Skocz do zawartości

Foley

Brony
  • Zawartość

    4152
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    13

Wszystko napisane przez Foley

  1. Czyli nie jestem sam. Kamień z serca.
  2. Pierwsze opowiadanie z serii czytałem... cóż, dawno temu. Na dobrą sprawę, nie pamiętam już z niego wiele, więc myślałem czy nie byłoby rozsądniej je sobie odświeżyć, niestety nie dysponuję taką ilością czasu. Wziąłem się za "Poznając nowy świat", część pierwszą. Mam pewne wątpliwości czy nie powinienem poczekać z komentarzem aż przeczytam też i drugą, ale nie mam zielonego pojęcia, kiedy by to nastąpiło, więc... Od czego by tu zacząć? Cóż, może od opisów. Hoffman setki razy już udowadniał, że jeśli chodzi o opisywanie, to mało kto jest w stanie mu dorównać. Tak jest też i w tym opowiadaniu. Rozległe, działające na wyobraźnię, dokładne... to tylko niektóre z określeń, którymi można je scharakteryzować. Wystarczy powiedzieć, że są bardzo dobre i powinny ukontentować każdego miłośnika opisów. A że to właśnie z nich w głównej mierze składa się opowiadanie, to śmiało można powiedzieć, że jest ono wysokiej jakości pod względem literackim (chociaż widząc nick Hoffmana raczej nikt nie ma jakichkolwiek wątpliwości na tym polu). Bohaterowie... Cóż, przyznam szczerze, że z poprzedniego opowiadania nie pamiętałem już ani jednego, to po kilku stronach moje szare komórki wskoczyły na wyższe obroty i z zakamarków pamięci zdołałem wygrzebać, o czym właściwie był poprzedni tekst i przypomniałem sobie bohaterów jednego po drugim - po prostu trzeba mnie było odpowiednio nakierować. Zacznijmy może od głównego, którego to imię jest na tyle skomplikowane, że wciąż mam problemy z jego zapamiętaniem. Nie ma się co tu zbytnio rozwodzić, jest po prostu świetnie wykreowany. Z jednej strony mały dzieciak, myślący na swój własny sposób, jednak wyraźnie widać w nim pewien ślad dorosłości, który niewątpliwie odcisnęły na nim wcześniejsze przeżycia. Wyraźnie widać w nim dziecięce obawy i marzenia, a także przywiązanie do rodziny oraz stosunki z nią. Widać również pewną "twardość", jak na swój wiek, niewątpliwie będącą śladem wychowywania się pod surowym ojcem, a także w "niezbyt przyjaznym" mieście. Słowem - znakomicie zrobiona postać, bardzo realistyczna i idealnie wpasowująca się miejsce i sytuację, w której żyje. Nic w nim nie jest przypadkowe. Reszta bohaterów, czyli na dobrą sprawę rodzina naszego Gle... Gleipnira (musiałem zajrzeć do tekstu, żeby poprawnie to napisać). Sam Albert jest postacią, która we wcześniejszym tekście dała się poznać jako... hm... nieczuły, egoistyczny sukinkuc. Ciężko go jednak tak jednoznacznie oceniać, bo mimo iż w większości przypadków wydaje się być "tym złym", to jednak również w wielu momentach czytelnik wcale nie życzy mu skręcenia karku, ale raczej stara się zrozumieć, że nie stał się taki wyłącznie przez siebie, a na jego charakter spory wpływ miało środowisko. Oczywiście nie ma go też co nazbyt usprawiedliwiać, ma wiele bardzo widocznych wad i nie widzi w nich nic złego, raczej mu one nie przeszkadzają. Jednak... ma w sobie coś, że nie da się się go tak jednoznacznie nie lubić. Kolejna wspaniale wykreowana postać. Matka głównego bohatera jest przedstawiona właśnie jako taka typowa "matka". Kochająca, chcąca jak najlepiej dla swojej rodziny, martwiąca się o wszystkich i próbująca jakoś pogodzić tę... niemiłą atmosferę w domu, rzekłbym. Niczym właśnie archetyp rodzicielki, jest czymś łączącym dzieci z ojcem, taką osobą, która ma dobry kontakt z każdym członkiem rodziny, czynnikiem ją spajającym. Podobnie sprawdza się tu starsza siostra, będąca dla głównego bohatera właśnie takim wsparciem czy mentorką, kimś, na kogo może liczyć i wobec kogo może być zupełnie szczery. Za obie te kreacje, tak samo jak w poprzednich wypadkach, należą się kolejne gratulacje. Hoffman wybornie przedstawił wszystkich bohaterów, sprawiając, że są niezwykle realistyczni i "żywi" w każdym calu. Znakomicie ze sobą współgrają, pasują też do klimatu opowiadania. Nic tu nie jest na siłę, wszystko z czegoś wynika i jest powiązane. Klimat. Czuć go co chwila. Specyficzna atmosfera miejsca bez większych perspektyw, gdzie większość ma trudności, żeby żyć z dnia na dzień. Dodać należy do tego, że postać Alberta dodatkowo wprowadza taki nie do końca przyjemny nastrój, idealnie pasujący do klimatu całości. Także tutaj należy się duży plus, idzie się bardzo szybko wciągnąć i coś mnie popycha, żebym po następną część sięgnął jak najszybciej. Świat przedstawiony na piątkę z plusem. Co do fabuły... Slice of Life pełną gębą. Miłośnicy tego gatunku powinni walić do tego tematu drzwiami i oknami, bo o znalezienie czegoś lepszego na tym polu będą mieli trudno. I mówię to ja, czyli osoba, która zazwyczaj za SoLami nie przepada. Nie będę zdradzał zbyt wiele, bo jeszcze ktoś się obrazi za spoilery, jednak trzeba przyznać, że opowiadana historia jest naprawdę przemyślana, sprawnie napisana i jak najbardziej realistyczna. Fabuła, tak jak pozostałe elementy, współgra z całością, będąc kolejnym czynnikiem, który sprawia, że czytanie tego opowiadania jest czystą przyjemnością. Z błędów... tu i ówdzie natknąłem się na jakąś literówkę czy dziwnie skonstruowane zdanie, ale opowiadanie czytało mi się tak dobrze, że nawet nie zwróciłem na to większej uwagi i poleciałem dalej. Podsumowując: znakomity fanfic, zasługujący na najwyższe noty w każdym aspekcie. Wzór do naśladowania, szczególnie jeśli chodzi o pisanie slajsoflajfów oraz kreowanie bohaterów. Nie wiem, jak to jest z nadawaniem tagu [Epic] przy seriach, czy głosuje się na pojedyncze opowiadanie, czy od razu na całą serię (to by się musiał @Dolar84 wypowiedzieć), ale powiem, że wszystko jest na jak najlepszej drodze, aby Hoffman dostał mój głos na to właśnie wyróżnienie. Nie będę jednak zbyt pochopny i najpierw doczytam drugą część "Poznając nowy świat" i choć nie wiem, kiedy znajdę na to czas, to muszę przyznać, że wciągnąłem się na tyle, że mam nadzieję zrobić to jak najszybciej. Pozdrawiam, Foley
  3. A więc bez zbędnego komentarza zapraszam na Rozdział 6.
  4. Foley przeprowadza wykopaliska w dziale, dzień pierwszy i ostatni zarazem. Siedziałem sobie w dziale z opowiadaniami i przekopywałem go z nudów po raz setny. Nie wiem, co mnie tknęło, żeby kliknąć akurat tutaj, pewnie nick Verarda. Nie spodziewałem się wiele po fiku mającym cztery lata, dwie strony długości oraz tag [Sad]. Miło się zaskoczyłem, gdyż opowiadanie, mimo iż krótkie, to jest jak najbardziej dobre. Nie mogę tutaj niestety mówić, żeby faktycznie było [Sad]owe czy przejmujące, ale za to ma swój własny, odczuwalny klimat, w który dało się wciągnąć. Zastanawiam się, jak to w ogóle jest możliwe, żeby wkręcić się w atmosferę tekstu, mającego dwie strony, ale cóż... Widocznie się da, więc pozostaje mi tylko szczerze pogratulować autorowi, że udało mu się coś takiego napisać. Jak już wspomniałem, fanfic nie był dla mnie w jakimkolwiek stopniu przejmujący, ale oprócz klimatu zaplusował również w paru innych kwestiach. Dokładniej rzecz biorąc, mam tu na myśli fabułę. Jakkolwiek zabawnie brzmi to słowo w zestawieniu z dwoma stronami, to jednak pasuje. Przyznam, że zostałem zaskoczony, kiedy historia wprost dała do zrozumienia, kto jest tutaj główną bohaterką. Mimo iż wcześniej było kilka drobnych przesłań, to dopiero później wszystko stało się jasne... i cholera, trzeba przyznać, że wykorzystany tutaj motyw, wprawnie wyjęty z serialu i wpleciony, pasuje tutaj rewelacyjnie. Cóż, oczywiście wypadałoby jeszcze wspomnieć o tym, że nie ma dłużyzn, opisy są sprawnie napisane i przejrzyste oraz, że mamy do czynienia z dobrym jakościowo fanfikiem... ale po Verardzie nie spodziewałbym się, że mogłoby być inaczej. Co więcej, raczej nie jestem miłośnikiem krótkich form, większość z nich mam ochotę skomentować wyłącznie jednym słowem ("meh"), ale muszę uczciwie przyznać, że mi się podobało. W porównaniu z wieloma innymi krótkimi fikami, które dane mi było widzieć, ten ma jakąś wartość. Podsumowując: opowiadanie jest bardzo dobrym przykładem na to, że da się napisać dobry, krótki i klimatyczny tekst. Udowadnia też, że dawno temu ludzie też potrafili pisać fajne fanfiki. Polecam sobie zerknąć, raptem chwila czytania, nawet herbaty nie zdążycie wypić. Foley out.
  5. To akurat słyszałem jak mówił osobiście i przyznaję, że jest to całkiem dobry pomysł, jednakże nie da się ukryć, że może on wpływać negatywnie na frekwencję. Szczególnie wśród nowych, którzy raczej nie mają zbyt wielu znajomych w fandomie. Liczne i różnorodne atrakcje są po prostu dobrym czynnikiem dodatkowo zachęcającym do przyjścia. PS: Skoro był wiosenny Twilightmeet, to możemy liczyć też na letni? Wiem, pewnie problem by był z placówką tak na ostatnią chwilę, ale fajnie by było.
  6. Foley

    Airsoft

    Ale żeby tak zupełnie nikogo nie było? Impossible! Szukaj starych znajomych, lokalnych forów w Google, podforum województwa na wmazgach, przeszukaj FB, popytaj na olsztyńskim forum ASG... Gdzieś coś się musi znaleźć.
  7. Foley

    Airsoft

    Tu się nie ma co dziwić, chińczycy już od jakiegoś czasu klepią szpej w ss-lieto.
  8. Pierwszego dnia od 9:30 do 16. PS: A tak mi się zdawało, że w którymś momencie mi mignąłeś przed oczami. Czyli to jednak nie były zwidy? PS2: A nie dałem nawet znać, bo do ostatniej chwili nie wiedziałem czy dam radę się pojawić. :/
  9. Cóż, byłem na meecie tylko przez kilka godzin, bo więcej nie mogłem, ale mimo to uważam, że warto było się wybrać. Program atrakcji był nieco ubogi, do tego spotkanie było słabo rozreklamowane, ale jednak frekwencja była całkiem niezła. Przyznam, że zaskoczyły mnie cosplaye - trzy, które dane mi było widzieć, były naprawdę świetne! Osobiście przyszedłem głównie po to, żeby spotkać się ze starymi znajomymi i może poznać kilku nowych, bawiłem się dobrze i żałowałem, że mogę być tak krótko. Co tu dużo gadać, meet udany i czekamy na kolejny.
  10. If you know what I mean...
  11. "Skrysztalenie" już kiedyś czytałem i komentowałem, więc teraz pora na drugi FF - "Kriostaza". Uwaga, poniższy tekst może zawierać śladowe ilości spoilerów. Ekhm... Ponoć ludzi można podzielić na dwa typy: zwolenników opisów oraz zwolenników akcji. Osobiście obstaje zagorzale przy tym drugim, ale to raczej każdy, kto kiedykolwiek miał ze mną do czynienia, wie. Czemu o tym wspominam? Cóż, głównie dlatego, że jest to główny powód, dla którego moja opinia będzie... skomplikowana. Sam pomysł z przeplataniem tekstu... hm... nie wiem jakim słowem najlepiej określić te "przerywniki"... był całkiem w porządku, do pewnego momentu się sprawdzał i był niezłym urozmaiceniem. Później jednak, odniosłem wrażenie, że powoduje zbyt duże zamieszanie, przez co ciężko było mi się skupić na jakiejś konkretnej akcji. A już zupełnie zgłupiałem jak zaczęły one traktować o... człowieku? Jak to mówią, co za dużo to niezdrowo. Na dobrą sprawę przeczytałem dokładnie tekst i ciężko mi stwierdzić, o czym właściwie był. Znaczy, wiem, że o wyprawie itd., ale... w zasadzie to tyle. Jak na mój gust, za dużo tu tej całej tajemniczości. Owszem, zagadki i niejasności są fajne, ale bez przesady. Czytelnik musi chociaż trochę zrozumieć, bo zwyczajnie się zniechęci. Znów niezmiernie mnie irytuje, że mam przed sobą w gruncie rzeczy dobrze napisany tekst, przez osobę z niemałym doświadczeniem i umiejętnościami, ale jednak taki, który zupełnie mnie nie porwał. Jak wspomniałem na początku, jestem raczej zwolennikiem akcji, a tutaj miałem do czynienia głównie z rozbudowanymi opisami, a kiedy już fabuła zaczęła się nieco rozkręcać, to niewiele dało się zrozumieć. Przerywniki, z początku dobre, później zaczęły tylko utrudniać, przez co swojej ulubionej "akcji" uświadczyłem stosunkowo niewiele. A jeszcze mniej z niej do mnie dotarło. I to pewnie jest główny powód tego, że zadowolony nie jestem. Po lekturze czułem się, jakbym właśnie się obudził i usiłował ustalić, co mi się śniło w nocy, bo niby wiem, że coś było, ale szczegółów brak. Kwestia gustu, jak to się mówi. Zakładam, że na pewno znajdzie się ktoś, komu takie rzeczy do gustu przypadną. Także ten... Na tym już chyba zakończę. PS: Co do ostatniego zdania w opowiadaniu, kiedy to sobie wyobraziłem... wyglądałoby to naprawdę, ale to naprawdę głupio.
  12. Aby nie zostało tam zgubione "ł"? Prosty, krótki, momentami zabawny SoL z Zecorą w roli głównej, wobec czego wypadałoby na początku wspomnieć słowo o jej rymach. Nie uważam się za specjalistę w tej dziedzinie, więc powiem, że przeciętny zjadacz chleba raczej nie będzie się ich czepiał. Osobiście tylko tu i ówdzie mi coś nie przypadło do gustu, ale ogólnie nie ma co robić wideł z igły - czyli teksty Zecory w ogólnej ocenie wypadają dobrze. Podobnie zaś cała jej postać, spokojna i opanowana, do bólu logiczna. Na moje oko pasuje do swojego serialowego odpowiednika. Fabuła zaś jest dobrym odzwierciedleniem tytułu. Przyznam, że to naprawdę zastanawiające, czemu zebra jest tak oblegana problemami, z którymi w gruncie rzeczy kucyki powinny się zgłaszać do kogoś innego. I trzeba przyznać, faktycznie jej "klienci", o ile tak ich można nazwać, nie grzeszyli inteligencją. Podsumowując, zwyczajny SoL, króciutki i dobry jakościowo.
  13. Zanim przejdę do rzeczy... Daring Do* Ad meritum... No i to już można nazwać komedią! I randomem. W sumie to bardziej randomem niż komedią, ale w mojej opinii to tylko lepiej. Zabawne przedstawienie obu Księżniczek (wybitnie nieserialowe, ale za to mocno przesiąknięte fandomem), sporo zabawnych tekstów oraz parę nawiązań, przy których nie sposób się nie uśmiechnąć. Czytało się szybko i przyjemnie, a że tekst nie jest wielki, to będzie się nadawał jako czytanka do herbaty/kawy bądź innych napojów poranno-wieczorowych. Słowem, kawał dobrego fanfika do pośmiania się. Polecam.
  14. Komedia... Cóż, humor to często kwestia gustu i tak jest w tym wypadku, bowiem ja osobiście tu komedii nie uświadczyłem. Owszem, było parę momentów, które mogłyby być zabawne, ale... tak jakby nie wyszły. Powiedzmy, że najbliżej do komedii było przy zakończeniu, ale nawet przy nim nie udało mi się choćby uśmiechnąć. Co w mojej opinii było nie tak? Przede wszystkim Twilight. Owszem, w serialu scenarzyści wielokrotnie próbują z niej zrobić świra o IQ płytki chodnikowej, ale odniosłem wrażenie, że aż nazbyt to wyolbrzymiłaś. A co za dużo - to niezdrowo. Druga sprawa, to niemal brak opisów. Takie skakanie po samych dialogach powoduje, że fik przelatuje raz dwa i na dobrą sprawę na końcu czytelnik orientuje się, że "Ej, to już? A gdzie ta komedia, co miała być?". Trzecie, co mi się nie spodobało, to Celestia. Zdecydowanie jej obraz nie pasował mi do inteligentnej i rozważnej władczyni. No, ale tak to już jest, że w fanfikach Ceśka jest z reguły przedstawiana jako... niezbyt rozgarnięta. Z plusów natomiast, to było parę ciekawszy tekstów oraz RD i Pinkie wyszły tak jak powinny. Zarówno jeśli chodzi o dobór słownictwa, zachowanie, jak i momenty, w których się odzywały. Cytując klasyka... Średnie.
  15. Foley

    Airsoft

    Odnoszę wrażenie, że tak jest niemal z każdym rosyjskim kamuflażem - przed strzelanką "łee, co to w ogóle jest?", a potem "ale fajne, gdzie to można kupić?". U mnie jakoś leci, w ostatni weekend miałem nocny wypad, udał się i przetestowałem parę rzeczy. A tak to długo by o nim opowiadać, bo parę ciekawych rzeczy się przytrafiło. Od jakiegoś czasu znów kusi mnie, żeby się pozbyć większości replik i zamiast tego kupić sobie trochę sprzętu do jakiejś fajnej stylizacji. Tylko jakoś czasu nie ma i nie mogę się konkretnie zdecydować.
  16. Hm... No i tu mam niezłą zagwozdkę, jak to ocenić. Z jednej strony, na pochwałę zasługuje pomysł - Celestia jako ta "nie do końca dobra" przewijała się w fanfikach ogromną ilość razy, pakty z Discordem też już widziałem... ale jednak udało Ci się wydobyć z tego sporą dozę oryginalności. Podczas czytania tu i ówdzie odnosiłem wrażenie, że nie jestem do końca pewien, czy rozumiem to dokładnie tak, jak autor by sobie tego życzył. Naprawdę, tekst pozostawia spore możliwości interpretacji. Nie zdziwiłbym się, gdyby każdy czytelnik zdołał wymyślić własną, odmienną od reszty. Zastanawia mnie czy taki był pierwotny zamysł, czy też wyszło to przypadkiem? Cóż, niezależnie od tego, należy się plus. Z drugiej strony fanfic sprawia wrażenie nadzwyczaj krótkiego, okrojonego z wielu istotnych kwestii i aż proszącego się o więcej. Pytanie tylko, czy faktycznie wyszłoby to na dobre, czy też jedynie zniszczyło jego pierwotny... klimat? Może lepiej nie kombinować i zostawić tak jak jest, wszak w obecnej postaci wciąż jest dobrą lekturą. Oczywiście nie da się nie zauważyć sporej dozy tajemniczości. Jak wspomniałem, między innymi dzięki temu mamy tutaj spore możliwości interpretacji. Może i nie wszystkie aspekty opowiadania mi się spodobały, ale wciąż plusów jest wystarczająco dużo, żeby zaliczyć fanfic na plus. No i przy nim mogę z czystym sumieniem napisać: POLECAM.
  17. Cóż, żadnego większego wrażenia to na mnie nie wywarło (cholera, jestem jakiś nieczuły, że żadne [Sad]y na mnie nie działają?), ale mimo to tekst mogę zaklasyfikować jako dobry. Nie jest wybitny, ale nie jest też słaby. Motyw, który został tu wykorzystany, jest ogólnie w literaturze znany, więc i nie miałem problemów z odgadnięciem zakończenia, ale nie zmienia to faktu, że całość czytało się dobrze. Mógłbym się czepiać, że jest to zbyt krótkie i za mało rozwinięte, ale usprawiedliwia Cię fakt, że jest to fic konkursowy. No i warto też zaznaczyć, że nie należę do osób, które w każdym jednym małym jednostrzałowcu chcą mieć absolutnie wszystko.Powiem nawet, że czasami bardziej doceniam właśnie takie okrojone z otoczki teksty. Podsumowując, jest nieźle. Tak po prostu.
  18. Random - jest. Czy zabawny? To już kwestia gustu, dla mnie akurat nie. Mimo iż jestem chyba ostatnią osobą, która czepia się strony technicznej, formy i tego typu pierdół, to jednak tutaj odniosłem wrażenie, że jest aż nazbyt frywolna. Nie wiem czy samo tak wyszło, czy taki był zamiar... Może gdyby nie tytuł, to miałbym nieco inne wrażenia z czytania, ale że na dobrą sprawę streszcza niemal całą "fabułę" (a reszty się każdy domyśla), to mimo iż randomowe, nie miałem jako czytelnik żadnego WTF. Prędzej tylko "Aha, okej" po przeczytaniu ostatniego zdania. Co mogę powiedzieć pozytywnego? Na dobrą sprawę, zauważył to już Arkane, ale powtórzę - bomba to dobra metafora dla charakteru Angela.
  19. Chcesz, to pisz, ale myślę, że ludzie raczej mieliby to w głębokim poważaniu.
  20. Dla mnie osobiście najlepszy jest Arial 12, po prostu najwygodniej mi się wtedy czyta/pisze. Niemniej, jestem zdania, że każdy niech używa tego, co lubi - pod warunkiem, że mówimy tu o "normalnych" czcionkach typu Arial, TNR, Calibri itp., a nie wymysłach szatana.
  21. Polecam podkreślić, że 1000 słów to minimum, gdyż zazwyczaj w konkursach daje się MAKSYMALNY limit słów, więc jeśli ktoś nie przeczyta uważnie... Cóż, będzie problem. Nawet przyznam się, że za pierwszym razem czytając zasady sam się na to złapałem i dopiero za drugim czy trzecim razem zobaczyłem, że chodzi tu o limit minimalny. Tak to jest jak się człowiek przyzwyczai i automatycznie patrzy już tylko na wartość liczbową, a nie słowa przed nią stojące. Pozdrawiam.
  22. Nie jestem pewien czy dobrze załapałem, o co tu właściwie chodzi, ale... wydaje mi się to tak pobane, że w sumie warto spróbować. Zatem, jak to się mówi, challenge accepted. Twilight czyta Ferdydurkę [Random][More Random] PS: Liczę, że potencjalni czytelnicy nie będą mieli problemów ze zrozumieniem tekstu. I mam nadzieję, że nie walnąłem żadnej literówki, bo wiecie... pisało mi się ciężej niż zazwyczaj, nie wiedzieć czemu. Pozdrawiam, .
  23. No akurat, że się opieprzacie, zamiast czytać, to żadna nowina. BTW Udowodnij
  24. Kiedy po wynikach pierwszej edycji stwierdziłem, że na wyniki drugiej trzeba będzie znów czekać 1,5 roku, pewne persony z jury zaczęły mnie przekonywać, że wcale nie, że teraz pójdzie już szybciej itp. Więc postanowiłem ze sporym wyprzedzeniem Wam o tym przypomnieć, żebyście mieli szansę udowodnić, że jednak mieliście rację. Także ten. Zegar tyka...
×
×
  • Utwórz nowe...