Skocz do zawartości

KreeoLe

Brony
  • Zawartość

    678
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    2

Posty napisane przez KreeoLe

  1. - Nie wiem czy mogę przyjąć taki prezent - spojrzałam niepewnie na Jun, ale potem uścisnęłam jej kopytko. - Przyjaciółki.

    Uśmiechnęłam się szerzej. Nie wzięłam jednak kapelusza.

    Zaczęłam przyglądać się Cloudsowi w ciele Darknessa.

    - Chyba charakter Darknessa przeszedł trochę na Cloudsa... - Mruknęłam cicho. Zachowywał się... jak mieszanka tych dwóch charakterów. Dosłownie.

    Z ciekawości znów zerknelam w stronę prawdziwego Darknessa. Miałam nadzieję, że Clouds w ciele Darknessa nie ma dostępu... do jego... wspomnień, bo w końcu był w jego ciele. No i żeby Jun Nie grzebała ani mi, ani Dark'owi w umysłach...

  2. "Nie uważam cię przez to za idiotkę", to zdanie trochę mnie pobudziło. Niech tylko nie grzebie mi głębiej w głowie, a najlepiej w ogóle.

    - Taa... - odpowiedziałam krótko na jej przeprosiny. - Ja też... no, chyba ja też nie zachowałam się wzorowo - mruknęłam cicho. - Ale tego kretyna nie przeproszę. I nie, nie przeszkodziłaś mi, nawet mogłabym rzec, że pomogłaś.

    Mimo to, nie odwróciłam nawet głowy w jej stronę, tylko nadal wpatrywałam się ponuro w ziemię, wlokąc się za grupą.

  3. Wut? Niech. Ten. Idiota. Się. Zamknie! Za chwilę jeszcze raz go uderzę i wyjmę łuk. Co mnie obchodzi jego jakaśtam fontanna? Nie będę płakać za jego skrzydłami...

    Przewróciłam oczami, postanowiłam po prostu siedzieć cicho i stać dalej na uboczu. Jasne, super reputację sobie wśród innych wyrobiłam! Wspaniale. Pewnie każdy uzna mnie za jakąś idiotkę, która zwariowała i bez powodu do nikogo się nie odzywa.

  4. - On... nic... nic mi nie zrobił. My... - westchnęłam, nie wiedząc jak to ująć. Wiedziałam, że Darkness i cała reszta patrzy w tą stronę. - To nie czas i miejsce. Nie, nie potrzebuję od ciebie pomocy. Od nikogo. I ty nie wiesz co przeżyłam w miejscu znanym Silent Ponyville. I nie, nie udaję dojrzałej. I powtarzam: dla twojej świadomości, Darkness mi NIC, NIGDY nie zrobił. - Nie zwróciłam uwagi na jego przeprosiny. Nie miałam zamiaru. Do moich oczu napłynęły łzy. Nie miałam zamiaru się do nikogo bez potrzeby odzywać, tym bardziej do Cloudsa. Nie tylko on stwarzał sobie wrogów, ale też ja. A w ogóle... każdy widział, co tu zaszło. Ośmieszyłam się. Z moich oczu powoli zaczęły wyplywac łzy. Byłam obrażona dosłownie na cały świat. Płakałam... z nadmiaru emocji, z bezradności i wściekłości.

  5. Mimowolnie uśmiechnęłam się, słysząc klacz. Ta, albo z tuzinem strzał wbitych w łeb i zwłokami w rowie.

    Zazgrzytałam zębami, gdy usłyszałam Darknessa. W tamtej chwili byłam nieźle wkurzona. Więc gdy usłyszałam wyraz "osłem" z ust Cloudsa zatrzymałam się, podeszłam do niego i z całej siły, którą wywołała złość, przywaliłam mu w twarz.

    - Nie masz prawa nazywać go osłem, kretynie! - Krzyknęłam. Tak wkurzona nie byłam chyba nigdy. Byłam silna, więc na walniecie Cloudsa wyłożyłam wszystkie emocje. Aż mnie kopyto zabolalo. Chyba mu nic nie złamałam... heh. Idiota. Gdy klacz jest TAK zdenerwowana, lepiej się zamknąć.

  6. Po wysłuchaniu go wytrzeszczyłam oczy na dźwięk ostatniego zdania które dosłownie zadźwięczało mi w uszach. W dodatku pewnie każdy słyszał, bo ten idiota gadał strasznie głośno.

    - Nie twoja sprawa - Warknęłam przez zaciśnięte zęby, przyspieszając. Miałam ochotę go spoliczkować. Ba! "Podobał" to mało powiedziane. Kochałam go. A zresztą po tym z Silent Ponyville, i jak (żałuję, że ta sesja ma ciut inne zasady, bo z chęcią opowiedziałabym dokładniej, clopa robić nie chcę :rainderp:) to zrobiliśmy. Z zaciśniętymi ustami szlam szybciej. Niech się tylko do mnie odezwie, a przywalę mu w twarz...

  7. - Taa... heej - mruknęłam w jego stronę. - Corrie jestem. Zachód... ta, ładny... - Trochę nieswojo było rozmawiać z innym kucykiem w ciele ogiera, z którym przeszłam tak wiele (patrz; sesja moja i Wizia w dziale +18, gdzie występuje Darkness i Corrie). Przewróciłam lekko oczami i odwrocilam od niego wzrok, znów wgapiajac się w ziemię. No i stał się podejrzanie śmiały w ciele Darknessa. Westchnęłam, po raz kolejny w tym dniu.

    //Hej, Bello. "Znajdziemy" cię gdzieś tak przy chatce Zecory, lub po drodze w następnym odpisie. ^^

  8. Wszyscy wpatrywali się w niebo. Spojrzałam w górę. Był piękny zachód słońca, pomarańczowe i różowe niebo wyglądało cudownie. Wydawało mi się, że dziś słońce jakby szybciej zaszło, to pewnie sprawka Księżniczek. Teraz obserwowałam to niebo, to kucyki maszerujące kilka metrów obok mnie. Wyglądało na to, że na razie nikt chyba mnie nawet nie zauważył, tylko Jun, Clouds i Darkness. Wyglądało to tak, jakby nikt nie zwracał na mnie uwagi. Ale chyba nie przeszkadzało mi to zbytnio, nie lubiłam przebywać w licznym towarzystwie. Dziś po prostu mi to odpowiadało. Myślałam, czy nie odezwać się w końcu do Darknessa, jednak po prostu nie wiedziałam, co powiedzieć i chyba też "odepchnął" mnie widok innej klaczy obok niego.

  9. Od czasu do czasu spoglądałam w stronę prawdziwego Darknessa i Dangerous Travel, nadal jednak szłam na uboczu, w ciszy, nie zwracając zbytniej uwagi na innych. W sumie to prawie ciągle patrzyłam w ich stronę, spoglądając też na Jun i Cloudsa. Jak widać coś chyba między tą dwójką zaszło, heh. Wydaje mi się, że znali się... kilka dni? Nie więcej. Czy można się tak szybko zakochać...? Teoretycznie można. Sama przecież bardzo lubiłam Darknessa, choć znałam go od... pół roku? Westchnęłam cicho i ciągle idąc, wgapiłam się w ziemię.

  10. Secret Wish

     

    Na szczęście, w końcu udało ci się wstać, choć sprawiło ci to trudność. Najlepszym sposobem w tej sytuacji wydawało ci się latanie. Nogi były teraz za długie, byś mogła swobodnie chodzić, a co dopiero w odpowiedniej chwili - uciekać. Udało ci się wznieść w powietrze, choć kończyny trochę ściągały cię w dół, będąc o wiele cięższymi niż zazwyczaj.

     

    ___
     

    W pewnym momencie Chimera znieruchomiała i zastrzygła uszami, wyłapując jakiś dźwięk który nie był słyszany dla reszty. Strzały wbiły się celnie w jej ciało, ona jednak w tym momencie nie robiła sobie z tego nic wielkiego. Wyprężyła nienaturalnie swoje ciało i po prostu zaczęła biec zapewne stamtąd, skąd przybyła. Chwilę później zniknęła wszystkim z oczu.
    Kucyki zebrane tam, by pomóc w pokonaniu Chimery z zaskoczeniem patrzyły w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stał stwór. Nikt nie wiedział, czy czegoś się przestraszyła, czy usłyszała nawoływanie innej Chimery. Rozsądek jednak podpowiadał wam, abyście wrócili na polanę do całej grupy, by nie narażać się na ponowny atak stwora.
     
    ***
     
    Applejack - ogier rozejrzała się za resztą grupy. Po chwili jednak zobaczyła, że na szczęście zawracają.
    - Hej, uspokójcie się!  - krzyknęła w pewnym momencie swoim męskim, niskim głosem. - Ustawcie się tu! HEJ, TY! Spokój!
    Gdy wszyscy, a przynajmniej większość kucyków ustawiła się w miarę spokojnie przed Applejack i Big Macintoshem, próbowali ustalić jakie efekty wywołał Czarci Żart na każdym z nich. Nie zajęło to długo, ponieważ większość efektów ubocznych była widoczna gołym okiem.
    - Mamy panią sepleniącą, Dangerous z zezem, głośną i widoczną z kilometra, Green Flame nienawidzącą natury, wielkiego, gadającego kota który niezbyt dobrze dogaduje się z wilkami drzewnymi, dwóch ogierów zamienionych ze sobą ciałami, długonogą, myślącą na głos i wredotę... - podsumował Big Macintosh kobiecym głosem, raczej niezbyt zadowolony ze składu drużyny. - W dodatku zgubiliśmy tego, jak mu tam... Grass Whisperper'a. Wydawało mi się, że widziałem, jak z nami wpadał w te kwiaty...
    - Ekhem. Jak widzicie, spowolniło to znacznie naszą podróż, tym bardziej że efekty i wasze kłótnie będą ją spowalniać jeszcze bardziej - spojrzała karcąco na Cloudsa w ciele czarnego kuca i Darknessa w ciele pegaza. - Jak najszybciej udamy się do Zecory, mieszka tutaj. Niektórzy mogą ją znać. Jest to zebra zielarka, zna się też na magii. Sama kiedyś pomogła mi z Czarcim Żartem, ma na to specjalny wywar, w którym trzeba się porządnie wymoczyć. Ruszymy od razu, nie mam zamiaru czekać. Zbierzcie swoje rzeczy i ruszamy, do jej domu i tak jest spory kawał drogi. - Zakończyła, sama wrzucając na grzbiet swoje juki.
    Po kilkunastu minutach wszyscy stali przed rodzeństwem, już zdecydowanie spokojniejsi.
    - Nie oddalać się od grupy, jedną osobę już zgubiliśmy. Małe szanse, że ją znajdziemy. Równie dobrze mogła zawrócić, albo i nawet zostać pożarta przez jakiegoś potwora. I nie kłócić się, ma być spokój, już dużo mamy problemów na dziś. Do chaty Zecory powinniśmy dotrzeć przed zmrokiem, na szczęście mamy po drodze. I jeśli ktoś potrzebuje pomocy, ma jakieś zastrzeżenia lub problemy, niech śmiało mówi. - powiedziała już głośniej. - Dobra, cukiereczki. Ruszamy, za mną!
    Wszyscy bez dyskusji ruszyli za Applejack stojącą na przodzie i pilnującym grupy z tyłu Big Macintoshem.
     
    __________
     
    Uciekająca Chimera była dla mnie małym szokiem, no nie powiem. Po prostu... zwiała, pobiegła wgłąb lasu. Nie było mi jednak z tego powodu smutno, cieszyłam się, że nikomu się nic nie stało i że nie doszło do kopytoczynów i walką ze stworem. Razem z resztą wróciłam na polanę, gdzie znajdowała się reszta grupy. Słysząc głos Applejack, ustawiłam się przed nią, tak jak inni. Rzeczywiście, wyglądała komicznie w postaci ogiera. Zupełnie jak pomalowany w jej barwach Big Mac.
    Po odkryciu i analizie wszystkich efektów na grupie, ruszyliśmy - jak powiedziała Applejack - do Zecory. Znałam ją, czasem odwiedzałam. W sumie to sama mieszkałam niedaleko.
    Ale mniejsza z tym, teraz miałam trochę czasu dla siebie, tak samo jak inni. Big Macintosh i Applejack nie trzymali grupy jak na łańcuchu, na szczęście, każdy mógł więc swobodnie rozmawiać.
    Powoli wlekłam się prawie na końcu grupy, na uboczu.

  11. Tamtaradam!
    Kilka nowych zasad, bo robi się tu powoli chaos i trzeba to jakoś wszystko ogarnąć.

    1. Odpisy, czyli od teraz tura będzie dwa razy w tygodniu. We wtorek/środę i sobotę/niedzielę. Różnie, bo nie zawsze mamy czas, możliwości i chęci. Zawsze po południu lub wieczorem/nocą.

    2. Nie rozwijany akcji, nie licząc głównego postu. Robię to ja z Moon w odpisach. Nie możecie napisać, że atakujecie Chimerę po głównym poscie, ani nawet że ją spotkaliście, jest to naszym, nie waszym zadaniem.

    3. Nawet jeśli są nieograniczone dialogi, nie oznacza, że nie moglibyście trochę przyhamować. Inni mają po dziesięć stron do czytania. I niech dialog ma PRZYNAJMNIEJ trzy zdania. Możecie dodać jakieś przemyślenia, bardziej rozwinięte wypowiedzi.

    4. Następna sprawa. Niektórzy z was piszą, że np. "Po moich słowach on posłał mi krzywy uśmiech". To przykład. I to jest ingerowanie w cudze postaci. Opisujecie tylko swoją, nie możecie kierować cudzymi.

    5. Ściślejszy regulamin. Radzę przeczytać go jeszcze raz, bo osób jest aż nadto, więc nie będę się wahać pomiędzy wywaleniem, a zestawieniem postaci w sesji.

    To tyle. Ale błagam, trzymajcie się tur. Odpis będzie jutro, w tym czasie proszę zostawić Chimerę w spokoju, bo co do niej Moon miała inny plan, ale trochę... to popsuliście. Odpis jutro, trzymajcie się, misiaczki!

  12. //Czy ktoś mnie tu kurna słucha? To jest już wasz drugi post główny na turę. Pomyślcie o innych. Oni mogą nie mieć czasu, wchodzą a tu nagle pięć stron i kilka tur które nawet nie zostały oficjalnie napisane. Tura trwa tydzień, bo jest aż tyle osób, aby każdy miał czas odpisać, a wy robicie następną turę. Trochę się zapędziliście. Teraz Symphony musi czekać do następnej tury, bo ja jej na ten post nie odpowiem, a sama nie może. Przez to nie zrobi już nawet dialogu, bo czeka na odpis, który zrobię w niedzielę.

    Myślcie.

    Wiem, mało dynamicznie, ale ktoś mógł zapytać, czy można rozkręcić akcję, ale chyba ktoś mnie zignorował.

    Na razie tym co napisali, nie odpiszę, tura kończy się w niedzielę.

    Myślę też z Moon nad dwoma turami w tygodniu, ale na razie trzymajcie się zasad. =3

  13. Usłyszałam ryk jakiegoś stwora.

    - Clouds... - szepnęłam tylko i nie zważając na innych pobiegłam wgląd lasu.

    - CLOUDS! - Krzyczałam, mając nadzieję że go znajdę. Rozejrzałam się. Potwór był blisko, dokładnie go słyszałam. Więc gdzieś musiał być i on...

    //Podchodzi to już pod rozwijanie i większe akcje. Te dodatkowe to dialogi, nie ataki. Ehh, czemu ogarnięcie sesji jest takie trudne? ._.

  14. - Nie wiem, ale trzeba znaleźć tą ofermę - westchnęłam - Trzeba znaleźć jakiegoś pegaza, on najszybciej by go znalazł. Nie możemy ryzykować, że zgubi się reszta.

    Rozejrzałam się. Nie byłam pewna co robić najpierw. Może pójść po Zecorę? A może lepiej poszukać Cloudsa? Byłam zmieszana całą sytuacją i chaosem, który wcale nie malał. Może najpierw wszystkich uspokoić?

    Przewróciłam oczami.

    - Idziemy po niego. Nie chcę, aby coś się mu stało. Nie chcę, aby stało się coś ciału Darknessa w którym siedzi. Najlepiej, gdyby poszedł z nami jakiś pegaz ułatwiło by to nam zadanie! Czy któryś z pegazów może nam pomoc szukać Cloudsa... w ciele Darknessa! Ehh... to idiotyczne...

  15. - Taa... - mruknęłam. - Chaos, nie chaos, trzeba to wszystko naprawić. Nie wygląda to za dobrze i obawiam się, że wyniknie z tego coś gorszego. - Poprawiłam łuk i kołczan który zwisał przez moje ramię. Zdjęłam juki, dopiero teraz zdając sobie sprawę, że miałam je ciągle na grzbiecie.

     

    //Jakim cudem - powiedzcie mi - Clouds odszedł od grupy gdzieś dalej, a potem już wszyscy są obok niego? ._.

  16. - Taak, jasne... - odpowiedziałam, trochę jakby zawiedziona. Nie sprzeciwiałam się jednak. Znów stanęłam obok Jun, tym razem jednak Clouds gdzieś zniknął. Rozejrzałam się, nigdzie go jednak nie zauważyłam. Wzruszyłam niezauważalnie ramionami. W sumie to nie dziwię się, dlaczego relacje z nim i Darknessem układają się właśnie tak. Zupełnie dwie, inne osobowości... miałam jednak nadzieję, że pogodzą się. A przynajmniej nie będą kłócić, a tym bardziej bić.

    - Na świetną część wyprawy się załapałam... - mruknęłam sama do siebie. Usłyszałam krzyk. Clouds... mam nadzieję, że oni oboje nie będą kombinować nic ze swoimi ciałami. Robiło się niezbyt przyjemnie, nie powiem. Atmosfera była beznadziejna. I tak większość osób nie słuchała się grupy. Chaaaos. Pff.

  17. - Nie sądzę, by chciał, abym o nim opowiadała - westchnęłam. - Trzeba go po prostu bliżej poznać, by zrozumieć. On... on po prostu jest typem samotnika. Jednak gdy się go bliżej pozna... sytuacja jest pod kontrolą. - pokręciłam lekko głową i uśmiechnęłam się w stronę klaczy, która za wszelką cenę chciała wyjść z lasu. Bez słowa wyjaśnienia odeszłam w stronę Darknessa. Prawdziwego, jednak w innym ciele. Siedział pod drzewem. W sumie to... brakowało mi go. Dość dawno się nie widzieliśmy, chciałam znów móc go przytulić, znów... dobra, nieważne. Stanęłam metr od niego, nie za bardzo wiedząc co powiedzieć.

    - Umm... Darkness...?

  18. Po zdaniu wypowiedzianym przez klacz, która teraz tarzała się po ziemi, osłupiałam. Czyli... ten pegaz to Darkness...? Wysłuchałam też Jun, trochę ze wściekłością.

    - Nie znasz go - powiedziałam nagle, gdy skończyła. - Nie wiesz jaki jest naprawdę. I radzę ci to przemyśleć, bo oceniasz kogoś, kogo nie znasz. I ten... niejaki Clouds... nie porównuj go do Darknessa. Nie znam go jeszcze, to pewnie ten w jego ciele. Myślę jednak, że powinnaś się zamknąć i pomyśleć, czy on na pewno jest "wart więcej od 10 takich jak on". - Powiedziałam ostro, nie mogąc się powstrzymać. Taa, już na początku stwarzałam sobie wrogów podróży. Genialnie! - Równie dobrze mogłabym powiedzieć, że Clouds to nieśmiały idiota, który diabelnie boi się klaczy. To wywnioskowałam po jego żałosnym zachowaniu, jak i słowach wypowiedzianych do Darknessa. - Wskazałam na obu ogierów.

     

    ***

     

    Applejack spojrzała zaciekawiona na Jun, oczekując od razu odpowiedzi, jakie efekty uboczne wywołał u niej Czarci Żart.

  19. - Dzięki - skinęłam w stronę klaczy. - Jestem Corrie. Ale... o co chodzi z... nimi? - wskazałam na czarnego kuca ziemnego i pegaza. - A ty jesteś jakoś wyjątkowo nieśmiały. Ogarnij się w końcu proszę i powiedz w końcu, kim jesteś. - Zerknęłam na Darknessa, a przynajmniej kuca wyglądającego jak on. Czarci Żart, eh. Kilkanaście metrów do grupy była ich cała polana. To pewnie tam to wszystko się wydarzyło.

  20. - Ważne, ważne - przewróciłam oczami. - Dołączyłam do was i chcę być na bieżąco, Darkne... nie zachowujesz się jak on, znam go. - Zmierzyłam go wzrokiem, co chyba niezbyt pomogło na jego nieśmiałość. - Chyba niezbyt lubisz rozmawiać z klaczami, hm? - Uśmiechnęłam się lekko. Wszędzie panował chaos i w sumie to każdy robił co chciał. Applejack z Big Macintoshem próbowali ogarnąć sytuację, ale chyba coś im nie wychodziło. - To jak, powiesz o co chodzi?
    Spojrzałam jeszcze na klacz, która próbowała ich pogodzić. Pokręciłam przecząco głową. Darkness taki nie jest, dobrze go znam. Nie będzie podlegał innym, nikomu nie uda się go z kimś pogodzić. A jak widać oba ogiery niezbyt się lubiły. W sumie to mało powiedziane. Tylko kto w końcu był kim?!

    ***
     
    Applejack spojrzała na Jun. Słysząc jej śmiech przybrała ponurą minę.
    - Pójdziemy tam gdy ogarniemy sytuację i ustalimy, kto jest kim i jak Czarci Żart na nas zadziałał. Tu jest chaos... jak wiesz Zecora często wędruje, możemy jej tam nie zastać. W sumie to nie wiem, czy byłaby w stanie zrobić odtrutkę dla wszystkich. - westchnęła. - Trzeba ich uspokoić i wszytko ustalić.
     

    To powyżej mówione przez Applejack oczywiście nie liczy się jako następna tura, to odpowiedź na pytanie.

×
×
  • Utwórz nowe...