Skocz do zawartości

KreeoLe

Brony
  • Zawartość

    678
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    2

Wszystko napisane przez KreeoLe

  1. Nie odpowiedziałam ogierowi na pytanie o moje zainteresowania, ponieważ przerwał nam głos Applejack. Już? Wszyscy tak szybko się zmęczyli? W takim tempie do Kryształowego Sadu dotrzemy za kilka lat. Gdy dotarliśmy na polanę, ucieszyłam się. Obóz w jabłkowym sadzie, przy samym, ukochanym lesie Everfree! Prawie podskoczyłam z radości. Straciłam jednak z oczu Blue Swift'a, co poważnie mnie zasmuciło. Zadrżałam, widząc, ile jest tu osób. Szybko wycofałam się dalej. Do lasu. Do mojego ukochanego domu. Szłam kilka minut przed siebie, wgłąb. Nikt raczej za mną nie szedł, nie zauważył, że zniknęłam. Nie bałam się, choć było ciemno, no i byłam w lesie Everfree. "Ciekawe, czemu tyle osób boi się tego lasu?" pomyślałam. Po niedługim czasie znalazłam się na czymś w stylu małej polany. Mogłam być około połowy kilometra od obozu. Znałam trasę. Będę musiała wrócić wcześnie rano, żeby nie przegapić momentu, w którym ruszymy w dalszą drogę. Cisza. Tego było mi trzeba. Rozciągnęłam skrzydła i wbiłam się do góry, lądując na dużym, rozłożystym dębie. Siadłam na gałęzi, zdjęłam juki i lekko pogłaskałam kopytkiem pień. - Witaj - szepnęłam cicho, po czym ziewnęłam. - Chciałabym spędzić tu noc, mam nadzieję, że nie będę ci przeszkadzać... Wygodniej ułożyłam się na gałęzi. Byłam śpiąca - i psychicznie wykończona całym dniem. Ciągle myślałam o Swifcie. Ziewnęłam.
  2. Podróżników zaczynało dopadać zmęczenie, a ich powieki już same się zamykały. Applejack wraz z Big Macintoshem często zatrzymywali się, by poczekać na spóźnialskich, którzy robili wlasne postoje. Wysoko w powietrzu można dostrzec było unoszące się sylwetki pegazów zajmujących się pogodą w Ponyville. Przenosili oni chmury głównie nad farmę Apple, ale też nad okolice. Kukurydza i inne plony potrzebowały wody, by odpowiednio mogły wzrosnąć. W pewnym momencie Farmerka zatrzymała grupę i poczekała aż oczy wszystkich kucyków skierują się na nią. - Pegazy specjalnie na moje polecenie sprowadziły nad Farmę Sweet Apple chmury burzowe. Miejmy nadzieję, że jesteśmy na tyle daleko, że nie będziemy rozbijać obozu w deszczu. Kawałek dalej jest las Everfree - kopytkiem wskazała na ścieżkę prowadzącą dalej, gdzie zapewne zaczynał się las Everfree - Dlatego właśnie za chwilę rozbijemy obóz. Nie chciałabym, abyśmy wchodzili tam po zmroku. Pójdziemy kawałek wgłąb sadu. Znajdziemy tam kawałek pustej przestrzeni i będziemy mogli odpocząć i przenocować. - Zakończyła i od razu odwróciła się, zbaczając ze ścieżki. Grupa ruszyła za nią, a chwilę później znaleźli się na niewielkiej polanie otoczonej jabłoniami. Księżyc rzucał białą poświatę na twarze kucyków oświetlając każdego z nich. - Tutaj rozbijcie swoje namioty, czy cokolwiek innego co ze sobą zabraliście. - Powiedział krótko Big Macintosh, sam stawiając namiot obok swojej siostry. Z nieba zaczynały padać pojedyncze krople deszczu, większość osób miała jednak nadzieję, że nie rozpada się na dobre. Teraz więc podróżnicy teraz mieli trochę wolnego czasu dla siebie. Choć wielu zdrowy rozsądek podpowiadał, by porządnie wyspać się przed jutrem.
  3. Ku mojemu zdziwieniu, rozluźniłam się trochę. Było mi swobodnie w jego towarzystwie. - Um... czym się interesujesz? Masz jakieś hobby? - Wypaliłam po chwili milczenia. Widząc jego spięcie, zestresowałam się trochę. Czułam się w jego towarzystwie... inaczej. Czy tak jest przy każdym ogierze? Czy może on po prostu mi się... podoba? Przysunęłam się bliżej niego, niby niespecjalnie i uśmiechnęłam się.
  4. Cicho zachichotałam, widząc jego rumieńce, choć sama pewnie też wyglądałam podobnie. Nic nie mówiłam. Próbowałam się wyluzować. Być może dzięki tej wyprawie w końcu będę mogła normalnie rozmawiać z innymi. Kątem oka spoglądałam na niego, tak, by nie zauważył.
  5. - Z-zmęczona? - spytałam, chcąc się upewnić. - N-nie... ch-chociaż... - potrząsnęłam głową. - Nie jestem z-zmęczona... cz-czas dość sz-szybko m-mi mija... roznawiam z... z-zresztą n-nieważne...- Wyszeptałam ponuro. Byłam trochę zmęczona. Nie jednak fizycznie, a psychicznie. Rzadko kiedy przebywam w pobliżu tak wielu osób... to dla mnie za dużo jak na jeden dzień. Spojrzałam na niego swoimi dużymi, tęczowymi oczami i wydusiłam z siebie słaby uśmiech.
  6. Podskoczyłam z przerażenia, gdy usłyszałam czyjś głos. Odwróciłam głowę. Zobaczyłam tam Blue Swift'a. - Umm... s-sama n-nie wiem... n-nie chcę s-się narzucać... a-ani p-przeszkadzać... - Wyjąkałam cicho, z rumieńcami na twarzy. "Ah, głupia! Swoim zachowaniem jeszcze go pewnie odstraszysz, jakim cudem w ogóle chce podróżować z kimś takim..." zaczęłam marudzić w myślach. Westchnęłam cicho.
  7. A więc wyruszyliśmy. Taa... już od początku szłam z tyłu grupy. Niektórzy dość głośno rozmawiali, a ja sama chciałam pobyć trochę i pogadać ze wszystkimi jabłoniami. Powoli wlokłam się daleko z tyłu, z głową odwroconą na bok, by unikać wzroku innych, oraz z twarzą zasłoniętą włosami. Cicho rozmawiałam z drzewami. Większość z nich była bardzo spokojna i cicha. Nie było trudno rozróżnić je. Wiele było dużą rodziną, głowa rodziny mówiła więc za wszystkich. Nie rozmawiałam o niczym konkretnym. O pogodzie, ich życiu... pogoda, właśnie. Zaczynało kropić. W pewnym momencie odruchowo odwróciłam się. Widziałam jakieś kucyki, ledwo ich cienie, były daleko z tyłu. Przede mną jednak szła grupa, również prawie znikając mi z oczu. - K-kto to...? - Zapytałam cicho jabłoni. Słyszałam, jak cicho przekazują sobie wiadomość. Po chwili odpowiedziały. Były to trzy kucyki z grupy, jedna klacz spała, dwójka ogierów ją niosła. Jednym z tych ogierów był tym, którego spotkałam na początku... Zarumieniłam się lekko i zamilkłam, idąc nadal swoim tempem. Niezbyt też wiedząc czy zwolnić i poczekać na nich, czy dogonić grupę.
  8. Przybywam na ratunek, choć miało mnie nie być i oficjalnie nie ma. Ekhem, a więc. Drogi Plothorse. Patrząc z mojej perspektywy na twoją postać, czytając wielokrotnie kartę, domyślam się, że nie tak łatwo będzie ją do czegokolwiek przekonać, tym bardziej do pozostania i marszu na tej samej trasie. Nie mamy... czasu w sesji, na stanie i "użeranie" się z jednym z uczestników, bo trasa jest nielogiczna i jemu/jej się nie podoba. Może jednak to ty mi powiesz - co MG miał zrobić? Trasy NIE ZMIENIMY, jeśli naprawdę o to chodzi. Nie wiem, czy twoja postać uważa tak samo jak ty, czy jest po prostu taką postacią, z akurat takim charakterem. Nie wiem, czy po chwili dyskusji zmieniłaby zdanie, czy nie. Noale błagam was! My się z całych sił staramy, aby podróż była JAK NAJCIEKAWSZA, stąd ta trasa. Abyście jak najwięcej przeżyli, żeby coś się działo! No chyba, że naprawdę chcecie iść po prostej i nic nie przeżyć. Wiem, być może naskakuję bez powodu, a to po prostu charaktery waszych postaci... ale nam też jest ciężko. Jak my mamy na coś takiego odpowiadać? Tym bardziej chyba mi, bo jestem na telefonie podłączona do wifi w księgarni. Nie mam możliwości, więc uszanujcie to i nie męczcie biednej Moonlight, przynajmniej dopóki moja sytuacja się nie poprawi. Rób jak chcesz - możesz uznać, że twoja postać zgodnie maszeruje z resztą. Możesz nawet zrezygnować z sesji, jeśli to nie podoba się twojej postaci. Ale jeśli się postawisz i sam rozpoczniesz kłótnię w środku sadu, to cokolwiek zrobisz, trasy nie zmienimy. I przepraszam za ewentualną niegrzeczność, czy chamstwo, ale jestem śpiąca, głodna, wkurzona i przemarznięta. Weszłam tu na chwilę, z niewiedzą, czy przez najbliższy tydzień w ogóle napiszę ponownie. Więc również proszę o zrozumienie. Miłego dnia życzę.
  9. - P-poza Equestrią? - upewniłam się. - W krainie Zebr, ale tylko na krótko. Poszłam tam razem z Zecorą... - Wytłumaczyłam krótko. Wciąż byłam czerwona na policzkach, a przynajmniej tak mi się zdawało. - A-a ty? M-może opowiesz t-trochę o s-sobie...? O i-ile mogę oczywiście w-wiedzieć...
  10. - N-naprawdę...? Większość osób na dźwięk moich wywodów i opowiadań o roślinach ucieka, albo zatyka uszy... - wyszeptałam ponuro. - Mój humor i nastrój jest średnio stabilny... tym bardziej, że pierwszy raz rozmawiam z obcym ogierem, nie licząc mojego ojca... - Pociągnęłam nosem i swoimi tęczowymi oczami spojrzałam prosto w jego. Przyznam się, że trochę zapomniałam o żółtej klaczy, z którą jeszcze przed chwilą rozmawiałam. //Odpis jutro po południu.
  11. - Mieszkam w l-lesie Everfree, uczę się u mojej n-nauczycielki, Zecory... - Powiedziałam, nadal cicho. Nie potrafiłam się uspokoić. Sama nie wierzyłam, że w ogóle z kimś rozmawiam. Jednak jakby wspierała mnie obecność jabłoni, tylu roślin, dzięki czemu jeszcze siedziałam w miejscu i nie uciekłam. Z juk, które miałam przy sobie, wyjęłam małą doniczkę. Zaczynała w niej kiełkować roślina. - To rzadki gatunek - pokazałam mu niepewnie sadzonkę. - Gryffin Empetrum Iris. Gryfia rosiczka tęczowa. Nazwa z łaciny, stary, zapomniany język... Rośnie tylko w krainie gryfów. Dostałam ją od ojca... - zaczęłam mówić, już śmielej. - Jest mięsożerna, jak to rosiczka. Dopiero się rozwija, niedługo będzie mogła żywić się normalnie, sama polować. Żywi się tylko i wyłącznie ważkami purpurowymi, również trudno je zdobyć, bo żyją tylko przy jeziorach w Krainie Zebr. Mam ich trochę, byłam tam kiedyś. Przybierze też tęczową barwę. Podobno wygląda cudownie, zresztą nie wątpię. W dodatku bardzo fajnie się z nią rozmawia! Jest bardzo miła i rozmowna, jak na tak małą roślinkę. Bardzo zabawna, w sumie jest to jedna z moich najlepszych przyjaciolek, choć zazwyczaj nie porównuję do siebie żadnych roślin. Wszystkie kocham tak samo, bo przecież.. - nagle zdałam sobie sprawę, że chyba zbyt się rozgadałam. Znów mocno się zarumieniłam. - Um, p-przepraszam... - Pewnie teraz uzna mnie za jakąś dziwną, która ma bzika na punkcie roślin i gada tylko o nich. Do moich oczu napłynęły łzy. Znów ryczę bez powodu... znów zdałam sobie sprawę, że pierwszy raz rozmawiam tak śmiało z kimś nowo poznanym.
  12. - Umm... - zrumieniłam się jeszcze mocniej. - D-dziękuję... n-naprawdę tak uważasz...? - Spytałam nieśmiało. Jeszcze nikt tak nie powiedział... rzadko z kin rozmawiam, ale... spojrzałam na niego i usmiechnęłam się delikatnie.
  13. - Em... - speszyłam się i trochę skuliłam. - J-jestem Softly F-Fluff... Niepewnie, ale jednak, w końcu odważyłam się spojrzeć w jego stronę. Miał ranę przy prawym oku, gdzieniegdzie brązowe plamy na ciele, był bardzo umięśniony, zapewne dużo ćwiczył... zaciekawił mnie jego znaczek. Sztylet... zapewne bardzo dobrze włada tego rodzaju bronią białą. Zauważyłam, że on również przyglądał mi się z zaciekawieniem. To pewnie przez moje tęczowe oczy... zmarszczyłam lekko nosek i przymknęłam oczy, nie wiedząc co zrobić, tym bardziej w towarzystwie ogiera.
  14. Poczułam coś puszystego na brzuchu. Zobaczyłam tam liska. Lubiłam zwierzęta, choć nie tak bardzo jak rośliny. W końcu przyjaźniłam się z Fluttershy. Delikatnie, po krótkim szoku i zdziwieniu, pogłaskałam zwierzaka po głowie. Podniosłam wzrok. Usłyszałam i zobaczyłam ogiera który wcześniej się do mnie uśmiechnął. Zadrżałam lekko i zaczerwieniłam się. Nigdy żaden inny ogier, oprócz mojego ojca, nie był tak blisko mnie. Tak, stał metr, czy dwa dalej, ale... jeszcze bardziej zasłoniłam swoją twarz grzywą. - N-nie, nic nie szkodzi... - wyszeptałam. - L-lubię zwierzęta... twój lisek jest słodki... - Zarumieniłam się jeszcze bardziej i podrapałam lisa za uchem.
  15. W pewnym momencie poczułam na sobie czyjś wzrok. Rozejrzałam się niespokojnie. Moje spojrzenie utkwiło na białym ogierze z niebieską chustą na szyi. Zauważyłam jego uśmiech. Również uśmiechnęłam się lekko w jego stronę i lekko zarumieniłam. Rzadko miałam okazję chociażby zobaczyć dokładniej jakiegoś ogiera. Jedynym, którego znam bliżej, jest mój ojciec. I tylko tyle. Znów spojrzałam na klacz z którą wcześniej rozmawiałam i wbiłam wzrok w ziemię.
  16. - N-naprawdę cię to ciekawi? - podniosłam wzrok i spojrzałam na nią. - Na ogół nikogo nie obchodzą rośliny, ani moje umiejętności... - Poprawiłam kopytkiem grzywę i uśmiechnęłam się. Na ten temat mogłam gadać bez końca. Cały strach do klaczy i innych jakby wyparował. - Umiem rozmawiać z roślinami już od dziecka, od zdobycia uroczego znaczka. Mam to wrodzone. Kocham rośliny, naturę... - Powiedziałam z uśmiechem. Potem, jakby na dowód tego, odwróciłam się w stronę jabłoni i cicho coś wyszeptałam. Liście drzewa zaszumialy mimo braku wiatru. Wystawiłam do przodu kopytko, a na nie spadło jabłko. Z uśmiechem podałam je klaczy. - Przez to też jestem rzadko akceptowana, bo wszyscy uważają mnie za dziwadło... - Westchnęłam i pogłaskałam pień drzewa, opierając się o nie plecami.
  17. Niedźwiadek polarny do niej pasuje =3
  18. - N-na ogół n-nie r-rozmawiam z i-i-innymi... - wyszeptałam, kuląc się. - U-umiem r-r-rozmawiać... z r-roślinami... i nie, n-nic mi nie j-jest... Zamknęłam mocno oczy i cofnęłam się krok w tył. Rozmowa z innym, z kimś obcym wygladala zupełnie inaczej niż rozmowa z roślinami. Nadal jednak byłam bardzo zmieszana. Dziwne uczucie. Skarciłam się w myślach za robienie z siebie dziwadła, nadal jednak bałam się innych. Zadrżałam.
  19. - N-nie, czekaj! Z-znaczy... umm... - Sama nie wierzyłam, że coś do w ogóle powiedziałam. Kłębiło się we mnie mnóstwo emocji. Po jednej stronie były prośby rodziny, Fluttetshy, Zecory i moich roślinnych przyjaciół, abym kogoś poznała... z drugiej jednak strach przed innymi. Bezradnie, nie wiedząc co zrobić, jakby trochę karcąco walnęłam łbem w pień. - Aj! - Aż podskoczyłam. Nie z bólu który odczuwałam ja, ale... jabłoń. Delikatnie pogłaskałam pień i cichutko przeprosiłam. Zbyt dużo emocji... drzewo coś do mnie mówiło... próbowało nakłonić mnie, abym porozmawiała z ta klaczą. Znów drżąc, odwróciłam się w jej stronę i cicho pisęłam. Czasem sama nie wiedziałam, czemu tak boję się innych. Chyba po prostu wolę towarzystwo roślin. - J-j-jest-jestem... S-Softly Flu-Fluff... - Wyszeptałam cicho załamanym głosem, powstrzymując się przed ucieczką, lub ponownym przywarciem do drzewa.
  20. Aż pdskoczyłam z przerażenia i cicho pisnęłam, mocniej przytulając się do drzewa, gdy podbiegła do mnie jakaś klacz. Nie patrzyłam na nią, bo moje tęczowe oczy były zasłonięte długą grzywą. Tego się bałam! Co zrobić? Co powiedzieć? Nigdy nie gadałam z nikim obcym! Usłyszałam, jak drzewo znów zaszumialo. Teraz jednak nie mogłam go zrozumieć. Byłam zbyt przytłoczona tym wszystkim, zbyt bałam sid innych. Nie odpowiedziałam klaczy, tylko mocniej zamknęłam oczy.
  21. Przypomniałam sobie słowa Zecory. Mam przestać się bać... wyobrazić, wmówić sobie, że kuce to tak samo dobre towarzystwo jak i... rośliny... ruszyłam się kilka kroków w przód. Musiałam wyglądać komicznie. Wzięłam wdech i szybko ruszyłam do przodu, zasłaniając swoją twarz długą grzywą. Weszłam do stodoły, patrząc ciągle w ziemię. Podeszłam do mapy. Szybko przejrzałam trasę podróży. Ciągle drżałam z przerażenia. Tyle kucy... wyszłam, a raczej prawie wybiegłam na zewnątrz. Podbiegłam do jednego drzew niedaleko stodoły i przytuliłam się do pnia, co również wyglądało dziwnie. Uspokoiłam się, czując, jak jabłoń lekko szumi liśćmi. Zamknęłam oczy. Jestem tu chwilę, a już mam dość... Nie mogłam zawieść Zecory. Obiecałam, dam radę, muszę otworzyć się na świat, tak jak mi mówiła... uhh...
  22. Na kopytach jak z waty stanęłam przed stodołą. Była taka... duża. W środku zauważyłam grupkę kucyków stojących nad mapą. Pewnie omawiali podróż i trasę. Cofnęłam się kilka kroków w tył. Ciągle drżałam. Zbyt dużo... tu jest zbyt dużo osób... a co, jeśli ktoś do mnie podejdzie? M-może jednak się wycofać? Może zdążę? T-to był chyba zły pomysł... już zaczęło mi brakować lasu... mam nadzieję, że będziemy przez niego przechodzić. Stałam tak, ciągle drżąc ze strachu, wgapiając się z przerażeniem w stodołę i kucyki w środku, ciągle myśląc, czy nie uciec. //Eh, jak zawsze zapomniałam... W ekwipunku ma jeszcze nasiona wielu roślin, oraz małą sadzonkę w doniczce. No i... tada! Rysunek Softly by Moonlight! Dzięki!
  23. Applejack jeszcze raz przebiegła wzrokiem po wszystkich zgłoszeniach. Kilka z nich nadal trzymała, resztę natomiast oddała Big Macintoshowi który groźnie omiótł zebranych w ratuszu spojrzeniem. Farmerka odchrząknęła i uśmiechnęła się lekko. Kolejno spoglądając na wszystkie zgłoszenia w jej kopytku odczytywała listę dwunastu wybranych kucyków. Gdy skończyła czytać, niektórzy skakali z radości, inni po prostu uśmiechali się, a inni mieli jakby trochę ponurą minę. Sala w kilka minut opustoszała ze zrezygnowanych kucyków które nie mogły wyruszyć na wyprawę. - Mam nadzieję, że szybko się spakujecie. Weźcie tylko to, co potrzebne, tłumaczyć chyba nie trzeba. Za godzinę chcę was widzieć na Farmie Sweet Apple przy stodole, gdzie omówimy całą trasę i stamtąd wyruszymy. Będzie to bardzo długa podróż, więc przygotujcie się odpowiednio. - Klacz powoli ruszyła w stronę drzwi, które chwile potem po prostu z hukiem zatrzasnęły się, zostawiając podróżników samych. *** Godzinę później wszyscy zebrali się przed stodołą na Farmie rodziny Apple. Big Macintosh razem z Applejack doszli do nich chwilę później, zapraszając kucyki do środka. Farmerka podeszła do stołu i rozłożyła na nim wielką mapę, którą to niósł jej brat. Kucyki ciekawsko przyglądały się jej poczynaniom. - Witajcie ponownie. Mam nadzieję, że odpowiednio spakowaliście się na tą podróż. Przejdźmy jednak do rzeczy - wskazała kopytkiem na mapę. - Jest to, jak widzicie mapa. Nie jest jednak ona taka zwykła. To mapa świata. Jedna z kilku w całej Equestrii. Tą tutaj dostaliśmy od Twilight. Nałożona jest na nią kalka z trasą - wytłumaczyła. - Czerwona kropka to Ponyville, a ta zielona to miejsce skąd wyruszymy balonem przez latające wyspy. Niebieska linia to alternatywna droga dla pegazów, bo jak podejrzewamy tamten kraj jest na chmurze. Sama nie byłam we wszystkich miejscach, lecz mój braciszek trochę bardziej się na tym zna. Zapoznajcie się z trasą i zadawajcie pytania w razie wątpliwości. Jeśli ktoś chce zrezygnować to tylko teraz, to ostatnia szansa na wycofanie się. Nie... nie wiadomo czy na pewno cali wrócimy z tej wyprawy... - Szepnęła ponuro, po czym odeszła na bok, pozwalając reszcie podróżników zapoznać się z trasą podróży. //Tak, odpis ten sam, nie było potrzeby robić nowego. ^ ^"
  24. KreeoLe

    [Zabawa] Quiz o Applejack

    KREEEEO! Ugh. Co? Mówi się słucham. Słucham... Słyszałaś już o tym włamaniu na serwer? No... taa, słyszałam. Czemu pytasz? Mam nadzieję, że masz odpowiednie hasło? Wiesz, bezpieczeństwo najważniejsze. Tym bardziej, że jesteś regentką mojego działu... Mhm, taa... I czemu tak zaniedbujesz dział? Czemu tak mało piszesz? Może się coś stało? Nie mam możliwości... komputer popsuty... piszę z telefonu... Do stu koszy pełnych jabłek! Szarlotka mi się fajczy! Dobra... na czym skończyliśmy...? A, ta... quiz... Wizio - 11,5 pkt Immoteh - 1,5 pkt Dashu - 0 pkt MacTavish - 5 pkt KreeoLe - 7,5 pkt Piter2224 - 2,5 pkt SPIDIvonMARDER - 9 pkt trebuhpl - 1 pkt Aretra Dashu - 1 pkt PiekielneCiastko - 1 pkt Insane Brony - 1 pkt Dwa punkty dla SPIDI'ego, jeden dla Tavisha. Szaaarlotka się paaaaaaali! Zaraz wraaaacam! To... ekhem... nie ma tu AJ, więc poruszmy ten... drażliwy temat... następne zadanie: Co wiemy o rodzicach Applejack, Apple Bloom i Big Maca? Aa, mój ogon! BIERZ GAŚNICĘ! SZARLOTKA SIĘ PALI! JA SIĘ PALĘ!
  25. 1. Postaciami innych NIE KIERUJECIE w ogóle. Nie wolno napisać, że ktoś spojrzał się w twoją stronę - ten ktoś mógł cię np. zignorować. Możesz kogoś trącić w ramię i o coś zapytać, nie wiesz jak zareaguje. 2. Łups, błąd. Karty oddajemy do tej niedzieli. Dzięki za zwrócenie uwagi : UWAGA! Zmiana w punkcie 8b! ^ ^
×
×
  • Utwórz nowe...