Jakim cudem? zdążył pomyśleć Kupała widząc, jak miecz przeciwnika rozmywa się, nagle stając się paskudną partyzaną. Cięcie pod pachę wroga spaliło na panewce, lecz jeszcze nie wszystko było stracone. Kozak poderwał szaszkę, odskakując w tył. Musiał wyglądać teraz wielce zabawnie, jak jakiś wiatrak, ale nie przejmował się. Cios Alagura rozdarł szarawary oraz przeorał nogę mężczyzny. Rana nie była poważna, lecz wciąż dość głęboka, o poszarpanej krawędzi. Przyszedł jednak czas na kontratak. Brodacz twardo stanął na ziemi, błyskawicznie oceniając sytuację. Rycerzyk dziabnął kijaszkiem z wypadu, co prawie na pewno wystawiło na próbę jego równowagę. Dzielny syn Ukrainy postanowił utrudnić życie młodszemu "koledze", mając nadzieję wreszcie nieco go uszkodzić. Schwycił lewą ręką drzewce partyzany, po czym silnie pociągnął. Stał teraz bokiem do przeciwnika, więc przeprowadził kolejne cięcie, tym razem korzystając z oręża adwersarza niby z katowskiego pnia. Oczywiście nie zamierzał trafić w szyję, nawet się nie łudził. Szaszka popłynęła wzdłuż drzewca, prosto w kierunku dzierżącej je dłoni.