Skocz do zawartości

KreeoLe

Brony
  • Zawartość

    678
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    2

Posty napisane przez KreeoLe

  1. Zamrugałam nieprzytomnie kilka razy oczami i patrzyłam to na ciało pegaza, to na Darknessa, nie za bardzo wiedząc co się właściwie stało. Nawet pewnie mnie nie zauważyli, ta...
    - Ekhem... - odchrząknęłam. - Czy ktoś może mi powiedzieć, o co tu chodzi? Kto tu w końcu jest kim?!
    Spojrzałam na pegaza z dziwnie znajomym łukiem, który odwrócił się od wszystkich, potem na Darknessa, jednak innego. Tak, był taki sam, jednak on nie ma... takiego wyrazu twarzy, mówi inaczej. Westchnęłam cicho i spojrzałam na czarnego ogiera w oczekiwaniu na odpowiedź. Wzrokiem przebiegłam po reszcie kucyków, z którymi to mam dojść do Edenu. Jedna wredna, wielgachny, gadający kot który próbuje uspokoić wilka drzewnego, zezowata, kopiąca drzewo, długonoga, inna jeszcze głośna, jaskrawoczerwona klacz, sepleniąca i kilka innych, których się nie domyślałam. Ciekawe towarzystwo, ehh.

    //Będę pisać w pierwszej osobie. ._. Przyzwyczaiłam się do pisania Corrie. ^^

  2. Zastanawiałam się, jak długo będę tu siedzieć. Chciałam jak najszybciej wrócić, a to tylko przygważdżało mnie coraz bardziej do tego świata. Powoli zapominałam jak wygląda prawdziwe słońce, zieleń drzew, inne kucyki, normalne Ponyville... przyzwyczaiłam się do tego świata, jakby żyjąc w nim od zawsze. Coraz trudniej było zapamiętać mi twarze znajomych. Za wszelką cenę chciałam wrócić, nie siedzieć tutaj, w miejscu, ruszyć się. Ale jednak nie mogłam. Pewnie już przy pierwszym napadzie jakiegokolwiek stwora zginęłabym. Zawartość apteczki była zaskakująco mała. W głowie mignęło mi wspomnienie małej klaczki z nożem. Wzdrygnęłam się lekko. I kopia Darknessa... to chyba dwie najstraszniejsze rzeczy jakie tu spotkałam, nawet jeśli nie wyrządziły mi tak wielkich szkód jak ten wielki pies. Westchnęłam cicho i zamknęłam oczy.

  3. Anonimowy wielbiciel


    Część: Druga


    20.05.2013r.


    Drogi pamiętniku!

    Miałam bardzo długą przerwę między pisaniem, ale w końcu usiadłam i wzięłam się do wpisu. Miałam dużo pracy, ale to wydarzenie zapamiętam do końca życia.

    O wyznaczonej godzinie czekałam już pod altanką. Rozłożony był koc piknikowy i kieliszki z ponczem. Z zaciekawieniem oczekiwałam wielbiciela, trochę się już niecierpliwiąc. Wtem, gdzieś z dołu usłyszałam znaczące chrząknięcie. Spojrzałam na ziemię. Zobaczyłam tam niewielkiego, brązowego króliczka, który trzymał bukiet kwiatków w łapkach. Patrzyłam na niego dziwnie przez chwilę, a potem kilka razy szybko zamrugałam i przetarłam oczy.
    Wtem, obok pojawiła się Fluttershy. Dziś była wyjątkowo nieśmiała i skryta. Króliczek pokicał do mnie i wręczył bukiecik. Jeszcze raz przetarłam oczy, jakby im nie wierząc. Ale kto z...? Po chwili żółta pegazica spojrzała na mnie. "Umm... cz-cześć, Apple... jack... bo m-mój króliczek, H-Harry, on... umm, b-bardzo cię l-lubi i..." A potem tylko parsknęłam śmiechem, ku zdziwieniu klaczy i królika, który najwyraźniej się we mnie zakochał. Wytłumaczyłam, że bardzo go lubię, ale po prostu coś takiego jest dziwne... w sumie to trudno było to wytłumaczyć. Potem tylko wszyscy napiliśmy się ponczu, chwilę pogadaliśmy, a potem tylko podziękowałam i każdy rozszedł się w swoją stronę.
    Nie powiem, był to dla mnie duży szok, ale było zabawnie, tym bardziej kiedy opowiedziałam to mojej rodzince. Bo przecież coś takiego nie zdarza się często, nie?
  4. Biała, zdyszana klacz podbiegła do grupy kucyków, prawie wpadając w Czarci Żart. Rozejrzała się jakby niepewnie i ze zmęczenia usiadła na ziemi.

    - Uh... - sapnęła cicho i potrząsnęła głową. - A, tak. Cześć, mam nadzieję, że się nie spóźniłam. Znaczy... wiem, że tak, ale czy mogłabym dołączyć do wyprawy? - odchrząknęła. - No tak... jestem Corrie.

    Applejack w postaci ogiera czujnie zmierzyła ją wzrokiem, czerwonowłosa klacz jednak jakby nie przykuwała większej uwagi do jej wyglądu. Odeszła kawałek w stronę Big Macintosha - klaczy i przez chwilę rozmawiała z nim, po czym wróciła do Corrie.

    - Cóż... teoretycznie to mamy już tu aż nadto osób... jednak przydałby się ktoś do pomocy, bo jak widzisz... - kopytkiem wskazała kwiaty i kucyki odkrywające efekty uboczne. - Właśnie mieliśmy wypadek i wszyscy powpadali w Czarci Żart, a jak na razie tylko ty jesteś tu "zdrowa". Błagam, nie wdepnij w to, bo będzie jeszcze gorzej. No i możesz ruszyć z nami, chyba wiesz co i jak? - Gdy klacz skinęła głową, Farmerka westchnęła ciężko i powlekła się kawałek dalej, by uspokoić niektóre spanikowane kucyki.

    Corrie rozejrzała się. Jej wzrok wyłapał bardzo znajomą jej postać. Delikatnie zmarszczyła nosek i przyjrzała się dokładniej.

    - Darkness...? - Wyszeptała jakby z niedowierzaniem i podeszła bliżej. - Darkness? - Stojąc już metr, czy dwa od czarnego ogiera, powtórzyła głośniej.

    Imię:  Corrie;

    Wiek: 16 lat;

    Rasa: Jednorożec;

    Płeć: Klacz;

    Wygląd: Corrie by Moonlight | Cutie Marka brak.

    Historia: Corrie urodziła się w Ponyville. Matka umarła od razu po jej narodzinach, a ojciec, gdy się o tym dowiedział odszedł i wyjechał do Canterlotu, pozostawiając dziecko pod opieką dziadków, mieszkających na obrzeżach Ponyville. Mieszkali w niewielkim, jednorodzinnym domku, o gładkich białych ścianach, czerwonym dachu i kominie. Jedną ze ścian oplata gęsto bluszcz, a obok wejścia rośnie krzak czerwonej róży. Obok mieszkania mieli niewielki sad, posiadający około dziesięć drzew. Corrie kochała ich całym sercem, nie miała nikogo innego - mieszkała zbyt daleko od szkoły i centrum miasta, by się uczyć, dlatego dziadkowie wychowywali ją samodzielnie. Jednak starzeli się oni coraz bardziej, nie mieli siły na większe prace fizyczne. Dlatego też Corrie zaczęła zajmować się sadem. Musiała sama zbierać jabłka i sprzedawać je na targu w Ponyville, oraz zarabiać sama na ich utrzymanie. Mimo, iż była jednorożcem prawie nigdy nie posługiwała się magią. Wyjątkiem było łucznictwo, którego uczyła się od jedenastego roku życia - teraz strzela genialnie z łuku. Magią trzymała łuk i naciągała cięciwę, by wystrzelić strzałę. Jabłka zbierała podobnie jak Applejack - uderzała z całej siły kopytami w pień drzewa, aby jabłka spadły na dół, do koszy. Niektórych może dziwić, że nie zbiera jabłek za pomocą magii. Nie chodzi o to, że nie potrafi - po prostu zbijanie ich własnymi kopytkami sprawia jej większą przyjemność i radość, oraz satysfakcję ze zbiorów. W wieku 16 lat, dziadkowie zmarli - po prostu ze starości, w czasie gdy klacz była na biwaku, z kilkoma klasami. Corrie bardzo ciężko przeżywała te chwilę. Płakała przez długi czas, a po powrocie do domu siedziała zamknięta w pokoju. Cały czas miała jednak wsparcie Darknessa, ogiera którego poznała na biwaku. To dzięki niemu udawało jej się jako tako trzymać fason i nie oszaleć z rozpaczy i smutku. W końcu zrozumiała, że nie może się tak zachowywać, że nie może siedzieć tu zamknięta, że musi rozpocząć wszystko od nowa, nie żyć przeszłością.

    Próbowała znów wrócić do dawnego trybu życia, po jakimś czasie udało jej się. Zaczęła żyć sama, teraz jednak częściej odwiedzała swoich przyjaciół, oraz już od jakiegoś czasu była zapisana do klasy profesor Applejack. Ponownie powróciła do zbierania i sprzedawania jabłek. Corrie nie jest jakimś super-ekstra-silnym-i-przebojowym kucykiem - to zwykły jednorożec, bez wyjątkowych umiejętności i cech. Przyzwyczaiła się do takiego trybu życia, który wcale nie jest łatwy.

    Na wyprawę wyruszyła chcąc przeżyć przygodę, odciągnąć się od rzeczywistości i wyrwać z Ponyville, ale również zobaczyć resztę świata i poznać inne kucyki.

    Charakter: Corrie na ogół nie posługuje się magią, nie "kręci" jej to. Używa jej tylko do strzelania z łuku. Jest bardzo miła i śmiała, z chęcią nawiązuje nowe przyjaźnie. Optymistka wesoło nastawiona do życia. Czasami zdarzy jej się narozrabiać, ale na ogół jest spokojna i cierpliwa. Jest bardzo pracowita i silna. Ciekawa świata, często zapuszcza się coraz głębiej w las Everfree. Nigdy nie brakuje jej na nic energii. Niezależność, odpowiedzialność to również jej cechy. Niestety jest za to niezbyt punktualna i nadmiernie zawzięta;

    Umiejętności: Corrie bardzo lubi strzelać z łuku. Własnokopytkowo wykonała długi łuk z giętkiego drewna i strzały. Często trenuje, strzelając do różnych celów, w postaci zgniłych jabłek na drzewach, specjalnych tarcz strzelniczych, lub ustawionych przez nią innych celów. Często wybiera się na polowania do lasu Everfree, a oprócz tego bardzo szybko biega. Potrafi zachować zimną krew w każdej sytuacji;

    Wyposażenie: Duży zapas prowiantu, lina, namiot, lampa naftowa, kołczan ze strzałami i łuk, scyzoryk, apteczka i kompas. Wszystko to ma umieszczone w sporych rozmiarów jukach.

    Cechy szczególne: Dość głęboka, podłużna rana na prawym policzku. Podczas pierwszej lekcji strzelania, za daleko ustawiła magią łuk i strzała otarła się o jej skórę, na szczęście nie czyniąc większych szkód na jej zdrowiu. Zawsze i wszędzie nosi ze sobą łuk i kołczan pełen strzał, najczęściej przerzuconych przez ramię.

     

    Otóż o co chodzi - razem z Moonlight postanowiłyśmy, że stworzymy GMPC. Chodzi nam tu o nasze własne postacie, abyśmy też mogły uczestniczyć w sesji i tak się nie nudzić, też jakoś w tym RPG uczestniczyć. Do mojej postaci odpisy będzie pisała Moon, ja do niej, żeby było sprawiedliwie. Zresztą piszcie, czy będzie wam to odpowiadało i czy nie macie nic przeciwko. I czy myślicie, że nasze postacie też powinny dostać efektów ubocznych i jakoś dotknąć Czarciego Żartu? Piszcie, bo z tym nie ma problemu. Powyżej, w spoilerze jest karta mojej postaci. Oczywiście obowiązują nas takie same zasady, jak i was.

  5. Applejack patrzyła ze znużeniem na trójkę dziwnie zachowujących się kucyków, odprawiających jakieś chore rytuały i magię umysłu. Po jej minie widać było, że nie podobało jej się ich zachowanie. Zupełnie jakby zapomnieli po co udali się na wyprawę. Pamięcią sięgnęła do ich wcześniejszych rozmów no i... wojsko? Skąd do siana w Equestrii wojsko?! Żeby jeszcze jakaś gwardia, czy coś...
    - Radzę wam już iść spać. Jutro czeka nas długa podróż, więc musimy być silni i wypoczęci. - Powiedziała tylko na dobranoc, wchodząc do swojego namiotu.
    Z nieba oczyszczonego przez Cloudsa na szczęście nie spadł deszcz, co ucieszyło wszystkich podróżników. Księżyc wisiał już wysoko na niebie.
    Jutro rozpocznie się przeprawa przez las Everfree, więc zdrowy rozsądek podpowiedział większości z kucyków, aby ułożyć się do snu i obudzić się wypoczętym. Sen przyszedł łatwo, Luna była tej nocy łaskawa dla wędrowców.

    ***

    Czerwony, masywny ogier i pomarańczowa klacz od jakiegoś czasu nie spali. Słońce właśnie wyłaniało się zza horyzontu. Applejack podbiegała kolejno do każdego z kucyków i budziła wywleczeniem na dwór, zwaleniem z posłania lub krzykiem. Po gwałtownej pobudce wszystkie śpiochy przeciągały się i w myślach narzekały, że nie mogą jeszcze trochę pospać. Gdy wszyscy byli już na nogach, spakowali się i zebrali wszystkie swoje rzeczy, po czym ustawili się przed Farmerką.
    - Może to i dla was wczesna godzina, jednak wolę abyśmy ruszyli już teraz - przyjrzała się wszystkim po kolei, obdarowując ich groźnym, niepodobnym do niej, wzrokiem. - Przeprawimy się przez las Everfree. Śniadanie każdy zje w drodze, nie możemy tracić dużo czasu. No i... nie oddzielajcie się od grupy. - mruknęła cicho na zakończenie. - RUSZAMY!
    To pobudziło wszystkich tych, którzy dosłownie przysypiali na stojąco. Big Macintosh ruszył przodem, Applejack zaś ustawiła się z tyłu grupy, aby nikt nie zostawał z tyłu.
    Był wczesny ranek jednak z czasem, gdy coraz bardziej zagłębiali się w las Everfree, robiło się coraz ciemniej i mroczniej, co zmusiło niektórych nawet do rozjaśnienia drogi. Grupa dość szybkim krokiem podążała za rosłym farmerem. Ścieżkę z każdej strony otaczały wysokie drzewa i ostre ciernie. Z gęstych krzaków, co chwilę dochodził do podróżników jakiś podejrzany szelest, huczenie sowy lub inny, niezbyt miły dźwięk.
    W pewnej chwili wszystko ucichło, po czym z głębi lasu zaczął dochodzić energiczny dźwięk biegu jakiegoś stwora.
    - Do stu tysięcy ogryzków, to Chimera! - Wykrzyczała AJ z paniką w oczach. - Biegnijcie! Szybko! Póki jest jest jeszcze daleko!
    Cała grupa rozpoczęła szaleńczą ucieczkę galopem przez las. W panice nikt nie zauważył kończącego się podłoża, czego skutkiem było stoczenie się w dół klifu. Jun kurczowo złapała się Cloudsa, co uniemożliwiło ogierowi rozłożenie skrzydeł, Vixen próbowała unieść Big Macintosha, który swoim ciężarem pociągnął pegazicę w przepaść. Rainbow Curl koziołkując zaplątała się w zarośla, a Srecet Wish była w tak wielkim szoku, że nie pomyślała nawet o użyciu skrzydeł. W taki sposób wszystkie kucyki wylądowały na dziwnie miękkiej powierzchni. Pierwszy podniósł się Big Mac, uprzednio ściągając z siebie poturbowaną pegazicę.
    - O nie! - krzyknął rozglądając się wokół siebie. - Do tyłu, szybko! Wyjdźcie z tych kwiatów!
    Oszołomieni wędrowcy z cichym jękiem pokuśtykali za czerwonym ogierem. Poprowadził wszystkich kilkadziesiąt metrów w tył. Po krótkich oględzinach miejsca lądowania na wszystkie pyszczki wstąpił strach. Niebieskie kwiaty pokrywające cały najbliższy obszar kilkunastu metrów sięgały każdemu do kolan. Większość znała ich nazwę.
    - Czarci Żart - Applejack wyszeptała tą nazwę ze zgroza w oczach. Większość kucyków znała te kwiatki. Wszyscy zaczęli wpatywac się w towarzyszy w oczekiwaniu na efekty uboczne lądowania w tych roślinkach. Już po kilku minutach rodzeństwo dostrzegło pierwsze zmiany w swoim wyglądzie. AJ nabrała mięśni, jej wyraz twarzy i pysk się zmieniły, Big Macintosh odwrotnie. Oboje zmienili swoje płcie. U reszty wcale nie było lepiej.

    Dangerous Travel

    W pewnym momencie świat zgiął się jakby w pół, a ty starałaś się zachować równowagę, mocniej wbijając kopyta w ziemię. Wszystko wokół ciebie zaczęło wirować. Zamknęłaś mocno oczy, stojąc tak przez dłuższą chwilę. Potem ponownie otworzyłaś oczy. Nic się nie trzęsło, ani nie waliło. Za to twój obszar widzenia był dziwnie... zgięty. Miałaś problemy z orientacją w terenie. Dopiero potem zorientowałaś się, że inni dziwnie się na ciebie patrzą. Na razie mogłaś o tym nie wiedzieć, lecz twoje oczy rozchodziły się w dwie różne strony, stwarzając na twarzy zabawnego zeza.

    Vixen Spear

    - Efefej, to tu eje się dzie cfueje...?! - Wykrzyknęłaś, a raczej próbowałaś. Twój język zaczął się niemiłosiernie plątać, przez co wymówienie jakiegokolwiek zrozumiałego zdania sprawiało ci problem. Znów próbowałaś coś powiedzieć, lecz i tak żaden inny kucyk cię nie zrozumiał. W dodatku zaczęłaś jakby wolniej myśleć, czułaś, że nie masz po prostu siły wysilać swojego umysłu.

    Rainbow Curl

    Swoim zazwyczaj bezszelestnym krokiem próbowałaś podejść do Applejack i spytać co się stało, zazwyczaj też byłaś niezauważalna. Teraz jednak twój chód stał się bardzo głośny, w sumie to na tyle, by większość kucyków już patrzyła w twoją stronę. Jednak nie tylko to przywróciło ich uwagę. Byłaś cała... czerwona. Włosy, oczy, sierść, każdy wzrok patrzył na jaskrawą, głośną i wyróżniającą zupełnie nową odsłonę ciebie.

    Green Flame

    Ty zaś w jednym momencie poczułaś wielką nienawiść do wszystkiego co cię otaczało. Nie chodziło tu zaś o kucyki, tylko o sam las Everfree. Poczułaś, że nienawidzisz, najchętniej wypaliłabyś te wszystkie krzaki, całą naturę. Poczułaś się strasznie nieswojo i niespokojnie, co tylko pogarszało twoje samopoczucie. Chciałaś jak najszybciej wyjść stąd na jakiś płaski teren na którym nie ma roślin i żadnej natury.

    Vortex

    Na początku w osłupieniu wgapiałeś się w resztę kucyków które w panice odkrywały nowe efekty działania Czarciego Żartu. Ty jednakowoż na razie u siebie nic nie zauważałeś. W hałasie i zamieszaniu twoje uszy wyłapały jeden, znajomy dźwięk. Warczenie. Odwróciłeś się. W pozycji gotowej do ataku, stał na ziemi twój wilk drzewny. Cicho warczał. Po chwili spostrzegłeś, że warczy na ciebie. "Co się dzieje? Przecież ja zawsze..." po chwili zrozumiałeś, że chyba Czarci Żart dopadł i ciebie. Jak widać twoje kontakty z zapewne jakimkolwiek wilkiem drzewnym nie układały się zbyt dobrze. Może to dlatego, ze stałaś się kotem. Słodkim, dość dużym, gadającym kotem.

    Clouds Slasher i Darkness Triator

    Obaj poczuliście mrowienie na całym ciele. To była zapewne sprawka Czarciego Żartu. Odruchowo spojrzeliście na siebie. Dosłownie. Darkness patrzył na siebie samego, tak samo zresztą Clouds. Spojrzeliście na swoje kopytka i w tym samym momencie wrzasnęliście. Darkness, dawniej czarny kuc ziemny znajdował się w ciele zielonego pegaza, Clouds zaś w ciele "kołczanowatego". I kto by pomyślał, że tak z pozoru niewinny kwiat może sprawić, że wcielicie się w ciało innej osoby...?

    Grass Whisperer

    Zacząłeś wesoło podskakiwać, niczym Pinkie. Nie wiedziałeś co się dzieje, ale spodobało ci się. Podobało ci się to, co wypełniło twoją duszę. Jakaś pozytywna energia, która wywołała szeroki uśmiech na twojej twarzy. Chciałeś, aby wszyscy wokoło śmiali się, uśmiechali! Chciałeś urządzać imprezki, skakać, śpiewać, tańczyć i bawić się. No i nie miałeś na to większego wpływu.

    Secret Wish

    Spojrzałaś na innych. Wydawali się... mniejsi? Byłaś o głowę wyższa od Big Macintosha. Próbowałaś pójść kilka kroków do przodu lecz kopytka zaczęły ci się plątać, straciłaś i dość boleśnie wywaliłaś się na ziemię. Dopiero wtedy dostrzegłaś, że to nie wszyscy są mniejsi, tylko twoje nogi zdecydowanie wydłużone.

    Jun

    - O co znów chodzi?! Czy nie możemy mieć nawet chwili spokoju dla siebie? NAPRAWDĘ, czy wy musicie się tak drzeć...? - Pomyślałaś. A raczej, jak się okazało, powiedziałaś. Zakryłaś buzię kopytkiem. - Ojejuuuusiu! O co tu chodzi?! - Spojrzałaś w stronę Dangerous Travel i parsknęłaś śmiechem. - Hah, jaki zez... ouu...
    Znów zatkałaś buzię. - Muszę jak najmniej myśleć... - wyszeptałaś wiedząc, że cokolwiek pomyślisz, wszyscy to usłyszą.

    Shantee

    - Zamknąć się! - warknęłaś cicho. - Gęby na kłódkę! Co mnie w ogóle obchodzą wasze problemy?! Dobrze wam... tak...? - Dopiero teraz zorientowałaś się, jak bardzo to, co powiedziałaś do ciebie nie pasowało. Przecież ty zawsze byłaś miła i pomocna... jednak ta myśl szybko została rozwiana przez inne, wredne i złośliwe. Podeszłaś do Secret Wish i zaczęłaś śmiać się z jej niezdarności.

  6. Delikatnie, prawie niezauważalnie skinęłam głową, wiedząc oczywiście co ma na myśli.

    A poza tym to zaczynała mnie znów boleć głowa. Westchnęłam ciężko i oparłam głowę o jego pierś. Zamknęłam powieki i próbowałam powstrzymać ponowny natłok myśli, przez które kręciło mi się we łbie. Za dużo myślę, za dużo myślę..

    Zanim zacznę myśleć o przyszłości muszę myśleć, jak się stąd wydostać. A może jednak myśleć o przyszłości? O mnie i Darknessie? O... skarciłam się w myślach. Zdecydowanie za dużo myślę...

  7. Applejack zaczęła wsłuchiwać się w rytm piosenki, tak samo zresztą jak stojąca obok niej asystentka, KreeoLe. Trzymała dziennik, podanie, kilka pieczątek i kupę innych papierów, które co chwile wylatywały z jej kopytek na ziemię. Gdy dźwięk gitary ucichł, biała klacz zaczęła klaskać. Po chwili dołączyła do niej - ku lekkim zdziwieniu ogiera - pani profesor.

    To. Było. Świetne!

    KreeoLe uśmiechnęła się szeroko, prawie że podskakując z radości. Widząc znaczące spojrzenie Farmerki magią przelewitowała jedną z pieczątek na podanie i przycisnęła.

    Nigdy nie słyszałam jeszcze tak genialnie wykonanej piosenki. Nie wiedziałam, że wyjdzie tak dobrze!

    Asystentka znów upuściła plik kartek. Ciężko westchnęła i magią zaczęła wszystko estetycznie układać w powietrzu. Po chwili spojrzała na ogiera i uśmiechnęła się znów, trochę jakby przepraszająco.

    Myślałam, że to oczywiste... zostajesz przyjęty!

    Uścisnęła mu kopytko i pogratulowała świetnej tak piosenki.

    Leć do klasy, musisz napisać wypracowanie na temat kłamstwa. A zresztą wszytko jest napisane na... tablicy?

    Nie dokończyła, bo ogiera już nie było. Wzruszyła ramionami i ruszyła w stronę budynku szkoły, spoglądając z politowaniem na białą jednorożkę która co chwilę schylała się po wypadające jej z kopytek papiery.

  8. Taaa-daa!

    Cześć, cukiereczki! Dziś spróbujemy zreanimować quiz.

    Nie spróbujemy, tylko to zrobimy. Może tym razem ktoś odpowie...

    W sumie to nie mam za dużo czasu, pośpieszmy się.

    Więc bez zbędnego gadania przedstawiamy wam punktację!

    Wizio - 11,5 pkt

    Immoteh - 1,5 pkt

    Dashu - 0 pkt

    MacTavish - 4 pkt

    KreeoLe - 7,5 pkt

    Piter2224 - 2,5 pkt

    SPIDIvonMARDER - 7 pkt

    trebuhpl - 1 pkt

    Aretra Dashu - 1 pkt

    PiekielneCiastko - 1 pkt

    Insane Brony - 1 pkt

    Dwa punkty dla SPIDI'ego vonMARDER'a.

    Bo nikt inny nie odpowiedział prawidłowo, eh.

    No w sumie to nie była zbyt fajna przygoda... chociaż przyznam, że było ciekawie i zabawnie. Te wszystkie efekty... ja jako mikruska, Rarity długowłosa, Twilight ze "zdechłym rogiem", Rainbow-Crash, Pinkie z tym językiem... i Fluttershy ze swoim przebojowym głosem. Chociaż może nawet i wspominam tą przygodę miło, ale to nie znaczy, że podobała mi się do końca. Któraś z nich naprawdę mogła mnie zdeptać.

    He, he. Hahaha! Mikrus!

    Czy mam wszystkim oznajmić twój prywatny powód, dla którego zamknęłaś mnie w piwnicy?

    Czy to ma być szantaż...?

    Tak, dokładnie. Takie metody są najlepsze na ciebie.

    No wiesz ty co...? Żeby mnie tak wkręcać?

    Szybciej, muszę odebrać Apple Bloom ze szkoły. Podaj następne zadanie do quizu.

    Oki-doki! A więc...

    W którym odcinku Mikru... Applejack wysłała list do Księżniczki Celestii mówiący o tym, że niczego się nie nauczyła i że cały czas miała rację, oraz jak dokładniej brzmiała treść listu?

    To mój ulubiony list ze wszystkich do tej pory wysłanych! No i... masz rację co do tego, że miałaś rację, o.

    Tamten dzień... mało brakowało, a już by mnie tu nie było.

    Ale wszystko jest git. Ja też zresztą muszę lecieć i odebrać moją małą siostrę z przedszkola.

    No właśnie ja też... więc do zobaczenia, cukiereczki!

    Narka, miśki!

  9. Do gabinetu wchodzi biała, młoda klacz. Przed nosem lewituje jakieś dokumenty.

    Gdzie ta Applejack...? Miała przyjść...

    Podnosi wzrok znad papierzysk. Mruga kilka razy oczami.

    Czy zapisy nie były zamknięte...? Eh, mniejsza z tym.

    Siada za biurkiem i w kopytka bierze podania dwóch kucyków stojących przed nią i czekających na werdykt.

    Parasol... co do ciebie: podanie nie wygląda za ciekawie. W sumie to wątpię, aby napisanie zajęło dłużej niż minutę. A w ogóle... za krótkie, dużo za krótkie. Nie ma w nim prawie nic. Równie dobrze mogłabyś dać mi pustą kartkę. Więc, cóż...

    Bierze do kopytka czerwoną pieczątkę i przyciska do podania. Napis "odrzucone" wywołał ponury wyraz twarzy u klaczki, która ze zwieszoną głową wyszła z gabinetu.

    Uhh... co by tutaj mamy?

    Patrzy na drugie podanie i po chwili delikatnie potrząsa głową. W tym czasie do drzwi gabinetu otwierają się, a do środka wchodzi Applejack.

    Cześć cukiere... Hippis!

    Podchodzi bliżej i przyjacielsko przytula kuca.

    Hippiś, Hippiś, Hippiś!

    Wesoło podskakuje w miejscu ciesząc się jak mała klaczka.

    Emm, AJ...? Myślę, że lepiej byłoby, gdybyś to ty sprawdziła to podanie.

    Lewituje jej przed nos podanie ogiera, które ona ze stoickim spokojem czyta.

    KreeoLe podejrzliwie patrzy na Farmerkę i delikatnie mruży oczy.

    Podanie świetne, jak to u takich Hippisów bywa. Trochę dziwnie rozmawia się ze swoim dawnym avatarem... nieważne. Za chwilę dam ci jakieś zadanie, żeby nie było... już mam! Mam nadzieję, że masz przy sobie swoją gitarę. Jeśli nie, zaraz pożyczymy od Pinkie, albo kogoś innego...

    Machnęła w górze kopytkiem i znów uśmiechnęła się.

    Wiem, że lubisz i umiesz. Zagraj więc mi jakąś piosenkę country, pasującą do mnie. Może być już jakaś istniejąca, albo wymyślona przez ciebie, byleby mi się spodobała. A ja muszę jeszcze załatwić kilka spraw. Za godzinie w sadzie, możesz przynieść swoją gitarę. Więc do zobaczenia, cukiereczku!

    Potem bez słowa wyszła, zostawiając w gabinecie trochę skołowanego ogiera. Klacz z czerwoną grzywą, lewitując za sobą jakieś papiery, wyszła, truchtem podążając za Applejack.

  10. Spojrzałam na niego i zamrugałam kilka razy szybko oczami. Ja i... Darkness? Kocham go, oczywiście, że chciałabym z nim żyć. Mój dom nie był wielki, lecz starczyłoby miejsca i dla... w sumie dla czego w ogóle się nad tym zastanawiam tak długo? Cholera, przecież samej ten pomysł wydawał się świetny, i ze względu na moje koszmary, i naszą... miłość.

    - N-naprawdę...? - wyszeptałam cicho po chwili. - Ty... mógłbyś to dla mnie zrobić...?

  11. Triste, ja jednakowoż stawiam na twoje opowiadanie, o wiele lepsze od mojego. Jest genialne :lunaderp:

    Sama nie spodziewałam się tak małej ilości opowiadań. Slice of Life, poważnie? Tak prosty tag, a tylko dwie prace? Można napisać... nawet prosta, codzienna czynność będzie tym tagiem. Można opisać cokolwiek co będzie ciekawie się czytało. W dodatku aż jeden/dwa inne do wyboru! Duże, a raczej ogromne pole do popisu. Mam nadzieję, że ten zastój minie, bo osobiście to chciałabym również następną edycję. :aj5:

  12. Idący przodem Big Macintosh i Applejack szeptali cicho między sobą, zapewne omawiając trasę podróży i obóz. Zdawali się jednak jakby nie zwracać większej uwagi na kłótnie i postoje kucyków, jednak co chwilę musieli zatrzymywać się i czekać aż dogonią resztę grupy. Sad wydawał się nie mieć końca. Słońce powoli chowało się za horyzontem, a ostatnie promienie światła przebijały się przez liście jabłoni oświetlając swym blaskiem twarze podróżników. Zaczynało robić się ciemno, na niebie można zobaczyć było pierwsze gwiazdy tego wieczoru. Big Macintosh ze swoich juk wyciągnął lampę naftową, która miała oświetlać przód grupy. Większość kucyków miała już swojego towarzysza podróży i wesoło szła naprzód, niektórzy jednak stali samotni na uboczu, lecz teraz okazali się być tą najmniej liczniejszą grupą. Wysoko w powietrzu można dostrzec było unoszące się sylwetki pegazów zajmujących się pogodą w Ponyville. Przenosili oni chmury głównie nad farmę Apple, ale też nad okolice. Kukurydza i inne plony potrzebowały wody, by odpowiednio mogły wzrosnąć.

    W pewnym momencie Farmerka zatrzymała grupę i poczekała aż oczy wszystkich kucyków skierują się na nią.

    - Pegazy specjalnie na moje polecenie sprowadziły nad Farmę Sweet Apple chmury burzowe. Miejmy nadzieję, że jesteśmy na tyle daleko, że nie będziemy rozbijać obozu w deszczu. Kawałek dalej jest las Everfree - kopytkiem wskazała na ścieżkę prowadzącą dalej, gdzie zapewne zaczynał się las Everfree - Dlatego właśnie za chwilę rozbijemy obóz. Nie chciałabym, abyśmy wchodzili tam po zmroku. Pójdziemy kawałek wgłąb sadu. Znajdziemy tam kawałek pustej przestrzeni i będziemy mogli odpocząć i przenocować. - Zakończyła i od razu odwróciła się, zbaczając ze ścieżki. Grupa ruszyła za nią, a chwilę później znaleźli się na niewielkiej polanie otoczonej jabłoniami. Księżyc rzucał białą poświatę na twarze kucyków oświetlając każdego z nich.

    - Tutaj rozbijcie swoje namioty, czy cokolwiek innego co ze sobą zabraliście. - Powiedział krótko Big Macintosh, sam stawiając namiot obok swojej siostry. Z nieba zaczynały padać pojedyncze krople deszczu, większość osób miała jednak nadzieję, że nie rozpada się na dobre. Teraz więc podróżnicy mieli trochę wolnego czasu dla siebie.

    //Przepraszam za ten nieład i nieregularność w odpisach. Od teraz będą się one pojawiać się w niedzielę, lub poniedziałek, po południu, ew. wieczorem. ._.

    Co do Cloud Slashera - nie ingeruj tak w inne postacie. Nie możesz pisać, że ktoś rzucił ci spojrzenie itd. Nie możesz po prostu kierować innymi. ^^"

  13. - Dobrze - skinęłam głową i spojrzałam na swoje kopytka - Rozumiem. Więc... w moim pierwszym śnie byłam na farmie Apple. Sad wyglądał prawie tak jak tu, stodoła jednak była pusta. Jak zresztą reszta świata. Nie działo się nic wielkiego.
    W drugim byłam w moim domu. Widziałam siebie młodą. Siedziałam zapłakana w łazience kryjąc się przed.. w sumie ciosem było dla mnie zobaczyć, że mój kochany... dziadek wchodzi tam i z całej siły przykłada mi w twarz kopytem. Pamiętam że płakałam, prosiłam żeby przestał, on odpowiadał, mówiąc że mam się zamknąć, bo babci coś się stanie. Bił mnie. Potem sen się urwał. Potem były tylko gorsze, coraz bardziej brutalne, bolesne i straszne. Odgrywałam w nich różne... role. Widziałam więcej snów w których to dziadek bije mnie, zamyka w piwnicy, grozi. W innych widziałam zebrę. M-moją... mamę. Jakby nagle okazało się, że zawsze żyła. Ona jednak przeczwarzała się w różne stwory, wyjmowała różne narzędzia i powoli i boleśnie zabijała mnie.
    Były coraz gorsze, zaczęłam bać się i na jawie, nie tylko we śnie. W pewnym... śnie ja... zabijałam... kucyki. Byłam żądna krwi, ich m-mięsa i cierpienia. Rozrywałam ich ciała zębami, chciałam by cierpiały. - do moich oczu napłynęły łzy. - W pewnym m-momencie moje... k-koszmary... były... w nich... m-mój d-dziadek... on... m-mnie... - załkałam i schowałam twarz w kopytach. Byłam przerażona tymi wspomnieniami. - ...w-wykorzystał... dla własnej p-przyjemności... t-to było... j-ja... - ciężko dysząc przełknęłam ślinę, ciągle łkając. - w końcu o-on... na moich -oczach... bił i... robił t-to co mi... ona k-krzyczała i... i ja... on k-kazał mi ją... b-bić. Musiałam to... zrobić... o-on p-powiedział że będzie robił nam... coś jeszcze gorszego gdy nie będę... bić babci i z-zadow...alać go... ale... t-to... - Rozpłakałam się ze strachu, jakby to miało powrócić. - w końcu z-zabił b-babcię... torturując i... - Nie dokonczyłam, bo moją wypowiedź przerwał mój płacz i przerażenie. Nie chciałam, ale szczerze opowiedziałam mu o snach. Wiedziałam, że tak będzie lepiej, że nie muszę przed nim niczego ukrywać. Ukryłam twarz w kopytach, nadal pozwalając łzom wypływać z oczu.
     

  14. Jestem ateistką i nie wierzę w Niebo. Można tylko snuć przypuszczenia typu "Co by było gdyby...?", jednak przekonamy się o nich prędzej czy później. Według mnie może nie być po prosu nic, tak jak we śnie, po nocy po której żadnego z nich nie pamiętamy. Idąc tropem hinduizmu, czy dżinizmu można też podejrzewać reinkarnację. A dla wytrwałych w fandomie i w serialu bronych jest wersja przeniesienia się do Equestrii i zostania kucykiem, bądź przeniesienie się w miejsce o którym zawsze marzyliśmy, nasze marzenia i pragnienia, wybór miejsca, co w tym wypadku dla większości fandomu również jest tym samym rozwiązaniem co poprzednio, czyli Equestrią, ew. jakimś fanfikiem. ^^" Osobiście wierzę w każdą z tych opcji i do żadnej nie mam pewności. Może po śmierci czeka nas coś, czego zupełnie się nie spodziewaliśmy i czego nikt nigdy by nie podejrzewał? ^ ^

×
×
  • Utwórz nowe...