Skocz do zawartości

Ukeź

Brony
  • Zawartość

    1391
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    3

Wszystko napisane przez Ukeź

  1. Kent zmierzył ją wzrokiem i odsunął się pospiesznie, udając naprawdę wystraszonego. - Wiedziałem! Jesteś tu, by mnie zniszczyć. A ja wierzyłem, że chcesz się zaprzyjaźnić! - zaczął zawodzić, i robić gesty w teatralny sposób.
  2. Kent zaczął dusić się ze śmiechu uświadamiając sobie, jak brzmiało stwierdzenie "że elfy wszystko mają długie". - Chcesz mnie zabić? - wysapał, łapiąc oddech, powstrzymując się przed kolejnym napadem śmiechu. - Nie martw się, tak ci się hmm... palnęło. Wszystko długie - znów zaczął się śmiać.
  3. (Czy w pokoju numer dwa aktualnie jest ktokolwiek? XD) - Obijają się ostatnio - powiedział nadal skubiąc trawę. - Za duże z nich burżuje, nie chcą się ubrudzić - parsknął śmiechem.
  4. - Na przykład zastanawiam się nad wpływem elfów na współczesne rolnictwo - odpowiedział z udawaną, wręcz grobową powagą.
  5. Spojrzał na nią, unosząc brwi do góry. - No wiesz co. Nawet mi się czasem zdarza myśleć. Choć nie przeczę, rzadko raczej. - Uśmiechnął się pod nosem. Krasnolud znów wyrwany z drzemki spojrzał na dziewczynę i westchnął tylko. - Powiedz jak się nazywasz i podaj odpowiednie dokumenty - powiedział, otwierając notes i przeglądając składy pokoi. - Pójdziesz do dwójki, bo zostało tam jedno wolne miejsce - dodał.
  6. - No chyba ty nie - parsknął śmiechem, a zaraz przeturlał się tak, że leżał teraz na brzuchu. Zaczął skubać trawę, zastanawiając się nad czymś.
  7. - Dla mnie to jakiś śledź - stwierdził mimo wszystko. - Zresztą co za różnica. To chmura, tak czy tak.
  8. Spojrzał w górę, na chmury. - Która? Tamta? - wskazał gdzieś w górę. - Mnie to bardziej na jakąś rybę wygląda.
  9. Odetchnął z czymś na kształt ulgi. - To dobrze, że tak twierdzisz, bo mnie te karty też raczej nie porwały - parsknął śmiechem i wyłożył się plackiem na trawie obok niej. - Tylko co teraz?
  10. - Rozumiem - przyznał, uśmiechając się lekko. Chociaż gra w wojnę średnio go zafascynowała, ale to już przemilczał.
  11. Kent usiadł więc zaraz obok niej. - No to tłumacz jak się w to wszystko gra, pani nauczycielko - zaśmiał się lekko.
  12. - Spoko - przytaknął. - A idziemy gdzieś konkretnie, czy siadamy po prostu na trawie w okolicach internatu?
  13. - No dobra - przytaknął i kiedy dziewczyna ruszyła, on także to zrobił.
  14. (Dobra, budujmy okolicę spontanicznie, jeśli chodzi o konkrety, ale niech będzie. Niedaleko, jakieś 10 minut spaceru od internatu jest park. W przeciwnym kierunku jakieś 5 minut drogi jest cmentarz. W jeszcze inną stronę są praktycznie same pola i łąki i górki, a za nimi las. W parku jest staw. Przy drodze, którą kieruje się w stronę parku, czy w stronę cmentarza są różne sklepy, a w samym parku też jakieś stoiska z artefaktami i innymi bzdetami. W sumie, więcej konkretów potrzeba? Co do spotkania wieczornego. przyjmijmy, że kolacja jest o 18 czasu naszych bohaterów, a po niej jest spotkanie. A która u nich jest teraz? Nie wiem. 15 może? Albo 16. Jakoś tak.)
  15. - Nie wiem. Szczerze mówiąc eee... - zmieszał się nieco. - Jakoś nie bardzo umiem w cokolwiek karcianego grać - wyznał w końcu.
  16. - A w co byśmy pograli? - zapytał. - I gdzie, na dworze, czy w którymś z pokoi?
  17. Zaczął się zastanawiać. - W sumie, chcę go spróbować - przyznał po chwili.
  18. - Czy ja wiem? Brat mówił, że na tutejszym cmentarzu często kręcą się niewykształceni nekromanci, kombinujący na własną rękę. Można byłoby podejrzeć takiego w akcji. - Podrapał się po policzku, zamyślony. - Ale w sumie w dzień nikogo tam raczej nie znajdziemy. Krasnolud wziął teczkę i machnął na niego ręką. - Wpiszę wszystko. Idź do dwunastki. - Zrobił pauzę. - Tym korytarzem i na prawo.
  19. - Nie wiem. Jakieś pomysły, sugestie? - Kent wstał i przeciągnął się. - Spacer po okolicy? Trochę to nudne. Chyba, że poszukamy czegoś hmm... ciekawego. Krasnolud spojrzał na niego i westchnął. Dziś sobie na tej dyżurce nie pośpi. - Nowy, tak? Podaj więc dokumenty i dane. A ja cię dopisuję do dwunastki, bo zwolniło się tam miejsce - powiedział.
  20. - Słyszałem. - Wzruszył ramionami. - Ale przecież myśmy szukali Michała Anioła, nie jego - stwierdził bardzo oczywistym tonem. Jakieś dowody, że go śledzili? Żadne.
  21. - Nie no, po prostu to dziwne. - Wzruszył ramionami. - Znaczy wiesz, ja mam tak stukniętą rodzinkę, że często wypijałem tacie zwykłe piwo ze szklanki, jak schodzili się do nich znajomi, więc skoro to nie jest mocne to na pewno nie powinno mi szkodzić. - Uśmiechnął się szeroko.
  22. - Taaaak, tylko pobudki do tego zakopania nieco inne. - Uśmiechnął się do niej i zaraz przysypał pudełko ziemią. - Raczej nikt tu nic nie będzie szukał. Więc za dwa tygodnie zrobimy oględziny. Ustalone.
  23. - Piwa? - Zmarszczył brwi, idąc koło Amy. - To tutaj nieletnim sprzedają piwo? - zapytał zaskoczony.
  24. - No gdzieś o tym czytałem - stwierdził zaraz z uśmiechem. - Rzuciłem tak, bo było widać, że niczego się o Malfoyu nie dowiemy. A tak mają powód do zastanawiania się o co nam chodziło. Chodźmy w jakieś sympatyczniejsze miejsce.
  25. - Jak myślisz, ile czasu potrzeba, aż będzie z niego sam szkielet? - zapytał, oglądając dołek. - Chyba wystarczy - stwierdził, zerkając na pudełko.
×
×
  • Utwórz nowe...