Grim postanowił odłożyć przepakowanie na później, zwłaszcza że w tej chwili pojawiły się pewne niespodziewane niedogodności. Wiktora zamknięto w dziwacznej barierze, co specjalnie ogierowi nie przeszkadzało po tym, co mógł zaobserwować. Ale dalej było już tylko ciekawiej. Atlantis rzucił się na tego paskudnika Maskeda, Blue postanowiła ni z tego ni z owego dotrzymać towarzystwa pegazowi i zemskiemu przy domu farmera, Animal niemalże wyszła z siebie, a Rebon o dziwo okazał się być głosem rozsądku. Summa summarum zapowiadało się bardzo ciekawe popołudnie, zważywszy jeszcze na fakt iż niebieski jednorożec wyraźnie zamierzał usmażyć czarnoksiężnika. Wszystko ładnie pięknie, tylko chyba nikt nie przejął się ważniejszymi sprawami, jak na przykład "co dalej".
Grim Cognizance spokojnie schował miecz, schwycił jeden naładowany pistolet po czym powoli, z pełnym spokojem uniósł go w górę i wystrzelił. Następnie odrzucił broń od siebie z nonszalanckim wyrazem twarzy.
- Dzieci, proszę o ciszę! - krzyknął drwiąco. - Animal oraz Alchemik, niech mu stal za to nie rdzewieje, okazali się być najmędrszymi z całej tej parszywej bandy. Zatem może posłuchamy ich z łaski waszej? Też chcę położyć kres czarnoksięskim praktykom tego popaprańca, ale szubienicę zawsze zdążymy zbudować. Prawda?
Nie żałował sobie, nie próbował uczynić głosu miłym czy tchnącym perswazją. Po prostu wylał trochę żółci na gorące łby kompanii. Wiedział, że czasu na działanie miał niewiele, ale w głowie powstał taki sobie planik. Rzucił farmerowi kolejną pukawkę, sam sięgnął po nową i szybko przeładował.
- Kto pierwszy użyje magii, zostanie rozstrzelany. Może zatem porozmawiamy na spokojnie? - oznajmił zimno, lecz na tyle głośno, by usłyszeli go wszyscy obecni na miejscu zdarzenia. Biła od niego prawdziwa determinacja i tylko niepoprawny optymista mógł założyć, że kucyk swej obietnicy nie spełni. Nie odrywając oczu od Atlantisa i Maskeda postanowił jeszcze wesprzeć nieco Animal.
- Wybacz mi proszę, ale sama widzisz, że inaczej się nie da.