Skocz do zawartości

Bafflord

Brony
  • Zawartość

    190
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    3

Wszystko napisane przez Bafflord

  1. Iiii... Kolejny rozdział jest już dostępny! Czeka z niecierpliwością aż ktoś go przeczyta i pokocha. Albo chociaż polubi. A oto i on: Rozdział IX: Błędy
  2. Tak, tak, dobrze! Skąd wie... Hmm... może moja rymowanka była jednak zbyt krótka? Zawsze mogę ją dokończyć. Chcecie posłuchać? Nie! Znaczy się... może później. Teraz jest najwyższa pora na... Kiszki mi się rozwijają i zwijają jak akordeon! Że co, proszę? To chyba trochę boli? Niee, raczej łaskoczę. Mwahaha! Szybko, zanim umrę ze śmiechu! Ale co, kto, gdzie i jak? Nad wielkim morzem, w... haha... najgłębszych głębinach głębinowatości... Hę? Zaraz, nie ta książka... O, już mam, ha! Musimy uratować maniaka zanim rozjedzie go wielki traktor. Wow, to było wyjątkowo zwięzłe jak na ciebie. Ale jakiż to maniak? Haha! Brodaty gestapo, oczywiście! Ok... Ma ktoś jakiś pomysł, bo ja wymiękam? No i hahaha wam na pożegnanie!
  3. Eeeyup! Doskonała wręcz dedukcja, dzięki Wam udało nam się uniknąć przepotwornej katastrofy! Niestety to nie koniec! Po uratowaniu Burning Question pojawił się nowy odruch, dostałam lekkiej gorączki i strasznie boli mnie brzusio! Może po prostu jesteś chora? Pff, proszę cię. Nie tak łatwo wygrać ze mną chorobie, ostatnim razem rozłożyły mnie te okropne babeczki Applejack, a przecież od tego czasu nie jadłam już niczego radioaktywnego. Skoro tak mówisz... Ty tu jesteś szefem. Oczywiście, że tak! A jako szefowa zarządzam natychmiastowe poszukiwania zagrożonej osoby, zneutralizowanie zagrożenia, a następnie urządzenie drobnej bitwy na torty bananowe w celu rozładowania napięcia. Ha, pomyślałam nawet o morale załogi, widzisz? Jeśli nie uratujemy biedaka, to skończy przywiązany do torów przez Złego Lorda, niczym w kiepskich westernach. A pociąg tuż tuż! Tylko wciąż nie dałaś nam żadnej wskazówki co do tożsamości... Chcecie wskazówek? No to dostaniecie wskazówki! Piłka jest jedna a bramki są dwie, Któryś ogląda jak inny kopie. Na drugim tronie z dumą zasiada, W atramentowej czerni, obok jasnego sąsiada. To... sporo mówi... chyba? A-ha! Teraz tylko musimy zaczekać na szybką odpowiedź! Taak, zresztą, po co ja się tutaj produkuję? Zróbmy to co Pinkie mówi... Yupie!
  4. Ten post nie może zostać wyświetlony, ponieważ znajduje się w forum, które jest chronione hasłem. Podaj hasło
  5. Niestety, temat jest bez sensu, więc musi trafić do archiwum. Jeśli autorka chce porozmawiać na temat Pinkie, to istnieje sporo tematów dyskusyjnych, nie trzeba zakładać nowego, a tym bardziej... takiego.
  6. Po zatrważająco długim czasie przyszła wreszcie pora na nowy rozdzialik. Najmocniej przepraszam za zwłokę, postaram się nieco szybciej pisać i zamieszczać kolejne! Mam nadzieję, że się Wam spodoba, zwyczajowo życzę też miłej lektury! Rozdział VIII: Gryfy
  7. Gratuluję zarówno zwycięzcom, jak i tym, którzy mieli tym razem mniej szczęścia. Co prawda całkowicie nie zgadzam się z werdyktem, ale nie zmienia to faktu, że wszyscy naprawdę dobrze się spisali. Tak trzymać!
  8. Niby nigdy w to nie grałem, ale przecież to i tak tylko zabawa. Dobra, zapisuję się do drużyny Pinkie.
  9. Tak, oczywiście macie rację! Fiu, w samą porę. Kto wie czym by się zakończyło zmoczenie łabędzia... No właśnie! Skoro ten etap życia mamy już za sobą, przyszła pora na... Ooo! Niech zgadnę... Kolejny tik? Niezły jesteś. Może powinieneś dostać własne show? Wróżbita Baffling, brzmi całkiem nieźle. Brzmi jak upokorzenie i tona mułu. W każdym razie, kogo mamy ratować tym razem? Chcę być tym razem tajemnicza i niezrozumiała, więc odpowiem zagadką! Tylko że w takim razie nie powinnaś raczej nas o tym informować, ale ok, niech już będzie. Dobra, dobra, słuchajcie. Kto pyta, nie błądzi! To... Tyle? Tak! Jeśli nam się nie uda, to ta osoba skończy jako pożywka dla zmutowanych dwugłowych piranii! Naprawdę to poczułaś swoim Zmysłem? Chyba zmyślasz... Nie, to szczera prawda! Dwa potrząśnięcia ogonem i jeden przewrót z lewego boku na prawy. Sam zobacz, wszystko jest w mojej instrukcji! O kurczę, rzeczywiście... Hmm... nawet nie wiedziałem, że potrafisz się tak wygiąć jak w przykładzie 1436. Nie, nie pokazuj mi tego. Nawet patrzeć na to strach. Jak chcesz! Ale, ale! Potrzebujemy pomocy użytkowników! Zatem bierzcie się do dzieła i zbierzcie... znaczy się, odkryjcie je wszystkie!
  10. Kolejna edycja konkursu literackiego, kolejne ciekawe opowiadania odnoszące wspaniały triumf nad bezwzględnymi limitami słów i rygorystycznie narzuconymi tagami... Powiem szczerze i bez owijania w bawełnę – przyciągnęła mnie tu wieść o pewnych dwóch fikach, które natychmiast wzbudziły moje żywe zainteresowanie. Mógłbym teraz zdradzić o jakie teksty konkretnie mi chodziło, ale... po co? To mógł być każdy z tu obecnych utworów, bo wszystkie trzymają niezgorszy poziom i naprawdę warto się nimi zainteresować. A skoro już przybyłem tu w celu skomentowania, to postanowiłem ocenić każde z zamieszczonych tu opowiadań (z wyjątkiem tych dwóch zdyskwalifikowanych, za co najmocniej przepraszam autorów). Oczywiście wszystko co tu powypisywałem jest czysto subiektywne, każdy ma święte prawo nie zgodzić się z moją opinią! Tak więc, bez dalszego wstępu, oto moja opinia na temat poszczególnych fików... "Balls of Steel" autorstwa Albericha okazało się być przede wszystkim bardzo przyjemnym, lekkim tekstem. Zabawny, przerysowany bohater, traktowany ze sporym przymrużeniem oka świat, kilka soczystych smaczków i trafionych dialogów składa się na całkiem udaną komedię i parodię standardowego uniwersum post-apokaliptycznego. Plusem jest też przystępny i prosty (choć nie prostacki) styl autora. Niestety zawsze znajdą się jakiejś mankamenty, a w tym przypadku zaliczyłbym do nich urwane zakończenie (niestety, tak się kończy okrajanie zbyt długiej pracy by wyrobić się w limicie). Polecam te opowiadanie wszystkim, którzy zrelaksować się pomiędzy lekturą kolejnych epickich opowiadań o wielkich przygodach, wyniszczających wojnach, penetrowaniu stęchłych lochów wypełnionych szczurami, czy mrocznych alicornach. Nie uświadczy się tu może głębokiego przesłania, ani nawet celnej puenty, ale na chwilę niewyrafinowanej rozrywki nadaje się jak znalazł. Następne w kolejce są "Popioły" Cahan. Tutaj mamy do czynienia z całkowicie inną tematyką, ubraną w formę kartki z pamiętnika i poruszającą tematykę przemijania, utraconego szczęścia. Podmiot liryczny uskarża się na swój los, opowiadając jednocześnie o wydarzeniach jakie zaszły w przeszłości, o kataklizmie jaki miał wtedy miejsce. Zatrzymam się tutaj na chwilę, bo zastanawia mnie jedna rzecz. Nigdzie w tekście nie było wspomniane, by ktokolwiek próbował w jakikolwiek sposób powstrzymać nadchodzącą katastrofę. To znaczy... Tak, zbudowano schronienia i zgromadzono potrzebne rzeczy, ale zabrakło mi wspomnienia, chociażby przebąknięcia o przedsięwzięciu jakichś działań magicznych, eksperymentów mających na celu uspokojenie wściekłego inferna. Pewnie w domyśle skończyłoby się to i tak fiaskiem, ale chociażby malutka uwaga na ten temat powinna się znaleźć. Jakość tekstu jest zadowalająca, wszystko znajduje się na swoim miejscu, ale też brakuje fajerwerków, fragmentów, po których przeczytaniu powiedziałbym autentycznie "wow". Opowiadanie najtrafniej określiłbym mianem "dobrego rzemiosła". Jeśli zaś chodzi o treść... Niestety podczas czytania towarzyszyło mi niemiłe uczucie miałkości. Końcówka była już nieco lepsza, choć to wciąż nie to, co chciałbym zobaczyć. Nie poczułem tragedii tych wszystkich kucyków, zamkniętych być może na zawsze w bunkrach i brutalnie pozbawionych dawnego, szczęśliwego życia. Kłamstwem byłoby jednak powiedzieć, że ten fanfik był beznadziejny. Zdarzały mu się naprawdę intrygujące przebłyski, pomysł uczynienia z tekstu pożegnalnej notatki jest co najmniej intrygujący, a zakończenie wyraźnie wybija się ponad resztę. Cóż więcej? Mam wrażenie, że te opowiadanie miało być na początku poezją, ale autorka postanowiła w ostatniej chwili przechrzcić je na prozę. Trochę szkoda, bo w takiej formie tekst z pewnością dużo bardziej przypadłby mi do gustu. Patrząc na tytuł konkursowego opowiadania Niklasa mam dziwne wrażenie, że już wiem, co znajdę w środku... No cóż, nie pomyliłem się, choć tak naprawdę trudno było się nie domyśleć do czego ów tekst nawiązuje. Zamiast wesołych, poczciwych pszczółek mamy tutaj do czynienia z ohydnymi, wysysającymi krew i przenoszącymi okropne choróbska komarami. Warto na wstępie zaznaczyć, że tekst najlepiej sprawuje się jako parodia, więc by zrozumieć pełnię jego komizmu, warto wcześniej zapoznać się z Tym Fikiem, Który Jest Tutaj Parodiowany (nie, mimo że każdy wie co mam na myśli, będę się usilnie powstrzymywał przed podaniem tytułu!). Podobnie jak w przypadku utworu Cahan, opowiadanie napisane przez Niklasa jest przedstawione w postaci pamiętnika, bądź notatek, w których podmiot liryczny opisał nadejście katastrofy. Tekst obfituje w specyficzny humor i nawiązania, sporo w nim przesady, dziwnych rozwiązań, niewyróżniających się kompletnie niczym postaci, ale to przecież komedia, nie oczekujmy od niej zbyt wiele. Szczerze mówiąc, mocno dziwi mnie tag "dark" przy tym fanfiku. Niby zdarzają się tutaj mocniejsze sceny, niby rzeczywiście można dostrzec tu jakieś głęboko pogrzebane szczątki mrocznego klimatu, ale... nie sposób mi zgodzić się z autorem w tej kwestii. Humor tak, "mroczność" zdecydowanie nie. Na pochwałę zasługuje też ukryte przesłanie (nawet jeśli nie zostało umieszczone celowe), mówiące że magia jest "be" i trzeba z nią bardzo uważać. Na plus spisuję stosunkowo lekki styl. Nie miałem zbytnich problemów z przebrnięciem przez tekst, choć bez drobnych zgrzytów się niestety nie obyło. Po lekturze naszła mnie za to jedna, poważna myśl. Niestety po przeanalizowaniu sprawy doszedłem do wniosku, że "Komarom" niemal w ogóle nie udało się uzyskać mojego (jako czytelnika) zaangażowania. Kolejne wydarzenia nie były w stanie wywołać u mnie jakichkolwiek emocji (może z wyjątkiem lekkiego uśmieszku przy co zabawniejszych fragmentach), miałem całkowicie gdzieś bohaterów i całą Equestrię. Poczułem rutynę. Mimo wszystko, opowiadanie z całą pewnością jest godne polecenia, w szczególności fanom olbrzymich zmutowanych krwiopijców mordujących bezbronne kucyki. Poczują się tutaj jak w raju. "Rutyna"... Na wstępie muszę uczciwie powiedzieć, że nie przepadam za opowiadaniami okołoclopowymi, romansowymi, czy nawet shipowymi. Dlatego też, ten fanfik z pewnością nie jest dla mnie i moja ocena może być w sporej mierze podyktowana niechęcią. Ostrzegałem! Fabuła opiera się tutaj na relacji pomiędzy dwoma kucykami, opowiada o uczuciu ich łączącym i o tym jak się ono narodziło. Tekst jest napisany naprawdę solidnie i lekko, czyta się go bardzo szybko, z pewnością można też wyciągnąć z lektury przyjemność (niestety mnie nie zaciekawił, ale to może być związane z moją naturalną niechęcią do podobnych tematów). Jedyny prawdziwy problem jest dla mnie związany z długością utworu. Tutaj może rzucić się na mnie stado wściekłych użytkowników nie zgadzających się z moją opinią i argumentujących, że "te opowiadanie jest takie, jakie miało być", lub "to w pełni zamknięta w swoim obrębie historia". Cóż, mają do tego pełne prawo, ale nie mogę się zgodzić. Dla mnie krótka opowieść o uczuciach nie istnieje. By w pełni ją poczuć trzeba związać się z postaciami, polubić je, dzielić z nimi emocje. Nie istnieje droga na skróty. Z pewnością ten fanfik może znaleźć sobie zwolenników, ale niestety całkowicie nie trafił w moje gusta. Mimo to, życzę powodzenia! Podczas lektury fanfika o tajemniczej nazwie "Brudnopis" wyraźnie zmarszczyłem czoło. Musiałem przewinąć na samą górę, by się upewnić czy nie pomyliłem autora. Nie ma tak dobrze. Czym dalej czytałem, tym bardziej się przekonywałem, że to rzeczywiście napisała Madelaine. Ten styl jest jak wizytówka, nie sposób go podrobić. Bo co jak co, ale dziewczyna pisać umie. Na wstępie warto pochwalić właśnie sposób pisania, bardzo ładnie konstruowane zdania, świetne opisy. Czytała się łatwo i z przyjemnością. A raczej czytałoby się... Niestety znalazło się trochę rzeczy, które nie spodobały mi się w tym opowiadaniu. Pewnie zostanę nabity na pal i oddany w ofierze mrocznemu bóstwu (stawiam na Cthulhu), ale co tam. Grunt to mieć swoje zdanie! Gdy otworzyłem dokument po raz pierwszy, w oczy rzuciły mi się wyjątkowo brzydkie przekreślenia. Szybko pojąłem zamysł i nawet doceniłem eksperyment autorki, ale... Nie, nie i jeszcze raz nie! To razi, utrudnia czytanie i powoduje u mnie nieprzyjemne skrzywienie ilekroć na to spojrzę. Wiem, na tym zabiegu opiera się cały tekst, ale niestety nie mogę tak po prostu zaakceptować tego gwałtu na moje oczy. Przykro mi. Następna rzecz... Coś na co lubię narzekać, choć nie jest tak naprawdę błędem i śmiało można puścić moje uwagi pomimo uszu. Czytam sobie opowiadanie, całkiem niezłe, wszystko prawidłowo przedstawione, tylko... gdzie tu kucyki? Nie, nie stwierdzam, że w ogóle ich nie było. Po prostu, gdyby zastąpić kilka nazw (w szczególności "klacz" i "ogier") ludzkimi odpowiednikami, to w życiu bym się nie domyślił, że akcja toczy się w krainie kolorowych koników. Sama fabuła, klimat i bohaterowie... Średnio mnie to wszystko zaangażowało. Przedstawiono tutaj apokalipsę na podstawie doświadczeń pewnej klaczy, tragedię jednego kucyka, która jest poniekąd tragedią całego świata. Całość jest świetnie skonstruowana i przemyślana, ale niestety muszę się powtórzyć. Po trzykroć przeklęty limit długości. Fanfik okazał się za krótki, bym mógł rzeczywiście związać się emocjonalnie z bohaterką, poznać ją nieco lepiej, dowiedzieć się jakie ma myśli, pragnienia, potrzeby (tak, było, ale zdecydowanie za mało!). Bez zbudowania pomostu pomiędzy postacią, a czytelnikiem nie uda się w pełni przedstawić dramatu jakiego musi ona doświadczyć. Dlatego nie poczułem smutku, żalu, ani niczego tym podobnego. Pragnę za to wyróżnić sam przekaz, drugie, refleksyjne dno tej opowieści. Tutaj autorka zasługuje na pochwałę i... naganę jednocześnie. To tylko i wyłącznie moja opinia, przypominam! *Tu zwrot bezpośrednio do Madelaine* Mam wrażenie, że do swoich fanfików usilnie próbujesz wcisnąć głęboki jak trzy oceany przekaz, masę symboliki, dające mocno do myślenia sceny i obowiązkowe drugie dno. Wybacz, może się mylę. Po prostu chciałbym zobaczyć coś Twojego, co nie jest tak podniosłe, coś lżejszego, mniej poważnego. Oczywiście wszelkie próby polepszenia własnych umiejętności bardzo się cenią i jako eksperyment te opowiadanie naprawdę daje radę, nawet mimo mojego narzekania wciąż uznaję ten utwór za całkiem niezły, to bezsprzecznie jeden z faworytów tej edycji konkursu literackiego. Bardzo ciężko jest jednoznacznie ocenić ten fanfik. Z jednej strony to kawał dobrego tekstu, świetnie napisanego i przemyślanego. Z drugiej jednak, sam pomysł średnio się udał, zarówno od strony technicznej, jak i fabularnej. Niemniej, jestem w stanie wszystkim szczerze polecić ten utwór, a autorce gratuluję odwagi. Eksperymenty to jednak niebezpieczna rzecz. Flakonik zawsze może wybuchnąć, jeśli zbyt energicznie się nim potrząsa. Teraz pora przyszła na opowiadanie Fistacha. Przede wszystkim, zaskakująco przyjemnie mi się to czytało. Sam nie wiem dlaczego, ale w jakiś sposób ten fanfik mi się spodobał. Mimo błędów na jakie napotkałem i troszkę dziwnej konstrukcji fabularnej. Właśnie, największy zarzut mam odnośnie samej fabuły. Od razu mówię, że nie czytałem ani F:E, ani żadnego innego utworu post-apokaliptycznego w uniwersum MLP (do tej pory, oczywiście). "Sztuka przetrwania" jest crossoverem, więc nie mogę zrozumieć niuansów tamtejszego świata nie zapoznając się ze źródłem. Niestety. Nie wiem czy bohaterowie występujący w tym opowiadaniu są autorscy, czy wyciągnięci z jakiegoś innego uniwersum, ale muszę szczerze pogratulować ich kreacji. Niby nic wielkiego, ale podczas lektury tego króciutkiego przecież tekstu zdążyłem naprawdę polubić jego z nich (klacz imieniem Daisy, naprawdę pocieszna istotka), czego kompletnie się nie spodziewałem. Brawo! Niestety, z "Sztuki przetrwania" wynika naprawdę niewiele. Tak, to klątwa limitu, ale chętnie zobaczyłbym coś dłuższego w tych klimatach. Mam wrażenie, że fanfik miał na celu jedynie przybliżenie nam postaci Daisy – ciekawej, choć to zdecydowanie za mało, jak na możliwości jakie miał Fistach. A szkoda! Ostatni (co nie znaczy, że najgorszy) fanfik biorący udział w tej edycji, autorstwa Amolka nosi miano "Promyka nadziei". Co mi się na początku rzuciło w oczy, to kreacja apokalipsy (czyli de facto najważniejszego zagadnienia teraźniejszego konkursu literackiego), o której jest bardzo niewiele i która została potraktowana po macoszemu. Istotę fabuły stanowi nagranie pozostawione przez zmarłego ogiera swojej córce. Pomysł nienajgorszy, ale szczerze mówiąc, wykonanie średnio mi się spodobało. Już nawet nie wspominając o sztampie, podczas lektury kilka razy poczułem, jak coś mi zgrzyta. Nie jest to nic poważnego i tekst mimo wszystko można z przyjemnością przeczytać, ale problem istnieje. Ten utwór, jak kilka poprzednich, bazuje na przekazaniu czytelnikowi pewnych emocji, stara się wzbudzić smutek, być może nostalgię. Nie mogę powiedzieć, by ten zabieg się udał, znów daje o sobie znać ograniczenie w postaci limitu słów. Oczywiście opowiadanie ma też swoje zalety. Mnie osobiście spodobał się motyw zdradzony już w tytule fika, całkiem rozsądny i zapadający w pamięć. Naprawdę żałuję, że reszta nie trzyma takiego poziomu. Mimo wszystkich moich uskarżeń, warto się z tym tekstem zapoznać. Kto wie, może po prostu nie trafił w moje gusta? Tutaj powinienem powiedzieć parę słów, albo zrobić małe podsumowanie, ale padam na pyszczek ze zmęczenia, także tylko pogratuluję wszystkim uczestnikom i złożę moje najszczersze życzenia. Obyście wszyscy wygrali!
  11. Blisko... Ale to wciąż nie ta osoba! Czasu coraz mniej, więc pora na Ostateczną Podpowiedź Przeznaczenia! Mów, wszyscy z niecierpliwością czekamy! Zamilcz, głupcze! Nie pogania się artysty. Tak... wybacz, Ale czy byłabyś tak miła i... Oczywiście! Wystarczyło przecież tylko poprosić! Uff... Hmm... hmm... hmm! I co? Dowiedziałaś się czegoś z tej tande... potężnej szklanej kuli? Widzę majestatycznego ptaka, wydziobującego z ziemi okruchy kryształów. Jest białego koloru i ma długą, wygiętą szyję. Po zakończeniu posiłku, powolutku wchodzi do pobliskiego jeziora, po czym leniwie pływa sobie po jego powierzchni. Ale jak to się ma do jakiegokolwiek użytkownika? To proste jak budowa statku kosmicznego, żołnierzu. Nick tej osoby jest tak naprawdę nazwą jednego z gatunków wspomnianego ptaka, ponadto sporo osób zwraca się do niej per "tu-wstaw-lekko-zmodyfikowaną-nazwę-tego-ptaka-o-którym-była-mowa". Chyba się już całkiem pogubiłem. Mam tylko nadzieję, że ktoś pomoże nam znaleźć poszukiwaną osobą zanim będzie za późno...
  12. Bafflord

    Zniechęć Pinkie

    Hmm... Może rzeczywiście coś w tym jest? Poza tym, okazało się, że nie stać mnie na filakterium, więc z pomysłu i tak nici. Czyli skończysz nareszcie z tymi dziwnymi wymysłami? Proszę powiedz tak, proszę powiedz... Ale oczywiście, że tak! Naprawdę? Cóż, zważywszy na ilość szalonych idei kłębiących mi się nieznośnie i uporczywie w głowie, odpowiedź może być tylko jedna, a jest nią oczywiście: nie! Ale przecież mówiłaś... Zmieniłam zdanie. A... W takim razie... W takim razie co? Mnie się pytasz? To ja tutaj jestem do zadawania pytań! A skoro sam do tego doprowadziłeś... Wiesz skąd skombinować wielką sprężynę i kilka ton plastiku? Eee... a do czego ci to będzie potrzebne? Mam zamiar zbudować olbrzymiego pajacyka w pudełku! Olbrzy... co? No przecież mówię! W tajemnych jaskiniach pod Ponyville wybuduję ogromne pudełko, z którego na mój znak wystrzeli monstrualny futrzasty kucyk, wybije dziurę w ziemi i poleci wysoooko w górę na sprężynie! Wszyscy z całej okolicy będą go mogli zobaczyć! To będzie przepiękny, niezapomniany widok! Czyli zamierzasz tylko rozsadzić ziemię pod miasteczkiem, być może burząc pobliskie budynki? Jak chcesz to zrobić? Przecież makieta nie rozbije skał... Dlatego pomoże jej w tym spora dawka trotylu! Małe bum! i po sprawie! Mam co do tego okropne przeczucia... No weź, będzie super! Spójrz tylko na mój projekt pajacyka! Tia... doprawdy uroczy... Co nie? Widzisz ten obrazek na wieczku? To Canterlot w skali 1:1 To brzmi bardzo źle. Musimy powstrzymać tę katastrofę, zanim będzie za późno. Trzeba tylko wymyśleć jak odwieść ją od tego szalonego pomysłu. Potrzebuję Waszej pomocy!
  13. Wspaniałe ciasto upieczone ze wspaniale niezidentyfikowanych składników otrzymuje Nimfadora Enigma! Niestety odmówiła wywiadu i musimy zadowolić się owacją. Jak wiadomo, to zwycięzcy piszą historię! Nie wiem jaki to ma w sumie związek z tematem, ale przyznam ci rację dla bezpieczeństwa. No widzisz, ja się nigdy nie mylę! A mój bezbłędny zmysł podpowiada mi teraz, że czas najwyższy na kolejny wypiek! Słyszałam, że lubicie kolorowe koniki, tak więc proszę, oto jeden z nich w postaci tortu! To... miło z twojej strony... chyba. Jasne, że tak! A teraz mniej gadania, więcej szukania! Trzeba znaleźć jakiś żołądek dla tego tortu. Kandydatów jest wielu, ale tylko jeden otrzyma wymarzonego konika. Tylko który z nich zasłużył na tak ogromniasty zaszczyt?
  14. Ta... nie! Ogon wciąż staje dęba! To musi być ktoś inny! Ile znacie ptaszków na forum? Muszą wszystko wyśpiewać zanim będzie za późno! Czyli Kruczek niestety odpada... Jakieś wskazówki, Pinkie? Coś większego od kruka, ale mniejszego od Godzilli. Lubi się chlapać w wodzie i podziwiać kryształy. Skoro to amator kąpieli, to czemu mielibyśmy go chronić przed wpadnięciem do kałuży? Kto wie czy to będzie kałuża... A jeśli już, to może być wypełniona kwasem albo lawą. Ha, pomyślałeś o tym, panie znam-się-lepiej-od-Pinkie? Nie, raczej nie. Ty tu jesteś szefem, więc zrobimy jak mówisz. Tylko wciąż nie wiemy o kogo chodzi. Może ktoś podrzuci jakąś sugestię?
  15. Tomek, Tomek... Tak, niech ma coś z życia przed wyjazdem wgłąb piekła. A tymczasem po długim okresie posuchy i deszczu wiór nadszedł czas na... Kolejną zabawkę! Tylko trzeba z nią uważać, bo można zrobić komuś krzywdę. Taak, szkoda tylko, że nikt tego nie powiedział tobie i nieomal mnie zgilotynowałaś gdy spałem. Chciałam cię tylko obudzić! Skąd miałam wiedzieć, że te lśniące zakrzywione ostrza były naprawdę ostre? To ci dopiero zagadka... W każdym razie, czas najwyższy zaprezentować wspomniane cudo... Świetne, prawda? A do tego jakie użyteczne! Pierwszy raz kroiłam ser bujając się w tył i przód! Choć niestety porysowałam też troszkę podłogę. Tym zdecydowanie nie powinno bawić się domu. Bierzcie póki trwa oferta promocyjna! Dorzucamy gratis bezprzewodową ładowarkę do ostrzy? Miałem raczej na myśli wysyłkę, ale też może być. Tylko kto powinien otrzymać taki sprzęt? Jak myślicie?
  16. Popełniłem fika. Albo raczej kilka... Tylko uwaga na głowy! https://docs.google.com/document/d/1n1mGvi1EyG7YUVfKUg51YO0udxUL-szWpm3fKvrbZ14/edit

    1. Po prostu Tomek

      Po prostu Tomek

      Wiesz, może mało powiem, ale to było zacne. Wincyj!

  17. Pora więc i na moje "heheszki". Może wydawać się mało i skromnie, ale mam zamiar to w miarę często aktualizować. Cóż więcej? Dobrej zabawy życzę. Pod gradobiciem fików
  18. Sporo dobrego usłyszałem o tym opowiadaniu, Dolar i Fisk mówili o nim w samych superlatywach. Niestety nie potrafiłem pozbyć się swojego naturalnego sceptycyzmu, ale gdy tylko usłyszałem o próbach jego przetłumaczenia, obiecałem jednak dać mu szansę. Przeczytałem więc pierwszy rozdział, by przekonać się o co właściwie tyle szumu. Czy żałuję? Z pewnością nie... Naprawdę ciężko powiedzieć mi cokolwiek więcej. Tłumaczenie wydaje mi się być całkiem solidne, co cieszy mnie tym bardziej, że raczej nie podołałbym przeczytaniu "Background Pony" w oryginalnej wersji. Jeśli chodzi o fabułę... Zapowiada się interesująco. Pomysł ciekawy, wykonanie naprawdę bardzo mocne, ale przede wszystkim punktuje u mnie atmosfera, czy może raczej klimat. Te opowiadanie jest w stanie poruszyć struny duszy czytelnika, przemówić do niego w niekonwencjonalny sposób. Już pierwszy rozdział utwierdza mnie w przekonaniu, że to jeden z tych utworów, po lekturze których nie można zasnąć. Czy jest zatem tak doskonały, jak niektórzy usilnie próbują przekonywać? Tego jeszcze nie wiem. Na razie dostałem dawkę dobrej literatury i z zainteresowaniem czekam na więcej.
  19. Littlebart... Niech będzie. Tylko zachowaj pełną kulturę przy jedzeniu! Nawet, jeśli jesz z koryta! Odezwała się... Coś mówiłeś ? Nie, nic takiego... Co ja ci mówiłam o pomrukiwaniu pod nosem? Tym razem się doigrałeś! Marsz do kąta w kozie w izolatce w sercu najgłębszych lochów jakie mamy! Nie nie tych lochów... tych drugich! Przemyślisz tam swoje zachowanie! Ale... To nie była prośba . Dobrze... *odchodzi z wzrokiem wbitym w dobrze oheblowaną, solidną dębową podłogę*. No to na czym my... A, tak, kolejny wypiek! Wygląda niezwykle apetycznie, prawda? Pomagała mi taka jedna, która wyglądała podejrzanie podobnie do mnie, ale nie miała tak fantastycznie zakręconych włosów. Hmm... Chyba powinnam była polecić jej mój najlepszy szampon, jak sądzicie? Zresztą nieważne! Tort wyszedł cudowny, nawet jeśli nie znam wszystkich składników jakie dodała. Teraz tylko trzeba znaleźć kogoś, kto jest bardzo głodny i bardzo chętny na cukrową delicję! Przynajmniej wydaje mi się, że to jest cukier... No, jak myślicie?
  20. Bafflord

    Nieobecności

    Nie będzie mnie przez dłuższy okres czasu, ponieważ trzeba się wreszcie wziąć za matury. Dopiero w połowie maja znowu zacznę funkcjonować normalnie.
  21. Komentarz Scyfera jest na tyle długi i treściwy, że grzechem byłoby się do niego nie odnieść. Na wstępie chciałem bardzo podziękować jego autorowi – rzadko komu się chce aż tyle pisać na temat czyjegoś fanfika. Niezwykle istotna jest dla mnie twórcza krytyka, więc tym bardziej jestem wdzięczny, choć nie ze wszystkimi wytkniętymi błędami lub nieścisłościami mogę się w pełni zgodzić. Spróbuję zatem wyjaśnić parę kwestii, a jeśli ktoś zaobserwuje więcej potknięć, lub uzna moje wyjaśnienia za niewystarczające, to niech śmiało napisze. Co do stylu – to moje pierwsze prawdziwe opowiadanie, więc ten dopiero zaczyna się kształtować. Wydaje mi się jednak, że widać różnicę pomiędzy pierwszym rozdziałem, a siódmym. Z czasem powinno być tylko lepiej. Przynajmniej mam taką nadzieję... Kwestia gustu. Mnie akurat takie sformułowania się podobają i będę ich używał. Cieszy mnie, że kreacja Pinkie i Ortika przypadła Ci do gustu, a co do Guarda – jak najbardziej miał być dupkiem. Jeśli chodzi o Rainbow Dash... Częściowo się z Tobą zgodzę, mogłem znacznie lepiej ją oddać, choć tak naprawdę nie znasz jeszcze wszystkich faktów i okoliczności. Z czasem sytuacja powinna się jednak nieco rozjaśnić. Mimo wszystko, postaram się nad nią popracować (a wkrótce powinna się ku temu nadarzyć dobra okazja). Kto wie, może ta klacz się zrehabilituje? Na razie wszystko mam pod kontrolą, choć sama fabuła nie jest bardzo skomplikowana, epicka, czy wzruszająca. Mierzyłem raczej w średni pułap. Co do losowości nie mogę się jednak zgodzić. Może na razie to tak wygląda, ale zapewniam, że wszystko jest ze sobą ściśle związane, choć z ostateczną oceną będziesz musiał niestety cierpliwie zaczekać aż wreszcie zechce mi się cokolwiek wyjaśniać, Jeśli mnie pamięć nie myli, to z trzeciego i czwartego. Nie zmienia to jednak faktu, że wspomniane cliffy rzeczywiście są do siebie zbyt podobne. Mój błąd. Tutaj sprawa wygląda ciut inaczej. We wszystkich zacytowanych wypowiedziach chodzi w zasadzie o to samo. O co konkretnie? Już tłumaczę... Strasznie lubię bawić się niektórymi schematami, a nawet potajemnie sobie z nich kpić. W "Relikcie" umieściłem parę drobnych wtrąceń, bądź nawiązań, zazwyczaj ledwie dostrzegalnych, ale sprawiających mi pewien perfidny rodzaj przyjemności. Te wspomniane przez Ciebie to akurat najbardziej widoczne przykłady. Tak więc, gwardziści nie mają imion, bo są standardowym przykładem postaci nie wnoszących zbyt wiele do fabuły, takich, o których i tak bardzo szybko się zapomina. Postanowiłem więc lekko sobie zażartować i nie tylko pozbawić strażników imion, ale wręcz uczynić ich niemymi. Nawet główne bohaterki wydają się nieszczególnie nimi przejmować... Możesz to chyba złożyć na karb moich osobistych dziwactw. Amerykański? Nie jestem do końca przekonany, według mnie tylko jeden rozdział się tak naprawdę pod to wpisuje, zresztą po części specjalnie. Co do wspomnianego bossa – sytuacja bliźniacza jak w przypadku gwardzistów. Możesz być na mnie o to zły, ale po prostu nie mogłem nie wykorzystać tak doskonałej okazji. Mogłem troszkę pobawić się konwencjami, stworzyć bardzo typowego przeciwnika, dorobić kilka spektakularnych scen. A motyw zdradzenia planu uważam za całkiem niezłą satyrę. W ogóle, cały rozdział miał satyryczny charakter. Nie chciałem pisać tego wprost, ale skoro sam o tym wspomniałeś... No niestety, na następny przyjedzie pewnie sporo poczekać. Wiadomo – matury i takie tam. Taki mam właśnie plan. Nie chcę zbyt wiele zdradzać, więc powiem jedynie, że od teraz akcja powinna być nieco bardziej stonowana. Różnorakie potwory wyskakujące z każdej większej kępy krzaków już się chyba wszystkim znudziły.
  22. Tak, tak! To był Dolar! Całe szczęście, że udało wam się odgadnąć, bo trafienie przez piorun chyba nie należy do najmilszych doświadczeń. E tam, to całkiem przyjemne jak się już przyzwyczaisz. Nie wiem, nie próbowałem. Przypomniała mi się za to drobna anegdotka o sierotce Marysi i dziesięciu tonach trotylu. Otóż... Mój ogon staje dęba! To niezawodny znak, że wielki robotyczny jaszczur-mutant z kosmosu zaatakuje kogoś pistoletem na wodę. Albo ktoś wpadnie w kałużę. Jedno z dwóch, choć to drugie wydaje mi się nieco mniej prawdopodobne. Jesteś pewna? Oczywiście, że nie! To żadna zabawa, gdy jest się pewnym! W każdym razie, zagrożona osoba ma coś wspólnego z drobiem... ogólnie ptactwem. Mój ogon układa się w kształt pióra, to niezawodny znak! Lub przypadek. No dobrze... Należałoby tego ktosia uratować, ale najpierw musimy odgadnąć jego tożsamość. Jakieś pomysły?
  23. Niech więc będzie Parabellum Edge. Cudownie! Bazooka z pewnością gwarantuje wiele niezapomnianych chwil! Taa... Na dodatek później możesz mieć spooro czasu na ich wspominanie. W paskowanej koszulce. E tam, czepiasz się. Spójrz lepiej co tym razem udało mi się skombinować... Hmm... Co to w ogóle jest? Nie mam zielonego pojęcia . Ale jest steampunkowe, więc fajne. Z pewnością wygląda bardzo spektakularnie. Kandydaci na nowych właścicieli czegoś takiego powinni się z łatwością znaleźć. Dokładnie! Sama użyłabym tego do zjazdu z największego wzgórza z okolicy, ale może inni znajdą jakieś ciekawsze zastosowanie. Czekamy na propozycje!
  24. Niech więc będzie GoForGold! Gratki! Deser rzeczywiście troszkę pasuje do jego nicku. To prawda. Ale nie ma co zwlekać, czas zaprezentować kolejne wspaniałe dzieło najlepszych cukierników, piętnastu wiader mleka i trzech kilogramów trotylu połączonych za pomocą przenośnego miksera w doskonałą mieszankę! Teraz każdy może mieć własne koryto z lodami! Cudownie, prawda? A jakże. No i nawet nie trzeba się jakoś specjalnie troszczyć o maniery. Sama bym sobie takie załatwiła, ale ostatnie dwa zapchały całe miejsce w mojej czwartej zapasowej hali na lody. Trzeba więc znaleźć kogoś innego. Tylko kogo?
×
×
  • Utwórz nowe...