Skocz do zawartości

KreeoLe

Brony
  • Zawartość

    678
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    2

Wszystko napisane przez KreeoLe

  1. KreeoLe

    Daj swoje foto :P

    Mhm, jaasne, teraz mi tu będziesz kłamał, co? Uważaj, bo Homo serki się obrażą xD
  2. KreeoLe

    Daj swoje foto :P

    Haha, Yargol xD A gdzie te spod prysznica, co mi je przed chwilą pokazy... tfu, nieważne Niech tylko Eve tego nie czyta...
  3. Pdziwiłam się, gdy przepraszał. I tym bardziej gdy pytał o imię zielarki. Ledwo powstrzymałam się przed chichotem. - Przeprosiny... przyjęte - odparłam krótko. Nie bałam się. Uśmiechnęłam się delikatnie, trochę wymuszając podniesienie się moich kącików ust. - Ta klacz to Bloody Herb, ostatnio... w sumie przed chwilą ją poznałam - odparłam. - A ja... nie płaczę przez ciebie. Tak naprawdę... to długa historia - pokręciłam głową i znów pociągnęłam nosem. W pamięci mignął mi obraz Darknessa, który szybko wyrzuciłam w mych myśli. - Wierzę ci. Wierzę, że jesteś w duszy też inny.
  4. Pierwszy raz podniosłam wzrok. Na mojej twarzy pióra były pozlepiane od łez. Słyszałam też głos innych, Herby i Darknessa, nie miałam ich jednak na widoku. Spojrzałam na niego smutno i wzruszyłam obojętnie ramionami. - Jak chcesz. - Szepnelam cicho, lecz na tyle by usłyszał. Co ja robiłam?! Ten psychopata mógł mnie zabić! Teraz jednak jakby los mojego życia stał się dla mnie obojętny.
  5. Nie drgnęłam nawet słysząc jego głos. Jeszcze bardziej się skuliłam i głębiej ukryłam twarz w szponach. Cicho, raz po raz pociągałam nosem, czy łkałam - Cz-czego chcesz? - Spytałam słabym głosem, nie przejmując się tym, jak przed chwilą się go bałam. Nie zaszczyciłam go nawet wzrokiem, choć wiedziałam kim jest. Cicho łkałam, nie przejmując się nawet tym, czy chce mi coś zrobić, czy nie. Nie zauważyłam jednak Cloudsa który próbował zaatakować psychicznego ogiera. Pewnie nawet wtedy nie przejęłabym się tym. Zdawało się, że wszystko było mi już obojętne.
  6. Zacisnęłam dziób (zęby) i wstałam, odwracając od nich wzrok. On mnie ignorował. Mam w dupie takie traktowanie mnie! Obściskuje się z inną, do mnie nie powiedział nawet jednego miłego słowa! Zazgrzytałam dziobem (zębami) i ruszyłam w stronę szałasu, gdzie leżały moje juki. Zrezygnowana i wkurzona usiadłam na ziemi i ukryłam moją gryfią twarz w orlich dłoniach. Tak! Byłam zazdrosna! Zazdrość dosłownie wyżerała mnie od środka. On... po prostu... jakby nie zwracał na mnie... uwagi.
  7. Zamrugałam kilka razy oczami i potrząsnęłam głową. Szybko uklękłam przy Darknessie, tak samo jak Travel. Gdzie w ogóle do siana była Applejack?! Nigdzie już dawno jej nie widziałam. W sumie to zaczynało robić się coraz jaśniej, choć księżyc nadal był na niebie. Spojrzałam trochę z niepokojem na Darknesaa, potem na Travel. Nie wiedziałam co powiedzieć, w sumie jak zawsze. Przełknęłam tylko ślinę i czekałam, aż ktoś coś powie.
  8. Stałam tak i wgapialam się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stał ten psychopata. Drżałam, wręcz trzęsłam się z nadmiaru emocji. Nie mogłam sobie tego jasno pokładać w głowie. To... przypominało mi trochę Silent Ponyville. Teraz się bałam. Z moich łap wypadła strzykawką ze środkiem nasennym. Moje oczy zaszły łzami. Nie miałam siły stać, nogi miałam jak z waty. Stałam jednak i trzęsłam się, nie wiedząc co zrobić, bojąc się tego ogiera.
  9. - Kurna, jakiś psychopatyczny kuc próbuje nas zabić... - Wymamrotałam do klaczy, która do mnie podeszła. Jeszcze raz obróciłam scyzoryk w łapie i bezradnie spojrzałam na Herby. Darkness... on miał go - jak widać - głęboko gdzieś. Nie wiedziałam co powiedzieć, co zrobić. Trzymałam tylko scyzoryk i stałam bezradnie w miejscu. Przypomniało mi się, że w drugiej łapie mam nadal strzykawkę ze środkiem nasennym. Mogła się przydać. Nadal jednak milczałam.
  10. Z przerażeniem patrzyłam, jak jakieś ostre narzędzie przelatuje mi przed nosem. Cholera! Zerknęłam w stronę, z której scyzoryk został wyrzucony. I z nieskrytym zdziwieniem i strachem patrzyłam na psychicznego kuca. W sumie zauważyłam go dopiero po chwili, był prawie niewidoczny. Hah, wzrok gryfa się przydaje. Że co kurna?! Z trudem wysłuchałam do końca jego słów. Co ten psychopata odwalał?! Gdy zaczął odliczać, zadrżałam lekko. Scyzoryk, scyzoryk! Rozejrzałam się i zobaczyłam ostrze wbite w drzewo. W dwóch, długich skokach dobiegłam do nożyka i szybkim ruchem wyrwałam go z drzewa. Potem po prostu odwróciłam się i niespokojnym wzrokiem patrzyłam na tego psychicznego kuca, co chwilę delikatnie drżąc. Co ja miałam z tym zrobić? Rzuciłam krótkie spojrzenie w stronę Darknessa i Travel. Bezradnie obróciłam ostrze w łapie.
  11. - Być może - w co nie wątpię - jesteś w stanie zrobić coś gorszego. Pamiętam... twoje dawne "ja", z Silent Ponyville. Widziałam, jak zachowywałeś się dawniej. Wiem, że to pewnie nie wszystko i... - wzruszyłam bezradnie ramionami. - Nie wiem o tobie prawie nic. Ale wiem, że potrafisz być inny. - Powiedziałam i spojrzałam na Travel, ciekawa co odpowie.
  12. ~Uwaga~ Jak widzicie, w sesji mogą wystąpić teraz treści Grimdark, może nawet Gore. Dlatego od razu mówię, że sesja zmienia się bardziej na +18, więc jak zawsze: wchodzicie tu na własną odpowiedzialność. Każdy pewnie to wie, ale wypada powiedzieć, żeby nie było wbrew regulaminowi. =3
  13. Jak już było omówione, zostajesz przyjęty do sesji. Nie będziemy pisać komentarza do karty, bo chyba nie ma takiej potrzeby poza oficjalnymi zapisami. Karta świetna, w końcu jakiś mocno walnięty i psychiczny kuc w drużynie. Na pewno się wszystko rozkręci. Teoretycznie... możesz już zacząć pisać. Dopisz, że przechodziłeś koło chaty Zecory, coś usłyszałeś itd., a potem jak wszystko ogarniemy, AJ pozwoli ci się przyłączyć do wyprawy w odpisie. Czyli... zaczynaj! Miłej zabawy! ^^
  14. Nie odeszłam, tym samym dając mu do zrozumienia, że prędko się stąd nie ruszę. Czy on naprawdę mnie nie pamięta? Nie pamięta tego, co przeszliśmy w Silent Ponyville? Kochałam go, lecz teraz zachowywał się... nie jak Darkness którego kiedyś znałam. Czy on przez pół roku naszej rozłąki aż tak się zmienił?
  15. - Darkness! - warknęłam cicho. - Ja jestem Corrie! - pobiegłam kawałek naprzód. Stanęłam dokładnie przed nim, zagradzając mu dalszą drogę. - Pewnie nawet nie zauważyłeś, jak ten cholerny Czarci Żart zmienił mnie w gryfa, prawda? - wydukałam, już trochę zdenerwowana. Nie poznawał mnie. Świetnie! Spojrzałam niespokojnie na jego krwawiącą nogę. Po prostu zatłukę i zostawię w lesie, no! Nie będzie mi się tu wykrwawiał. Najpierw niech mnie pozna, ta.
  16. Wzdrygnęłam się, słysząc Herby. Coś się z nim działo, nie byłam zbyt pewna, do czego był zdolny. Zaprowadzić go do szałasu, uhh... to przecież nie może być trudne? Wiem, może. Westchnęłam z wyrzutem. Niepewnie, na moich lwich i orlich łapach podeszłam ciut chwiejnym krokiem do zranionego Darknessa. - Muszę zaprowadzić cię do szałasu - wskazałam łapą na miejsce, w którym jeszcze przed chwilą spokojnie rozmawiałam z Herby. - Miło by mi było, gdybyś dał się przenieść po dobroci i spokojnie, Darkness. - Powiedziałam łagodnym tonem, jednak cicho drżącym. Przyjrzałam mu się i jego ranie w nodze. Przypomniało mi się Silent Ponyville, gdzie cudem uszliśmy z życiem. Otrząsnęłam się i stanęłam jakiś metr od niego, oczekując na odpowiedź.
  17. - Nie, Darkness - powiedziałam - Tak, coś ci odbiło. I cieszę się, że jesteś tego świadomy. Wzrost skrzydeł na twoim ciele, w którym jest teraz Clouds, nie jest jego winą, nie zrobił tego specjalnie. Strzeliłam, bo nie mam zamiaru patrzeć na to, co robisz. Mam nadzieję, że to choć trochę cię uziemiło - przymrużyłam lekko oczy. - Nie mam zamiaru się śmiać, karcić, czy uderzać. Po prostu chcę, żebyś był taki, jak dawniej. Rzuciłam mu przepełnione żalem i - jakby trochę zrezygnowaniem - spojrzenie. Przysunęłam się bliżej Herby i położyłam kopytko na jej ramieniu. - Clouds nie żartuje, zresztą widziałaś już, co zrobił. Jeśli skrzydło nie zostanie amputowane po naszemu, sam je sobie odetnie. Ty znasz się tu na medycynie, więc oceń, czy taką operację tego samego dnia przeżyje - powiedziałam do niej cicho. - Pomyśl - jeśli ty tego nie zrobisz, będzie cierpiał jeszcze bardziej i może umrzeć. Więc po prostu... - westchnęłam i spojrzałam jeszcze raz na Darknessa, którego zaczynałam się powoli bać.
  18. Posłusznie skinęłam głową i sięgnęłam do apteczki. Znalezienie strzykawki nie sprawiło mi problemu. - Nie, Clouds - powiedziałam nagle. - Ten palant nie ma prawa się tak zachowywać. Ja... muszę z nim porozmawiać. Ruszyłam w stronę w którą kuśtykał Darkness. Nie patrzyłam nawet, czy ten niejaki Spero za mną lezie. Chciałam w końcu z nim porozmawiać i uspokoić. Może... mnie pozna. Albo i nie. Podać mu środek nasenny... super! Ciekawe jak ja to zrobię. Najpierw musiałam go znaleźć. Po chwili kręcenia się między drzewami zobaczyłam go czołgającego się po ziemi. - Darkness! - Krzyknelam, by mnie zauważył i pobiegłam bliżej. Uklękłam na ziemi jakiś metr od niego i zacisnęłam mocno dziób (usta).
  19. Spojrzałam chłodno na Darknessa i opuściłam łuk. Nie obchodziło mnie teraz, co czuł. Oszalał. Byłam tym, no, porządnie zszokowana. Nie sądziłam w ogóle, że trafię. Byłam jednak ciekawa, czy mnie poznał. Jeśli tak, to jak zareaguje? Przynajmniej teraz go uziemilam. Rzuciłam mu ponure spojrzenie i podeszłam do Herby. - Może... pomóc ci w czymś? I co z Cloudsem?
  20. - Darkness! - Krzyknęłam. Sama też sięgnęłam do tylu i ściągnęłam łuk z pleców. Wyciągnęłam strzałę i napielam cięciwę. Przełknęłam ślinę i wycelowalam w stronę Darknessa, który stawał się coraz to mniej normalny. Wycelowalam w jego kopyto. Jeśli to był jedyny sposob... on naprawdę mógł mu coś zrobić. Wystrzeliłam. Herby znała się na medycynie, Darknessowi nie stanie się nic wielkiego. Bardziej martwiłam się o Cloudsa.
  21. Usłyszałam znajomy krzyk. Herby pociągnęła mnie za sobą, prawie wywalając się na ziemię. - Ups - cicho szepnelam, patrząc na Darknessa celujacego w Cloudsa ze skrzydłami. Cholera, z takiej odległości nie było mowy, żeby spudłował! - Darkness! Zaczekaj! - Strzelił. Clouds na szczęście wzbił się w górę i uniknął strzał. Krótko odetchnęłam. - Cholera jasna, Darkness! - podeszłam bliżej niego. - Przestań! I uspokój się! - Warknęłam, mając nadzieję, że się ogarnie i przestanie celować w Cloudsa. Teraz przypomniało mi się, że on nie widział mnie jeszcze w postaci gryfa. Trudno, później się wyjaśni. Stanęłam jakiś metr od niego, jakby bojąc się.
  22. - Eemm... - podrapałam się kłopotliwie po głowie. - Tak, jasne. Przed tym jednak próbowałam ruszyć jakoś skrzydłami. Na chwilę uniosły się i opadły lekko. Westchnęłam i znów podjęłam próbę manewrowania skrzydłami. W końcu jednak mogłam nimi jako-tako poruszać, czyli rozprostowywać i zginać. Zerknelam na Herby. - Aa, no tak, jasne... - rozprostowałam skrzydła i odwróciłam się tyłem, by klacz mogła je lepiej obejrzeć.
  23. - I jak z nią? - spytałam, gdy Herby weszła do szałasu. Przy okazji zdołałam też zobaczyć jej wilka. - Mam nadzieję, że to nic poważnego. Podróż - z tego co słyszałam - opóźniła się i tak, nawet za bardzo. Położyłam kubek na bok - jak się okazało - już pusty. Otarłam łapą dziób z reszty herbaty.
  24. Pokiwałam ze zrozumieniem głową. Udało mi się jakoś łapami chwycić kubek, z którego zaczęłam sączyć powoli gorącą jeszcze herbatę. Świetnie mnie rozgrzała. Wychyliłam głowę zza szałasu chcąc zobaczyć źródło kaszlu. Jun. Szybko się przeziebiła. Ale Herby powinna ją szybko uzdrowić, tak przynajmniej sądziłam. No i... czy stanie na warcie? Jeśli zmieniłaby się na Cloudsa, to Darkness i on mogliby się lepiej... poznać, może nawet pogodzić...?
  25. - Może... z melisą. Co do latania... sama nie wiem. Mi wystarczy bycie kucem zie... znaczy jednorożcem. Gdyby nie moja umiejętność strzelania z łuku wolałabym być zwykłym kucem ziemnym. Magia... nawet nie lewituję nią często rzeczy. Tylko łuk. No i kto miałby mnie nauczyć latania? - usłyszałam chrapanie jakiegoś zwierza. - To twój... pupil...? - wymamrotałam niewyraźnie, rozglądając się za źródłem dźwięku.
×
×
  • Utwórz nowe...