ubrania, a innym razem, że tak to ujmę wystroić się. Efekty? Widać jak ludzie na ciebie patrzą, czy jest to coś w stylu spojrzenia z politowaniem "człowieku jak ty w ogóle wyglądasz...", czy coś na zasadzie "och, jaki przystojniak/niezła laska". Chociaż osobiście wychodzę z dziwnego założenia, obserwacji, że to już indywidualna kwestia osoby, ale jak kogoś się naprawdę lubi w kwestiach charakterowych i dobrze się nim dogaduje to mimo wszystko, tą osobę odbiera się jako ładniejszą. Z kolej jak ktoś nas irytuje i nie przepadamy za osobą samą w sobie, to jej piękno dla nas wcale nie jest takie oczywiste. Nie mówię, że każdy tak ma, w sumie, może to po prostu mój przykład? Nie ma co się przejmować, kiedyś się znajdzie ta jedyna, a jeśli nawet nie... To znaczy, że może więcej dobrego zrobisz żyjąc samotnie? Czasem wychodzę z założenia, że to wszystko ma swoje znaczenie. A co do szukania kogoś podobnego do siebie, to znam to bardzo dobrze. Nie wytrzymałabym z kimś, kto ma całkiem różne poglądy i że tak to ujmę, nadaje na całkiem innych falach, bo wychodzę z założenia (które moi znajomi uważają za głupotę, czego nie rozumiem), że ktoś z kim będę ma być też moim przyjacielem. Osobą z którą będę się dogadywać. Bo jaki jest sens związku, gdzie wspólne relacje ograniczają się tylko do samej fizyczności i temu podobnych? Ale to ja, mam dziwne poglądy. Może nie każdy umiałby tworzyć rodzinę i dlatego część żyje w samotności? Szczerze mówiąc, sama nie wiem czy wytrzymałabym na dłuższą metę z kimś, bo mam ciężki charakter i znając życie więcej by było w tym kłótni o byle co, niż się dogadywania ^^
  14. Przyjrzał się książce ze średnim zainteresowaniem, ale zaraz potem uznał, że dobre i tyle. Spojrzał jednak na bibliotekarkę znów i się odezwał. - Pani się nie martwi starsza siostra wystarczająco dużo razy przyprawiła mnie już o zawał i pokazywała takie horrory, że te straszniejsze książki mi nie straszne - oznajmił z szerokim uśmiechem. - Moja rodzina to plastycy - wyjaśnił, jakby to było usprawiedliwienie dosłownie na wszystko, nawet nie zdając sobie sprawy, że niektórzy czarodzieje na pewno nie będą tego rozumieć.
  15. - Ja tu czegoś o magicznych stworzeniach szukam - stwierdził, rozglądając się wokoło. - Najlepiej o tym, czy na przykład da się jakoś je przekupić, albo co lubią jeść, takie jednorożce na przykład - pogmatwany ten wywód, ale może bibliotekarka zrozumie o co mu chodziło. - Chcę je porysować kiedyś - dodał jeszcze, wyjaśniając w czym rzecz.
  16. On również ruszył idąc spokojnie, znów bujając w obłokach. Ten świat był taki inny niż ten z którym miał zawsze styczność, ale wcale mu to nie przeszkadzało. Nawet w świecie mugoli wcale źle się nie czuł, bo jego rodzina nie należała do typowych i normalnych. Raczej do tych stukniętych. - Mam nadzieję, że znajdzie się tam coś ciekawego - stwierdził, w odniesieniu do książek, gdy byli coraz bliżej biblioteki.
  17. - Nie ma sprawy - odpowiedział dziewczynie, po czym stanął na jednej nodze i wyciągnął szyję patrząc za Nickiem, chwiejąc się lekko przy tym. - Dzięki! - rzucił za duchem, a zaraz potem stanął normalnie, patrząc na Amy. - Rodzice padną jak im powiem, że tu są duchy. Ale z tego co powiedział wnioskuję, że musimy iść do góry, zamiast w dół - stwwierdził zaraz i znów się do niej uśmiechnął.
  18. - A to podstępne schody - stwierdził, zaraz pomagając jej wstać, ale zaraz roześmiał się. - Moja mama mi kiedyś opowiadała, że w jej szkole wszystko było takie zniszczone i w ogóle, popękane okna i te sprawy. - Zaczął dziwnie gestykulować, jakby chciał to narysować palcem w powietrzu. - Ale ten Zamek też jest chyba nieźle stary, co nie? - Rozejrzał się wokół, gdy zeszli ze schodów. - A swoją drogą, gdzie my możemy być?
  19. - Idźmy przed siebie, może tam trafimy - oznajmił wesoło, jakby to było takie proste i oczywiste. - A jak nie to zaczepimy kogoś po drodze i zapytamy. Albo pójdziemy za kimś kto będzie wyglądał na takiego co lubi biblioteki. - Ruszył przed siebie pełen entuzjazmu i dobrych myśli. No przecież nie może tak być, że nigdzie nie trafią. - Może przy okazji poznamy kogoś nowego. Fajnie by było.
  20. Spojrzał w stronę znajomej dziewczyny, gdy jej głos wyrwał go z zamyślenia. - O cześć - przywitał się. - W porządku, mogę tam iść - przytaknął, po czym stanął na palcach, dziwnie się za czymś rozglądając, ale potem znów spojrzał na Amy. - Wypracowanie? Też muszę swoje napisać - stwierdził, ale zaraz machnął ręką. - Ale najpierw i tak poszukam książek o magicznych stworzeniach. - Oj tak, chłopak wychodził z założenia, że choćby zadano mu pracę domową rok wcześniej, to i tak zrobi ją ostatniego dnia wieczorem. Z domu takie dziwne podejście wyniósł.
  21. Nie moje klimaty, szczerze mówiąc, nie porwało mnie, ale nie mogę też powiedzieć, że jest totalnie słabe. Po prostu, przesłuchałam, ale się nie zakochałam w utworze. 6,5/10 Może nieco przez mój syndrom chęci powrotu do dzieciństwa, ale. Piosenka z Małej Syrenki "Naprawdę chcę". Jak dla mnie polska wersja jest tu naprawdę śliczna i znacznie lepsza niż oryginał, dlatego to właśnie ją wstawiam.
  22. Ukeź

    Szukam książki/Polecam

    Poszukuję książek w konkretnych klimatach. Podobne jak "7 razy dziś", czy "Zawsze przy mnie stój". Od razu polecę przy okazji "7 razy dziś", autorstwa Lauren Oliver, bo to czegoś w tym stylu szukam, chociaż wiem, że praktycznie niemożliwym jest, by coś co mną aż tak poruszy się znalazło. W skrócie, historia nastolatki (której praktycznie do okolic strony 200 nie znoszę), typowej popularnej dziewczyny z gronem przyjaciółek (krótko mówiąc można je nazwać typowymi dziuniami). Jednak impreza kończy się tragicznie, a bohaterka budząc się następnego dnia, odkrywa, że w rzeczywistości znów jest ten sam dzień. Jeszcze raz 12 stycznia. I wcale to, że siedem razy opisany jest jeden dzień nie sprawia, że książka jest monotonna i się dłuży, bo zawsze przedstawiony jest on z nieco innej perspektywy. Bohaterka dostrzega rzeczy, których przedtem nie widziała. Osobiście wylałam na tym tonę łez i za pierwszym i za drugim razem, gdy to czytałam. Nie muszą to być książki idealnie jak te. Chodzi głównie o to, by poruszały tematykę śmierci, a właściwie tego, co dzieje się z człowiekiem po niej, czy jest to coś takiego jak pokazanie zmian w swoim postępowaniu, czy zostanie czyimś stróżem, czy po prostu będąc duchem ingerowanie w relacje międzyludzkie. Mam nadzieję, że zrozumiałe jest to, czego szukam. I naprawdę byłabym wdzięczna, za propozycje w tych klimatach.
  23. Ukeź

    OCki (nie MLP)

    Okeeeej~ Fajny temat, bo OCki są fajne. Na chwilę obecną przedstawię jednego, bo został on przeze mnie narysowany, ale podejrzewam, że do Universum z Harry'ego Pottera ich liczba wzrośnie, bo coś mnie kusi, by napisać jakieś opowiadanie w tych klimatach, ale nie z kanonowymi bohaterami. Czyli jeszcze raz. Seria: Harry Potter Imię i Nazwisko: Alderamin Sykes Dom: Gryffindor Status Krwi: Mugolak Różdżka: 13 i 1/2 cala, bukowa, z włóknem ze smoczego serca, krucha Patronus: Leniwiec Zwierzę: Jaszczurka o imieniu Leonardo Wygląd: Szczupły, dość wysoki, chociaż twarz ma raczej o delikatnych rysach. Ma dłuższe, rudawo-blond włosy, które uwielbiają zasłaniać pół jego twarzy niczym kurtyna oraz soczyście zielone oczy. Cera chłopaka jest bardzo jasna, a nos i policzki pokryte są drobnymi piegami. Jeśli sytuacja na to pozwala chodzi w meloniku, cylindrze, czy innym kapeluszu, które wręcz uwielbia. Zazwyczaj za tasiemką owego nakrycia głowy wetknięta jest jakaś karta, najczęściej as kier. Takie prywatne dziwactwo, że niby na szczęście. Praktycznie nigdy nie rozstaje się ze swoimi wytartymi trampkami w kratkę, czy glanami, gdy pogoda nie pozwala na noszenie tych pierwszych. Gdy nie nosi mundurka zazwyczaj ma na sobie koszule w kratę lub marynarkę z łatami na łokciach. Wszystkie jego elementy garderoby są poprzecierane i mają poprute szwy, włącznie z szatą Hogwartu, którą zdążył "przyozdobić" dziwnymi naszywkami. Od takich z dziwnymi sloganami jak "Pocałuj mnie, noszę melonik", "Parówki w termosie, wiecznie gorące!", przez te przedstawiające różne nakrycia głowy, czy zwykłe buźki, aż do tych ze słabymi reprodukcjami dzieł sztuki. Z jego torby zawsze wystaje masa pogiętych szkiców, które czasem rozsypują się za nim, co sprawia wrażenie, że zostawia po sobie ślady, by móc po nich wrócić, niczym bajkowy Jaś i Małgosia. Charakter: Alderamina można nazwać dziwakiem i to określenie pasuje idealnie. Głowę chłopaka przepełnia cała masa pokręconych pomysłów i o zgrozo, część z nich wciela w życie. Posiada cechy takie jak zamiłowanie do nietypowych elementów ubioru, czy widzenie artyzmu tam, gdzie nikt o zdrowych zmysłach go nie zobaczy. Taki oderwany od rzeczywistości lekkoduch, sympatycznie nastawiony do innych. Totalny optymista, zachowujący się jakby dosłownie wszystko było niczym prezent gwiazdkowy, który zaraz odpakuje. Nie ma uprzedzeń do nikogo, przez co jest momentami, mówiąc kolokwialnie, upierdliwy ze swoją przyjacielskością i radością życia. A swoją drogą, uwielbia jeść. Historia w skrócie: Alderamin pochodzi z rodziny mugolskiej, w dodatku, nieźle postrzelonej. Jego głównym problem, jest to, że urodził się synem swojej matki, będącej Polką, która podczas pobytu w Anglii spotkała pana Sykes. Jego moc ujawniła się, gdy miał osiem lat i "pofarbował" swoją jaszczurkę na tęczowo, by zaraz potem pozmieniać kolory całego domowego zwierzyńca. Rodzice nad wyraz dobrze przyjęli fakt, że jest on czarodziejem, ba od razu zaczęli fantazjować na ten temat. Mimo, że pokrzyżowało mu to nieco plany zostania plastykiem tak jak cała jego rodzina, włącznie z siostrą studiującą na ASP, niesamowicie cieszył się, że będzie uczniem Hogwartu. Mimo swojej dziwnej i pozytywnej aury, jakoś nie miał okazji z nikim się bliżej zaprzyjaźnić. W Hogwarcie większość trzyma się z dala od niego, bo uważają go za oderwanego od rzeczywistości dziwaka, a zadawanie się z nim miało umieścić ich niżej na szczeblach drabiny towarzyskiej. On sam chętnie spędza za to każde wolne popołudnie na czytaniu książek o mugolskiej historii sztuki, czy rysowaniu. Jego ulubionym przedmiotem jest bezkonkurencyjnie transmutacja, i trzeba przyznać, że całkiem nieźle sobie z nią radzi. Drugie zajęcia, które darzy większą sympatią to Opieka nad Magicznymi Stworzeniami. Jego rodzina jest nieźle stuknięta, więc od małego otaczały go rysunki faunów, centaurów, jednorożców i innych bliżej nieokreślonych stworzeń, więc gdy mógł naprawdę zobaczyć je na własne oczy od razu zapałał miłością do tego przedmiotu. Wyprawy do zakazanego lasu są więc dla niego rzeczą codzienną, by móc naszkicować niektóre stworzenia. Niesie to za sobą czasem niebezpieczeństwo, bo wiadomo, że centaury nie należą do istot, które przepadają za ludźmi, więc niewiele brakowało, a Alderamin na trzecim roku nie wróciłby z takiej wycieczki, stratowany przez owego nieparzystokopytnego. Jednak ten, wciąż traktuje cały świat niczym nieodpakowany prezent urodzinowy i niczym nie zrażony robi swoje dalej. Co może być nieco dziwne, nigdy nie interesowała go gra w Quidditcha. Prawdopodobnie z racji swoich korzeni zachował uprzedzenia do wszelkiego rodzaju sportów, jak cała jego rodzina. Od pierwszej klasy zaczął wychodzić z dzikiego założenia, że jego przyszła kariera będzie połączeniem artyzmu z magią, chociaż do tej pory nie do końca wie jak to będzie wyglądać. Ale jak na marzyciela przystało nie specjalnie się tym martwi. Ma dzikie ambicje zorganizować coś w rodzaju szkolnej gazetki, jak to bywa w szkołach mugolskich, ale póki co nie spotkało się to z takim entuzjazmem, żeby plan wcielił w życie. Po kolejnych wakacjach spędzonych w szalonym mugolskim domu i w towarzystwie dziwnych znajomych rozpoczyna piąty rok nauki w Hogwarcie. I w tej chwili historia chłopaka się kończy, bo jest on uczniem, którego różnie przekształcam w RPGach, żeby pasował do danej historii. Jednak chyba naprawdę zacznę coś o nim pisać, ale przedtem będę musiała wymyślić kilka osób do jego otoczenia, bo akcja toczyłaby się zapewne w czasach młodego pokolenia. Innego OC przedstawię, gdy wreszcie go narysuję. Ale wspomnę już że jest to postać uniwersalna, którą wpasowuję w różne światy i serie ^^
  24. Ukeź

    Wycinanki na skórze

    Och. Może przedstawię więc swoje zdanie na ten temat, skoro już tu trafiłam? Z nieco innej perspektywy niż tylko obserwatora. Poniekąd mnie to dotyczy, chociaż etap cięcia się mam za sobą. Może zacznę od tego, że mimo wszystko zależy to od osoby, która się w ten sposób zachowuje. Zostanę więc na swoim własnym przykładzie. Cięcie się zaczęło się w pierwszej gimnazjum, najgorszym okresie życia, bo wszystko się wali, a ludzie którzy cię otaczają wręcz tępią i nabijają się z ciebie. "Przyjaciółka" ma gdzieś, bo jedyne co ją interesuje to to, że dostała lepszą ocenę z ostatniego sprawdzianu od ciebie. Rodzice są zbyt zafascynowani twoim starszym bratem, by zwrócić uwagę, że z tobą jest coś nie tak, a jeśli już to jest to zwykły krzyk o to, że nie wychodzisz z domu do ludzi. I wtedy następuje niesamowita chęć zwrócenia na siebie uwagi, bo człowiek potrzebuje czasem tego, by ktoś go zapytał "czy coś się stało?", by móc się najzwyczajniej w świecie wyżalić. A raczej jest to coś w stylu ukrytego wołania o pomoc. Osobiście nigdy celowo nie wstawiałam zdjęcia przedstawiającego pociętą rękę z depresyjnym tekścikiem. Ale zdjęcia na których "przypadkowo" widać całą poharataną rękę? Jak najbardziej. Tylko po to, by ktoś zapytał, co mi jest. To szczególnie na etapie pierwszej i drugiej klasy liceum, chociaż wtedy cięłam się sporadycznie. Tylko gdy naprawdę miałam totalnego doła, a totalny brak akceptacji przez kogokolwiek tylko dodatkowo to pogarszał. I brak ramienia, w które można się wypłakać i wyżalić. Ale zawsze motyw zostaje ten sam, chęć pokazania otoczeniu, że coś jest nie tak, niebezpośrednie wołanie "mam problem, porozmawiaj ze mną". Ostatni raz zdarzyło mi się to jakieś 1,5 roku temu i teraz wychodzę z założenia, że takich głupot więcej robić nie będę, bo mimo wszystko, wcale nie działa to w ten "zbawienny" sposób, że ból fizyczny zabija ból psychiczny. Chociaż są ludzie, których patrzenie na ściekającą po rękach krew uspokaja, wycisza na tyle, że nie myślą o niczym innym. Cóż, różne rzeczy siedzą w głowach innych osób i nigdy nie jest nam dane wiedzieć wszystko. Ale dodam jeszcze, że z czasem bywało, że wycinanie wzorków na dłoni było niczym innym jak efektem nudy. Zwykłej nudy. Głupie prawda? Wręcz kretyńskie. Ale człowiek znany jest z tego, że często zachowuje się bezmyślnie. Oczywiście to był mój przykład. Nigdy nie powiem, że każdy ma te same pobudki, by robić coś takiego, ale praktycznie zawsze jest to chęć zwrócenia na siebie uwagi. Z tą różnicą, że czasem jest to wołanie o pomoc, a czasem chęć zwyczajnego szpanu (szpanujmy paskudnymi bliznami, ale świetne...). Jest to też sposób na odreagowywanie wszystkiego co kogoś otacza, chory sposób na wyciszenie i uspokojenie. Z tego wszystkiego cieszy mnie to, że cięcie miałam na tyle płytkie, że blizny zbladły z czasem na tyle, że w ogóle ich nie widać. A niektórzy potrafią robić sobie takie maszkarony, że ślady po tym zostają na całe życie. I nigdy nie wygląda to estetycznie. Jeszcze na koniec dodam, że jeśli znamy kogoś, kto zachowuje się w ten sposób warto z nim o tym pogadać, serio. Prawie nigdy nie ma to skutków, szczególnie na początku, bo cięcie się niestety uzależnia i nawet człowiek, który tego nie robi przez dłuższy czas, może znów do tego wrócić. Ale naprawdę bez względu, czy to chęć szpanu, czy prośba o pomoc, dobrze jest spróbować uświadomić takiej osobie, że to jeden z najgorszych możliwych sposobów. Mimo, że najpierw to zdanie do tej osoby w ogóle nie trafi, to z wiekiem może wreszcie się zorientuje, że to była prawda i czas z tym skończyć. Rozpisałam się. Mam tylko nadzieję, że obędzie się bez tekstów pokroju "aleś ty głupia byłaś, jakaś kretynka, wcale nie miałaś takich problemów skoro to chciałaś tak pokazać itd" jeśli w ogóle ktokolwiek to przeczyta.
  25. Dobrze, że mu przerwała, bo sam z siebie zacząłby zapewne odlatywać jeszcze bardziej. Na pytanie o rysunki na jego piegowatych policzkach pojawiły się lekkie rumieńce. - Mogę ci kiedyś pokazać jakieś szkice, ale jak nie będziesz się śmiać - stwierdził, a potem zaraz pomyślał o bibliotece. - W takim razie pewnie tam czegoś poszukam w najbliższym czasie o tych różnych zwierzakach. - Uśmiechnął się szeroko, po czym ziewnął. - A teraz wybacz, ale padam, zresztą Leo też już zasnął - stwierdził wskazując na zwiniętą jaszczurkę, po czym zdjął ją ostrożnie ze swojego ramienia, chowając do kieszeni. Sam też wstał. - Jutro też jest dzień, dobranoc - dodał, kłaniając się na pożegnanie, co poskutkowało tym, że jego melonik spadł na podłogę, ale on niczym niezrażony go podniósł i wetknął na głowę. - Cześć Amy - dodał i poszedł w kierunku dormitorium chłopców.
×
×
  • Utwórz nowe...