-
Zawartość
1391 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
3
Wszystko napisane przez Ukeź
-
https://www.youtube.com/watch?v=aQFa9MumHjU UMBA UMBA UMBA!
-
Cóż, wyszło na to, że lekcja pewnie się na tym skończy. A do następnej zostało sporo czasu. I co tu teraz z sobą zrobić? Chyba miał pomysł. Udał się do wieży Gryffindoru z zamiarem pobrzdąkania sobie przez chwilę na gitarze. Przynajmniej nikt nie będzie słuchać.
-
Czarnowłosy również wylądował zaraz potem. No to tyle byłoby z latania. A szkoda. Podszedł do siedzącej pod murkiem dziewczyny. - Nic ci nie jest? Spokojnie, nie każdy musi to lubić - stwierdził ze spokojem. - Wracamy do zamku.
-
Czarnowłosy zauważył, że coś jest nie tak jak powinno, gdy Clarie zaczęła spadać. - Pani profesor! Clarie! - krzyknął, po czym skierował się szybko w stronę dziewczyny, chociaż był trochę daleko i bał się, że do niej nie zdąży dolecieć.
-
Wsiadł zaraz na miotłę o ze spokojem odepchnął się, by wznieść się w górę. Poczuł miły powiew wiatru we włosach. Tak, chyba właśnie szczególnie za takie uczucie lubił latanie. Zerknął na Clarie. Więc i jej udało oderwać się od ziemi. Uśmiechnął się, nie zwracając za bardzo uwagi na to, że dziewczyna nawet nie patrzy dokąd leci.
-
- Ja trochę pogrywam, ale to nic specjalnego. Ale mugolska sztuka jest świetna - przyznał z entuzjazmem. - Lepiej się pospieszmy, nie zdążymy na boisko. Dotarli zaraz do reszty, kiedy odezwała się pani profesor. Cóż, zadanie proste, robił to wiele razy, więc przywołanie miotły nie stanowiło problemu.
-
Błonia były naprawdę ładne. Alderamin uznał, że z pewnością będzie często przesiadywał po lekcjach pod jakimś drzewem tutaj. - Muzyka jest świetna, szczególnie na odstresowanie się, przy natłoku rzeczy na głowie. Grasz może na czymś? - zapytał jeszcze. W sumie zaraz zacznie się lekcja, ale zastanawiało go, czy na lataniu można normalnie rozmawiać z pozostałymi, czy też profesor sobie tego nie życzy.
-
- Bardzo znana postać w świecie czarodziejów jest naszym szukającym. Ale może kto wie, jak skończy szkołę, może akurat. - Cóż, zawsze warto mieć jakąś nadzieję i się nie poddawać. - Ja quidditch lubię, bo coś się w nim dzieje. Nigdy nie interesowało mnie oglądanie takiej piłki nożnej, gdzie całe stado kolesi biegało za jedną piłką. Tu jest ich kilka, więc ciągle się coś dzieje i nie trzeba skupiać się tylko na oglądaniu jednej rzeczy w kółko. A ta złoty znicz to nie jedyne, co jest ważne, ale fakt, złapanie go daje najwięcej punktów. No i najważniejsze, że gra jest na miotłach. - Oho, rzadko ostatnio mówił aż tyle na raz. - Ale w sumie i tak bardziej interesuję się muzyką niż sportem.
-
- Miło słyszeć, że nie nazywam się jak z zeszłej epoki. - I jakoś ucieszyło go to, że jednak dziewczyna z nim rozmawia, a nie ignoruje, jak to się często zdarza, gdy próbuje się nawiązać nowe znajomości. - Quidditch to jedyny sport, który w ogóle mnie interesuje. To chyba po rodzicielce, bo wiem, że grała kiedyś w drużynie - stwierdził z uśmiechem. - Też bym chciał, ale pewnie są tu lepsi niż ja. - Westchnął
-
- Alderamin - przedstawił się kiwając lekko głową. - Tak wiem, moje imię jest dziwne, ale moja matka ponazywała nas wszystkich od gwiazd, taki wymysł. - Przewrócił oczami, ale się zaśmiał. Zastanowił się przez chwilę. - Ja wolę otwarte przestrzenie, zdecydowanie bardziej niż te zatłoczone. - Wzruszył ramionami. - Ale wiadomo, każdy woli co innego.
-
Jemu w sumie niespecjalnie przeszkadzała droga w milczeniu. Ale zwrócił uwagę, że dziewczyna wyglądała na hmm... lekko przerażoną zbliżającą się lekcją. - Latałaś wcześniej na miotle? - zapytał. - Jeśli nie, to na prawdę nie ma się czego bać. Pewnie dużo osób nie miało z tym styczności do tej pory. - Uśmiechnął się lekko.
-
Czarnowłosy uznał, że chyba jednak daruje sobie przyjacielskie pogawędki i zje coś. Padło na dwie grzanki z dżemem dyniowym. Szybko się z nimi uporał. W sumie to nie chciał spóźnić się na lekcję latania. Szybko wyszedł na zewnątrz, a po drodze ujrzał znajomą z wczoraj białowłosą. Krukonkę. - Cześć - przywitał się.
-
Alderamin szedł obok nich, niespecjalnie wtrącając się do rozmowy, no ale, może jednak lepiej nie wychodzić na jakiegoś buca? - Ćwiczyłem w domu. Chciałbym w przyszłym roku być szukającym - odpowiedział na pytanie odnośnie latania.
-
Chłopak należał do takich, co to nigdy się nigdzie nie spieszą, więc spokojnie wyszedł z sali jak w przejściu się już trochę poluzowało. Zerknął na plan. Latanie razem ze ślizgonami. O, zobaczy czy są tak bardzo niesympatyczni, jak zdążył gdzieś usłyszeć w pokoju wspólnym. Akurat tej lekcji specjalnie się nie obawiał. Miał okazję bawić się na dziecięcej miotełce, gdy był mały, a jak już podrósł to stale ćwiczył. Właściwie quidditch był jedynym sportem, który go naprawdę interesował. No ale po drodze trzeba było jeszcze zahaczyć o wielką salę, na śniadanie.
-
Chłopak też pogrywał sobie na czymś. Konkretniej rzecz ujmując, na gitarze. Ale raczej nie należał do takich, co by się tym na każdym kroku chwalili, a no i właśnie, uznał, że skoro pani profesor zabroniła rozmawiać, na sam początek lepiej uniknąć załażenia jej za skórę. Ot takie tam, lepiej zrobić lepsze pierwsze wrażenie.
-
Młody Black nie miał za bardzo okazji w domu wiele ćwiczyć. Znaczy cośtam czytał w książkach i tak dalej, ale więcej znał teorii niż praktyki. Przynajmniej na razie. Ucieszył się, że Gryffindor dostał pięć punktów. O ile dobrze kojarzył, to w każdym roku domy rywalizowały ze sobą o to kto będzie ich miał najwięcej.
-
Czarnowłosy przez chwilę przyglądał się zapałce. Jak on niby ma z tego zrobić igłę? No ale, skoro reszcie się udaje... Wyciągnął różdżkę. 11 i 3/4 cala, wiśnia, włos z ogona jednorożca. Po dwóch próbach i przed nim leżała igła.
-
- Ja musiałem zapytać o drogę jakiegoś starszaka, bo też w życiu sam bym tutaj nie trafił. Pewnie po kilku latach tutaj nadal będę się gubić w tym wszystkim. - Przeciągnął się i spojrzał na nauczycielkę. Cóż, pierwsze wrażenie, że kobieta wyglądała raczej na surową. - Ciekawe jak to będzie na lekcjach.
-
- O, cześć - przywitał ją zaskoczony. - Jestem tak zaspany, że nawet nie zwróciłem uwagi w pierwszej chwili, że to ty. - Uśmiechnął się lekko. - A jak tam? (A w ogóle... Wszyscy Gryfoni mają imiona na literę "A", interesujące XD)
-
Chłopak usiadł gdzieś z brzegu ławki, nie specjalnie przejmując się tym, koło kogo. W sumie wciąż był trochę zaspany, więc nic dziwnego, że nie zwracał na to uwagi. Zebrał w kitkę swoje czarne włosy, czekając aż pani profesor zacznie.
-
Alderaminowi przysnęło się nieco za długo, o czym zdążył zorientować się, gdy w dormitorium tłukł się jakiś jeszcze nieznany mu dzieciak. Nie było co marnować czasu na głupoty, ubrał się więc szybko i opuścił pędem pokój wspólny Gryfonów. Dopiero wtedy zerknął na plan lekcji. Transmutacja z opiekunem domu. Tylko jak on ma tam niby trafić? Po drodze jakiś uprzejmy czwartoklasista wyjaśnił mu którędy tam dotrzeć najlepiej, więc udał się tam czym prędzej.
-
(Mi tam pasuje następny dzień, ale jak chcecie. Znaczy jeszcze trochę sobie pobędę XD Ale w sumie wiadomo, że nie zawsze wszyscy będą, więc tego.)
-
Alderamin poszedł do dormitorium chłopców. Widział jeszcze Austriaka, no ale niedziwne, w końcu są z tego samego rocznika i w jednym domu. Rozłożył sobie najpotrzebniejsze rzeczy na szafce przy łóżku. Ogarnął podstawowe czynności jak udanie się do toalety, przebranie w piżamę i dopiero zalęgł na łóżku. Swoją drogą... Bardzo wygodnym. Jednak mimo zmęczenia przypomniał sobie, że nie może ot tak iść spać. Wygrzebał z kufra plakaty zespołów i reprodukcję jakiegoś obrazu (jak głosił podpis pod spodem, była to "Huśtawka" Fragonarda) po czym poprzyklejał je wokół swojego łóżka. - No idealnie - stwierdził sam do siebie. - Dobranoc - rzucił do reszty i zasunął kotary, z zamiarem odpłynięcia w krainę marzeń sennych. (Ja właściwie mam luźny tydzień, bo kończę szkołę także tego~)
-
Kiedy tylko dotarli do wieży Gryffindoru, chłopak dostrzegł pod swoimi nogami dobrze znanego mu szarego i puchatego kota. Ot skubany, skąd on wiedział gdzie ma iść? No nic, zagadka... Jak zdążył się właśnie dowiedzieć od prefekta wejścia strzegł ruchomy portret nijakiej Grubej Damy. Odnotował w pamięci nowe hasło.
-
Przeciągnął się na swoim miejscu. W sumie to chciałby dziś pozwiedzać jeszcze zamek, zobaczyć jak najciekawsze miejsca ale... czuł się nieźle zmęczony. Czekał aż uczta dobiegnie końca i ktoś ich zaprowadzi do pokoju wspólnego domu.